Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Norwegia. Pokaż wszystkie posty
"Ayla.Lis,który oczarował świat"  Silje Elin Matnisdal, Leiv magnus Grotte

"Ayla.Lis,który oczarował świat" Silje Elin Matnisdal, Leiv magnus Grotte

Zauważyliście, że w ostatnich czasach to zwierzęta coraz częściej stają się gwiazdami instagrama czy innych mediów społecznościowych? Co prawda w liczbie obserwujących oraz rankingach popularności nie zyskały jeszcze takiej sławy jak Kardashianki czy kolejne dziewczyny Justina Biebera (ostatnio ponoć się ożenił) jednak ich statystyki idą coraz bardziej w górę. Dziś już nie tylko dzieci zachwycają się puchatymi owczarkami border collie czy też zdesperowanymi jamnikami, które samotnie przemierzyły połowę Stanów Zjednoczonych w pogoni za swoim właścicielem. Większość wydawanych dziś książek czy też albumów skierowana jest do całych rodzin a nawet pokoleń. Zachwycają obrazami, wzruszają opowieściami o czworonożnych przyjaciołach, i pomimo iż nie są nośnikami wielkich treści, to dostarczają rozrywki w ciemne zimowe wieczory. Tym razem to jednak nie pies był głównym bohaterem książki a lis, mały uratowany z fermy zwierząt futerkowych chytrusek, któremu dane zostało nowe życie...niestety nie nacieszył się nim długo. Dzięki dwójce naszych autorów macie okazję go poznać. 

Pierwotnie przeznaczona na rzeź jako zwierzę hodowlane do wyrobu futra, w wieku zaledwie czterech tygodni zostaje uratowana przez swoją przyszłą właścicielkę i współautorkę książki - Silje Elin Matnisdal. Tak rozpoczyna się nietuzinkowa opowieść o odpowiedzialności, bliskiej relacji i potędze niedocenianej dobroci. Książka ukazuje pełne spektrum ludzkiego podejścia do podległych mu istot. Udokumentowana w mediach społecznościowych więź między człowiekiem a zwierzęciem stała się inspiracją dla wielu posiadaczy czworonogów, gryzoni i ptaków. Piękno norweskiej natury, głębia przywiązania między istotami oraz urzekająca spontaniczność, ukazane na zdjęciach, zapierają dech w piersiach. Sama historia niepozbawiona jest zwrotów akcji. Wzruszenie i zachwyt to uczucia towarzyszące czytelnikowi podczas czytania każdej z ponad dwustu stron opowieści o małej lisicy. Warto dać się ponieść porywającym losom Ayli. Skradła serca tysiącom fanów na całym świecie, od Europy aż po Azję. Pozycja obowiązkowa dla miłośników zwierząt dużych i małych, dzikich oraz tych udomowionych.

Czytając wstępniak do niniejszego reportażu, każdy czytelnik będzie przekonany, iż Silje Elin Matnisdal, z giwerą w jednym i transparentem w drugim ręku, wparowała na prowadzoną przez potwora fermę zwierząt futerkowych, otworzyła znajdujące się tam klatki i uwolniła wygłodniałe, zabiedzone i piskiem błagające o litość stworzenia. Z sentymentu dla dobrego uczynku jaki zrobiła, zostawiła sobie jednego lisa, od tak na pamiątkę. Okazuje się jednak, że rzeczywistość jest inna. Trzydziestolatka nie pojechała do gospodarstwa z zamiarem uwolnienia zwierząt tylko kupna jednego małego liska, gdyż taki miała kaprys. Chciała hodować dzikie zwierzę, gdyż dawno temu ktoś z jej rodziny też tak robił i tamte czasy wspomina z nostalgią. Dlatego też bez skrupułów zabrała niespełna czterotygodniowe szczenię, pozbawiła je kojącego towarzystwa i opieki matki by spełnić swoją zachciankę. Moim zdaniem Silje nie spełniła dobrego uczynku tylko przeniosła zwierzę z jednej klatki do drugiej dając mu pozorną swobodę a tak naprawdę lis trzymany był na smyczy i zmuszany do dotrzymywania kobiecie towarzystwa . Faktem jest, że nie został on wyrwany ze środowiska naturalnego tylko urodził się w niewoli, jednak moim zdaniem zew natury w dzikim stworzeniu przenoszony jest w genach, z pokolenia na pokolenie. Stąd też nasza autorka często chodziła pogryziona i podrapana, to lis chciał się wyrwać na wolność. 
Próbowałam szukać informacji o Silje Matnisdal jednak polska strona internetu milczy. Nie wiem kim ona jest, czym się zajmuje ani z czego utrzymuje. W tekście pojawiła się wzmianka o tym, ze prowadzi blog jednak nie wiem czy powstał on z myślą  o Ayle czy też założony został wcześniej i zajmował się innymi tematami. Jedno jest pewne nasza autorka lubi podróżować. Drugie też jest pewne : wie na czym zarobić. Dziś futerka dobrze się sprzedają szczególnie jeśli stoi za nimi jakaś historia. Opowieść Ayle różni się od innych tym, że jej główna bohaterka jest nie psem, nie kotem, nawet nie koniem lecz lisem...czyli zwierzątkiem mało popularnym w literaturze i dla niektórych co najmniej egzotycznym. Wielu z czytelników zapewne sięgnie po tę książkę tylko po to by sprawdzić czy autorce udało się w pełni udomowić dzikie zwierzę. Ponieważ ten reportażo-album jest dość ubogi w treść (zdecydowanie przeważają tutaj zdjęcia) to nie zdradzę wam odpowiedzi na to pytanie. 

Tym co najbardziej wzrusza w tej książce jest fakt, że jej główna bohaterka (Ayla), której portrety znajdują się na praktycznie każdej stronie, zginęła. I to śmiercią tragiczną. Tylko po to została uratowana przed rzeźnickim nożem by rok później zostać uduszoną na śmierć. Muszę przyznać, że bardzo ciężko mi się czytało tę książkę, gdyż nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że za przyczyną śmierci młodego lisa stała jego właścicielka...i nawet nie okazała skrupułów, nie miała wyrzutów sumienia, nie obarczyła się winą. A może to tylko ja to tak widzę? W swoim życiu miałam parę zwierząt, co prawda nigdy nie trafił mi się lis, jednak opiekowałam się psami i kotami, i oprócz jednego, który był chory, wszystkie zeszły z tego świata ze starości. Mając takie doświadczenie ( i zdrowy rozsądek) wiem co robić by zwierzak czuł się ze mną bezpiecznie. Nigdy w życiu nie puściłabym swojego pupila luzem z dyndającą u szyi smyczą, szczególnie w lesie. Bałabym się , że sznurek gdzieś się zaplącze, zahaczy i zwierzę udusi się na śmierć. To właśnie stało się z Aylą. Lis miał doczepioną do obroży jaskraworóżową linkę, która wkręciła się w gałęzie i doprowadziła do zgonu. Czy nadal uważacie, że nie było to winą właścicielki? Czytając cały czas miałam w głowie to smutne zakończenie, na zdjęciach widziałam różową przyczynę śmierci i budziło to mój niesmak, szczególnie że wystarczyło tak dało by do tego nie dopuścić. 

Jak już pewnie zauważyliście mi "Ayla.Lis, który oczarował świat" nie przypadła specjalnie do gustu, jednak jestem pewna, że znajdzie się wielu ludzi, którzy będą nią urzeczeni. I to nie tylko Ci wyjadacze mediów społecznościowych, którzy śledzili akcję poszukiwawczą. Jak tylko moja córka zobaczyła okładkę i parę pierwszych zdjęć to poprosiła by jej przeczytać całą opowieść. Chciała wiedzieć co się stało z liskiem, jakie miał przygody i kim była jego właścicielka. Moje dziecko jej co prawda za małe by zachwycać się norweskimi widokami czy też zajmować problemami ekologicznymi, jednak starsze dzieci i dorośli właśnie te aspekty tej książki mogą uznać za interesujące. No i oczywiście są zdjęcia. Setki pięknych, pozowanych, filtrowanych zdjęć, które zachwycają oko. Jednak  nie ma czemu się dziwić, w końcu Ayla od samego początku miała być zwierzęcą celebrytką instagrama, a to do czegoś zobowiązuje. 

"Ayla.Lis, który oczarował świat" to zdecydowanie pięknie wydany po części album, po części reportaż, który doskonale nada się na prezent zarówno dla młodszych, jak i dla starszych czytelników. Cechują go uniwersalne treści, mnogość cudownych obrazów oraz skrzętnie przemycane wartości, które skłaniają czytelnika do zastanowienia się nad problemami ekologicznymi. Co prawda nie była to książka dla mnie jednak daleka jestem od zniechęcania innych. Koniecznie musicie dać jej szansę, a nuż stanie się dla was inspiracją ? Polecam. 

Tytuł : "Ayla.Lis, który oczarował świat"
Autor : Silje Elin Matnisdal, Leiv magnus Grotte
Wydawnictwo : Kobiece
Liczba stron : 208



Tę oraz wiele innych książek z gatunku literatura faktu znajdziecie na półce księgarni internetowej :
https://www.taniaksiazka.pl/
 
 



"SKAM" Julie Andem

"SKAM" Julie Andem

     Choć czasem wstyd się do tego przyznać, to należę do pokolenia wychowanego na serialu Beverly Hills 90210. Do tej pory pamiętam skonsternowane, zszokowane a momentami wręcz oburzone, twarze moich rodziców (oraz dziadków), na widok brzemiennej Andrei, pijanego Dylana (albo jeszcze lepiej Donny) czy odurzonej marihuaną Kelly. Teraz, patrząc z perspektywy czasu, to serial ten był produkcją dla grzecznych, bogobojnych dziewczynek. Nie było tam ani śmiałych scen sexu, alkoholowych libacji czy wyuzdanych orgii. Owszem były pocałunki i eksperymentowanie z używkami, jednak reżyserzy zachowali wymagany umiar. Dziś wszystkie bariery puściły, ekipy telewizyjne korzystają ze swojej wyobraźni i fantazji, pamiętając o fakcie, że tym co najbardziej kręci widzów czy czytelników jest to co zakazane, szokujące, wyuzdane i skrajne. I taki właśnie jest SKAM. Przypuszczam, że moja rodzicielka dostała by już zawału po pierwszym odcinku, a jak by się dowiedziała, że akcja serialu rozgrywa się niespełna kilkaset kilometrów od miejsca jej zamieszkania, to zaczęłaby bić głową w mur , modląc się o zbawienie. Oczywiście mocno tutaj przesadzam, jednak jedno jest pewne. Dzisiejsi nastolatkowie o wiele za szybko dorastają i nie bez powodu serial ten, dostał taki a nie inny tytuł. SKAM to bowiem nie tylko wstyd lecz również srom... dwie rzeczy, które kręcą dzisiejszym światem.


W SKAM Sezon 1: Eva śledzimy losy Evy Kviig Mohn, nastolatki rozpoczynającej naukę w szkole średniej. Dziewczyna zaczyna spotykać się z Jonasem, ale nowy związek wpływa negatywnie na jej przyjaźń z byłą partnerką ukochanego. Pierwsza klasa Evy w Liceum im. Hartviga Nissena to trudny okres miłości, zdrady i zerwanych więzów – ale i nawiązywania nowych przyjaźni z Noorą, Chris, Vilde i Saną. 

Do tej pory zdarzyło mi się przeczytać zaledwie jeden scenariusz i do tego było to "dzieło" z wyższej półki, a mianowicie "Wściekłe psy" Quentina Tarantino. Rzadko która książka zostaje ze mną na dłużej, jednak ta stoi dumnie na półce już kilkanaście lat i nigdzie się nie wybiera. Po SKAM sięgnęłam z czystej ciekawości. Po pierwsze chciałam sobie odświeżyć czym tak naprawdę jest scenariusz, po drugie zastanawiało mnie jaka jest dzisiejsza norweska młodzież i z jakimi problemami się boryka, a po trzecie gdzieś pokątnie usłyszałam, iż warto ten screenplay przeczytać, ze względu na kontrowersyjne treści. I muszę przyznać, że zaczęłam się zastanawiać, jakie to szokujące rzeczy dzieją się w środowisku norweskich szesnastolatków. Spodziewałam się problemów rodem z American Pie, gdzie garstka uczniów szkoły średniej, boryka się z własną seksualnością, wypróbowuje swój urok osobisty i stara odnaleźć własne ja w nowym miejscu. Liczyłam na to, że scenariusz ten będzie miał komediowy sznyt, że mnie rozbawi a jednocześnie pobudzi emocjonalnie oraz, co najważniejsze, będzie niósł przesłanie (morał), który okaże się lekcja dla widzów lub czytelników. Niestety okazało się, iż autorka miała co innego na myśli. Czy to źle ? Oczywiście, że nie, jednak obraz "młodej" Szwecji, który powstał w mojej głowie po przeczytaniu tej książki jest bardzo niepokojący. I po przeczytaniu tego scenariusza zaczęłam się zastanawiać, czy ta skandynawska "wolność" już dotarła do reszty Europy.
Do tej pory to właśnie Stany Zjednoczone były dla mnie matecznikiem wszystkiego co najgorsze, miejscem skąd przychodzą nowe trendy, szczególnie te społeczno-obyczajowe. Choć muszę przyznać, iż nie wiem co na dany moment dzieje się w Chicago czy Los Angeles, tak dam sobie głowę uciąć, że Oslo czy Sztokholm, zdecydowanie wyprzedziły w "wolności" swoich kolegów zza oceanu. Czytając ten scenariusz nie mogłam uwierzyć w to, że opowiada on o losach szesnastolatków. Jeśli wizja ta jest prawdą, to ja zacznę się modlić o to, żeby moje córki nigdy nie dorosły. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że ewolucja idzie do przodu, czas przyspiesza a my starzejemy się szybciej. Zdążyłam zauważyć, że moja pięciolatka zdecydowanie lepiej obsługuje mój telefon niż ja i posługuje się słowami, których w jej wieku nawet nie znałam. Nie chcę jednak wierzyć w to, że moja pociecha w wieku 14 lat będzie piła wódkę i zagryzała ją żelkami, by potem całować się z inną dziewczyną czy chłopakiem, bo nie będzie jej to robiło żadnej różnicy. A jeśli cudem uda jej się dożyć 16-tych urodzin, to lekarz wszczepi jej spiralę by mogła bezpiecznie uprawiać sex, a starszy kolega lub też "licencjonowany" alkoholowy dealer kupi jej zgrzewkę na imprezę. Nie myślcie sobie jednak, że jestem stara dewotką, gdyż wiem na czym  świat stoi i sama święta nie jestem. Chodziłam na imprezy, zdarzyło mi się upić i robić głupie rzeczy, jednak nie było to moją codziennością. Julie Andem sprzedaje mi inną wizję. Wizję młodych, zblazowanych i rozpuszczonych, którzy wiecznie balują, piją i są na haju. Szkoła jest jedynie dodatkiem do maturalnej imprezy. Jeśli norweskie licea naprawdę tak wyglądają to pora się zastanowić, czy nasz rozwój cywilizacyjny naprawdę idzie w dobrym kierunku.

Choć ciężko mi się czytało o nastolatkach, dla których najważniejszym celem w życiu jest przejechanie się maturalnym autobusem, tak samych bohaterów serialu polubiłam. Tak to w życiu bywa, że stajemy się outsiderami, przegrywami, że tracimy wszystkich przyjaciół i budzimy się z ręką w nocniku. Na pewno każdy z nas niejednokrotnie pokłócił się z kimś bliskim, zerwał znajomość czy stał ofiarą ostracyzmu i wykluczenia. Jest to często elementem naszej młodości. Główni bohaterowie SKAM-u to osoby, które są właśnie outsiderami, choć każdy z nich z innej przyczyny. Eva od samego początku wydawała mi się dziwna, jednak dopiero po koniec scenariusza dowiedziałam się dlaczego i by nie psuć wam przyjemności z czytania, czy oglądania, jej sylwetkę pominę. Więc kogo tutaj jeszcze mamy? Na przykład Noorę : dziewczynę znikąd. Jest piękna i inteligentna, zabawna i trzeźwomyśląca, robi za sumienie grupy dbając o to by nikt nie został pokrzywdzony. To właśnie Noora jest moją ulubioną bohaterką. Spotkamy tutaj również Chris, która jest totalnym wulkanem energii i emocji. Niczego się nie boi i niczego się nie wstydzi, mówi to co jej ślina na język przyniesie. Sana jest muzułmanką, jednak nie taką jak myślicie. Choć nosi chidżab to nie boi się pokazywać środkowego palca, przeklinać i chodzić na imprezy. Muszę przyznać, że dość dużo czasu mi zajęło przyswojenie tego obrazu. Myślę, iż postać Sany nie miała by prawa bytu w realnym świecie, niemniej jednak miło było ją poznać i uwierzyć w wolność, którą poniekąd symbolizuje. No i oczywiście jest Chris, dziewczyna wymykająca się wszelkiej klasyfikacji. Mądra i głupia jednocześnie, zabawna i żenująca, pomysłowa i nieprzewidywalna. Jeśli kiedykolwiek nakręcony zostanie drugi sezon serialu to mam wielką nadzieję, że to właśnie ona stanie się główną bohaterką. Na koniec zostawiłam sobie Vilde, gdyż jest ona najbardziej enigmatyczną osobą, która pojawia się na przestrzeni tych 200 stron. Do samego końca nie wiedziałam co o niej myśleć. Z jednej strony zna się na ekonomii i wydaje się być mądrą dziewczyną, z drugiej jej zachowanie wszystkiemu przeczy. A może właśnie o to chodziło? O przedstawienie tego, że umysł nastolatków dopiero się kształtuje? 

Fabuła "Skamu" porusza dwa bardzo ważne tematy. Pierwszym z nich jest rozpoczęcie nowej szkoły przez nastolatków. Dziś, lata po tym kiedy zamknęły się za wami drzwi placówki edukacyjnej, pewnie myślicie, że start liceum, szkoły zawodowej czy technikum, nie jest niczym nadzwyczajnym, każdy musi przez to przejść. Okazuje się jednak, że moment ten jest bardzo ważny i może mieć kluczowe znaczenie dla rozwoju funkcji społecznych młodego obywatela. Wpływ na to czy będziemy lubiani czy też uznają nas za 'przegrywów" ma często pierwsze wrażenie jakie zrobimy na swojej klasie i szerszej szkolnej społeczności. Niektórzy z uczniów tak bardzo będą chcieli zabłysnąć i zostać zaakceptowanym, że porzucą własną tożsamość i zaczną grać po publikę. Na dłuższą metę może się to okazać niebezpieczne, a kiedy prawda wyjdzie na jaw, taka osoba tym bardziej będzie spalona. Chłopakom w szkole jest o wiele łatwiej niż dziewczętom. Oni po prostu są jacy są, liczy się jedynie to jak grają w piłkę i czy mają najnowsze GTA. Oczywiście uroda jedynie pomaga, lecz jeśli stwórca jej poskąpił, to nadrabia się humorem, rzadko kiedy intelektem. Dziewczyny mają trudniej. Jeśli nie jest się superlaską, zgrabną,wysportowaną, z prostymi nogami i zębami, odpowiednim biustem i kształtnym tyłkiem, to prawie na pewno będzie się okupowało tylne rzędy ławek, wraz z gronem sobie podobnych "pasztetów". Młodzi są okrutni i to się nie zmieni. Serial ten pokazuje nam, że oprócz wyglądu i pieniędzy liczy się również indywidualizm, inteligencja a nawet inność. 
 Drugim bardzo ważnym tematem poruszonym przez autorkę jest relacja na linii matka - córka. I tutaj natykamy się na dość powszechny schemat rodzica pracującego czytaj wiecznie zajętego, który nie ma czasu dla własnej pociechy. Zaczyna się nią dopiero interesować jak zaczynają napływać listy ze szkoły. Temat ten został dopiero poruszony i mam nadzieję na więcej w następnym sezonie. Nastolatków pozostawionych samym sobie jest coraz więcej i cieszę się, że znajdują się scenarzyści i autorzy, którzy zaczynają to dostrzegać i opowiadać o ich uczuciach. Mam nadzieję, że przesłanie to dotrze również do dorosłych. 

Muszę przyznać, zresztą recenzja ta jest doskonałym tego przykładem gdyż nie mogę skończyć jej pisać bo ciągle coś dokładam, że scenariusz ten bardzo mi się spodobał. Zainteresował mnie nie tyle, że chętnie obejrzę serial i zobaczę jakich aktorów wybrała scenarzystka i czy pokrywają się z wizerunkami, które wytworzyłam we własnej głowie. Scenariusze czyta się bardzo szybko. Są nie tylko zarysem fabularnym lecz wyrazem tego co twórca ma w głowie, zbiorem szczegółów dotyczącym rekwizytów, miejsc, muzyki i zachowań aktorów. Mają być również wskazówką dla wszystkich członków ekipy produkcyjnej, którzy będą je czytać. Są to teksty otwarte na sugestie, które łatwo się poddają obróbce. Niektóre zdania to istne znaki zapytania i nie wiemy czy pojawią się w filmie . "SKAM" jest dopiero szkicem, pierwszą wersją, która czeka na edycję.  Moim zdaniem, oprócz okropnej lekarki, nic zmieniać tutaj nie należy. Jest młodzieżowo, stylowo, facebookowo i zdecydowanie nie jest to żadem SKAM. Polecam. 


Tytuł : "SKAM"
Autor : Julie Andem
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 4 czerwca 2019
Liczba stron : 208
Tytuł oryginału : SKAM Sesong 1: Eva



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



Kings of the Wyld



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" Lars Lenth

"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" Lars Lenth

W przedmowie do swojej książki, Lars Lenth, nadmienia iż jej fabuła inspirowana jest wydarzeniami, które zdarzyły się naprawdę, jednak z szacunku dla ich uczestników, autor zmienił ich nazwiska. Muszę przyznać, iż czytając ten eko-kryminał, ciężko było mi uwierzyć w to, iż taka historia miała miejsce. Tak się składa, że los wilków jest mi bliski. Znam liczby, orientuję się w losach europejskich stad, wiem które populacje są zagrożone i gdzie wydaje się zgodę na odstrzał. Numery i fakty, które przytacza autor, są wyssane z palca i nie pokrywają się z rzeczywistością. Nie zgadzają się również wydarzenia historyczne i fakty dotyczące norweskiej populacji tych drapieżników. Jeśli autor nie zadał sobie nawet trudu zdobycia sprawdzonych informacji, to skąd mogę wiedzieć czy również reszta historii nie jest czystym wymysłem? Próbowałam dotrzeć do notatek prasowych i artykułów z norweskich gazet, w których byłaby wzmianka o rozszarpanej przez wilki kobiecie, bez skutku. Szukałam również informacji o zamieszanych w nielegalne polowania politykach, również bez większych rezultatów. Czyżby okazało się, że jedynym co zainspirowało pisarza, było wydanie zgody przez norweski rząd, na odstrzał wilków, w 2016? Jeśli tak, to według mnie troszkę za mało, by traktować tę książkę jako historię na faktach. Zdecydowanie lepiej się sprawdzi jako moralitet i thriller w jednym, gdyż prawdą jest iż te piękne drapieżniki mordowane są na naszych oczach, co powinno być napiętnowane i rozliczone. Jako obywatele XXI wieku powinniśmy wystąpić w ich imieniu i przemówić wilczym głosem. Niech książka ta będzie początkiem czegoś dobrego. 

W norweskich lasach ginie kobieta zagryziona przez wilki. W ostatniej chwili ratuje swojego 5-letniego syna, sadzając go wysoko na gałęzi drzewa. Chłopca przynosi do miasteczka tajemniczy mężczyzna, informując tym samym mieszkańców o pierwszym od ponad 200 lat ataku wilków…
Między obrońcami praw zwierząt a lokalną społecznością wybucha medialny spór. W walce o swoje często sięga się do środków znajdujących się daleko poza prawem.Kto kieruje się szczytnymi ideami, a kto pragnie jedynie zbić polityczny kapitał na sprawie wilków?

Historia wilków w Skandynawii to ciekawa kwestia. Nie wszyscy wiedzą, że nie ma już właściwie wilków pochodzących z tego rejonu – wszystkie one wymarły w latach 60. ubiegłego wieku, na skutek intensywnych polowań. Sytuacja zmieniła się w latach 80-90 , kiedy na północ Skandynawii przywędrowały trzy wilki pochodzenia rosyjsko-fińskiego. To one dały początek nowej populacji.Na chwilę obecną w całej Skandynawii żyje około 450 osobników, z czego zaledwie 60 sztuk, znalazło swój dom w Norwegii. Nie da się ukryć, iż wilk jest drapieżnikiem i by przeżyć musi polować. Rolnicy i hodowcy muszą się nieźle natrudzić, by ochronić swoje stada, jednak nie zawsze zakończone jest to powodzeniem. Owce nadal giną. W samym 2014 roku, rozszarpanych zostało ponad 2000 sztuk ( u autora liczba ta jest zdecydowanie niższa). Ze względu na protesty rolników, rząd Norwegii wydał zgodę na odstrzał ponad 80 procent populacji wilków. Sprawa trafiła do sądu. Muszę przyznać iż w pełni rozumiem Lentha i to, dlaczego zainteresował się tym tematem. Starcie człowiek-zwierzę, czy człowiek-natura od zawsze wzbudza  w nas głębokie emocje i kontrowersje. Jedni mówią, iż musimy wypracować konsensus i podzielić się naszą planetą z braćmi mniejszymi, drudzy uważają iż to człowiek wygrał a zwierzęta padły ofiarą selekcji naturalnej. Jako osoba otwarta i nowoczesna, zawsze staram się wysłuchać argumentów obu stron, i dopiero na ich podstawie wyrobić sobie własne zdanie. Lars Lent od samego początku obrał jeden azymut i konsekwentnie się go trzymał. Książka ta, jest niczym więcej jak wołaniem o to by ludzie się opamiętali, otworzyli serca i nie dopuszczali do rzezi. Autor nie tylko stara się chronić wilki, lecz pokazać jaką rolę zwierzęta te odgrywają w zarówno wielkiej, jak i lokalnej, polityce. Są straszakiem, kartą przetargową, kiełbasą wyborczą. Stały się narzędziem w rękach ludzi. Ze strony na stronę czułam coraz większy gniew. Rozumiem, że my ludzie jesteśmy mistrzami kontroli i manipulacji, lubimy rozstawiać innych po kątach, nie czujemy oporu przed wbiciem przeciwnikom noża w plecy. Jednak to co przeczytałam, wywołało we mnie przerażenie. Nigdy nie wpadłabym na to, jak daleko może posunąć się człowiek, by osiągnąć swoje cele. Potrafimy być bardziej drapieżni niż zwierzęta i cechuje nas coś co im jest obce : jesteśmy wyrachowani. Choć już na samym początku książki to wilki rozszarpały kobietę to w rezultacie winnym okazał się człowiek. Zwierzętom można jedynie współczuć tego, że muszą z nami dzielić planetę. Oczywiście nie myślcie sobie, że po przeczytaniu powieści Lentha, zapiszę się do partii Zielonych czy pojadę do norweskich lasów, by biegać po nich z transparentami. Tak się nie stanie. Cieszę się jednak iż autor otworzył mi oczy na możliwe scenariusze, pokazał, że nic nie dzieje się bez przyczyny a to co z pozoru wydaje się oczywiste, zazwyczaj posiada drugie dno. 

Tym co mnie zachwyciło w tej powieści, były kreacje jej głównych bohaterów, których jest tutaj naprawdę sporo. Dzielą się oni na  trzy grupy : przeciwników wilków, ich obrońców oraz tajemniczego, niebezpiecznego samotnika, który niczym Bruce Willis w Szklanej Pułapce, sam próbuje wymierzyć sprawiedliwość. Muszę przyznać iż tego ostatniego pokochałam najbardziej. Nie da się ukryć iż wszystkie postaci mają karykaturalny wymiar. Nie są to typowi indywidualiści, osobne kreacje do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Każdy z nich symbolizuje zbiór idei i wierzeń typowych dla danych grup społecznych i organizacji. Myśliwi u Lentha to śmierdzący, głośni, agresywni barbarzyńcy, którzy nie szanują niczego i nikogo. Są obleśni, wulgarni i bardzo niebezpieczni. Każdy z nich ma swoją cenę, za którą są w stanie upolować wszystko. Nawet ludzi. Autor przedstawia również ciekawy obraz norweskich polityków, jako środowisko przeżarte korupcją, nepotyzmem i rządzą władzy. Jak już raz dorwą się do koryta, to zrobią wszystko by się przy nim utrzymać, nawet jeśli będzie się to wiązało z czynami kryminalnymi. Z drugiej strony mamy obrońców praw zwierząt, grupę która ma do powiedzenia bardzo mało w tej powieści. Są inteligentni, mają wiedzę i doświadczenie, jednak tak naprawdę nikt się z nimi nie liczy. To typowi badacza, których praca widoczna jest jedynie na papierze. Jeśli myśliwych przyrównamy do wilków, tak biolodzy i obrońcy praw zwierząt, są potulnymi owieczkami.
No i zostaje nam Rino Gulliksen alias Evan, mężczyzna który umarł wiele lat wcześniej, lecz postanowił powrócić i walczyć o słuszną sprawę. Jego domem stał się las, przyjaciółmi zwierzęta i dobrej jakości łuk. Rino doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ani lokalne władze ani skorumpowana i polityczna policja, nie staną w obronie wilków. Mężczyzna bierze sprawy we własne ręce i postanawia pomścić swoich czworonożnych przyjaciół. 
Jak na prawdziwy thriller kryminalny przystało dzieje się tutaj sporo, a atmosfera z każdym rozdziałem się zagęszcza. To książka, której fabuła oparta jest na motywie zabawy w kotka i myszką, gdzie tak naprawdę nie wiadomo kto jest ofiarą a kto katem. Trup ściele się gęsto, i wydawać by się mogło że żadna ze stron nie wychodzi na prowadzenie. Czy jest zatem szansa, że to samotny łowca okaże się górą?

"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" to książka, która wykracza poza ramy zwykłej powieści kryminalnej. Akcja książki osadzona została w małym miasteczku, co dało autorowi możliwość przedstawienia mentalności norweskiego społeczeństwa. Ludzie żyjący na prowincji są konserwatywni, homofobiczni. Większość z nich to rasiści, którzy nie ukrywają nienawiści do imigrantów. Autor słusznie zauważył, że Ci którzy nienawidzą wilków, nienawidzą również mniejszości etnicznych. Muszę przyznać iż nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak zamknięte i ksenofobiczne jest norweskie społeczeństwo, szczególnie w rejonach rolniczych. Wiem, że duża część moich rodaków wyjechała do Skandynawii za chlebem. Część z nich osiadła właśnie w Norwegii. Teraz się zastanawiam, czy naprawdę są tam miele widzianymi gośćmi? A może skandynawski spokój, mindfulness i hygge to tylko przykrywka? Może zwykli obywatele wcale nie chcą u siebie obcych, tylko nauczyli się ukrywać wrzące w nich emocje bo nadal się wstydzą tego, że podczas II Wojny Światowej, kraj sprzyjał ideologii faszystowskiej? I teraz, zapraszając do siebie imigrantów, spłacają zaciągnięty wobec Europy dług. 

"Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków" to książka, którą można czytać na wielu płaszczyznach. Jest to znakomity, wciągający i pełny zwrotów akcji thriller, ekologiczna rozprawka i powieść psychologiczna, w której znajdziemy odwołania do wielu filozofów. Powieść ta pełna jest muzyki i dźwięków, obrazów i emocji. Cieszę się iż książka ta trafiła w moje ręce. Lars Lenth napisał powieść oryginalną i niezwykle współczesną, która zmusza do myślenia i skłania do refleksji. Bardzo się cieszę z poniekąd otwartego zakończenia, które daje nadzieję na kontynuację. Z pewnością po nią sięgnę. Serdecznie wam polecam ten niezwykle udany literacki debiut norweskiego autora. W dzisiejszych czasach naprawdę ciężko jest znaleźć dobrą powieść, poruszającą ważne tematy a jednocześnie napisaną z wyczuciem, pasją i dużą dawką humoru.



Tytuł : "Mężczyźni, którzy nienawidzą wilków"
Autor : Lars Lenth
Wydawnictwo : Literackie
Data wydania : 24 kwietnia 2019
Liczba stron : 320
Tytuł oryginału : Menn som hater ulver



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger