Korzystając z bogatszego w czas wolny stycznia nadrabiam zaległości w dzierganiu, przędzeniu, farbowaniu, a chyba na przyszły tydzień też w szyciu. Mało co, tak cieszy jak czas spędzony na tym co lubię robić, oby trwał jeszcze trochę bym nasyciła to niespełnienie w rękoczynach :)
Wspomniane ostatnio skarpety prezentują się tak jak widać, są białe, drobny wzorek zapożyczony z książki o tradycyjnych skarpetach pod nazwą "skarpety z zegarkiem" oryginał pokazałam
tu. Oczywiście wzór musiał ulec modyfikacji bo to skarpety robione od palców celem testowania tego sposobu.
Włóczka to moja 3-nitka w 2/3 składająca się z szetlanda z jedwabiem, jakieś 50 % na 50 % a trzecia nitka to Bfl superwash. Nitka to tradycyjny 3-ply ale teraz myślę, że mogło to być jednak opposing-ply, poddaję w wątpliwość trwałość tej delikatnej pięty.
Skarpety zrobiłam nie tylko z myślą o udowodnieniu "wyższości" metody z tradycyjną piętą ale również przez rzecz prozaiczną, gładka i niewzmacniana pięta szybciej mieści się w butach niż ta tradycyjna i to jest duży plus tej metody. Włóczka z dużą porcją jedwabiu też jest znacznie cieńsza od tradycyjnej skarpetowej 100 g/ 420 m ale podwójnie robiona pięta nawet z dużo cieńszej nitki, dyskwalifikuje skarpety bym wkładała je do botków.

Rzecz, która bardzo mi się podoba w skarpetach od palców zaczynanych - to same palce :) Skarpety robione od góry trzeba na palcach jakoś zakończyć i pomimo, że zawsze zbieram żywe oczka, wewnętrzny szew istnieje. W skarpetach zaczynanych od palców jest idealnie płynne przejście - wygląda to naprawdę bardzo elegancko. Na razie skarpety ubrałam raz, właśnie do botków więc nie mogę nic więcej powiedzieć ale trzymają się dobrze stopy i nie okręcają, trwałość pięty wymaga dłuższego testowania. Przy braku wzoru wrabianego ta sama ilość oczek przez całą długość skarpety nie przeszkadza. Mam zamiar zrobić sobie skarpety tą metodą we wzory wrabiane i zobaczymy bo to może okazać się mniej wygodna wersja.

Z racji świętowania w styczniu urodzin zażyczyłam sobie książki, jedna już przyszła więc mogę się pochwalić. Kupując książki o skarpetach zawsze ją pomijałam bo to przecież "master class", bałam się jakiś udziwnień, lub skarpet tak skomplikowanych w dzierganiu, że po zrobieniu takich strach w nich chodzić, by nie zrobić w nich dziur.
Ciekawość jednak była silniejsza niż niechęć do udziwnień :) Udziwnienia są, są w tej książce chyba wszystkie sposoby na piety i palce, które znam i, o których wiem ale przede wszystkim wzory na zwykłe skarpety. Pewnie coś mnie skusi z udziwnień ale raczej spodziewajcie się tradycyjnych w kształcie skarpet. Na razie kartkuję, napawam się, przeglądam i poczytuję, jako wyznawca czytnika książek nie wyzbyłam się miłości do tradycyjnej formy :)
Na kołowrotku nitki w kolorze mojego szala i czapki z poprzedniego wpisu, celem zrobienia pasujących rękawiczek do kompletu. Uprzędziony motek to merynos farbowany w indygo. Jeszcze bez w pełni skrystalizowanych planów ale pewnie skończy w jakiś rękawiczkach z drobnym wzorkiem.
Pozdrawiam Was niedzielnie :)