Miałam małą przerwę techniczną no może nie do końca, coś tam jednak dziergałam i przędłam, ale nie tak intensywnie jak zawsze. Koniec października to czas kiedy zamieniam się w pomocnika mojej rodziny z zacięciem ogrodniczo-florystycznym - czas Wszystkich Świętych. Teraz odpoczywam podziwiając jesień.
Tak lekko snując się po domu przypomniałam sobie że, kiedyś przeczytałam post u Kankanki o drutach, później był następny jak się cieszyła z nowych nabytków.
Jak przystało na dziewiarkę też chce wtrącić swoje 3 grosze:))
Nie nie będę pisać które, druty są najlepsze to sprawa bardzo indywidualna i tak zawsze pozostanie dla każdej z osób robiących na drutach.
Napiszę natomiast o tym że, przez lata moimi drutami skarpetowymi były druty które, dostałam od babci niekompletne poskładane z różnych zestawów numeracja poniżej 2 z ostrymi bardzo końcami. Dostałam od ojca plaster wiskozowy którym, zaklejałam dziurę w palcu wydłubaną podczas dziergania skarpet. Druty były niezłe do momentu aż nie zeszła z nich emalia (chyba chromowo-niklowa) ręce zaczęły pachnieć metalem :(
W tym czasie (dawno temu lata 90 ) pojechałam do siostry, mieszkającej w Niemczech tam kupiłam druty teflonowe na żyłce, mam je do dzisiaj - na nasze realia to były straszne pieniądze. W prezencie od siostry dostałam skarpetowe. Robiłam nimi przez lata teflon nawet starłam mają jeden mankament stukają przy dzierganiu (metal o metal) od taki mały mój świr :))
|
od najstarszych do najnowszych nabytków,
pordzewiałe stare skarpetowce, zdarte teflony, wykrzywiony bambus i złamane Knitpro |
|
różne końcówki |
Jakieś 3 lata temu trafiłam na japońskie druty Takumi - bambusowe, pięknie wykonane nie hałasujące, ciepłe w dotyku, estońskie koronki z nich nie spadały ale mają zbyt okrągłe końcówki i twardą żyłkę, dziewiarskie dwójki wykrzywiłam podczas dziergania.
Teraz robię na KP - drewniane trochę śliskie ale jest ok nie do końca dobrze dopasowany metal do drewna ale są ciepłe, nie hałasują, maja ostre końcówki i miękkie żyłki możliwość łączenia i zmiany rewelacyjna nawet jak źle dokręcę to nic nie spada bo zaraz poprawiam błąd - źle się przesuwa oczka z lekką przerwą.
Mam ich sporo jedynie cena trochę wysoka ale od czasu do czasu pozwalam sobie na małe szaleństwo.
Drewniane mają jeszcze jedną wadę szczególnie te cienkie można złamać.
Kupiłam też akrylowe KP bo przeczytałam że, też świetne a cena nie taka wysoka no i połączenie metalu z akrylem precyzyjniejsze - ale podczas dziergania alpaka mi na nich skrzypiała - tak wydziwiam - już ich nie lubię i nie będę używać no chyba w ostateczności.
|
dla tych bąbli lubię ostre końce |
Są jeszcze piękne Adiki żyłka w nich idealna połączenia super ale końcówka nie ta w bambusach, a metalowe stukają. Mam niezwykły talent do wynajdywania mankamentów ale jak coś mi spasuje to służy latami i jak się zużyje, i trzeba się rozstać to cierpię.
Oczywiście mam jeszcze duże agrafy, druty do warkoczy i markery nie jest mi obce korzystanie z starych sposobów (niteczki) ale z wiekiem robię się wygodna - no bo taki marker czy agrafkę to tak łatwo wpiąć czy zrzucić oczka.
Jest jeszcze jeden rodzaj drutów o których nie wspomniałam długie proste nie robię na nich bo ich nie lubię, kiedy wieczorem zapadam się w fotelu z robótką w rękach a te druty się czepiają po bokach to wolę odłożyć no bo nie będę ich przecież trzymać w górze :))
Tym kończę życząc sobie i Wam idealnie dopasowanych do każdej z nas drutów, by dzierganie było samą przyjemnością :))