Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eider. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eider. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 grudnia 2017

Męskie skarpety w "kwiatki"

Dziecko z nogą nr 45, poprosiło o następne skarpety ale takie cieplejsze i już nieważne czy z miłej czy gryzącej wełny byleby były. Od zawsze miał wełniane skarpety ale dopiero jakieś 5 lat temu świadomie sam życzy sobie wełnianych. Poprzednie pary faktycznie na wymarciu więc nie było innego wyjścia tylko robić nowe i to w miarę szybko, a że dziecko ma bardzo wąską stopę to wszelkie wzory na duże skarpety są do przeróbki. 



Zupełnie nie mam czasu teraz na przeróbki wzorów ale tak się złożyło, że robiłam ostatnio rękawiczki wg wzoru z odpowiednią ilością oczek - tak to wzór z poprzedniego postu :) Dopasował się rewelacyjnie w te długie ale wąskie skarpety, oczywiście z pewnymi modyfikacjami, czyli inny spód stopy no i włoczka na druty 2,5 ( powinny być 2,75 ale wtedy skarpety byłyby zbyt szerokie).



Włóczka to moje przędze : Eider w barwiony naturalnie w łupinach orzecha włoskiego - navajo oraz naturalne South Amerikan w kolorze brązowoczarnym - tradycyjna 3- nitka.



Skarpety maja pięty we wzory wrabiane, wzór dociągnięty do palców by tam też było ciepło z racji podwójnej nitki, obie włóczki dość szorstkie ale na skarpety w sam raz szkoda tylko, że nie przeżyją zimy. Oba runa są zbyt słabe na długotrwałe skarpety a brak dodatku wzmacniaczy (nylon) z góry skazuje je na bardzo szybki zgon. 



Życzeniem dziecka był brak "sznurka" u góry ściągacza czyli zbyt ciasno nabranych oczek, tym razem oczka nabierałam na łańcuszek a dopiero później je zamykałam metodą na bardzo luźne wykończenie ściągacza jest luźno.


Skarpety wylądowały na nogach syna, popatrzył z wielkim zadowoleniem i nagle stwierdzenie:
- Jak to zrobiłaś mi skarpety w kwiatki !!?
- E tam w kwiatki to takie gwiazdy inaczej ;)


Skończywszy te, zaczynam następne "zwyklaki " ale w międzyczasie dłubię jak mam chwilkę dla siebie sweterek z kaszmiru i może dawno bym skończyła gdybym nie pruła po raz drugi karczku bo ciągle mi się nie podoba :( Ma być w żeberka ale nie układają się tak jak bym sobie życzyła. 



PM wystąpił z petycją o następny sweter, a że promocja w Drops'ie to kupiłam nowy zestaw włóczki ale tym razem to Flora. Sweter będzie we wzory wrabiane a nie może być zbyt gruby bo PM woli cienkie swetry a w podwójnej alpace by się przegrzał.


A na sam koniec takie drobne ogłoszenie, od dzisiaj do końca roku wszystkie zamówienia ze sklepiku mają darmową wysyłkę :)




Pozdrawiam Was niedzielnie.

niedziela, 16 listopada 2014

Trudna miłość

Jakiś czas temu pisałam ile czasu zajęło mi zgromadzenie wszystkich niezbędnych części składowych na litewskie rękawiczki. Każda próba zrobienia ich kończyła się niepowodzeniem a to wełna nie taka, a to druty za grube, wzory z taką ilością oczek, że jak okroję to wyjdzie mizernie. 


 Skończyłam sweter, pobawiłam się innymi rzeczami i stało się oczywiste, że nic nie stoi na przeszkodzie by zacząć to na co tak długo czekałam, wszak wszelkie potrzebne składniki są.
Wzór miałam upatrzony już dawno, więc samo rysowanie nie trwało długo, jak szybko zaczęłam tak sprułam, okazało się, że bez odpowiedniego brzegu prawe oczka pomimo wrabianego wzoru się wywijały.

tło to bambusowy podkoszulek, który wolno rośnie

Nowy brzeg jest podwójny (składany) z prawych oczek w "ząbki" prawie niewidoczne ale się nie wywija ku górze. Samo dzierganie dość wymagające wszak to druty 1,25 a na każdym 26 oczek (104 w obwodzie), nitka typu lace,  materia wychodząca spod drutów cieniutka. 




Niby wszystko dobrze a jednak "śmigło" !  Nie wiem na ile są prawdziwe książkowe parametry, przekonałam się wielokrotnie, że mijają się z rzeczywistością ale teraz spełniłam wszelkie potrzebne warunki a tu nie to czego bym sobie życzyła. Wiem, że litewskie rękawiczki do najzgrabniejszych nie należą, są wręcz "łapciowate" - chciałam bardzo drobnego wzoru na w miarę zgrabnej rękawiczce, wzór jest drobny ale początkom rękawiczki do zgrabności sporo brakuje. Moje rękawiczki te luźne mają w nadgarstku ok 9 cm (18 cm w obwodzie) te mają prawie 11 i pół cm, wiem po wypraniu też będzie trochę inaczej tylko czy lepiej. 


Po raz kolejny nie jest to to czego się spodziewałam, na razie przestałam je robić muszę odpocząć od nich i zastanowić się czy je kończyć czy nie. PM pociesza mnie, bym skończyła i jak mi się nie będą podobały to mam wstawić do sklepiku.  Tylko komu sprzedać olbrzymy i trolle to postacie z bajki. Tak mnie rozczarowały te rękawiczki, że musiałam zająć się czymś innym, najpierw postanowiłam ogarnąć resztki, w miarę definitywnie - narysowałam wzór i zobaczymy może będzie o czym pisać za jakiś czas.


 Przeprosiłam się też ze sznurkiem lnianym w kołowrotku już nie mam sił wmyślać nowego napędu, rzemień "urósł" tak, że brakło regulacji. Czerwone Bfl jest dla żony kuzyna na czapkę, środkowy motek to runo Eider farbowane orzechem włoskim uczyniłam z niego navajo, lawenda z fioletem tak się przyplątały podczas przeglądania zawartości pudeł.
Pudła przeglądałam bo był czas na uzupełnienie stanów magazynowych w sklepiku i tu muszę się przyznać, że pomimo totalnego postanowienia nie kupowania nowej włóczki, ale koniecznie potrzebująca pocieszenia po historii z rękawiczką - pocieszyłam się troszeczkę :)


 Wbrew ogólnej opinii o depresyjnym listopadzie przyglądam się pięknej karcie w kalendarzu opatrzonej jednym z moich ulubionych dzieł A. Muchy, podziwiam mglistość poranków i wieczorów - czekając na powrót chęci do czynienia rękawiczek.




Pozdrawiam Was serdecznie.

niedziela, 5 października 2014

Orzech


Barwienie naturalne zawsze mnie pociągało ale też nie będę ukrywać, a pisałam o tym często to co mi wychodziło z tych prób, rzadko można nazwać satysfakcjonującym.  Do farbowania łupinami orzecha włoskiego przymierzałam się kilka lat, a to przegapiłam, a to mi orzechów szkoda było a najczęściej barak czasu powodował, że była tylko obietnica "w przyszłym roku".

mokre w pełnym słońcu 
W tym roku orzechy nie wymarzły i obrodziły solidnie, więc tort orzechowy będzie a ja przy tych zbiorach nazbierałam zielonych łupin. Wełna, którą zafarbowałam to runo rasy Eider, runa nie będę opisywać tylko odsyłam do Finextry - opisała idealnie to co będę powtarzać :) Został mi taki kawałek niehandlowy ze sklepiku ok 70 g, na dodatek jest to runo średnio szorstkie więc pomyślałam, jak nie wyjdzie to będzie na jakieś skarpety. 


Do garnka włożyłam sporo łupin na spód, później runo ale zabezpieczone gazą (widać na zdjęciu) na górę poszły znowu łupiny i zalałam deszczówką. Garnek stał w ogrodzie tydzień, patrzyło na niego słońce, padał deszcz a ja od czasu do czasu ugniatałam.


Po tygodniu wydłubałam runo i powiesiłam na słońcu, nie płukałam bo wyczytałam kiedyś, że nie wybarwi się tak mocno, schło dwa dni co przy obecnej pogodzie i tak całkiem nieźle. I mam swoje własne intensywnie, śmiem nawet napisać pięknie wybarwione runo z naturalnego farbowania. Nawet udało się uzyskać przejścia tonalne, których się nie spodziewałam.


Barwa tak mnie zachwyciła, że teraz jestem zła na siebie, że więcej nie ufarbowałam runa i to w jakimś delikatniejszym gatunku, na czapkę lub szalik, najbliższy rzeczywistemu jest kolor na zdjęciu poniżej na "leniwej Kaśce" ale to jeszcze nie to. Jest to ciepły brąz z nutą oliwki ale minimalną takie tyci tyci. Jednym słowem jak dla mnie cudo kolorystyczne.


Część orzechowej włóczki trafiła do mieszanki skarpetowej wraz z nylonem (musiałam uprząść bo wymieszać na czesakach nie mogę z powodu ręki - obrzydliwie się przędło) oraz kłębkiem z owcy białej NN przędzionej z ręki.  Przy runie Eider pomyślałam takie szorstkie ale dopiero dotykając białego kłębka z NN zastanawiam się jakim sposobem dawałam radę robić coś z tak ostrej wełny. Wczesną wiosną obiecałam ojcu (to niejedyna taka obietnica) skarpety no i wypadałoby obietnicę spełnić, stopy zrobię z tej 3-nitki (opposing-ply gdzie skręt powielony jest na nylonie).



aż żal tego pięknego przejścia tonalnego dla takiej nitki
 Nie jest najpiękniejszego koloru ale na skarpety będzie ok za to resztę ze szpuli zwinęłam w skręcie navajo i to utwierdza mnie w przekonaniu, że powinnam zafarbować więcej runa. Podczas prania nitek kolor lekko puszczał właściwie nie był w żaden sposób utrwalony ciekawe czy będzie oddawał barwę za każdym praniem. 



Sweter nie posiada jeszcze rękawów ale został poddany cięciu, przygotowanie do cięcia wymaga solidnego zabezpieczenia brzegów i pochowania wszystkich nitek ze wzoru wrabianego. Zaczynam się trochę martwić bo chyba braknie szarości i trzeba będzie doprząść a miało być bez resztek i braków. 


O mglistym poranku pozdrawiam Was serdecznie :)