Nie pamiętam od kiedy początek lata zawsze zaczynam od ścinania lawendy, rok rocznie zbieram bukieciki. Lawendę lubię ale w ten delikatny sposób daję pewnym z rzędu: motyli ale z rodziny: molowatych do zrozumienia, by trzymały się ode mnie z daleka. Z daleka od moich szaf, kartonów i pudeł - pełnych wszelkiego dobra miłego memu sercu ale niestety też ich.
Zbieram bukieciki lawendy, suszę, wysypuję starą zawartość z woreczków, napełniam nowymi kwiatami, przeglądam, szukam śladów jakiejś niepożądanej działalności. Zaglądam do worków próżniowych czy wszystko jest bezpieczne.
Co roku kończy się tak samo, widok małych chaotycznie fruwających "motylków" kończy się palpitacjami serca i eksterminacją wszystkich fruwających stworzeń w moim domu. Wełna jest u mnie w każdym pomieszczeniu w ilościach bardzo dużych od zwykłych ubrań po dywaniki przed łóżka, narzuty na kanapy, koce, obicia krzeseł, dywany czyli raj dla moli. Moje delikatne środki perswazji, im bliżej lata stają się bardziej drastyczne. Nie starczy trzepanie, pranie i lawenda, mole są coraz bardziej bezczelne a ja przywlekam do domu coraz bardziej drastyczne środki bo niczego tak nie cierpię jak moli. Tak to ciesząc się na ciepłe dni przygotowuję się do wojny o moje terytorium, w oknach siatki, lawenda się suszy i arsenał "sklepowy" też już jest - no cóż w tym wypadku cały mój pacyfizm odpływa niesiony lawendowym zapachem.
Swetra w rudościach "przyrasta" bardzo wolno ale jednak - rękaw i golf będą w innym kolorze ale sama się dziwię sobie, że zupełnie mnie to nie rusza i dziergam dalej (ostrożnie bo palec przy przeciążeniach boli).
Na FB Agata napisała : "Idzie lato trzeba myśleć o wełnianym swetrze" - ujęło mnie to bardzo bo zarys swetra, który od dawna kołacze się mi po głowie zaczyna przybierać formę szkiców. Jakiś czas temu Pimposhka pokazywała taki rysownik z szkicami postać do projektowania ubrań. Ja znalazłam stronę jak naszkicować takiego manekina, więc naszkicowałam sobie takiego na kartce, teraz nakładam kalkę techniczną i ubieram go w wersje sweterka z głowy.
W tym tygodniu zrobiłam niewiele oprócz przygotowań do wojny totalitarnej z molami uprzędłam ok 150 g alpaki z jedwabiem. Nitka zmienia się w navajo, pojedyncza nitka to jakieś 1200 m w 50 g, więc całkiem cienka. Pierwszy motek "chain crepe" mam już za sobą jak zdążę przed wyjazdem to post pojawi się w przyszłą niedzielę.
Pozdrawiam niedzielnie, bardzo gorąco bo pogoda faktycznie na wełniany sweter.