Witajcie!
Przez ostatni tydzień trochę Was zaniedbałam, ale nie miałam ani czasu, ani siły, ani weny do czegokolwiek. Najczęściej po powrocie do domu szłam spać, ewentualnie uczyłam się i dopiero szłam spać. Mam nadzieję, że następny tydzień będzie lepszy :)
Dzisiaj przychodzę z recenzją tuszu do rzęs, który bliski jest końca swojego żywota. Jak się sprawdził? Zaraz się dowiecie!
Mowa oczywiście o tuszu L'oreal False Lash Wings, który znalazł się w moich zbiorach podczas promocji w Hebe, a z braku okazji do kupienia mojego ulubionego tuszu Dior w dobrej cenie.
Opakowanie:
Bardzo ładne, srebrno czarne. Wygląda jak lusterko, więc spodoba się kosmetycznym sroczkom :) Mnie zadowala porządne zamykanie, na lekki klik, gwarantujące szczelność tuszu i tym samym jego dłuższą trwałość. W gruncie rzeczy kupiłam ten tusz z powodu szczoteczki, której kształt bardzo mnie zaintrygował.
Sama szczoteczka ma coś wspólnego z kształtem motylich skrzydeł. Jest ciekawa, nie widziałam podobnej w innym tuszu. Na szczęście sprawdza się równie dobrze, jak wygląda. Nabiera odpowiednią ilość tuszu, ładnie rozdziela i unosi rzęsy - szczególnie te w zewnętrznym kąciku oka.
Zapach:
Tuszowy i nieprzyjemny - norma ;)
Konsystencja:
Przyjemnie kremowa. Kosmetyk aplikuje się lekko i przyjemnie pokrywając rzęsy równą warstwą bez grudek. Tusz nie skleja rzęs i nie kseruje się na powiekach, jednak pozostawia rzęsy elastyczne, co bardzo mi się podoba!
Kolor:
Po prostu czarny. Nie smoliście-bardzo-czarny, nie szaro-czarny tylko najzwyczajniej w świecie czarny ;)
Efekt:
Tak wyglądają moje rzęsy bez niczego. Szału nie ma (najłagodniej mówiąc).
FLW nie tylko sprawia, że w ogóle je widać. Rzęsy są naprawdę ładnie podkreślone i pogrubione. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że ciut wydłużone i lekko podkręcone :)
Jeszcze zdjęcie z półprofilu:
Widać, że różnica między nagimi rzęsami i po wytuszowaniu jest spora. Co prawda mój ulubiony Dior sprawdza się nieco lepiej, ale jestem zadowolona z efektu False Lash Wings. Mimo, że tusz trochę zgęstniał od czasu zakupu nie zauważyłam zbytniej różnicy w efekcie, jaki daje na rzęsach.
Trwałość:
Świetna! Tusz nie jest wodoodporny i wytrzymuje na rzęsach prawie cały dzień (lub noc, jak kto woli :) ). Nałożony w okolicach 7 rano dopiero późnym popołudniem zaczyna się minimalnie osypywać, co jest naprawdę niezłym wynikiem! Bez problemu zmywa się dwufazówką Bielendy, płynem micelarnym trzeba się jednak trochę namachać.
Podsumowanie:
Bardzo dobry tusz, który w promocji można nabyć za 20kilka zł (sama płaciłam między 25 a 28, nie pamiętam już). Teraz w kolejce jest już nowy Dior, ale jak się skończy to pewnie wrócę do tego L'Oreala :)
+ estetyczne opakowanie
+ wygodna szczoteczka
+ dobry mechanizm ściągania nadmiaru tuszu ze szczoteczki
+ ładnie podkreśla rzęsy
+ czarny kolor
+ wielogodzinna trwałość
+ stosunkowo łatwy demakijaż
Nigdy nie przepadałam jakoś szczególnie za kolorówką L'Oreal, ale ostatnio trafiłam na kilka naprawdę dobrych produktów. Jednym z nich jest ten tusz, który oceniam na 5 :)
PS: Od dziś jest Was 250, dziękuję :*
Miłego wieczoru :)
Ja też bardzo lubię tek tusz. Dla mnie nr 1 :)
OdpowiedzUsuńNie znam go i nie miałam, jednak moim ostatnim hitem jest Maybelline Rocket, porządne 2 warstwy dają niezły efekt :D
OdpowiedzUsuńNie wiem co to za tusz nie znam go, ale brwi za to masz piekne ;)
OdpowiedzUsuńHm, tak szczerze to ja nie widzę zbyt dużej różnicy przed i po ;) To może kwestia zbliżeń, ale Twoje rzęsy przed prezentują się na tyle dobrze, że nie dostrzegam nic poza tym.
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tą maskarą, lecz finalnie jej nie kupiłam. Nie sądzę abym skierowała swoje kroki teraz. Postawiłam na inne zabawki.
Uznaję to za komplement dla moich lipnych rzęsisk :P Wierz mi, że różnica jest ogromna, bez tuszu prawie w ogóle ich nie widać (jedyne co, to są naturalnie bardzo ciemne), natomiast wytuszowane zyskują na wyrazie :)
UsuńPrzyjrzałam się zdjęciom ponownie :) i nadal twierdzę, że masz bardzo ładny materiał wyjściowy, że tak powiem :) Śmiem twierdzić, że znalazłabyś coś wiele lepszego dla nich niż prezentowany tusz ;)
Usuńbardzo naturalnie wyglądają wytuszowane rzęsy, jak dla mnie bomba :)
OdpowiedzUsuńo ciekawy:) jak na razie mam sporo tuszów więc z nowymi muszę się wstrzymać;)
OdpowiedzUsuńFajny, a tyle o nim złego czytałam, widocznie jak komu służy, ja obecnie również stosuje Loreala, tyle że volume million lashes noir i bardzo mi odpowiada, choć krążą o nim różne opinie ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego tuszu.. Może kiedyś wypróbuję. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten tusz, dziś kupiłam kolejne opakowanie:)
OdpowiedzUsuńJa nie widzę zbyt dużej różnicy. Spodziewałabym się większego efektu z rodziny tych wgniatających w fotel.
OdpowiedzUsuńPrzy moich rzęsach? Mission Impossible :D
Usuńtakże mam i uwielbiam,niestety już mis ie kończy
OdpowiedzUsuńO muszę się za nim rozejrzeć ;)
OdpowiedzUsuńfajna szczota, lubię takie :) rzęsy wyglądają ładnie, choć ja wolę ciut dramatyczniejszy efekt ;)
OdpowiedzUsuńJa też, ale cudów nie ma niestety... Chyba, że oddasz mi swoje rzęsy? :D
Usuńnie miałam go, ale efekt mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńZa tyle pieniędzy spodziewałabym się lepszego efektu.. Choć kusi mnie by wypróbować tej firmy Million Lashes, moja przyjaciółka się nim zachwyca:) Moje rzęsy są baaardzo liche, na fotkach pewnie wcale by nie było ich widać "gołych" :P. A tusz za 5zł z Sensique potrafi zrobić z nich cuda ;D
OdpowiedzUsuńMimo, że nie lubię L'oreal marzył mi się ten tusz. Szczota mi się podoba, ale efekt wg mnie jest minimalny ;/ Tak więc już ochota na niego mi przeszła ;/
OdpowiedzUsuńWidziałaś go na żywo podczas każdego naszego spotkania :)
UsuńPodoba mi się ten efekt na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńfajnie wydłuża rzęsy :)
OdpowiedzUsuń