Pokazywanie postów oznaczonych etykietą guzik. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą guzik. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 30 listopada 2014

W zastępstwie czapka

Dzisiejszy wpis miał być o czymś zupełnie innym ale jak to w życiu bywa często nie mamy na niektóre rzeczy wpływu i plany muszą ulec zmianie. Miało być trochę o nowych czesankach, trochę o moich pomysłach na nowe mieszanki  i czego namieszałam, i trochę o tym jak się pocieszam. Niestety paczka szła pieszo :(
Stwierdziłam, że jak tak dalej pójdzie to w niedzielę post się nie ukarze bo nie ma o czym pisać, robótka z resztek bez szans na ukończenie, podkoszulek z bambusa też. Gdzieś koło wtorku wpadłam na myśl uczynienia szaro-czerwonej czapki w gwiazdy dla żony kuzyna, a że w sobotę byliśmy na imprezie urodzinowej kuzyna to czapkę mogłam zanieść - co z tego, że to urodziny kuzyna - żona może dostawać prezenty na swoje urodziny i na urodziny męża. Post ukazuje się w niedzielę to z czystym sumieniem mogę napisać czy czapka się podobała czy nie, a i obdarowana osoba zobaczyła ją pierwsza.
Z rysowaniem wzoru miałam trochę problemów ale po dokładnym przeliczeniu, odliczeniu i doliczeniu udało się jakoś to ogarnąć (jak będę miała czas to wzór może będzie w PDF).



Przy dzierganiu czapek korzystam najczęściej z drutów do skarpet (tych dłuższych) chociaż zdarza mi się też robić na żyłkowych (metodą magic loop) - za to przy rękawiczkach i skarpetach nie ma szans zawsze są to druty dziewiarskie. Cały czas mnie zastanawiało dlaczego drutów dziewiarskich KP jest 6 w komplecie, przy tej czapce chwaliłam sobie tą ilość drutów, czapka jest 5 panelowa, a nie ma nic lepszego niż każdy panel wzoru na osobnym drucie, nie ma szans na jakąkolwiek pomyłkę :)



Czapka miała pasować do gwieździstych getrów, motywem głównym miała być ta wielka gwiazda, ja musiałam tylko sensownie rozpisać górę by wyglądała gwieździście.




 Getry są  zrobione z runa Corriedale (kolorystycznie ładniejszy szary)ale czapka miała być milusia i nie drapiąca w czoło - merynos ma trochę niebieskawy odcień ale na pewno nie będzie drapał. Jasna czerwień to Bfl a cieniowana to reszta farbowanego Corriedale na getry.



Samo zrobienie czapki poszło całkiem sprawnie na dodatek myśli miałam zajęte to i o przesyłce nie wspominałam, która gdzieś tam krążyła po Europie, a jak już kończyłam to aż westchnęłam - zrobię guzik :)


Guzik zrobiłam z mieszanki angory z jedwabiem jest totalnie biały z meszkiem i połyskiem bardzo mi się podoba no ale jak pisałam kocham te guziki.
Czapka się spodobała i mam nadzieję, że będzie noszona, w piątek późnym popołudniem kurier przywiózł poobijaną, z pękniętym bokiem paczkę.



W moim otoczeniu nowe elementy dekoracji, dostałam od mamy wieniec adwentowy  - jak ten czas mknie to aż niemożliwe, że za niecałe cztery tygodnie święta.


Pozdrawiam Was ciepło pomimo zimna na dworze.

niedziela, 2 listopada 2014

Pod pretekstem

Ależ mi nie dają spokoju te guziki, no po prostu ciągle za mną chodzi chęć robienia ich, tylko na co komu tyle guzików obciągniętych wełną. Dobrze mieć dla nich jakieś zastosowanie bo "sztuka dla sztuki" jakoś nigdy mnie nie pociągała. 


I tak pod pretekstem rozpisywania wzoru na czapkę, a na dodatek pozbywania się kłębuszków po większych projektach mogłam zrobić następny guzik. Uwierzcie mi nic mnie ostatnio tak nie ucieszyło jak zrobienie tego guzika, no może jeszcze nowe kozaki na zimę :)) Inną sprawą jest kwestia robienia następnej czapki, bo w czapkach też specjalnie nie chodzę a kolekcję mam całkiem sporą.


 Niby takie maleństwo, niecałe 3 cm średnicy a może tak ucieszyć, guzik jest zrobiony z jedwabno-angorowej włóczki pozostałej z golfu, który robiłam na wiosnę.

golf, z którego pochodzi włóczka na guzik
 Wełna na czapkę to resztki z owsianki na moją wersję "Autumn Rose" , kolor naturalny, motki robiłam po 25 g jakieś 85 - 90 m w każdym, na czapkę poszło 68 g z guzikiem :)


Wzór liści jest z bardzo starej gazetki dziewiarskiej ( nie mam okładki ale to chyba "Mała Dina") trochę przerobiony, w najszerszej części w miejscu liści są rąby z podwójnym ryżem. Góra rozpisana tak by się ładnie zwężała, motyw początkowy wzoru to 16 oczek, więc można jeden odjąć lub dodać nie zaburzając charakteru czapki, wzór będzie dostępny za jakiś czas w PDF'ie (muszę dopracować szczegóły). Na moją czapkę nabrałam 160 oczek ( 10 motywów) ściągacz robiłam na drutach 2,5 a resztę na 3. 



 Czapka trochę śliska  ale to Bfl,  taka w stylu "Marley'a", o dziwo nie spada no ale mnie Bfl pasuje do wszystkiego. Głowy z plastiku mają wolne (czyt.: są w kartonie i nie chce mi się ich wyciągać) dlatego zdjęcia na moim mózgu.

Robiąc sezonową rotację ubrań z letnich na zimowe znalazłam skończoną czapkę, której nigdy nie nosiłam, jest w kolorze jasnej fuksji, włóczka to alpaka z wełną z dodatkiem jedwabnych chustek ufarbowanych i przędzionych przeze mnie.


 Wzór z tego co pamiętam pochodził ze stron Drops'a, muszę przejrzeć jeszcze dwa pudła ciekawe co tam jeszcze znajdę. I pomyśleć, że ostatnim wysiłkiem woli powstrzymałam się przed zakupem następnej partii włóczek w promocyjnych cenach.




Dziękując jeszcze raz za miłe komentarze pod poprzednim postem pozdrawiam Was serdecznie. 


niedziela, 17 sierpnia 2014

Buraczkowo


Nie ma wątpliwości przyjdzie jesień, jeszcze pięknie i ciepło ale w podtekście zapowiedź jesiennych mgieł i rosy, już w tej chwili w powietrzu jest późne lato. Dlatego bez obaw, że to trochę za wcześnie na tak ciepłą dzianinę pokazuję szal. Ania (Chmurka) pisała ostatnio o robótce, do której miała kilka podejść zanim osiągnęła zamierzony efekt, tak też było u mnie z tą wełną. 
Dawno temu uprzędłam Bfl z jedwabiem, włóczka to moja pierwsza 6-nitka (navajo) trochę przekręcona, trochę nierówna , pierwotne przeznaczenie na komin w kolorze burgunda. 

najbardziej oryginalny kolor - przynajmniej u mnie :)

Komin powstał ale nie był tym czego się spodziewałam, zupełnie się sobie w nim nie podobałam, na zdjęciu w gazecie, na modelce wyglądało świetnie - na mnie do świetnego wyglądu brakowały lata świetlne - wyglądałam w nim przygnębiająco. Decyzja o pruciu została podjęta bardzo szybko a wełna dostała nowy kolor, burgund  złamałam brązem, uzyskałam cieplejszy odcień. W tamtym czasie na blogach przewijała się chusta "Juneberry Triangle" z Brooklyn Tweed, ja miałam już swoją ze sklepowego merynosa ale sam pomysł zrobienia jej z własnej przędzy mi się spodobał. Postanowiłam zrobić ją ciut większą i brakło na pół ozdobnej kanty.





Następny upadły pomysł, mnie nie chciało się przerabiać zmniejszając chustę i tak po prawie dwóch latach powstał kocyko-szal :) Właściwie by nie powstał gdyby nie guzik, tak mi się spodobał, wręcz zaabsorbował moje myśli na długi czas, szukałam czegoś gdzie można zastosować jeden ozdobny guzik. Konstrukcja takiego guzika jest dość masywna, więc nie ma mowy by był  to guziczek do jedwabiu lub innej zwiewno- letniej dzianiny to musi być coś "mięsistego", "treściwego"- nic nie pasuje lepiej jak szal z grubej włóczki. 


Tak też z powodu myśli o guziku udało mi się wykorzystać włóczkę, której geneza sięga ponad 3 lat, niestety niekiedy wielokrotne próby i czas pozwalają na osiągnięcie efektu, który może nas w pełni usatysfakcjonować. Dopiero teraz widzę, że ta włóczka czekała na ten guzik :))



Guzik nie jest moim pomysłem, jakiś czas temu pojawił się na blogu, który obserwuję z wielką przyjemnością. Nie będę pisała jak go zrobić bo cały opis jest na wyżej wspomnianym blogu, jedynie co napomknę to pamiętajcie, że potrzeba dość długiej nitki by zrobić taki guzik, mnie za pierwszym razem zabrakło. 


Oczywiście nie mogłam się powstrzymać i powstały dwa guziki jeden, będzie leżał na stoliku bym mogła na niego patrzeć i cieszyć się urodą rzeczy małych :)



 Oprócz szala powstały też słoiki z tytułowymi burakami, Aldona (Finextra) umieściła przepis jak robi zasmażane buraki, które nadają się do słoików. Uruchomiłam produkcję i mam teraz buraczki dla siebie na ostro i wersję od Aldony, którą uwielbia mój syn. Pierwszy raz pasteryzowałam za pomocą piekarnika, sposób podawała Justyna (YarnAndArt) i będzie to mój ulubiony sposób na pasteryzację jak się sprawdzi.
Wyprane pierze też prawie opanowałam, no i jeszcze powidła z węgierki zrobiłam - takim to sposobem zupełnie nie miałam sił na odpisanie na komentarze pod poprzednim postem. Tak to jest jak się jest pazernym i wszystkie "wrony za ogon" chce się złapać - coś musi ucierpieć dlatego, proszę o wyrozumiałość :)


Z głębokim pragnieniem dalszego lata pozdrawiam Was niedzielnie :))