Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bliźnięta. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bliźnięta. Pokaż wszystkie posty
"Dobra siostra" Sally Hepworth

"Dobra siostra" Sally Hepworth

 "Dobra siostra" to kolejna książka z efektem "wow!". od samego początku urzekła mnie niczym intrygujący wernisaż i przez pięć długich godzin (podczas których sama wyciągnęłam wtyczkę), odmawiałam  kontaktu ze światem zewnętrznym, ignorowałam mojego najdroższego męża, który pytał mnie, dlaczego nie ma żadnej czystej koszuli. Na dodatek udało mi się spalić resztki jedzenia na wynos.Jak? Nie wiem. Nie słyszałem moich imprezujących sąsiadów, którzy niedawno zamienili swój dom w cyrk Airbnb . Nie zwracałam uwagi na wrzaski z telewizora (Najdroższy Mąż postanowił oglądać ostatni sezon Żywych Trupów beze mnie, za karę) Po prostu czytałam i muszę przyznać: TO JEST TO! NAJLEPSZA KSIĄŻKA SALLY HEPWORTH! A FERN TO JEDNA Z NAJBARDZIEJ FASCYNUJĄCYCH POSTACI, KTÓRE KIEDYKOLWIEK POZNAŁAM.

Wiele lat temu Fern zrobiła jednak coś bardzo, bardzo złego, a Rose nikomu o tym nie powiedziała. I zapomniała o tym, póki siostra nie zaoferowała jej pomocy przy realizacji marzenia o dziecku. I choć zauważa z przerażeniem, że wybory siostry mogą nie skończyć się dobrze dla nich obu, to nie widzi, że Fern szuka w tym wszystkim jednego - klucza do tajemnic, które Rose okazuje się również skrywać przed światem.


 Narratorkami niniejszej powieści są siostry bliźniaczki: Rose i Fern, które dzieliły nie tylko łono i okropne wspomnienia z dzieciństwa, ale także wielką tajemnicę. Po problemach z płodnością i kłopotach małżeńskich, Rose zaczyna odwiedzać terapeutę, który doradza się jej prowadzenie pamiętnika, który pomoże w  wydobyciu na światło dziennie wszystkich ukrytych uczuć i emocji , które nosi w sobie od dzieciństwa. Historia bliźniaczek zaczyna się właśnie od tego notatnika, z którego dowiadujemy się o tragedii która wydarzyła się, gdy dziewczynki były małe. Utopił się chłopiec. Wygląda na to, że to Fern była odpowiedzialna za śmierć dziecka, a Rose uratowała swoją siostrę przed trafieniem do więzienia, trzymając usta zamknięte.
To właśnie z pamiętnika dowiadujemy się, że matka dziewczynek ma skłonności socjopatyczne, atakuje Rose (ponieważ broni swojej siostry), znęcając się nad nią psychicznie i fizycznie. Kiedy kobieta przedawkowuje narkotyki, siostry trafiają do systemu opieki zastępczej. Książka podzielona jest na rozdziały, które w większości ułożone są naprzemienne. Z tych części, w których głos dostała Rose, możemy się dowiedzieć jak bardzo była empatyczna i oddana. Od samego początku możemy się z nią zaprzyjaźnić. Z kolei Fern jest postacią raczej antypatyczną, której nie potrafiłam kibicować całym sercem. Kobieta cierpi na zespół Aspergera, jest wrażliwa na światło, głosy, dotyk (kiedy musi uczestniczyć w zebraniu w zatłoczonym miejscu, musi nosić gogle i nauszniki, aby się chronić).  W życiu zawodowym jest sprawną bibliotekarką: pomaga jej w tym wrodzona inteligencja, zdolność skupienia się na szczegółach i miłość do książek. Jej emocjonalna strona, jej bezpośredniość i szczerość czynią ją postacią niezwykle niepokojącą a zarazem wyjątkową.
Fern kocha swoją siostrę i kiedy widzi, że tamta nie może począć dziecka,  postanawia zajść w ciążę i oddać dziecko swojej siostrze. Rocco spotyka w bibliotece (ale nazywa go „Wally”, ponieważ z kapeluszem i luźnymi spodniami, naprawdę wygląda jak postać z filmu), który jest inteligentnym programistą komputerowym, tak jak ona cierpiącym na autyzm. Przygodny sex z nieznajomym zamienia się w intymno -romantyczne zaangażowanie.  Czytając obie strony historii, zaczynamy kwestionować, czy Rose jest tym, za kogo ją bierzemy. Czy naprawdę jest opiekuńczą, uroczą siostrą, czy może manipulującą, kontrolującą, irytującą suką, która chce zamienić jej życie w piekło?A może Fern również ma ukryte tendencje socjopatyczne, jak ich matka, i krzywdzi ludzi bez zastanowienia? Aby się dwiedzieć koniecznie musisz przeczytać tę książkę. 


To była moja druga powieść Sally Hepworth i po jej przeczytaniu utwierdziłam się w przekonaniu, że autorka ma nie tylko talent do pisania lecz również niesamowitą wyobraźnię. To było naprawdę dobre! Spodziewałam się thrillera psychologicznego, ale "Dobra siostra"  to bardziej "domowy" suspens/zagadka i dramat rodzinny, w którym dominuje psychologia. Najbardziej zaskoczył mnie jednak nieoczekiwany, wzruszający romans, który napędzał większość fabuły. Z początku oczekiwałam zimnych, wyrachowanych i zaciskających pięści postaci a dostałam  Fern i „Walliego", jedną z najbardziej dziwacznych, najbardziej czarujących i słodkich par, jakie spotkałam w ostatnim czasie. Jeśli chodzi o wszystkie aspekty tej książki związane z dobrym samopoczuciem, muszę przyznać, że mój żołądek był zaciśnięty przez dobre trzy czwarte czasu. Dramat rozgrywający się pomiędzy mamą a jej córkami oraz duszące dysfunkcyjne relacje między Fern i Rose stworzyły niewygodne, ale konieczne napięcie, które utrzymywało się przez całą książkę. Powieść jest naprawdę fascynująca i jeśli musiała bym znaleźć jedną wadę w tej historii – a dla mnie jest ona drobna – to byłoby nią zbyt szybkie że przejście do zakończenia . W jednej sekundzie jest zagrożenie, a w drugiej Bum i po sprawie. Sielanka.  

Pierwsza połowa książki położyła podwaliny pod przeszłość i teraźniejszość życia obu sióstr. Gdzieś około 150 strony książki domyśliłam się, co się stanie i zaufaj mi, nie było to zbyt trudne. Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, że "znając zakończenie" , wciąż potrafiłam cieszyć się lekturą.  Chociaż wszystko potoczyło tak samo, jak przewidziałam, nadal byłam pod wrażeniem samego pomysłu na fabułę oraz sposobu jego wykonania. Pisanie Sally Hepworth jest fenomenalne i nie mogę się doczekać, aby przeczytać więcej jej książek. "Dobra siostra" jest powieścią wciągającą i mrożąca krew w żyłach. 

"Dobra siostra" to bardzo wciągająca historia, pełna napięcia i dramatu, z fascynującymi postaciami,  i inteligentnym humorem, który dopełnia tę powieść i sprawia, że jest świetną, zabawną lekturą. Tym tytułem Sally Hepworth ugruntowuje swoją pozycję jako świetna gawędziarka o znakomitym zmyśle obserwacji. Naprawdę fajnie było to wszystko czytać. Byłem pod wrażeniem tempa, w jakim Hepworth ujawniła prawdę o Rose i Fern; było to tak dobrze "robione," że ani na chwilę nie mogłam wypuścić książki z rąk. Absolutnie polecam czytelnikom, którzy lubią złożone relacje rodzinne.

 

Tytuł :  "Dobra siostra"

Autor : Sally Hepworth

Wydawnictwo : Prószyński i S-ka

Data wydania : 10 sierpień 2021

Liczba stron : 400

Tytuł oryginału : The Good Sister  

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :
 


https://www.proszynski.pl/
 
A dostępna jest w salonach lub sklepie internetowym sieci :  
https://www.empik.com/zbyt-blisko-daniels-natalie,p1227335289,ksiazka-p
 

 

 

 

 

"Zachowaj to dla siebie" Monika Dworak

"Zachowaj to dla siebie" Monika Dworak

 
Fenomen potężnych więzi, które łączą bliźniaki jednojajowe, od dawna frapuje neurologów i psychologów na całym świecie. Odpowiedź na pytanie o przyczynę istnienia tak silnych związków sprawia ciągle dużo kłopotów. Dr. Frank Spinth z uniwersytetu w Saarland, przeprowadził ciekawy eksperyment. Otóż w ciągu dziesięciu lat prac badał on zachowanie mózgu bliźniaków w czasie, gdy sztucznie wprowadzano ich w stan zadowolenia lub troski. I w tym wypadku pobudzenie rejonów mózgu odpowiedzialnych za emocje miało takie samo natężenie. Przy okazji (badając grupy kontrolne) profesor doszedł do wniosku, że poziom szczęścia, jaki odczuwają bliźniaki jednojajowe, jest nieco wyższy niż u jedynaków lub „zwykłego” rodzeństwa.  Jak konkluduje w swoich pracach zespół Spintha, jeśli poziom szczęścia jest wyższy, to zapewne i poziom smutku oraz bólu musi być wyższy, szczególnie kiedy jednemu z bliźniaków przydarza się coś przykrego, złego czy wręcz tragicznego. No dobrze, ale dlaczego o tym piszę ? Ponieważ to właśnie rodzeństwo bliźniacze jest głównym bohaterem niniejszej powieści i zdaje się, że autorka , Monika Dworak, również zapoznała się z różnego rodzaju badaniami na temat bliźnią, bo w miarę rzeczywiście przedstawiła łączącą rodzeństwo wieźć. 

Trzydziestoletnia Ewa Dębska jest singielką, zaangażowaną w prowadzenie odnoszącego sukcesy studia projektowania wnętrz. Swój wolny czas spędza głównie w towarzystwie rodziny brata bliźniaka, Adama. Rodzeństwo łączy nie tylko szczególna więź, ale także coś, o czym oboje chcieliby zapomnieć. Odkąd Adam otrzymuje maila od nieznanego nadawcy, jego uporządkowane życie wywraca się do góry nogami. Z obawy przed konsekwencjami szuka wyjaśnień na własną rękę. Krok po kroku udaje mu się odsłonić skrywaną od lat tajemnicę, lecz za swój sukces płaci straszliwą cenę. Do tego wplątuje siostrę w skrywaną od lat spiralę kłamstw. 


Monika Dworak stworzyła powieść, która zaczyna się strzałem z Wielkiej Berty. Z początku wszystko wygląda sielankowo. Małżeństwo, wykorzystując resztkę urlopu, wybiera się z dziećmi na plażę. Tata postanawia zabrać pociechy nad wodę, gdzie bawi się reszta  młodych. W pewnym momencie jego córka traci oddech. Dziewczynka zaczyna się dusić. Mężczyzna bierze dziecko by szybko zawieźć ją do szpitala, jednak nigdzie nie dostrzega jej brata bliźniaka. Jego wzrok pada na wzburzone morze i już wie, że stracił syna...Muszę przyznać, że taki początek bardzo mną wstrząsnął , rzadko kiedy mam do czynienia z aż tak mocnym początkiem książki. Zresztą mało kiedy autorzy decydują się uśmiercić swoich bohaterów (do tego dzieci) już na pierwszych stronach. Nie wiem czy to wynika z samej wrażliwości twórców, czy też z tego że czytelnicy niezbyt lubią jak nieletni występują w roli ofiary. Ważne jest to, że Dworak udało się mnie zaskoczyć.Jednak po tym wstrząsającym otwarciu zrobiło się już spokojniej, nawet można by powiedzieć, że za spokojnie. W kolejnych rozdziałach przenosimy się w przeszłość. Nasi bohaterowie mają ponad trzydzieści lat i są spełnionymi zawodowo , szczęśliwymi ludźmi. Ewa ma swoje własne biuro architektoniczne, Adam pracuje w jednej z dużych firm, gdzie udaje mu się szybko awansować, pod okiem groźnego i antypatycznego szefa. Ewa jest zagorzałą singielką, Adam ma żonę oraz małą córeczkę. Podsumowując : oboje wiodą takie życie, jakie sobie wybrali. Do czasu. Pewnego dnia Adam otrzymuje maila, w którego załączniku znajduje się tajemnicze zdjęcie. Od tego momentu mężczyzna nie może przestać o tym myśleć. Odsuwa się od żony i siostry , pod pretekstem wyjazdu służbowego wybiera się do Koszalina by wyjaśnić sprawę fotografii. Kiedy już już , wszystko zaczyna wskakiwać na właściwe miejsce, zdarza się wypadek, który pokrzyżuje wszystkie plany. 

"Zachowaj to dla siebie" choć z początku myślałam, że to kryminał , jest tak naprawdę książką obyczajową z dość mocnym wątkiem dawnej historii rodzinnej. W skrócie mamy tutaj tajemnicę sprzed lat i głównego bohatera, który stara się ją odkryć. Z pomocą przychodzą mu obcy oraz znani ludzie i szybko okazuje się, że prawda nigdy nie umiera. Nie wiem czy to dlatego, że jestem doświadczonym czytelnikiem, czy też dlatego że autorka słabo zakamuflowała swój sekret, praktycznie od samego początku wiedziałam jakie będzie zakończenie tej książki. Oczywiście nie znałam wszystkich szczegółów jednak kontekst był dla mnie oczywisty. Troszkę mnie to rozczarowało, bo w końcu kto lubi czytać książki znając ich zakończenie? A tutaj po prostu nie dało się wymyślić innego końca,  gdyż cokolwiek by wymyśliła autorka byłoby tak samo wiarygodne jak lądowanie kosmitów. Niemniej jednak dość przyjemnie się tę książkę czytało.Monika Dworak to młoda pisarka a "Zachowaj to dla siebie" jest jej pierwszą książką i już samo to, że znalazła wydawcę jest ogromnym sukcesem, gdyż w praktyce oznacza, że ktoś (lub cały zespół) znający się na literaturze uznał, że powieść ta ma potencjał. I ten ktoś zna się na rzeczy zdecydowanie lepiej niż ja. Dlatego też moja krytyka jest czysto subiektywna i możecie się z nią nie zgodzić. Chciałabym jednak wspomnieć o stylu autorki. Dla mnie najważniejszą częścią książki są dialogi, to właśnie one sprawiają, że przerzucam strony nawiązując więź z bohaterami. Tutaj dialogi okazały się piętą achillesową autorki. Są za długie, przerysowane, niewiarygodne. Dorośli ludzie tak ze sobą nie rozmawiają. Są po prostu sztuczne i zdecydowanie odstają od ciekawych opisów . 

Myślę, że warto przeczytać debiut pani Dworak. To ciekawa książka obyczajowa w której tajemnica z przeszłości może zmienić przyszłość naszych bohaterów. To książka o miłości pomiędzy bliźniętami i tajemniczej więzi która ich łączy. Duża część tej powieści toczy się w szpitalu, gdzie jeden z naszych głównym bohaterów, wybudziwszy się z komy, cierpi na amnezję. Nie pamięta swojej rodziny, tego kim był ani gdzie pracował . Muszę przyznać, że autorka w ciekawy i profesjonalny sposób podeszła do tego zagadnienia a powrót do zdrowia odbywał się w snach, co było bardzo interesujące i nieco magiczne. Jeśli szukacie lektury na kilka wieczorów, czegoś lekkiego i niezobowiązującego to zdecydowanie polecam. Choć powieść pani Dworak nie jest najwyższych lotów tak warto poświęcić na nią trochę czasu. Można bowiem trafić gorzej. Polecam. 


Tytuł : "Zachowaj to dla siebie" 

Autor : Monika Dworak

Wydawnictwo : Kobiece 

Data wydania : 10 marca 2021

Liczba stron : 416

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
 
 
 

 

 

 


"Piętno" Przemysław Piotrowski

"Piętno" Przemysław Piotrowski

Od kiedy pamiętam zawsze chciałam mieć rodzeństwo, a bliźniaka to już w ogóle. Zazdrościłam dzieciom, które miały swoich mentalnych i fizycznych sobowtórów. Zazdrościłam im tej więzi, bliskości i swoistego rodzaju telepatii z której słyną bliźnięta. Zawsze marzyłam, że wraz z siostrą będziemy chodziły do jednej szkoły, pisały za siebie klasówki i wymieniały się chłopakami, ot takie bezpieczne fantazjowanie o tym, jak by tu wysłać bliźniaczkę do pracy, kiedy sama będę mieć kaca. Jednak jakoś nigdy nie przeszło by mi przez myśl, co by się stało, jak by moja najukochańsza , taka-jak-ja siostra, okazała się psychopatką, która z zimną krwią obdziera za skóry ludzi a ich organy rozrzuca po mieści?Brzmi strasznie prawda? Na całe szczęście jestem jedynaczką, osobą bez bliskich kuzynów, więc na to że w mojej rodzinie znajdzie się morderca są raczej znikome. Igor Brudny niestety tego szczęścia nie miał.

Igor Brudny to twardy warszawski glina, który woli nie wracać do swojej przeszłości. Tym razem może jednak nie mieć innego wyjścia.Zielona Góra. Mężczyzna bliźniaczo podobny do Brudnego jest poszukiwany w sprawie wyjątkowo brutalnego morderstwa. Komisarz musi wrócić do rodzinnego miasta, by oczyścić się z podejrzeń i rozwikłać tajemnicę swojego pochodzenia.



Na samym początku myślałam, że "Piętno" jest kolejnym tomem cyklu a nie samiutkim jego początkiem. Autor bowiem wrzucił nas w sam środek wydarzeń, otoczył bohaterami, lecz poskąpił im historii. Znaleźliśmy się gdzieś na komisariacie w Zielonej Górze, gdzie zespół śledczych pod dowództwem Romualda Czarneckiego, rozpoczyna śledztwo w sprawie mordercy, który rozprowadza po mieście "flaki" swoich ofiar. By sprawę uczynić bardziej skomplikowaną od samego początku wiadomo kto jest tym sprawcą....dopóki nie okazuje się, że jest ich więcej. Brzmi dziwnie? Bo takie właśnie jest. Do Zielonej przyjeżdża Igor Brudny i kiedy otwiera drzwi komisariatu wywołuje niezłe zamieszanie, gdyż wygląda dokładnie tak samo jak zarejestrowany na kamerach monitoringu morderca. Jednak mężczyzna ma solidne alibi, na domiar złego jest policjantem o znakomitej opinii.
O samym Igorze, oprócz tego, że jest twardy niczym trzonek siekiery, niezbyt lubi mówić, i zdecydowanie nie idzie na kompromisy , nie dowiadujemy się zbyt dużo. Wiadomo, że był wychowanym przez siostry zakonne sierotą, spotykał się kiedyś z koleżanką z pracy a na dzień dzisiejszy ma dziewczynę z Ukrainy, która notabene jest bardzo denerwująca (ale tylko w mojej opinii). Innych faktów się nie doczytałam, i choć wraz z rozwojem fabuł na jaw wychodziło coraz więcej faktów z życia komisarza, tak do samego końca pozostał dla mnie ślimakiem zamkniętym w swojej skorupie...a ja niestety nie miałam widelczyka. Cóż zobaczymy, może w następnym tomie autor dostarczy nam więcej tła.
Podobnie jak z Igorem rzecz się miała i z innymi bohaterami. Oni po prostu byli, ale jak by wyrwani z kontekstu. Po prostu przeszli przez drzwi i stanęli w pokoju, tak jak by ich historia zaczęła się w tym momencie. Jak bym na podstawie taj książki miała stworzyć profil psychologiczny któregokolwiek z bohaterów to zdecydowanie bym poległa na tym zadaniu. Autor tak bardzo skupił się na fabule i zagadce seryjnego mordercy, że zapomniał o tym, że niektórzy czytelnicy lubią nawiązać więź z postaciami, a kiedy nic o nich nie wiem, staje się to niemożliwe. Ale kolejny raz powiem : może w następnym tomie.

No dobrze, troszkę sobie ponarzekałam teraz pora się skupić na samej fabule, gdyż muszę przyznać iż jest ona rewelacyjna. Autor miał znakomity pomysł i udało mu się go doprowadzić do końca. I mówi to znawczyni i pasjonatka kryminałów/thrillerów z wieloletnim doświadczeniem. Owszem książek o seryjnych mordercach jest wiele, jednak mało który z nich ma swojego sobowtóra... który nota bene ma alibi. Na domiar złego czytelnik wie, że żaden z podejrzanych przez policję nie jest mordercą (i to nie jest spojler), więc cały czas się zastanawia co się tutaj u licha dzieje? Czy zaraz się okaże , że tak naprawdę mamy do czynienia z literaturą science-fiction i klonowaniem? Czy też coś przegapiliśmy? W książce dzieje się naprawdę dużo . Jest sporo trupów, są historie z przeszłości, opowieści o trudnym dzieciństwie i molestowaniu przez księży. Muszę przyznać, że momenty o pedofilii były naprawdę ciężkie.
Policjanci i wszyscy współpracujący z nimi eksperci odwalili naprawdę kawał świetnej roboty. Piotrowskiemu udało się stworzyć prawdziwą atmosferę jaka panuje na komisariacie czy miejscu zbrodni. Właśnie tak wyobrażam sobie prowadzenie śledztwa, które często wiąże się z podejmowaniem bardzo trudnych decyzji. Przez cały czasu czułam presję, która ciążyła na policjantach. Wiedziałam, że nie mają czasu, że muszą ryzykować by ocalić kolejne ofiary. Muszę przyznać, że dopiero teraz, po odłożeniu książki spadło ze mnie napięcie, barki się rozluźniły a ja mogę wziąć głębszy oddech. To chyba znaczy, że książka była dobra prawda?

Jaka Polska jest każdy widzi. A jak nie widzi to niech włączy telewizor lub wyjdzie na ulicę. Cały czas , ciąży nam nami widmo przeszłości. Afery pedofilskie, nadużycia w zakładach wychowawczych....wszystko to jest nadal żywe w naszej świadomości. I ludzie o tym piszą. Również Piotrowski posiłkował się wydarzeniami sprzed lat by "uatrakcyjnić" (nadal nie wiem czy w tym przypadku jest to właściwe słowo) swoją opowieść. Polska jego oczami to połączenie nowoczesności z zaściankiem, biedy z bogactwem, patologii z czymś co nazwę "klasą wyższą", czyli wszystkimi tymi, którzy po zaspokojeniu wszystkich swoich zachcianek nadal mają pieniądze na życie. Wydaje mi się , że ten obraz jest jak najbardziej właściwy. Sama pochodzę z Warszawy  i wiem jak wiele oblicz ma to miasto. Z jednej strony zaprasza światłami ekskluzywnego Nowego Światu z drugiej wciąga w mrok nadal niebezpiecznej Pragi (choć powoli daje się ona ujarzmić). Tę Polskę skrajności zdecydowanie tutaj poczułam.

Było dobrze. Czuć , że Przemysław Piotrowski nie jest debiutantem i wie co się z czym je. Do tego wydawnictwo zaserwowało nam tak cudowną, makabryczną i przyciągającą wzrok okładkę, że na sam jej widok przeszły mnie dreszcze. A w środku było jeszcze lepiej. Akcja goniła akcję, trup ścielił się w odpowiednich proporcjach a zagadka ze strony na stronę robiła się coraz bardziej skomplikowana. Dodam, że całość przeczytałam w niespełna cztery godziny, co dla mnie może nie jest wyczynem, ale nie w dzień powszedni . Szef w pracy też się zbytnio nie ucieszył. Więc co teraz zrobię? Teraz z całego serca polecę wam ten thriller a sama już zamawiam tom drugi. 



Tytuł : "Piętno"
Autor : Przemysław Piotrowski
Wydawnictwo : Czarna Owca
Data wydania : 6 maj 2020
Liczba stron : 464 




Za możliwość przeczytania książki i jej zrecenzowania serdecznie dziękuję wydawnictwu :  

https://www.czarnaowca.pl/


"Życie w spadku" Małgorzata Garkowska

"Życie w spadku" Małgorzata Garkowska

Tym co sprawiło, że postanowiłam sięgnąć po tę książkę było nic innego jak nazwisko głównych bohaterów : Sorensen.  Muszę przyznać, iż byłam zaintrygowana, gdyż polscy twórcy wybierają zazwyczaj swojskie imiona, nazwiska czy lokacje. Małgorzata Garkowska postanowiła wyjść przed szereg i zrobić coś do tej pory rzadko spotykanego. Nie dość, że pogardziła Kowalskimi czy innymi Nowakami, to jeszcze akcję powieści przeniosła na inny kontynent, a mianowicie do Stanów Zjednoczonych. Sięgając po tę książkę chciałam sprawdzić czy zagraniczne nazwisko i lokacja będą mieć wpływ na jakość życia naszych bohaterów, ich problemy i dramaty. Okazuje się jednak, że nie ważne czy mieszkamy w słonecznej Hiszpanii, na skutym lodem kole podbiegunowym czy deszczowej Irlandii, wszędzie dopadnie nas coś co nazywamy "życiem". W Chicago i Warszawie, Lizbonie i Moskwie ludzie się zakochują i nienawidzą, wiążą i rozstają, przeżywają radości i smutki. Muszę przyznać iż jestem nieco zawiedziona. Spodziewałam się, że będzie tutaj więcej egzotyki, więcej iście hollywódzkich problemów a dostałam typową, polską powieść obyczajową, którą nic nie wyróżnia z tłumu jej podobnych. Owszem czyta się bardzo dobrze, jednak tej całej Ameryki jest tutaj za mało. 

Damian i Mark Sorensenowie są podobni jak dwie krople wody. Poza tym braci różni wszystko.
Skłóceni w młodości, od lat nie utrzymują ze sobą kontaktu. Damian skutecznie zatarł
jakiekolwiek ślady po swoich powiązaniach rodzinnych. Co nie znaczy, że zapomniał, co się kiedyś wydarzyło...Dla Marka, dyrektora w banku, najważniejsza jest praca. Coraz mniej czasu poświęca swojej żonie, coraz rzadziej z nią rozmawia. Kiedy Klara odkrywa, że spodziewa się dziecka, zwleka z podzieleniem się tą nowiną z mężem.W tym momencie Damian postanawia wrócić do miasta i odegrać się na bracie. Jednak wszystko przebiega zupełnie inaczej, niż sobie zaplanował... 

"Życie w spadku" jest jedną z tych książek, które bardzo ciężko zrecenzować w taki sposób by nie zdradzić zbyt wiele z jej treści. Gdzieś w połowie powieści, następuje zapowiadany przez wydawcę zwrot akcji, który sprawia, że fabuła skręca w zupełnie nowym kierunku.  Zwrot ten, jest jednocześnie punktem kulminacyjnym, gdyż wszystko co dzieje się później, jest bardzo przewidywalne i myślę, że nie znajdzie się nikt, kogo by zaskoczyło zakończenie tej książki. Na pewno nie raz zdarzyło wam się oglądać filmy czy seriale telewizyjne, których scenariusz , oparty był na jednej tajemnicy czy kłamstwie, a głównym celem bohaterów było znalezienie najlepszego możliwego wyjścia z pogmatwanej sytuacji. Tak jest i tutaj. Czytelnik od samego początku wie z czym ma do czynienia, nie ma tutaj ani niewiadomych ani zagadek. Tym, kto musi poznać prawdę są bohaterowie powieści, nam pozostaje jedynie czekać na to, w jakiej formie prawda zostanie wyjawiona lub wyjdzie na jaw. Jak dramatyczne to będzie i czy przyniesie ze sobą jakieś konsekwencje. Dla mnie zachowanie głównych postaci było przewidywalne. Doskonale wiedziałam jaki będzie ich następny ruch. Nie wiem czy przyczyną takiego stanu rzeczy był fakt iż jestem doświadczonym czytelnikiem, który z niejednego pieca chleb jadł, czy też miałam wyjątkowo dobry dzień do zgadywanek. Ważne jest iż przewidziałam dosłownie wszystko, czasem nawet dialogi. 
Czytając, marzyłam o tym, by autorka zrobiła coś szalonego, jednak w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że wspomniany przeze mnie punkt kulminacyjny, był szczytem jej możliwości. Baterie się wyczerpały. Na nic zdały się moje bezgłośne prośby i szeptane modlitwy, na nic zaklinania literackich bożków. Wiało nudą, bohaterowie zachowywali się w zgodzie z logiką, ufoludki nie wylądowały, świąt nie było. "Życie w spadku" to typowa książka dla spragnionych lekkiej, łatwej i przyjemnej lektury pań, które mają ochotę się wzruszyć, czasem spłonąć rumieńcem a czasem powspominać czasy swojej pierwszej miłości, ciąży i tych czasów za którymi tęsknimy. Momentami było swojsko, momentami nostalgicznie jednak nigdy tak do końca nie poczułam ekscytacji czy dreszczyku emocji, a szkoda bo powieść ta i jej bohaterowie mieli potencjał. I to nawet spory. 
Tym co na samym początku zwróciło moją uwagę, była nietypowa kreacja postaci męskich. Zdarzyło mi się już czytać o słodkich love boyach, niegrzecznych chłopczykach czy leniwych opojach kanapowych, jednak jeszcze nigdy nie spotkałam się z powieścią, w której bohaterami była dwójka bliźniaków, na pierwszy rzut oka różniących się od siebie wszystkim, ale przy wnikliwszym przyjrzeniu się, mających bardzo wiele cech wspólnych. I jeden i drugi był uparty, inteligentny, arogancki i zdesperowany. Lecz co najdziwniejsze, żaden z nich nie był postacią, którą dało się z marszu polubić. Kiedy już na wstępie poznajemy dwie, "negatywne" sylwetki to możemy się spodziewać, że może być ciekawie, szczególnie gdy wiemy iż nie pałają do siebie sympatią i zrobią wszystko by się zniszczyć. Szkoda, że autorka nie skorzystała z potencjału tematu "bliźniaczej" nienawiści i rozwiązała go w sposób dość niespotykany. Z czegoś co mogło przerodzić się w ciekawy kryminał czy thriller psychologiczny, zrobiła powieść obyczajową z wątkiem romantycznym. Rozumiem, że to właśnie na takie teksty jej popyt, jednak czy naprawdę nie można było połączyć jednego z drugim? Ja jestem nieco zawiedziona. 

Jednak jest w tej książce coś co sprawiło, że dostanie ode mnie jedną, albo nawet dwie, gwiazdki więcej. A tym czymś jest temat ciąży i macierzyństwa. Ci, którzy śledzą mojego bloga wiedzą, że jestem mamą dwóch dziewczynek. Doskonale pamiętam jak to jest być brzemienną, wszystkie troski i radości związane z tym stanem oraz napięcie w jakim człowiek żył. Nie wiem czy autorka ma dzieci, jednak wydaje mi się, iż tylko osoba posiadająca potomstwo, byłaby w stanie w tak cudowny, rzeczywisty i wiarygodny sposób opisać ten czas oczekiwania, jakim jest ciąża oraz wszelkie rzeczy z nim związane. Jestem przyzwyczajona do tego, że autorzy idą na skróty : najpierw pojawia się brzuch, a dziewięć miesięcy później rodzi się dziecko. Tym razem jest inaczej. Jako obserwatorzy, towarzyszymy naszej bohaterce, przez cały okres ciąży. Razem z nią chodzimy na USG, martwimy się, chorujemy, odczuwamy zmęczenie i słabość. Razem z nią ucinamy sobie drzemki, jemy smaczne zdrowe posiłki i uginamy się w chwilach słabości. Muszę przyznać, iż czytając, miałam wrażenie przeniesienia w czasie, o dwa lata wstecz kiedy sama miałam obolałe plecy i drażliwy nastrój. Jeszcze nigdy nie czytałam tak przekonującego i obrazowego opisu ciąży. Byłam tym bardzo mile zaskoczona i z pewnością gdyby nie ten czar "macierzyństwa" i związane z nim hormony, to doszukałabym się w książce większej ilości niedociągnięć. 

Będąc przy temacie macierzyństwa, pragnę zboczyć w nieco innym kierunku i porozmawiać o "kobiecości", a konkretniej o sylwetkach kobiet w polskiej literaturze kobiecej. Choć zdarzają się wyjątki, tak większość głównych bohaterek, to istoty słabe, zależne od mężczyzn i mdłe. Te ambitne, wyemancypowane i inteligentne, z pazurem, owszem pojawiają się, ale w większości pełnią role drugoplanowe. Niestety, choć z początku wierzyłam że będzie inaczej, autorka powieliła ten schemat i stworzyła kolejną kopię typowej kury domowej. Jedyne co wyróżnia Klarę to artystyczna dusza i fakt, że zarabia własne pieniądze a nie tylko lepi kotlety. Niestety wszystkie inne cechy, pozostały takie same jak u jej koleżanek z innych książek. Klara jest nudna, nie ma własnego zdania, boi się męża, jest naiwna i zakompleksiona. Nie zliczę ile razy w myślach krzyczałam do niej by się ogarnęła, odezwała się, udowodniła, że ona też się liczy. Powiedzieć wam coś szczerze? Dzisiejsze książkowe bohaterki zbyt dużo wybaczają, są za słabe, tym samym szkodzą ich rzeczywistym odpowiednikom. Właśnie tak. My czytelniczki, pochłaniając książki, jednocześnie pochłaniamy wzorce zachowań. Jeśli naczytamy się o tym, że poniekąd patologiczne związki są dobre a rolą kobiety jest służenie mężowi i ciągłe go usprawiedliwianie, to zasady te nieświadomie wprowadzimy do własnego życia. A przecież tak nie powinno być, prawda? Kobiety to mocna płeć i powinniśmy o nią walczyć. 

Choć fabuła książki rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych, to jedyne miejsce w tym wielkim kraju, które mi pasuje na tło opisywanych wydarzeń, to "szikagowskie Jackowo". Książka ta jest tak sielska, tak polska że nawet zagraniczne imiona tutaj nie pomogą. Niestety w tym przypadku powiedzenie "dobre bo polskie", nie do końca się sprawdza. Małgorzata Garkowska napisała powieść co najwyżej średnią. Oczywiście można się tutaj dopatrzyć plusów jak chociażby prosty język, który sprawia że powieść się pochłania czy też piękne opisy ciąży i związanych z nią uczuć, jednak rzeczy które działały na niekorzyść tego dzieła jest niestety więcej. Myślę, że czytelniczki lubujące się w literaturze obyczajowej z nutką romansu oraz Ci którzy szukają jedynie rozrywki i chwili relaksu z książką, będą zadowoleni. Jednak Ci, którzy spodziewają się lektury ambitnej i oryginalnej, niech lepiej sięgną po inny tytuł. Polecam fanom gatunku. 


Tytuł : "Życie w spadku"
Autor : Małgorzata Garkowska
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 30 kwietnia 2019
                                                                  Liczba stron : 340


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 
"Gwiazda północy: D.B John

"Gwiazda północy: D.B John

Korea Północna fascynowała mnie od zawsze. Pamiętam opowieści stryja, który kilkadziesiąt lat temu wysłany został w delegację do tego zamkniętego dla świata kraju. Wraz z grupą polskich inżynierów zakładali linię energetyczną. Czy wiecie, że to Kim Dzong Un wymyślił hamburgera? Że do północnokoreańskiej partii komunistycznej wbrew pozorom nie należy każdy, tylko wybrani, Ci ze znakomitym rodowodem? A Koreankom nie przystoi jeździć na rowerze? Autor "Gwiazdy Północy" miał tę okazję by zobaczyć ten odizolowany kraj od środka. W 2012 roku obchodzono stulecie narodzin Kim Ir Sena, założyciela Komunistycznej Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej. Był to czas kiedy zapanowała chwilowa odwilż pomiędzy koreańskim dyktatorem a światem, dzięki czemu kilkudziesięciu zachodnich dziennikarzy i turystów miało możliwość wzięcia udziału w obchodach. To właśnie ta wizyta zainspirowała D.B Johna do napisania książki, której akcja toczy się na półwyspie koreańskim. Proces twórczy trwał pięć lat, jednak teraz możemy cieszyć się dziełem z najwyższej półki. 

W 1988 roku z plaży w Korei Południowej, porwana zostaje dwójka ludzi. Jedną z nich jest studentka pochodzenia amerykańsko-koreańskiego. Dwadzieścia lat później siostra bliźniaczka uprowadzonej zostaje zwerbowana przez CIA i wysłana do Korei w charakterze szpiega. Jenny przez te wszystkie lata od zniknięcia siostry, wierzyła że kobieta nadal żyje. Wyjazd do kraju potężnego dyktatora jest dla niej szansą na wszczęcie prywatnego śledztwa. Już wkrótce znajduje dowody na to, że miała rację. 

Nie tylko reportaże, książki faktu oraz filmy dokumentalne, pozwalają czytelnikowi zajrzenie za żelazną kurtynę, jaką nadal jest otoczona Korea Północna. Na przykładzie "Gwiazdy północy" śmiało mogę powiedzieć, że również książki kryminalne mogą przedstawiać rzeczywistość, odartą z pozorów. Autor był, widział, doświadczał, zadawał pytania na które często nie było dobrych odpowiedzi tylko wymuszone strachem formułki. Mieszkając w Korei Południowej, gdzie przeprowadzał wywiady z uciekinierami z Korei Północnej, uzyskał przerażający obraz kraju gdzie
panuje bezwzględny reżim i manipulacja. Powieść ta to nie tylko znakomity thriller szpiegowski. To również próba zainteresowania czytelnika losem milionów, żyjących w więzieniu ludzi, którzy są ofiarami codziennego prania mózgów. Część wydarzeń inspirowana była faktami, Obóz 22 istnieje naprawdę. Jak setki innych obozów koncentracyjnych, gdzie pracują ludzie niewygodni dla systemu. Są przetrzymywani w warunkach uwłaczających ludzkiej godności, gdzie prawa człowieka notorycznie są łamane. Jednak Ci ludzie nie wiedzą, że mają jakiekolwiek prawa. Jest to jedna z nielicznych książek szpiegowskich, w których na głównego bohatera wybrano kobietę. Nie jestem pewna czy z wykładowcy uniwersyteckiego w tak krótkim czasie da się zrobić Jamesa Bonda, jednak w wykonaniu D.B Johna metamorfoza wyszła jak najbardziej profesjonalnie. Jenny jest odważna, inteligentna i przede wszystkim zdesperowana. Autor poruszył tutaj kwestię swoistej więzi, która wytwarza się tylko w przypadku bliźniąt jednojajowych. Ponoć mają one zdolność współodczuwania-wiedzą kiedy drugiemu z nich dzieje się krzywda. Nasza bohaterka przez 20 lat czuła, że jej siostra żyje i kiedy nadarzyła się okazja, nie zawahała się i wyruszyło w samo centrum okrutnego reżimu. I to właśnie tam poznała dwójkę pozostałych bohaterów, które sprawiły, że wprost nie mogłam oderwać się od przerzucania kolejnych stron. Pierwszą z nich jest Pani Moon, osoba która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zawładnęła moim sercem. Kobieta, codziennie rano wsiada do ciężarówki, która zawozi ją na pole kukurydzy. Codziennie zmuszana jest do ciężkiej pracy, pije wodę z rowu i nie ma jakiejkolwiek nadziei na lepszą przyszłość. Pewnego dnia w krzakach znajduje balon z workiem, który skrywa parę wełnianych skarpet i ciastka. Chociaż grozi za to śmierć, kobieta decyduje się sprzedać znalezione dobra na targu. Takich ludzi można znaleźć jedynie w krajach ogarniętych wojną, gdzie panuje głód a jedyną szansą na przeżycie jest zostanie drapieżnikiem bez strachu i skrupułów. Pani Moon jest jedną z najsilniejszych postaci kobiecych jakie dane mi było spotkać. Oszukuje, kolaboruje, walczy o przeżycie. Kiedy Koreę Północną dotknęła klęska głodu (1995) to właśnie dzięki takim kobietom wielu rodzinom udało się przetrwać. Choć przecież według rządowej propagandy nie było głodu był "żmudny marsz". Pytanie tylko do czego?
Kolejną niesamowitą postacią, która na samym początku napsuła mi sporo krwi, był pułkownik Cho. Człowiek ten wiedzie spokojne życie u boku żony oraz synka. Ponieważ jest zasłużonym członkiem partii, zostaje wysłany do Stanów Zjednoczonych by rozpocząć negocjacje z Amerykanami. Jeśli misja zostanie zakończona sukcesem ma szansę na otrzymanie awansu. Rozpocznie się długotrwały proces studiowania drzewa genealogicznego Cho, w poszukiwania zdrajców, przeciwników reżimu i kryminalistów. Ponieważ pułkownik został adoptowany i nie zna swojej biologicznej rodziny, boi się jakie brudy mogą wypłynąć na wierzch. Może stracić nie tylko pracę ale również życie. A przecież Cho kocha to co robi i wydaje się, że naprawdę wierzy w partyjną ideologię i wielkiego przywódcę. 

To w jaki sposób autor połączył losy trójki naszych głównych bohaterów jest po prostu fenomenalne. Każda z tych postaci przechodzi długą drogę i poddawana jest dogłębnej metamorfozie. Są niczym kolorowe ptaki na tle szarej rzeczywistości. Jeśli spojrzymy na nich z bliska dostrzeżemy, w ich twarzach odbicia smutnych i zmanipulowanych obywateli Korei Północnej. Są to postaci symboliczne, które odzwierciedlają los żywych ludzi. 
Autor postrzega Koreę Północną jaką pulsującą, czarną gwiazdę, która tylko czeka na katalizator, prowadzący do jej wybuchu. Dyktator Kim Dzong Il, macha szabelką i grozi państwom Zachodu. I choć gra toczy się o losy całego świata to obywatele kraju, nie wiedzą że ten świat istnieje. Jest Korea i są obcy, mordercy i uzurpatorzy, których należy nienawidzić. Mówi się, że Koreańczycy to naród zmanipulowany i uciemiężony. Jednak większość nie zdaje sobie sprawy z faktu, że ludzie Ci nie znają innego życia. Nie wiedzą czym jest internet, nie wiedzą jak żyją Europejczycy czy Amerykanie, a czego nie znamy za tym nie tęsknimy prawda? Właśnie to jest w tej książce najsmutniejsze, że ludzie Ci choć żyją w wiecznym strachu, nie mają dokąd uciec, nawet w marzeniach. Nie ma dla nich alternatywy. Obraz Korei Północnej wyłaniający się z kart powieści, jest przerażający. Dzieci grzebiące w odchodach zwierząt w poszukiwaniu niestrawionych ziaren, torturowani więźniowie obozów koncentracyjnych, miliony wędrujących po ulicach jednakowych zombie, którym przyklejono uśmiech na usta. A czytelnik czuje się bezsilny, bo wie że nie jest w stanie nic zrobić.

Musimy jednak pamiętać, że choć osadzona w tak smutnej rzeczywistości, książka ta jest thrillerem politycznym i ma służyć niesieniu rozrywki. Fakt, że skłania do myślenia i dyskusji działa tylko na jej korzyść. Autor jest mistrzem w budowaniu dramaturgii a poszczególne rozdziały kończą się cliffhangerami na miarę "Gry o tron". Książka ta z pewnością skłoni niektórych czytelników do zastanowienia się nad tym w jakich czasach żyją i docenienia tego, że mieszkają w "normalnej" rzeczywistości pełnej kolorów. Ktoś powiedział, że jeśli mielibyśmy przeczytać tylko jedną książkę w tym roku, to zdecydowanie musi to być "Gwiazda północy". Podpisuję się pod tym obiema rękami. Więc na co czekacie?

Tytuł : "Gwiazda północy"
Autor : D.B John
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 16 lipca 2018
Liczba stron : 489
Tytuł oryginału : Star Of The North

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 
http://www.zysk.com.pl/
Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger