Jako alergik nie mam wyboru muszę otaczać się roślinami, które nie pylą. W moim ogrodzie rośnie wierzba mandżurska, co roku na święta wkładałam do wazonu żywe gałązki ale jak zaczynały kwitnąć, to nie za bardzo byłam zadowolona. W tym roku postanowiłam wykorzystać suche gałęzie, zmianie uległa też wielkość dekoracji - taka wielka palma - w sam raz na niedzielne święto. PM stwierdził ale na te święta nie stawiamy choinki - no ale wielką palmę możemy mieć :D
|
dekoracja dla alergika |
Dla osoby, która stawia pierwsze kroki w farbowaniu barwnikami naturalnymi ogrodnicza część rodziny jest idealna. Mam dostęp do dużej ilości materiału roślinnego i nikomu nie jest żal, że kwiaty zostały obcięte w celu gotowania a nie zdobienia. Takim to sposobem zupełnie poza sezonem wczesną wiosną zaliczyłam pierwsze farbowanie kwiatami dalii.
Kwiaty były usuwanie by roślina nabrała "krzepy" a nie wysilała się na kwiat, dostałam tego dobra dwie skrzynki (to naprawdę sporo) - kwiaty poddałam selekcji na dwie grupy kolorystyczne : pierwsza to wszelkie odcienie żółci, pomarańczu i makowej czerwieni, druga to wszelkie odcienie różu. Miałam jakąś nikłą nadzieję, że będzie widać różnicę.
Wełnę zabejcowałam w roztworze wodnym ałunu (15%) przepis znalazłam u Aldony (Finextra), kwiaty gotowałam prawie przez godzinę, w obu przypadkach roztwory były głęboko pomarańczowe i z obu garnków wyciągnęłam taki ładny, stonowany, lekko piaskowy - żółty. Farbowaniu poddałam runo Corriedale + nylon. Nie jestem wielką miłośniczką żółci, wprawdzie ten kolor jest całkiem ładny ale 200 g wełny w jednym kolorze to lekka przesada, więc drugą partię lekko podrasowałam czerwonym proszkiem.
Aldona napisała mi co i jak z tym farbowaniem teraz wiem, że wełnę w ałunie miałam gotować a nie moczyć !
Dostałam kiedyś cały słoik czerwieni koszenilowej, nie do końca jestem przekonana czy jest to naturalny barwnik czy jakiś syntetyczny ale farbuje na czerwono :) Dodałam naprawdę minimalne ilości bo zależało mi na zostawieniu tła z dali, zdjęcie w plenerze bo nie dało rady uchwycić inaczej tych drobnych acz dobrze widocznych różnic w kolorze - od różu do makowej czerwieni. Czesanka ma już przeznaczenie, zrobiłam sobie kiedyś takie skarpetki (Zitron wełna + bambus), miało być bardziej ekskluzywnie z tym bambusem zamiast nylonu. Miałam też nadzieję, że bambus wzmocni wełnę, było tylko ekskluzywnie skarpetki miałam założone 6 razy i dwa razy już cerowałam. Teraz zrobię wersję hard - bo potrzebuję letnich wełnianych skarpet :)
W dalszym ciągu przędę na rudo, jestem z siebie zadowolona, oba motki po ok 100 g w długości mają różnicę 7 m czyli prawie żadną przy ręcznym przędzeniu, każdy ma ok 470 m. Tym razem skręt to typowa 3-nitka, ładnie rozpulchniona a angora nadaje jej taki charakterystyczny meszek.
Jeszcze nie zdecydowałam czy kolor taki zostawię czy jednak trochę ujednolicę dodatkowym farbowaniem, jak zrobię próbę na drutach sprawa powinna się wyjaśnić. Pisałam już wcześniej, że jest to jeden z najprzyjemniejszych materiałów jaki miałam w ręce - jest tak idealnie miękki, że już zaczynam myśleć o czymś podobnym w składzie na następny top.
Muszę się też pochwalić, zapisałam się u Ani (Chmurka) na candy - no i proszę jednak coś mi się udaje :)
- zostałam posiadaczką głównej nagrody - pięknej lawendowej serwety. Mam w swoich zbiorach kilka serwet robionych na szydełku ale ani jednej na drutach tym bardziej wprawia mnie w zachwyt. Dzięki Ani i temu, że jej się chciało będę miała "lawendowe święta" tylko jeszcze nie zdecydowałam, który stół serweta będzie zdobić. Jak leży na dużym to nie mogę jej podziwiać z wysokości fotela a na małym kawowym stoliku boję się, że czymś zaleję ale za to jaki elegancki teraz ten stolik :)
Aniu jeszcze raz dziękuję :)
W "lawendowym" nastroju pozdrawiam.