Moi rodzice twierdzą, że na emeryturze to dopiero nie ma się czasu, mnie do wieku emerytalnego sporo brakuje ale czasu nie mam już od dawna. PM twierdzi, że to brak organizacji ale jak się nad tym zastanowić to nie zauważyłam by PM siedział przy kołowrotku, z drutami w ręce lub coś w skupieniu szył na maszynie, farbował wełnę nie wspominając o innych temu podobnych zajęciach. Ja po prostu mam chęć robienia rzeczy wielu.
W tym szalonym pędzie ku czynieniu ciągle czegoś, wszystko jest dobrze do momentu jak nie zaistnieje jakiś zgrzyt u mnie zawsze jest to napęd w kołowrotku. Polonez ma podwójny napęd na sznurek lniany krzyżujący się, więc wyklucza to stosowanie sylikonowego. Sznurek lniany może zdaje egzamin u mniej zapalonych prządek i mniej drażliwych. Taki nowiutki napęd świeżo łączony (to co, że najbardziej płasko jak się da) zanim się wyrobi, zanim chodzi płynnie i cicho zaczyna się rozpadać i tak średnio co 6 tygodni go wymieniam. Sznurków lnianych mam kilka szpul, więc to nie jakiś jeden wyjątkowo słaby.
Jakiś czas temu kupiłam rzemień tylko nie za bardzo wiedziałam jak go złączyć, na pomysł kto to może zrobić wpadła moja mama, zaniosła rzemień do szewca. Łączenie jest plastyczne i niewyczuwalne ale sam w sobie rzemień wydaje takie dźwięki, że przędzenie z przyjemności zmienia się w delikatny koszmarek.
Nie mam nowego hobby w postaci balsamowania zwłok i nie popadłam w przesadną manię dbania o własne ciało - zmiękczam za pomocą wszelkich dostępnych mi środków ten kawałek skóry by był cichy jak sznurek lniany a na dodatek trwały jak linka stalowa.
łączenie wykonane przez szewca |
Dorobiłam sobie też zamknięte oczko w zespole skrzydełka bo nitka mi wypadała z haczyków, kto wie do czego się jeszcze posunę usprawniając ten kołowrotek.
W tym tygodniu pogoda była wymarzona by zająć się ogrodem dlatego też czas wolny skrócił się do minimum. Już latem postanowiłam patrząc na ogród Asi (JotHa), że będzie u mnie więcej kwiatów.
Posadzenie cebul i bulw nie wymaga wiele czasu pod warunkiem, że ma się miejsce ja miejsca nie miałam. Dwa dni karczowałam moją dżunglę, łącznie z wykopywaniem korzeni i wymianą ziemi, by zdobyć kawałek wolnego od zieleni gruntu.
wszystkie zdjęcia z internetu |
Posadziłam 75 cebul tulipanów, 50 szafirków i 40 zawilców, powyżej umieściłam zdjęcia i nazwy by lepiej zobrazować jakiego efektu się spodziewam wiosną. Cebul nie sadziłam w specjalnych koszykach bo nie chciałam kępek kwiatów lecz coś na kształt "łanów kwiecia" - zobaczymy co będzie wiosną. Posadziłam również dwie piwonie czerwono-różową "Felix Crousse" oraz białą "Shirley Temple". Piwonie należą do roślin wrażliwych i nie każde miejsce im pasuje jeżeli te dwie zadomowią się u mnie to powiększę kolekcję o następne krzewy, są to rośliny rosnące w jednym miejscu przez wiele lat bez przesadzania, oczywiście należy nawozić i odchwaszczać ale to jedyne wymagania.
Prace ogrodowe przeciągną się na nadchodzący tydzień dlatego wybaczcie brak odpowiedzi pod komentarzami z poprzedniego postu jak również komentarzy u Was jeszcze chwila i znowu wrócę do blogowego życia - napiszę wtedy dlaczego niekiedy wybieram cięcie a nie robię prawych i lewych rzędów.
W zeszłym tygodniu dowiedziałam się również, że teraz będę się widywała z endokrynologiem dwa razy w roku, do zestawu - lekarz od astmy i od ręki jeszcze tego brakowało :(
Muszę się pochwalić metkami, które PM wyciął w kartoniku laserem, napisy też są wypalane laserowo, bardzo mi się podobają są całkiem proste ale w taki elegancki sposób :)
Pozdrawiam Was zbierając siły na następny tydzień w ogrodzie.