Kiedy przeczytałam kilka entuzjastycznych opinii na temat biografii Korczaka sięgnęłam po inną książkę autorki tj. W ogrodzie pamięci. Dlaczego? To chyba była obawa, jaka towarzyszy mi dość często, kiedy spotykam się z entuzjastycznymi opiniami, obawa przed zawodem, jaki może mnie spotkać, kiedy oczekiwania są dość wysokie. Myślę, że przed lekturą powstrzymywała mnie także jeszcze inna obawa; przed pompatycznością i patosem, stawianiem na piedestale, budowaniem pomników.
Lektura rozwiała moje obawy.
Autorka pisząc o Korczaku, którego poznała, jako dziecko, którego losy splotły się z losami jej bliskich pisze o nim tak, jak pisze się o osobie, którą darzy się uczuciem, pisze o nim z czułością i sympatią, a jednocześnie w sposób obiektywny i pozbawiony czołobitności. Porusza różne aspekty jego życia, także i te, które mogą budzić kontrowersje, ale opisuje je w sposób taktowny bez wchodzenia z butami w prywatność. Lektura nie rozwiewa wszystkich wątpliwości, jakie mogą się podczas niej narodzić, autorka stawia hipotezy, ale pozostawia margines niedopowiedzenia, pole do interpretacji i przemyśleń.
Książka opiera się głównie (choć nie tylko) na analizie pamiętników Korczaka pisanych w getcie. Próba biografii jest trochę, jak retrospektywny film kręcony w oparciu o luźne zapiski z ostatnich dni życia, przemyślenia, sentencje, które uruchamiają w pamięci obrazy z przeszłości. Przedstawia ona Korczaka - jako pedagoga, pisarza, lekarza, społecznika, ale przede wszystkim człowieka. Człowieka z jego rozterkami, pragnieniami, ideami, który cały swój czas, wszystkie siły i całą energię poświęcał na to, aby uczynić łatwiejszym i szczęśliwszym życie dzieci. Organizował domy dla sierot, kolonie dla dzieci z ubogich rodzin, kształcił kadrę przyszłych pedagogów, cała jego działalność literacko-publicystyczna miała służyć idei rozpowszechniania nowych metod wychowawczych, w których dziecko traktuje się jak człowieka, tym się różniącego od dorosłych, że mniejszego.
Nie sposób pisać o Korczaku (czyli Goldszmicie) w oderwaniu od przedstawienia losów polskich Żydów, ich asymilacji przy jednoczesnych próbach zachowania własnej tożsamości i odrębności. Znalazło się także miejsce na odmalowanie polskiej sceny politycznej w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Po raz kolejny pojawia się refleksja, iż los Żydów zdawał się przesądzony od samego początku.
Autorka pisząc o Korczaku, którego poznała, jako dziecko, którego losy splotły się z losami jej bliskich pisze o nim tak, jak pisze się o osobie, którą darzy się uczuciem, pisze o nim z czułością i sympatią, a jednocześnie w sposób obiektywny i pozbawiony czołobitności. Porusza różne aspekty jego życia, także i te, które mogą budzić kontrowersje, ale opisuje je w sposób taktowny bez wchodzenia z butami w prywatność. Lektura nie rozwiewa wszystkich wątpliwości, jakie mogą się podczas niej narodzić, autorka stawia hipotezy, ale pozostawia margines niedopowiedzenia, pole do interpretacji i przemyśleń.
Książka opiera się głównie (choć nie tylko) na analizie pamiętników Korczaka pisanych w getcie. Próba biografii jest trochę, jak retrospektywny film kręcony w oparciu o luźne zapiski z ostatnich dni życia, przemyślenia, sentencje, które uruchamiają w pamięci obrazy z przeszłości. Przedstawia ona Korczaka - jako pedagoga, pisarza, lekarza, społecznika, ale przede wszystkim człowieka. Człowieka z jego rozterkami, pragnieniami, ideami, który cały swój czas, wszystkie siły i całą energię poświęcał na to, aby uczynić łatwiejszym i szczęśliwszym życie dzieci. Organizował domy dla sierot, kolonie dla dzieci z ubogich rodzin, kształcił kadrę przyszłych pedagogów, cała jego działalność literacko-publicystyczna miała służyć idei rozpowszechniania nowych metod wychowawczych, w których dziecko traktuje się jak człowieka, tym się różniącego od dorosłych, że mniejszego.
Nie sposób pisać o Korczaku (czyli Goldszmicie) w oderwaniu od przedstawienia losów polskich Żydów, ich asymilacji przy jednoczesnych próbach zachowania własnej tożsamości i odrębności. Znalazło się także miejsce na odmalowanie polskiej sceny politycznej w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Po raz kolejny pojawia się refleksja, iż los Żydów zdawał się przesądzony od samego początku.
Korczak starał się zachować apolityczność, gotów był jednak paktować z każdym, jeśli dawało to nadzieję na osiągnięcie celu, czyli można by powiedzieć, że starał się szukać tego co łączy, a nie tego co dzieli, a wszystko dla dobra dzieci.
I jak każdy idealista spotykał się często z niezrozumieniem, zarzutami, atakami.
Nie będę oryginalna, kiedy powtórzę za innymi czytelnikami, ale i mnie w tej książce najbardziej przejmuje smutek, jaki z jej kart przebija. Smutek i rozgoryczenie, iż mimo oddania całego siebie tak niewiele udało się mu osiągnąć, iż to, co budowano z takim trudem i mozołem przyniosło efekty tak jednostkowe, smutek, z powodu niezrozumienia zarówno przez otoczenie, jak i przez samych wychowanków, smutek z powodu samotności i odrzucenia, no i w końcu smutek, bo smutny jest koniec tej historii. Koniec, który jest jedynie jej dopełnieniem, logicznym ciągiem zdarzeń całego życia.
I jak każdy idealista spotykał się często z niezrozumieniem, zarzutami, atakami.
Nie będę oryginalna, kiedy powtórzę za innymi czytelnikami, ale i mnie w tej książce najbardziej przejmuje smutek, jaki z jej kart przebija. Smutek i rozgoryczenie, iż mimo oddania całego siebie tak niewiele udało się mu osiągnąć, iż to, co budowano z takim trudem i mozołem przyniosło efekty tak jednostkowe, smutek, z powodu niezrozumienia zarówno przez otoczenie, jak i przez samych wychowanków, smutek z powodu samotności i odrzucenia, no i w końcu smutek, bo smutny jest koniec tej historii. Koniec, który jest jedynie jej dopełnieniem, logicznym ciągiem zdarzeń całego życia.
A z drugiej strony, czy rzeczywiście pozostało niewiele? Realizacja idei, podejmowanie działań, literacka spuścizna, zachowanie godności, ocalenie pamięci osób - to bardzo dużo.
Los Korczaka i całego pokolenia jemu współczesnych zdeterminowała historia. Korczak oczywiście nie działał w próżni, gdyby nie sztab równie oddanych sprawie osób nie byłoby historii Starego Doktora i o tym również pisze autorka w próbie biografii.
Moja ocena książki 5,5/6
Moja ocena książki 5,5/6