Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzkość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ludzkość. Pokaż wszystkie posty
"Ostatni" Maja Lunde [PRZEDPREMIEROWO]

"Ostatni" Maja Lunde [PRZEDPREMIEROWO]

O tak. W końcu się doczekałam kolejnej po "Błękicie" część "Kwartetu sezonowego". Jednak kiedy się dowiedziałam, że będzie on o koniach to poczułam sprzeczne emocje. A dlaczego? Ponieważ  jeśli jest jedna rzecz, której nie mogę w pełni zrozumieć, to jest to miłość do koni. No ale  taki był temat i nie mogłam nic z tym zrobić. Jednak wbrew moim najgorszym oczekiwaniom książka i tak była dobra. Każdy, kto polubił dwie pierwsze powieści "klimatyczne" Lunde, będzie zachwycony "Ostatni" jest pełen wielu niepokojących wydarzeń  i, co nie mniej ważne, fabuła rozgrywa się w nie tak znowu odległej przyszłości co czyni ją wielce prawdopodobną a powieść wielce ekscytującym doświadczeniem literackim.

 

Trzecia część klimatycznej tetralogii Mai Lunde – autorki bestsellerowej Historii pszczół i Błękitu – nareszcie w Polsce!Sankt Petersburg, 1881 rok. Odnalezione w Mongolii kości nowego gatunku konia trafiają do zoologa Michaiła. Ten ze zdumieniem odkrywa, że szczątki do złudzenia przypominają szkielet prehistorycznego dzikiego zwierzęcia i marzy o wyprawie badawczej na stepy mongolskie. Czy awanturnik i poszukiwacz przygód Wolff pomoże mu ziścić to pragnienie? 


Podobnie jak pierwsza książka z serii, ta również składa się z trzech niezależnych wątków narracyjnych. Część pierwsza rozgrywa się w XIX wieku.  Michail Aleksandrovic, kierownik ogrodu zoologicznego w Sankt Petersburgu,  wraz z poszukiwaczem przygód ,Wilhelmem Wolffem, jedzie do Mongolii w poszukiwaniu wyimaginowanego gatunku dzikich koni uważanych tylko za legendę .W części drugiej jest rok 1992 .Karin, niemiecka weterynarz prowadząca badania naukowe, sprowadza gatunek takhi z powrotem do Mongolii, aby spróbować wypuścić go na wolność i sprawić że znów stanie się dziki; i wreszcie w 2064 roku jest Eva, która mieszka ze swoją córką Isą na pozostałościach po starej farmie, w dystopijnej przyszłości, w której brakuje wody i jedzenia i gdzie każdego dnia walczy się o przetrwanie. Brzmi znajomo? Biorąc pod uwagę, że poprzednie tomy zostały zbudowane na tym samym schemacie, możemy śmiało powiedzieć że tak. A czy kolejny raz formuła ta zadziałała? Moim zdaniem Lunde udało się zatrzeć nieprzyjemny posmak, który pozostał we mnie po "Błękicie" , jednak sukces "Historii pszczół" nie został powtórzony. Więc tak, formuła  nadal działała, jednak jej efekty są zdecydowanie słabsze. To, czego brakuje ze względu na przewidywalność struktury, jest kompensowane przez jakość trzech historii, a także przez ich wzajemne powiązania i różne poziomy interpretacji, które się z tym wiążą, w tym symbole, odniesienia i mniej lub bardziej wyraźne podobieństwa.
Trzy mądrze zaprojektowane przez autorkę wątki  mówią nie tylko o środowisku, ale stają się okazją do podjęcia dyskusji na  tematy takie jak : miłość ,rodzicielstwo, przetrwanie, kondycja kobiet. Jednak nie da się ukryć, że to ekologia jest głównym przedmiotem zainteresowania autorki.  W "Błękicie" czytaliśmy o ociepleniu klimatu i jego skutkach. Był to temat niemalże oklepany i mało atrakcyjny. Autorka podzieliła się z nami wiedzą książkową, którą okrasiła swoją wyobraźnią. Tym razem aspekt ekologiczny / naukowy jest zdecydowanie bardziej atrakcyjny, bo mniej znany: zagrożone gatunki z pewnością pozytywnie pobudzą zainteresowanie czytelnika, zamiast je tłumić.

Zmiany klimatyczne i zagrożenie dla niektórych gatunków zwierząt to główne tematy powieści, ale znajdziemy tutaj również sporo wątków dotyczących relacji międzyludzkich. Każdy z trzech głównych bohaterów musi walczyć ze swoją naturą : Michaił ze swoją seksualnością i pragnieniem matki, by oddać wnuki. Karin ze swoim synem, którego nigdy nie pokochała tak, jak on tego potrzebował. I Eva z córką, którą desperacko chce chronić i tym samym uwięzić. Ten drugi poziom, który łączy wątki fabularne, sprawia, że ​​wydarzenia są jeszcze bardziej " nawiedzone" i pokazuje, jak ściśle powiązane są losy wszystkich żywych istot na planecie.

Ponownie uderzyło mnie coś, co już zauważyłam w "Historii pszczół", a mianowicie to, że  Maja Lunde zajmuje się  trzema zupełnie różnymi gatunkami literackimi: dziewiętnastowieczną relacją przygodowo-badawczą, współczesną fikcją i postapokaliptycznymi spekulacjami. I za każdym razem bardzo dobrze wpasowuje się w atmosferę i w myśli bohaterów. Moim zdaniem jest to godne pochwały. Jednak ostatni tom uzmysłowił mi coś jeszcze :  może  było to oczywiste a może zostało stworzone dopiero teraz, ale pojawienie się postaci, którą widziałam już w jednej z poprzednich części, sprawiło, że zdałam sobie sprawę,  że tak naprawdę znajdujemy się w jednym uniwersum narracji. Poza zwykłą satysfakcją jako czytelnika, widząc wspólny wątek, który jest już nie tylko tematyczny, ale także konkretny, uważam, że daje to również większy zakres pracy. Fakt, że każda z tych licznych historii, które czytamy, jest powiązana ze wszystkimi innymi, a dokładniej, że te trzy"przyszłości" są w rzeczywistości jedną wielką mroczną "przyszłością", pokazuje związek między różnymi obszarami przyrody i że świat, w którym żyjemy, jest wspaniałą żywą istotą, którą dobrze jest szanować jako całość.

"Ostatni" to emocjonująca książka o relacjach rodzinnych i "prehistorycznych" koniach z przeszłości i przyszłości, w której zmiany klimatyczne stworzyły atmosferę przypominającą horror. Historie są pięknie połączone a powtarzający się temat podrzędny, dotyczący relacji między rodzicami a dziećmi ,dodaje książce więcej osobowości i człowieczeństwa. Zakończenie książki jest krzepiąco pełne nadziei i sentymentów. Maja Lunde to bez wątpienia bardzo utalentowana autorka, a ta książka jest doskonałym tego przykładem. 


Tytuł : "Ostatni"

Autor : Maja Lunde

Wydawnictwo : Literackie

Data wydania : 13 stycznia 2021

Liczba stron : 512

Tytuł oryginału : Przewalskis hest 

 

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  





 

 

"Świat miniony" Tom Sweterlitsch

"Świat miniony" Tom Sweterlitsch

     Zaledwie kilka wyrazów, który pojawiły się na okładce "Świata minionego" wystarczyły, bym poczuła podniecenie i przemożną chęć sięgnięcia po ten tytuł . Były to słowa: morderstwo, koniec ludzkości oraz podróże w czasie. Dodatkowo fakt, że jeden z moich ulubionych autorów science fiction, Blake Crouch, napisał parę zachęcających słów na temat tej powieści, sprawił że pokusa była jeszcze większa. I oczywiście nie mogłam wyjść z podziwu dla projektantów i grafików, którzy stworzyli tak piękną i sugestywną okładkę. Można więc śmiało powiedzieć, że sama oprawa tej książki zadziałała zarówno na moją wyobraźnię oraz zmysł estetyczny. A w środku było jeszcze lepiej. Muszę przyznać, iż nie spodziewałam się że trafię na tak dobrą książkę w momencie, kiedy rynek wydawniczy przesycony jest dziełami tego gatunku, a każda kolejna powieść, po którą sięgam, jest nieudaną kopią poprzedniej. Tym razem Tom Sweterlitsch, stworzył coś oryginalnego i nowego  które choć przyrównywane jest do "Incepcji" czy znakomitego filmu z Bradem Pittem "12 małp", to jednocześnie jest niczym powiew świeżości.

Agentka specjalna Shannon Moss zostaje wyznaczona do rozwiązania sprawy zamordowania rodziny członka Navy SEAL i odnalezienia jego zaginionej córki. Odkrywa, że żołnierz był astronautą na pokładzie USS Waga, statku, który prawdopodobnie przepadł w najciemniejszych otchłaniach Głębokiego Czasu. Moss uważa, że do zbrodni mogły doprowadzić powiązania żołnierza SEAL z przyszłością.

Czy zastanawialiście się kiedyś nad definicją literatury "science fiction"? Czym tak naprawdę jest ten gatunek literacki, jak go najlepiej opisać, co go charakteryzuje. Choć przeczytałam setki książek zaliczanych do tej kategorii literackiej, spotkałam się z wieloma  próbami analizy tego nurtu, to do tej pory nie natknęłam się na ani jedną spójną wizję dotyczącą fantastyki naukowej. Dziś zarówno wydawcy, jak i pisarze i czytelnicy, zbyt pochopnie wrzucają powieści do worka z etykietką "science fiction". Wystarczy troszkę "nieznanych" technologii, wypady w przyszłość, sztuczna inteligencja czy nieznane choroby i już mamy do czynienia z czymś co wymyka się racjonalizacji i naukowemu poznaniu, czyli jest niczym innym jak bujdą na resorach, bajką, legendą czyli jednym słowem fantastyką. Myślę, że twórcy tacy jak Asimov czy Lem, gdyby zobaczyli co dziś zalicza się do gatunku science fiction, złapaliby się za głowę, przecież większość z tego nie ma kompletnie nic wspólnego z nauką, wizjonerstwem czy postępem, który był tak charakterystyczny dla książek z lat 60-tych czy 80-tych. No dobrze, więc co takim razie powinna"mieć" książka, by można było zaliczyć ją do gatunku science fiction? I czy "Świat miniony" warunki te spełnia? Okazuje się, że Tom Sweterlitsch doskonale się zna na tym co robi i z pewnością nie rozdrażnił by mistrzów. Po pierwsze zawarte w utworach science fiction wizje futurologiczne są pozbawione z reguły znamion cudowności a w fabule przestrzega się zasad prawdopodobieństwa. Zastanawiam się ilu z was czytało książki wspomnianego już wcześniej Stanisława Lema. Ci, którzy je znają, z pewnością zauważyli że autor ten był mistrzem w przewidywaniu w którym kierunku podąży ludzkość oraz co też nowego wymyślimy. Był prawdziwym wizjonerem. Oczywiście to, czy Tom Sweterlitsch ma szósty zmysł, będzie bardzo ciężko zweryfikować przez najbliższych kilkadziesiąt lat, jednak jego teorie i wynalazki, są jak najbardziej prawdopodobne. Co roku odkrywamy coraz większy obszar kosmosu, poznajemy nowe planety, badamy czarne dziury i ciała niebieskie. Choć większość z nich, ze względu na słabe technologie, nadal jest dla nas zagadką, to można przypuszczać iż naukowcy przyszłego pokolenia, zdobędą wiedzę, która jest dla nas niedostępna. Dziś po Marsie wędruje pojazd zbierający próbki i wysyłający obrazy na ziemię. Kto wie czy za sto, lub dwieście lat, nie zaczniemy budować bazy na czerwonej planecie? A może stworzymy orbitalną stację kosmiczną gdzie zamieszkają ludzie? Scenariusz "Świata minionego" choć zatrważający, nie wydaje się nieprawdopodobny. Autor uważa iż z Kosmosu, zbliża się do ziemie zagrożenie, które nazywane jest Terminusem. Ma ono zabić całą ludzkość i zniszczyć naszą planetę. Ludzie będą ginąć na krzyżach (przynajmniej chrześcijanie) i płonąć na stosach. Co prawda nie do końca zrozumiałam religijnego wymiaru tej apokalipsy, jednak to stwarza tylko dobrą okazję, by jeszcze raz przeczytać tę rewelacyjną książkę by odkryć kolejne, ukryte dno. 
Kolejną cechą, która powinna posiadać książka science fiction to neologizmy związane z pojawieniem się nowych technologii. Tych mamy tutaj całe zatrzęsienie. Bardzo się cieszę , że autor postanowił wprowadzić skróty bo czytanie o kwantowo-tunelowanych nonocząsteczkach, mogłoby być męczarnią dla naszych oczu. 
I ostatnią ważną (bo tych mniej ważnych jest jeszcze sporo) cech literatury fantastycznej, jest przesłanie, które jest zarazem ostrzeżeniem, przed tym jaki wpływ na bohaterów oraz cały nasz świat, ma rozwój technologiczny i nasze działania. Tutaj sprawa jest prosta : zginiemy wszyscy. Oczywiście grupka ludzi stara się sprawić by tak się nie stało, jednak gatunek ludzki zabije nic innego jak własna ciekawość i żądza wiedzy, nawet tej zakazanej. 

Muszę przyznać, iż niezbyt często głównym bohaterem, szczególnie jeśli chodzi o literaturę fantastyczną, jest kaleka. Zazwyczaj nasi protagoniści są ludźmi (lub stworzeniami) w sile wieku, obdarzonymi masą talentów, zdrowiem czy nadnaturalną siłą. Nawet jeśli autorzy nie robią tego specjalnie, to często udaje im się stworzyć postaci na miarę superbohaterów. Tym razem mamy okazję poznać bohaterkę, która jest z pewnością jedną z najbardziej oryginalnych sylwetek, jakie spotkałam w ostatnich latach. Shannon Moss jest inwalidką. Podczas jednego ze szkoleń doznała odmrożenia nogi, które zakończyło się amputacją kończyny, ze względu na postępującą gangrenę. Moss nosi protezę, która momentami utrudnia jej normalne funkcjonowanie. Bardzo się cieszę, iż autor zwrócił uwagę na problemy ludzi niepełnosprawnych. Cieszę się, iż nie stworzył technologicznego cyborga , któremu odrosła noga lub też nosi protezę, która zachowuje się jak normalne ciało. A przecież mógł, gatunek science fiction udźwignie wszystko. Jednak nasza bohaterka ma sztuczną kończynę, która ją uwiera, którą musi zostawiać poza łazienkę a do tego wydziela nieprzyjemny zapach. I jak widać przyszłość nie przyniesie w tym kierunku wielkich zmian. Ja osobiście polubiłam naszą agentkę i już po kilku pierwszych stronach stała się dla mnie wzorem do naśladowania. Owszem była pokrzywdzona przez los, owszem momentami było jej ciężko jednak nie poddawała się, była subordynowana i czekała na rozkazy swoich przełożonych. Jest to kobieta, która nie ma rodziny ani życia osobistego, jest całkowicie poświęcona pracy, jednak pogodziła się z losem "wędrowcy w czasie i przestrzeni". Kiedy wsiada do statku, który ma ją zabrać powiedzmy dwieście lat w przód, tu na Ziemi, minie zaledwie kilka minut , jednak ona sama spędzi w innej, prawdopodobnej wersji przyszłej rzeczywistości, miesiące a może nawet lata. Wróci starsza, z siwymi włosami i głębokimi zmarszczkami. W końcu okaże się, iż wygląda starzej niż własna matka. I jak to wszystkim wyjaśnić? Chociażby kochankowi , który zasypiał przy dwudziestoletniej piękności a budzi się przy zmęczonej życiem czterdziestolatce? Praca Moss wymaga poświęceń i ona była na nie gotowa. Zapewne każdy pracodawca marzy o takim pracowniku. 
Teraz, już po przeczytaniu książki, zaczęłam się zastanawiać czy tajemnica jakim są podróże w przyszłość, stacja kosmiczna po "mrocznej stronie Księżyca" (oglądaliście może "Iron Sky"?) byłyby możliwe przez do ukrycia przed opinią publiczną. Fabuła książki toczy się w Stanach Zjednoczonych, co pozwala mi sądzić, iż tylko ten kraj opanował nowoczesną technologię umożliwiającą skoki w przyszłość. A co z resztą świata? Czy powiedzmy Rosjanie czy Chińczycy, nie widzę regularnie latających statków na księżyc i z powrotem? Czy nie podejrzewają, iż "coś jest na rzeczy"? Tom Sweterlitsch jest Amerykaninem więc to może stąd wzięła się ta "megalomania"? Oczywiście żartuję, jednak chciałam przypomnieć, że duża część fabuły toczy się w czasach nam współczesnych, a nawet wcześniej, gdzie reszta świata nadal funkcjonowała i wbrew pozorom miała się dobrze. I nawet latali w Kosmos ;)

"Świat miniony" jest książką, której nie da się odłożyć choć na chwilę, i przestać o niej myśleć. Oczywiście czasami jest to nieuniknione, jednak w takich przypadkach od razu zaczynamy tęsknić, zastanawiać się i pisać własne scenariusze na zakończenie, a przewidzenie tego co się wydarzy, jest niestety umysłową ekwilibrystyką. No wyobraźcie sobie kochani, że macie do czynienia z grupą ludzi, którzy mogą podróżować zarówno w przyszłość jak i w przeszłość, i tam szukać swoich odpowiedzi? Pomyślcie jak bardzo zmieniła by się kryminalistyka, gdybyśmy mogli od razu sprawdzić postępy w śledztwie powiedzmy za 6 miesięcy? Ilu ludzi moglibyśmy uratować? Ile żyć ocalić? Bo nie zapomnijcie, że książka Sweterlitscha, pomimo fantastycznej scenerii, nadal jest intensywnym kryminałem do którego dodano makabryczne elementy gore. Nadal mamy zagadkę, którą należy rozwikłać a nasza "uprzywilejowana" bohaterka, zamiast przynieść odpowiedzi z przyszłości, natrafia na spisek, który może zaważyć na życiu całej ludzkości. Zapowiada się ciekawie prawda? A jeśli dodamy do tego świetny warsztat autora oraz doskonałe wykonanie to mamy gwarantowany przepis na sukces. 

Kiedy zbliżałam się do końca lektury, zaczęłam żałować iż "Świat miniony" to samodzielna książka a nie część większego cyklu. Nie chciałam się rozstawać z bohaterami, których zdążyłam polubić i ich coraz to nowymi odsłonami. Autorzy science fiction często wpadają w pułapki, które zastawia na nich ten niewdzięczny i trudny gatunek. Często  filozofują i zbyt mocno skupiają się na stronie naukowej powieści sprawiając, że dla zwykłych zjadaczy chleba, staje się ona niezrozumiała,
czasami tajemnica jest zbyt oczywista lub postacie nazbyt przezroczyste. Szczęśliwie Sweterlitsch nie złapał się w żadną z tych pułapek. Powieść to działa zaskakująco dobrze zarówno jako dzieło science fiction jak i nowoczesny thriller.  te dwa gatunki wzajemnie się uzupełniają i wzajemnie nadrabiają ewentualne wady. "Świat miniony" to jedna z lepszych książek po które sięgnęłam w tym roku, być może zawędruje nawet do mojej pierwszej dziesiątki "The best of 2019". Gorąco polecam a ja muszę nadrobić zaległości i przeczytać poprzednią książkę autora. Podobno też jest świetna. 


Tytuł : "Świat miniony"
Autor : Tom Sweterlitsch
Wydawnictwo : Rebis
Data wydania : 4 czerwca 2018
Liczba stron : 416
Tytuł oryginału : The Gone World


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu : 



Kings of the Wyld



Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html
 
"Cena szczęścia" Steven Erikson

"Cena szczęścia" Steven Erikson

Steven Erikson jest jednym z tych autorów o których słyszałam wiele dobrego, jednak nie miałam okazji zetknąć się z ich twórczością. Aż do teraz. Jak tylko zobaczyłam zapowiedź wydawnictwa Zysk i S-ka i jej piękną okładkę, tak od razu wiedziałam, że chcę jak przeczytać. A jak, z notki wydawniczej dowiedziałam się, że fabuła powieści bazuje na interwencji UFO na naszej planecie, to nie tylko chciałam, ale już musiałam po nią sięgnąć. Wyobraźcie sobie świat dorosłych, którym niezidentyfikowana siła wyższa, kazała zachowywać się jak dzieci w przedszkolu tylko...zabrała im wszystkie zabawki. Nie ma przemocy, zbrodni, agresji. Czołgi porastają mchem, Kałasznikowy nie strzelają, nawet pięść nie dolatuje do policzka. Czy jest szansa na to, że ludzkość odnajdzie się w nowym, "dobrym" społeczeństwie? Gdzie nie dość, że nie można krzywdzić innych, to jeszcze coraz trudniej jest zranić samego siebie? Erikson w swojej powieści zawarł wiele prawdopodobnych oraz kilka niewiarygodnych scenariuszy, które pokazują nam świat po pokojowej apokalipsie.

Ruchliwa ulica w kanadyjskim mieście. W promieniu światła, najwyraźniej wystrzelonego przez UFO, znika Samantha August, autorka książek science fiction. Podczas gdy nagrane telefonami filmy, ukazujące moment porwania, rozchodzą się w Internecie, Samantha budzi się w małym pomieszczeniu. Tam wita ją głos Adama, który wyjaśnia, że znajdują się na orbicie, a on sam jest obdarzonym sztuczną inteligencją rzecznikiem Delegacji Interwencyjnej, triumwiratu obcych cywilizacji. Celem Delegacji jest ochrona i ewolucja ziemskich ekosystemów…

Czytając tę książkę, zapewne każdy z was, przerwie na chwilę, zamknie oczy i zacznie zastanawiać, co by było gdyby wizja autora doszła do skutku? Pomyślicie o nielubianym koledze z pracy, którego macie ochotę udusić, o tym "palancie", który zajechał wam drogę rano. Czy naprawdę możliwe jest stworzenie człowieka pełnego cnót, talentów i zalet? Kogoś kto niesie dobrą nowinę, pomaga innym, troszczy się o faunę i florę? Oczywiście są ludzie pełni empatii i dobroci, jednak czy mogą istnieć "dobre" narody? Każdy z nas inaczej wyobrazi sobie taki świat. U jednych będzie on pełen bezsensownego buntu, u innych hipisowską komuną. Jeszcze inni stworzą Ziemię, której mieszkańcy są na skraju wyginięcia. Ilu czytelników tyle scenariuszy. Erikson zdaje sobie sprawę z tej różnorodności. Wie, że obywatele świata się od siebie różnią. Są wyznawcami innych religii, kultywują inne tradycje i obyczaje, mają inne marzenia i światopoglądy. Z początku bałam się, że "Cena szczęścia" będzie zbyt jednostronna, pompatyczna niczym hollywoodzkie produkcje filmowe, wszak autora dzieli tylko jedna granica od Stanów Zjednoczonych. Moje obawy były jednak przesadzone. Erikson pomimo faktu, iż postrzega naszą planetę jako wielką globalną wioskę, to również wie, że jej mieszkańcy mają odrębną tożsamość. Już na wstępie powiem, że jeśli szukacie książki z wyraźnymi bohaterami, którzy napędzają fabułę, to "Cena szczęścia" was rozczaruje. Jest to dzieło pozbawione dynamiki i spójnej linii fabularnej. Erikson stworzył  kolaż obrazów i głosów z wszystkich, nawet najbardziej odległych zakątków ziemi. To ich oczami, dzięki ich historiom, widzimy co się dzieje z naszą planetą, jakie są konsekwencje ingerencji obcych oraz ich długofalowe plany. Poznamy tutaj ofiarę przemocy domowej, która w końcu poczuje ulgę, gdy jej ukochany mąż-ciemiężyciel, zamiast w twarz, trafi w niewidzialne pole siłowe. Kolejna historia przybliży nam losy żyjącego we własnym, szarym świecie narkomana, który pewnego dnia nie poczuł głodu narkotykowego. Inny obrazek przedstawia nam losy potentata branży medialnej i jego synów, jeszcze inny afrykańskiego komendanta, którego głównym zajęciem było napadanie na wioski i zabijanie niewinnych ludzi. Rzeczywistość wszystkich tych ludzi się diametralnie zmieni pod wpływem działań przybyszów z kosmosu, którzy "najechali" ziemię by ocalić jej biom. Nasza planeta była celem obserwacji już od lat i te mądre, inteligentne i wysoko rozwinięte istoty, zdecydowały , że bez ich interwencji Ziemia zostanie zdewastowana i zniszczona, a ludzkość i wszystko to, co żyje stanie na skraju zagłady. Postanowili nas więc uratować odbierając nam zdobycze technologiczne, broń i władzę. Autor przedstawił tutaj ciekawy i oryginalny scenariusz. Po raz pierwszy trafiłam na książkę, w której kosmici przybywają na ziemię nie po to by ją zniszczyć lecz ocalić. Muszę przyznać, że książka ta, nie jest zbyt dobrym materiałem na scenariusz filmowy, za to doskonale się spełni jako punkt wyjścia dla dyskusji na wiele tematów : religii, ekologii, relacji człowiek-Ziemia, stosunków społecznych, przemocy i wielu innych. Każda historia, każdy punkt widzenia to nowy wątek, nowy temat. Wydawać by się mogło, że nie ma pomiędzy nimi żadnego związku, jednak zebrane razem tworzą spójną całość. 

Jak pisałam już wcześniej, nie znajdziemy tutaj typowych, wyrazistych bohaterów, którzy będą z nami od początku do końca. Wyjątkiem jest postać Samanthy  August, porwanej przez kosmitów oraz Adama- sztucznej inteligencji, która opiekuje się kobietą i tłumaczy dlaczego "obcy" zdecydowali się na interwencję. Bardzo ważny jest tutaj dialog pomiędzy tymi dwoma postaciami, który powraca co kilka rozdziałów. Ich rozmowa jest dyskusją dwójki skrajnie różnych osobowości, ziemianki, wychowanej w dobie kapitalizmu oraz przybysza z zewnątrz, który za pomocą obserwacji, widzi dokąd doszła nasza cywilizacja i jest w stanie przewidzieć jej przyszłość. Cieszę się że autor zaprezentował oba punkty widzenia. Nikt tutaj nie został umniejszony, każdy miał głos i wolność wypowiedzi. Nasza dwójka poruszała bardzo ważne tematy. Wspólnie doszli do wniosku, że człowiek wykorzystuje i niszczy planetę w pogoni za bogactwem i władzą. Jesteśmy samolubni, nie martwimy się losem innych, nie szanujemy zwierząt i zadajemy im ból. Nie szanujemy również ludzi, którym wypowiadamy wojny, zarówno te na wielką skalę, jak i te małe, osobiste. Lecz co najważniejsze, to nie szanujemy samych siebie, niszczymy własny organizm, powoli się zabijamy. Choć Samantha Stała na straconej pozycji, gdyż inwazja się już dokonała i proces naprawy "ludzkości" się rozpoczął, tak dzielnie broniła swojego punktu widzenia, broniła naszej historii i tradycji. Wypowiadała się na tematy religii i fundamentalizmu, aborcji i eutanazji, grabieżczej gospodarki i wojen toczących się w różnych zakątkach naszego globu. Choć książka nadal należy do gatunku literatury fantastycznej, tak nie da się ukryć, że autor miał ambitniejszy plan stworzenia dzieła, które obudzi nasze sumienia. Tekst momentami ma charakter moralizatorski, co nie wszystkim może się podobać. Czytelnik może się również nie zgadzać z niektórymi punktami widzenia, które narzuca nam Erikson. Czasem odnosiłam wrażenie, że wszystko jest czarno-białe, brak tutaj odcieni szarości. Zdecydowanie jest to książka, która zmusza do myślenia, jednak nie podobało mi się to, że autor w zakamuflowany sposób narzuca nam swój światopogląd. 

Steven Erikson stworzył powieść, która opiera się na schemacie : co by było gdyby. Co by było gdyby karabiny przestały strzelać, gdyby kopalnie przestały wydobywać, a lasy nie dawały się wycinać? W swoim życiu przeczytałam parę książek, opartych na podobnym schemacie, chociażby rewelacyjne pozycje Marca Elsberga. Jedna z nich, powieść "Blackout" opowiada o pewnym zimowym dniu, kiedy następuje przerwa w dostawie prądu dla wielu europejskich miast. Zaczyna się panika, dochodzi do zamieszek i rozrób. Ludzie muszą zmagać się z brakiem podstawowych środków do życia: wody, jedzenia i ogrzewania. Wystarczy kilka dni, by zapanował chaos na niespotykaną skalę.Steven Erikson poszedł w innym kierunku, stworzył społeczeństwo idealne, które się niczego nie boi. Niestety, jest ono tym samym niewiarygodne. Zabrakło mi tutaj dynamiki, paranoi i strachu. Ziemię nawiedzili obcy, pojawiły się pola siłowe, doszło do załamania ekonomii, a świat podszedł do tego z rozsądkiem i zimną krwią. Ludzie zamienili się w biernych obserwatorów. Kiedy w scenariusz Elsberga jestem w stanie uwierzyć, tak świat Eriksona jest dla mnie zbyt teoretyczny, wyidealizowany.

"Cena szczęścia" to dobra, świetnie napisana i niezwykle współczesna książka. Widać, że autor ma wiedzę zarówno z zakresu fizyki kwantowej jak i polityki, zarówno tej światowej, jak i lokalnej. Niestety nie udało mu się uniknąć pewnych stereotypów, znanych z innych dzieł literackich. Amerykanie to bamberzy z przerośniętym ego, Chińczycy zamknięci w sobie twórcy "badziewia" a Rosjanie już na zawsze pozostaną alkoholikami. Choć niektóre fragmenty były przydługie, pozbawione emocji, zbyt przefilozofowane i zbyt pseudonaukowe, to jeśli książkę tę potraktujemy wyłącznie jako "kawał" fantastyki, a nie powieść filozoficzno-moralizatorską, to z pewnością się obroni. Nie była to do końca moja bajka, jednak sam styl oraz oryginalność fabuły sprawiły, że mam ochotę sięgnąć po kolejne pozycje autora. Ponoć są zupełnie inne, ale czy lepsze? O tym się dopiero przekonam. 



Tytuł : "Cena szczęścia"
Autor : Steven Erikson
Wydawnictwo : Zysk i S-ka
Data wydania : 28 lutego 2018
Liczba stron : 554
Tytuł oryginału : Rejoice, A Knife to the Heart



Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki serdecznie dziękuję wydawnictwu :  




 
 
 
 
            Książka bierze udział w wyzwaniu czytelniczym :


http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2019/01/olimpiada-czytelnicza-2019-zapisy.html

Copyright © 2014 CZYTANKA NA DOBRANOC , Blogger