Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prucie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prucie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 5 kwietnia 2020

Nic skończonego

Siedzę w domu, wiele się dla mnie nie zmieniło bo i tak siedziałam, no może nie siedziałam - tylko pracowałam :) W tej chwili kończymy ostatnie zamówienia i nowych na razie nie widać, pewnie jak wszędzie, wstrzymany oddech i niepokój co będzie dalej. Staram się nie poddawać czarnowidztwu PM i wynajduję wszelkie zajęcia, które odkładałam na kiedyś a jest tego całe mnóstwo. Tylko teraz jak mam czas by robić, to jakoś marnie to wychodzi. 

Jakiś czas temu kupiłam książkę bo dostałam kod zniżkowy i z wszystkich odłożonych do "zakupienia kiedyś" wybrałam "Japanese Stitches Unraveled", książka ładnie wydana: dobry papier, twarda okładka tylko treść taka sobie.


Jest kilka ściegów, przyjemnych dla oka ale spodziewałam się po tym "unraveled" (rozwikłać, wyjaśnić, rozmotać itp.) czegoś bardziej wyszukanego. Przy książce "400 splotów na drutach" ta wypada trochę słabo, jedynie co mi się podoba to wzór podany  w dwóch wersjach do dziergania na płasko i w okrążeniach.


Po kilku latach użytkowania mój domowy sweter wygląda jak szmata do podłogi, powstał dość dawno ale jak dla mnie i tak nie wytrzymał tyle co swetry z własnej przędzy. Opowieść o trwałości przędzy to wpis na osobny post i pewnie taki powstanie. Mnie jego degradacja, niby niewidoczna  zaskoczyła jak zobaczyłam się ostatnio w lustrze w tym swetrze brrr....



Nie ma szans na poprawę jego stanu, muszę zrobić nowy, wiem zrobiłam niedawno ten ale ja nie chodzę w jednym swetrze całą zimę muszę je kiedyś prać więc jakaś zmiana musi być a co do swetra domowego mam kilka wymagań a brązowy był idealny.


Postanowiłam, że zrobię sobie nowy, włóczki nie kupię bo popełniłam kiedyś sukienkę i byłam w niej dokładnie 3 razy, przez prawie osiem lat leżała w szafie i zbierała kurz. Po pierwsze w sukienkach nie chodzę a jak chodzę to muszą być wygodne - tak wygodna była tylko nadawała się na -20 stopni, w domu była jak sauna.
Prucie i pranie poszło sprawnie, wzoru nie musiałam szukać bo brązowy był swetrem praktycznie idealnym więc robi się nowy "brązowy" tylko teraz będzie szary. Na lato mam taki nieśmiały plan zrobić sobie jeszcze jeden domowy ale z własnej przędzy i myślę, że jak za jakieś 10 lat nadal będę pisać to się dowiecie, że on jeszcze żyje i miewa się dobrze.


Kocie skarpety robi się przyjemnie, prawie na finiszu tylko pomimo 73 oczek w obwodzie nie będą dla mnie tylko dla kogoś o wąskiej stopie a dlaczego - o tym napiszę jak je skończę. 


Mój resztkowy sweter jest na tym etapie, w dalszym ciągu raz zachwyca innym razem nie patrzę bo nie rozumiem wcześniejszych zachwytów. Muszę uprać ostatnie motki na rękawy by skończyć i potem się zobaczy co z nim zrobię albo będę chodzić albo nie :)

Jest jeszcze prawie narysowany wzór na nowe rękawiczki ale w Corelu jak wydrukuję to pokażę bo chyba mi się bardzo podoba :)

W zeszłym roku robiąc passatę pomidorową zachciało mi się eksperymentu z posianiem własnych pomidorów. Zakupiłam nasiona chyba w styczniu albo jeszcze wcześniej, dwa tygodnie temu przygotowałam skrzynkę i posiałam, w tej chwili z jakiś stu nasion, wzeszło 88, pewnie jeszcze coś wypadnie ale to i tak spora ilość.
Pomidorki to drobno owocowe odmiany typu cherry (najmniej podatne na zarazę ziemniaczaną) są jak widać w 10 odmianach ale jest też większa Lima i San Marzano  ta ostatnia odmiana to na sos do pizzy - tylko niech urosną :)
W ogrodzie tym razem prządki na czas, nawet rzodkiewki już wyszły pod osłoną, tylko jakoś tak mało wszystko cieszy - kiedyś udawało się to zrobić pomimo pracy teraz jest to zajęcie zastępcze by nie myśleć o braku pracy - oby nie na długo.


Pozdrawiam Was niedzielnie i pamiętajcie o "słodyczach" z poprzedniego wpisu :)