Witajcie!
Wybrałam dla Was moje ulubione kosmetyki do makijażu, których najchętniej używałam w mijającym roku kalendarzowym.
Jesteście ciekawe, które produktu najbardziej przypadły mi do gustu? Zapraszam do dalszej lektury :)
Dzisiaj część 1, dotycząca kosmetyków do makijażu twarzy.
W kategorii podkładów prym wiodą Healthy Mix od Bourjois i moje niedawne odkrycie - Clinique Superbalanced.
Healthy Mix uwielbiam w okresie od wiosny do jesieni - krycie jest delikatne, świetnie ujednolica odcień skóry i delikatnie ją rozświetla (bezdrobinkowo). Po jego użyciu skóra wygląda na świeżą i wypoczętą. Szczególnie zależy mi na tym ostatnim, gdyż jestem tzw. sową i wstawanie o 6.30 rano nie należy do przyjemności ;) Podkład jest trwały, wydajny i ma bardzo praktyczną pompkę.
Superbalanced używam od późnej jesieni. Jest nieco bardziej kryjący od Healthy Mix (ale bez obaw o efekt maski) i odrobinę cięższy, co czyni go idealnym zamiennikiem na zimę. Podkład wydaje się dobrze chronić skórę przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych, wygląda bardzo naturalnie i jest trwały. Co ważne - nie zostaje na szaliku czy golfie ;) Jedynym minusem jest brak pompki, która nieco ułatwiłaby dozowanie.
Wśród pudrów w tym roku mam dwóch faworytów: Pryzmy Givenchy i puder HD ELFa.
Pryzmy są idealną kompozycją 4 odcieni, perfekcyjnie dopasowują się do odcienia skóry (używałam ich latem, używam i teraz). Twarz wygląda naturalnie, bez efektu płaskiego matu. Do tego kosmetyk jest baaaaaaardzo wydajny!
Puder HD w opakowaniu jest biały, jednak nie należy obawiać się efektu rodem z horroru - nie bieli twarzy. Utrwala każdy makijaż i matuje zdecydowanie mocniej niż pryzmy. Bardzo lubię ten puder, szczególnie do utrwalania Colorstay'a i BB creamów :)
W mijającym roku moje serce podbił róż Catrice w odcieniu Peach Sorbet. Kolor idealnie pasuje do mojej karnacji przez cały rok, zarówno do makijażu dziennego i wieczorowego. W chłodniejszych i cieplejszych odcieniach. Nakłada się równomiernie i trudno zrobić nim sobie krzywdę (o co ogólnie nietrudno o 6.30 rano, kiedy się jeszcze śpi ;) ), do tego jest piekielnie trwały - pozostaje na twarzy od rana do wieczora. Różowy ideał, w dodatku kosztuje grosze ;)
Pora na usta.
Jeśli chodzi o szminki, muszę wyróżnić wszystkie posiadane przeze mnie pomadki Lasting Finish od Rimmel, czerwony Soft Mat Lipcream Manhattanu oraz przepiękną Russian Red od M.A.C.
Nie będę się zanadto rozpisywać na ich temat, gdyż stosunkowo niedawno recenzowałam je na blogu jednak ten rok na moich ustach należał do Paradise i 105 (dzień), Russian Red (noc) a także do matowego kremu do ust Manhattan 45H (dzień).
Błyszczyków używałam głównie latem i wśród nich niezmiennie uwielbiam Rimmelowy Stay Glossy (i jego odpowiednik z Astora) za piękny kolor, trwałość i zupełną niekleistość. Chętnie używałam też miętowego DiorKissa i flagowych błyszczyków Lancome - Juicy Tubes. Zestawienie wygrywa jednak Stay Glossy, którego lubię niezmiennie od kilku lat i sięgam po niego zdecydowanie najczęściej :)
Najwyższy czas na kosmetyki do oczu.
W tym roku moje serce należało do tuszu Dior Iconic. Jest idealny, po prostu. Nakłada się łatwo, nie skleja rzęs i pogrubia je. Ponadto jest trwały i nie kruszy się. Ostatnio porzuciłam go nieco dla przedłużonych rzęs jednak gdy na metodę 1 do 1 braknie czasu Dior wróci do łask :)
W kategorii cieni do powiek od lat mam faworytów w postaci wkładów do paletek Inglota i Kobo. W tym roku jednak wyrosła im mocna konkurencja w postaci cieni Color Tattoo od Maybelline, które w bardzo krótkim czasie dosłownie podbiły moje serce :) Dokładna recenzja
tutaj.
Mam nadzieję, że moi ulubieńcy także Wam przypadli do gustu :) W gruncie rzeczy jest ich całkiem sporo. Jutro kolej na hity pielęgnacyjne. W ogólnym kosmetycznym zestawieniu 2012 nie zabraknie i bubli, jakie miałam wątpliwą przyjemność testować w tym roku czyli KITÓW 2012 :) Chętnie czytam i Wasze top listy, znalazłam już na nich kilka produktów do przetestowania :) Dodatkowo widzę ile jeszcze mam produktów do zrecenzowania w 2013 :D
PS: W Sephorze, Super-Pharm i Rossmannie są teraz spore promocje na kolorówkę, więc jeśli brakuje Wam czegoś do wykonania sylwestrowego makijażu macie jeszcze okazję uzupełnić Wasze kosmetyczki nieco mniejszym kosztem :) Sama skusiłam się na Hoolę, na którą polowałam już od naprawdę długiego czasu. Normalna cena w Sephorze to 145zł, ja zapłaciłam 101,50zł - prawdziwa okazja, prawda?
Dodatkowo mój blog obserwuje już 50 osób, a wczoraj padł mały rekord odsłon :) Bardzo Wam dziękuję i cieszę się, że codzienna-dawka-piękna spotyka się z ciągle rosnącym zainteresowaniem! Po Nowym Roku obiecuję przygotować jakąś niespodziankę dla moich czytelniczek :*