Normalnie nie celebruję tego dnia szczególnie - świętujemy w naszej rodzinie urodziny. Na pewno nie wspomniałabym o nim na blogu. Nie przepadam też za niespodziankami. Choć na nie mamy niewielki wpływ.
Lubię natomiast, jak coś się dzieje nie planowane, powoli, jak z każdą minutą jest coraz milej. Dzisiaj właśnie tak było.
Sobota, więc nie musiałam wcześnie wstawać. Śniadanko przygotowane przez A., podane przez Synka, smakowało wyjątkowo pysznie.
Później wyjazd z A. na spożywcze zakupy. Nie zawsze jeździmy razem, raczej raz A., raz ja. Zima za pasem, znowu nie mam co na siebie włożyć. Chciałam przyjrzeć się dokładniej kurtce zimowej, która wpadła mi jakiś czas temu w oko, ...przypadkiem :)
Zanim dotarłam do rzeczonego sklepu, "zahaczyłam" o inny. Zobaczyłam tam sukienkę, którą kiedyś przymierzałam, ale nie było mojego rozmiaru. Dzisiaj był - zrobiłam sobie sama prezent, w dodatku z 50% rabatem :) Ruszyłam dalej w towarzystwie A., po drodze zerkałam na wystawy. Odporna na pokusy :) Nie robię zakupów dla samej przyjemności kupowania. Zazwyczaj wybieram się z potrzeby, po konkretne rzeczy. Zdarzają się wyjątki, przyznaję ;) Idąc dalej coś przykuło moją uwagę na tyle, że musiałam wleźć do środka i to zobaczyć. Jak już zobaczyłam - musiałam przymierzyć. A jak przymierzyłam, to A. po dłuższej chwili, widząc mój wyraz twarzy zapytał, czy chcę to na imieniny. ... no oczywiście, że chciałam :))) Postanowiłam odpuścić planowane wyjście do restauracji. Nie jestem fanką, wolę w domku.
Nie noszę złota, wyjątek stanowi ślubna obrączka. Zrobiona jest z białego złota, bo żółte jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia.
Uwielbiam za to srebrną biżuterię. Prostą w formie. ... i taki jest mój prezent:
Pięknie zapakowany, z certyfikatem (to akurat nie jest dla mnie ważne), że ściereczką do polerowania (przyda się):
Tak prezentuje się w pudełku:
A tak na moim palcu:
Mój bursztyn, przywieziony wieki temu znad morza ma sąsiada, którym jestem zachwycona. Ktoś może spytać, czym tu się zachwycać? Ot zwyczajny pierścionek i kamień jakiś taki szary. Wszystko się zgadza, ale to właśnie lubię. Mogę sobie zaśpiewać piosenkę z dzieciństwa:
"Co ja mam, co ja mam? Księżycowy kamień.
Świeci się, błyszczy się księżycowy kamień.
To się ze mną zamień..."
Nie zamienię się!
Kurtkę też kupiłam, tę upatrzoną, z obniżką 25%, ha ha.
Po powrocie do domu był przesmaczny obiadek, którym niestety nie mogę się z Wami podzielić. Za to zapraszam na deser - mus czekoladowo - karmelowy, bądź czekoladowo - kawowy. Wybierajcie i Smacznego!
W ostatnim czasie było więcej trosk niż radości, dlatego takie chwile są tym cenniejsze.
Życzę Wam, żeby jak najczęściej spotykały Was miłe dni :)