Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skinfood. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Skinfood. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 czerwca 2013

Ulubieńcy czerwca

Witajcie!

Dzisiaj szybki post z ulubieńcami ostatniego miesiąca :) W większości są to nowe produkty, które w czerwcu podbiły (lub dalej podbijały ;) ) moje serce i skórę ;)


W kategorii pielęgnacja polubiłam serum do twarzy z serii Receptury Babuszki Agafii oraz olejek do ciała Ultimate Beauty Oil Garnier, który podobnie jak w maju, ratował mnie w kryzysowych sytuacjach :)

Wśród kolorówki widzicie dwóch ulubieńców zeszłego miesiąca: tusz False Lash Wings od L'Oreal i rozświetlacz Along Came Betty.
Przypadły mi do gustu dwie naustne nowości w moich zbiorach - lakier do ust L'Oreal Shine Caresse w odcieniu 300 Juliet i nowość od Astor - balsam, błyszczyk i pomadka w jednym, kryjąca się w kredce Soft Sensation. Mam dwa kolory, ale nudziakowy 002 Loved Up jest moim faworytem :)
Na twarz najchętniej nakładałam BB Skinfood Good Afternoon Peach Green Tea, który sprawdził się nawet podczas upałów.
Ostatnią nowością w zestawieniu jest pisak do brwi Misslyn, który jest rewelacyjny (w przeciwieństwie do Flomarowego odpowiednika).

Mam co recenzować :) Już jutro pojawi się recenzja serum z serii Eveline Slim Extreme 4D.


Wszyscy mają Bloglovin? Chyba większość, więc i ja postanowiłam się zarejestrować. Zapraszam do obserwowania :)


Miłego popołudnia,

post signature

niedziela, 2 czerwca 2013

Ulubieńcy maja

Witajcie!

Dawno nie było posta z serii "ulubieńcy miesiąca", postaram się to nadrobić :)
Dzisiaj pora na kosmetycznych faworytów maja.


Na początek znacznie liczniejsza kolorówka:
- odkąd wróciłam do moich kolorów znowu zaczęłam używać podkładu Bourjois Healthy Mix, który jest jednym z moich ulubieńców,
- najnowszy tusz L'Oreal False Lash Wings gości od niedawna w mojej kosmetyczce, ale już zdążył podbić moje serce,
- w prezencie od Justyny otrzymałam paletkę do brwi BR-WOW Along Came Betty, która pomagała mi w perfekcyjnym ich podkreśleniu detronizując duet cieni Essence i korektor Eveline,
- niech Was nie myli opakowanie, to nie próbka minerałów tylko moja połówka korektora pod oczy SkinFood :) Pełną zachwytów recenzję znajdziecie tutaj,
- kolejną nowością jest róż Dainty od M.A.C, który pokochałam od pierwszego użycia,
- na ustach często gościł Tint firmy Bell (poczytacie o nim tutaj), jeden z moich ulubionych błyszczyków - Rimmel Stay Glossy (recenzja) i matowa Mehr firmy M.A.C, którą pokazywałam w tym poście,
- kolejną nowością "w zestawieniu" jest rozświetlacz Along Came Betty, podobny do rozświetlacza w sztyfcie Benefitu,
- ostatnim produktem wśród kolorówki jest mój ulubiony Color Tattoo od Maybelline, w odcieniu On and on bronze który towarzyszy mi na oczach w dni lenia, czyli w maju dosyć często ;)

Czas na rodzynki pielęgnacyjne:


- W stosowaniu nawilżaczy do ciała jestem średnio systematyczna, więc polubiłam olejek do ciała Ultimate Beauty Oil Garniera, który kupiłam w UK. Psik, psik i gotowe :)
- matujący krem korygujący Tołpy zachwalałam tutaj, wraz z nadejściem wiosny (ychm) wrócił do łask,
- na sam koniec zostawiłam odżywkę do rzęs Double Lash Mavala, o której często wspominałam w komentarzach na Waszych blogach. Rewelacyjny efekt za jedyne 50zł :)

Ciekawe, co znajdzie się na tej liście za miesiąc :)

Miłej niedzieli,

post signature

piątek, 17 maja 2013

Łosoś dobry na... cienie pod oczami?

Witajcie!

Tytuł dzisiejszego postu jest nieco przewrotny, bo nie o jedzeniu będzie mowa :)
Chyba wszystkie przyzwyczaiłyśmy się do rozświetlających korektorów pod oczy dostępnych w opakowaniach a'la pisak z pędzelkiem. Udało mi się odkryć dwa fenomenalne kosmetyki pod oczy bardziej przypominające swą konsystencją gęstą pastę niż lekki, rozświetlający produkt. Dzisiaj zapraszam do recenzji pierwszego z nich - made in Asia.
Cudo nazywa się Salmon Darkcircle Concealer Cream i jest dostępny w ofercie marki SkinFood.


Opakowanie:
Piękny słoiczek, który jest bardzo wygodny w użytkowaniu. Średnica wnętrza opakowania jest identyczna w całej jego objętości, więc produkt nie zbiera się w kantach czy zagłębieniach słoiczka. Kryje on w sobie 10g korektora. Ze względu na piekielną wydajność produktu podzieliłyśmy się nim z Justyną - słoiczek został u niej, a ja mam moją połowę w opakowaniu po próbce Lily Lolo :)

Zapach:
Przypomina mi tłusty, babciny krem z czasów mojego dzieciństwa. Nie ukrywam, że do najprzyjemniejszych nie należy. Na szczęście jest wyczuwalny tylko w momencie dosłownego włożenia nosa do opakowania.

Konsystencja:
Gęsta pasta, w dodatku niezwykle wydajna. Używam go prawie codziennie, a wcale go nie ubywa. Mam wrażenie, że nigdy się nie skończy. Wystarczy naprawdę minimalna ilość produktu do ukrycia cieni pod oczami.


Konsystencja jest lekko tłustawa, więc łatwo sunie i rozprowadza się po skórze. Co ciekawe wcale nie powoduje uczucia ciężkości, którego się bardzo obawiałam. Gęsty i tłustawy, a jednocześnie lekki? SkinFood potrafi :D Niestety po kilku godzinach potrafi minimalnie (z akcentem na tyci tyci - właściwie tego nie widać, ja widzę z odległości 5cm ;) ) zebrać się w zmarszczkach. Na plus, że wystarczy go delikatnie rozetrzeć i problem znika w mgnieniu oka.

Kolor:
Posiadam odcień 1 Salmon blooming, który jest łososiowym beżem - stąd dzisiejszy rybi tytuł :)


Jak widzicie jest to odcień neutralny i nie ma nic wspólnego z różową świnką. Dodatkowo wspaniale się dopasowuje do różnych karnacji, mimo że wygląda na bardzo jasny. Używam go ja, mama (ma bardzo ciemną karnację), testowały bladolice koleżanki i każda z nas jest nim zachwycona :)

Jesteście zainteresowane efektem pod oczami? Nie będę Was trzymać dłużej w niepewności :)

Poniżej moje podkówki bez niczego. Co prawda krem Garnier dobrze sobie z nimi radzi, bo wcześniej wyglądałam na co najmniej 10 lat starszą, jeśli nie użyłam dobrego korektora. Teraz bez makijażu nie straszę aż tak, ale z korektorem SkinFood wyglądam nie o niebo, a o 3 nieba lepiej!


Po aplikacji pod jednym okiem:


Widzicie różnicę? Pokażę Wam jeszcze zbliżenie na jedno i drugie oko.
Na początek prawe, pod którym zdążyłam zaaplikować korektor:


I lewe, niepomalowane:


Mam nadzieję, że teraz rozumiecie mój zachwyt nad tym produktem :)
Na sam koniec zostały mi oczy już pomalowane:


Jestem nim zachwycona! Jak widzicie okolica oka wygląda na wypoczętą, a cała ja - świeżo i promiennie. Bez korektora sprawiam wrażenie wiecznie zmęczonej i niewyspanej, które w pewnym stopniu jest prawdą, ale wolę ją ukryć przed światem :D
Szkoda tylko, że na każdym zdjęciu wyglądam groźnie (brwi), a powieki opadają jeszcze bardziej - uroki zdjęć z ręki  z aparatem w jednej i lusterkiem w drugiej :/

Trwałość:
Produkt jest z jednej strony niezwykle trwały - nakładam go rano i wytrzymuje do wieczornego demakijażu. Nie straszny mu deszcz, woda, czy łzy. Z drugiej strony (pewnie dzięki tej tłustawej konsystencji) nie zastyga na skórze i jeśli minimalnie zbierze się w jakiejś zmarszczce bez problemu go rozetrzemy.

Podsumowanie:
Fantastyczny produkt, który w przeliczeniu na wydajność kosztuje grosze.

+ idealny kolor
+ zaskakująco udana konsystencja
+ łatwość aplikacji
+ wydajność
+ efekt wypoczętego oka
+ doskonałe krycie cieni pod oczami
+ trwałość
- dostępność

Jest to jeden z najlepszych produktów tego typu, jaki miałam okazję stosować - wierzcie mi, że przerobiłyśmy ich z mamą wiele. Maleńki minusik za lekkie zbieranie się w mikrozmarszce po kilku godzinach, ale na całe szczęście łatwo uniknąć tego efektu :)






Następnym razem przedstawię Wam korektor nieco łatwiej dostępny, o jeszcze ciekawszym kolorze :D

Pozdrawiam popijając bananowo-kiwi smoothie :)

post signature

wtorek, 14 maja 2013

Swatche azjatyckich BB

Witajcie!

Dostałam wiele pytań dotyczących azjatyckich BB kremów, a szczególnie - ich odcieni.
W związku z tym postanowiłam zrobić swatche wszystkich BB, jakie mam. Recenzje również się pojawią, na razie zapraszam do poczytania na temat BB od Skin79 :)

Przedstawiam bohaterów dzisiejszego posta:


Od lewej:
Etude House, Precious Mineral BB Cream Bright Fit, W13
Missha, Perfect Cover BB Cream, nr 23
Lioele, Dollish Veil Vita BB, nr 2 Natural Green
Ginvera, Green Tea Nude Cover BB Cream 
SkinFood, Good Afternoon Peach Green Tea BB,
Skin79, Super+ Beblesh Balm

Swatche w świetle dziennym, odcienie są podpisane :)


Najciemniejsza jest Ginvera. Za nią plasują się SkinFood, Etude House oraz Missha. Lioele i Skin79 są jaśniukie, ale dopasowują się nawet do ciemniejszej karnacji. Jak widać SkinFood i Etude House mają sporo ciepłych podtonów, pozostałe kryją w sobie charakterystyczny dla BB ziemisty pigment, który oczywiście na skórze znika. Lioele na początku jest zielony, a po aplikacji przez złamaną biel przechodzi do beżu - finalnie jest o pół tonu ciemniejszy niż na zdjęciu.

Na koniec zdjęcie z lampą, kolejność taka sama jak na poprzednim. Tutaj kolory są o wiele bledsze (powyższe zdjęcie obrazuje je idealnie - choć raz aparat nie zawiódł!), ale za to dokładnie widać ciepłe i chłodne podtony.


Szukacie swojego pierwszego BB i nie wiecie, co wybrać? Polecałabym Skin79 - fantastycznie dopasowuje się do prawie każdego odcienia skóry. Missha i Etude House mają w ofercie kilka odcieni, więc również znajdziecie coś dla siebie. Jeżeli szukacie czegoś stricte ciemnego i macie karnację z żółtymi podtonami polecam SkinFood lub Etude House W13. Ciemna jest również Ginvera, której odcień jest bardziej neutralny. Lioele również powinien się dopasować po aplikacji niewielkiej ilości produktu i porządnym jego roztarciu, żeby nie był blado-zielony.

Mam nadzieję, że choć troszkę pomogłam niezdecydowanym!

Buziaki!

post signature

wtorek, 2 kwietnia 2013

Kwietniowy haul

Witajcie!

Dzisiaj obiecany haul :)
Pokażę Wam kilka rzeczy, które dostałam w Wiśle (zajączek ;) ), a także produkty, które kupiła moja koleżanka Justyna w UK (jeszcze raz Ci dziękuję! :* ).
Gotowe? To zaczynamy :)

Na początek "górskie" nabytki:


Odżywka Garnier, na którą miałam od dawna ochotę. Mimo wszystko był to zakup spontaniczny - zapomniałyśmy zabrać odżywki ;)
Płukanka i spray do włosów z octem malinowym Marion, które również od dłuższego czasu chciałam kupić.
Po prawej zakupy z wspomnianej ostatnio apteki: olej arganowy i suplement wzmacniający i poprawiający wygląd włosów, skóry i paznokci - zobaczymy, czy skuteczny :)

Czas pokazać Wam, co przywiozła dla mnie Justyna :)


Jak widzicie jest tego dosyć sporo :)

Moja kolekcja azjatyckich BB wzbogaciła się o 4 egzemplarze:


Precious Mineral (Etude House), Dollish Veil Vita (Lioele), Good Afternoon Pech Green Tea  (Skinfood) i Green Tea Nude Cover (Ginvera). Wreszcie coś ciemniejszego od Misshy :)

Kartoniki kryją w sobie naprawdę urocze tubki :)


Szczególnie opakowanie Lioele bardzo mi się podoba ;) Plusem jest również spora liczba próbek, jakie dołączył sprzedawca (widoczne na pierwszym zdjęciu)

W moje ręce wpadł także czyścik ze ściereczką z Superdrug, wzorowany na kultowym produkcie Liz Earle.


W paczce znalazł się także matowy błyszczyk Collection 2000 i jakiś olejek do włosów (gratis do magazynu Glamour), o którym prawdę mówiąc nigdy wcześniej nie słyszałam ;)



Zabieram się za testowanie... i prezentację licencjacką :(

Miłego popołudnia,

post signature