Dzisiaj obiecane zakupy z UK :)
Ciuchowo-akcesoriowe sobie darowałam - ciuchy w pralce, a z akcesoriów nie kupiłam nic godnego sfotografowania (no ok, miętową torebeczkę kupiłam ;) ).
Gotowe? Zaczynamy!
Sporo tego, czyż nie? ;)
Na początek "rodzynki" pielęgnacyjne:
Olejek w sprayu ("suchy") Garniera został już przetestowany i jak na razie jestem zachwycona! Garnier wprowadź go do PL, please! :)
Kupiłam jeszcze żel aloesowy Vaseline (do włosów :D ), peeling St. Ives. Na zdjęcie załapała się też próbka balsamu do ciała Jergens z gazety.
Kolorówki jest o wiele więcej :) Zacznę od moich ulubionych kremowych cieni - Color Tattoo, które w UK można dostać w o wiele większej gamie kolorystycznej niż u nas (co za niespodzianka, wrrrr!).
Do koszyka wpadły 25 Everlasting Navy, 85 Light in Purple, 05 Eternal Gold, 20 Metalic Pomegranate i 65 Pink Gold. Mały słoiczek w prawym dolnym rogu to fioletowy liner Maybelline, za który dzięki pomyłce w sklepie zapłaciłam dosłownie grosze :D
Kolejne zdjęcie pokazuje prawdopodobnie moje nowe love - kosmetyki Sleek.
Jak widać zdecydowałam się na 3 róże: Rose Gold, Suede i Sunrise. Pomadkę Sheer Cover w odcieniu Calico dostałam w prezencie od Justynki. Nie mogę doczekać się lata, będzie idealnie współgrać z opaloną skórą!
Pora na nowe MACzki :) W planach było wiele, ale w końcu skończyło się na dwóch pomadkach i różu.
Róż w kolorze Dainty ma piękny odcień, nie zastanawiałam się nad nim ani chwili :)
Melduję, że znalazłam ładny nude w postaci Viva Glam II. Nie mogłam też oprzeć się moich ulubionym matom i tym razem wybrałam dla siebie odcień Mehr.
O Justynce, która po raz kolejny zaprosiła mnie do siebie (dziękuję raz jeszcze :* ) już wielokrotnie wspominałam. Tym razem dzięki Justynie poznałam chyba nową przyjaciółkę.
Poznajcie...
Betty!
Along Came Betty, bo tak nazywa się seria kosmetyków made by Tesco wzorowanych na Soap & Glory, poznałam dzięki Justynie, od której dostałam bazę pod cienie i zestaw do brwi. Dokupiłam jeszcze dwukolorowy korektor z pudrem, rozświetlacz w kremie oraz maseczkę oczyszczającą pory. Pierwsze testy wypadły obiecująco!
Ostatnie zdjęcie przedstawia zbiorowisko produktów nie pasujących do poprzednich ;)
Miniaturki Benefitu wpadły w moje ręce przypadkiem. BadGal dostałam od Justyny, a They're Real jest teraz w jednej z gazet w UK (chyba w ELLE) - jeśli chcecie go przetestować to warto ją kupić! :) Dodatkowo Justyna kupiła dla mnie jajo a'la Beauty Blender oraz wymieniła się ze mną korektorami. Ode mnie dostała jeden z moich faworytów niedostępny w UK - Maybelline Affinitone, którego recenzja była gotowa przed wyjazdem, ale nawet nie miałam kiedy jej wrzucić :) W zamian dostałam Wake me up Rimmela oraz Healthy Mix pod oczy. Ostatnim produktem jest aloesowy żel antybakteryjny do rąk Carex.
Miałam w planach zakup czegoś z Soap & Glory, ale wielkie opakowania mnie zniechęciły - niestety waga bagażu w Ryanair nie rozpieszcza zakupomaniaczek ;) Myślałam też o Lushu, ale ostatecznie nic mnie nie skusiło. Patrzyłam też na 3 róży Sleek, jednak nie podeszły mi kolory, tak samo ich farbek do ust. Chciałam jeszcze kupić Batiste do ciemnych włosów i olej do włosów Amla, ale niestety waga jest bezlitosna, więc muszę w tej sprawie uśmiechnąć się do Justyny ;)
Czego jesteście najbardziej ciekawe?
Pozdrawiam z okolic walizki,