Tak jak zapowiadałam - dzisiaj pokażę Wam efekt ostatnich porządków, czyli pierwsze denko :)
Skromne bo skromne, ale i tak cieszę się, że w końcu udało mi się zużyć cokolwiek (no, nie licząc żelu pod prysznic, który mama wyrzuciła i nie załapał się na zdjęcie) :)
Kilka produktów faktycznie pokazało swoje dno, a dla kilku czas już minął i należało pokazać im inne dno - kosza na śmieci.
Zacznę od kosmetyków do włosów:
Kallos, maska do włosów Placenta
Bardzo sympatyczna maska do włosów. Zmiękcza je i ułatwia rozczesywanie. Zauważyłam też znaczną poprawę ogólnej kondycji włosów - były nawilżone i błyszczące. Niestety litr tej maski to dla mnie za dużo, po jakimś czasie zaczęła mnie męczyć. Jest całkiem niezła, ale nie wiem czy kupię ją ponownie.
Ogólna opinia: 4
Czy kupię ponownie: nie wiem
Następca: Maska Kallos Latte, kupiona na targach
Wella, Shock Waves, Krem mocno utrwalający
Całkiem niezły produkt. Dobrze sprawdzał się do utrwalania loków w czasach, gdy miałam krótsze włosy. Te czasy raczej nie wrócą dlatego z resztką Shock Waves żegnam się bez żalu. Polecam szczególnie do układania lekko potarganych fryzur lub loków, z włosów maksymalnie półdługich.
Ogólna opinia: 4
Czy kupię ponownie: raczej nie - nie planuję skracać włosów
Następca: żel do włosów Joanny/ pianka Taft
Taft, Jedwabisty wosk do włosów
Kupiłam w celu dyscyplinowania włosów spiętych w kucyk - niestety naturalnie układają się a'la grzywa króla lwa i niczym nie da się tego podpiąć (no dobra, może tona spinek by dała radę - elektromagnesie, trzymaj się z daleka ode mnie!). Niestety wosk to nie kosmetyk dla mnie. Nie podoba mi się połysk po jego zastosowaniu, czuję się jakbym miała tłuste włosy. Zamiast wosku wybrałam matową pastę do włosów, a on zapomniany stał na półce już dłuższy czas. W końcu poszedł do kosza.
Ogólna opinia: 2
Czy kupię ponownie: nie
Następca: jako nabłyszczacz - olejek w sprayu Kallos, jako dyscyplinator niesfornych kosmyków - pasta matująca Schwarzkopf
Po włosach nadszedł czas na kosmetyki do ciała. Niestety zajmują sporą część moich zapasów a ubywać , jak na złość, nie chcą.
Isana, krem do rąk z mocznikiem
Mój ulubiony krem do rąk! Wspaniale nawilża i odżywia dłonie, a także doskonale chroni je przed działaniem chemii (dom + pracownia) i mrozu. Do tego jest bardzo wydajny!
Ogólna opinia: 6
Czy kupię ponownie: zdecydowanie tak
Następca: Nivea, krem Błyskawicznie Nawilżający - bo Isany brakło w Rossmannie :(
Avon, Foot Works peeling do stóp
Chodząca masakra. Peeling miał bardzo delikatne drobinki, więc po jego zastosowaniu bardziej wypeelingowane były dłonie od stóp. Dla stóp nie robił absolutnie nic. Jedyną jego zaletą jest cena ale to za mało. Kolejny bubel od Avonu, chyba już nic u nich nie zamówię.
Ogólna opinia: 1
Czy kupię ponownie: na pewno nie
Następca: ciągle szukam, polecicie mi jakiś dobry peeling do stóp? :(
Sephora, Balsam do ciała o zapachu pralinek
Koszmar do kwadratu. W opakowaniu ma bardzo ładny zapach ale to jego jedyna zaleta. Na ciele po chwili zaczyna okropnie śmierdzieć. Jest bardzo rzadki, przez co niewydajny. Dodatkowo nie robi nic - po jego dłuższym stosowaniu zauważyłam wręcz wysuszenie skóry, a przecież nie po to smarujemy ją balsamami! Nigdy więcej pielęgnacji do ciała Sephora - miałam kiedyś peeling i żel pod prysznic i również dobrze ich nie wspominam.
Ogólna opinia: 1
Czy kupię ponownie:na pewno nie
Następca: balsam Palmer's Cocoa Butter
Rzućmy okiem nieco wyżej - pora na twarzowe denko :)
Himalaya Herbals, Maseczki do twarzy z miodlą indyjską/ maseczka błotna
Bardzo sympatyczne maseczki, używałam ich na zmianę. Obydwie mają działanie matujące, oczyszczające i ściągające pory. Błotna nieco bardziej oczyszcza, zmiękcza i uelastycznia skórę, a ta z miodlą korzystnie wpływa na wygląd cery eliminując wypryski, chłodzi i wygładza ją. Byłam bardzo zadowolona z tych maseczek, zużyłam już chyba po 3 tubki każdej.
Ogólna opinia: 5
Czy kupię ponownie: nie wiem
Następca: Obecnie mam w zapasach Lushową Mask of Magnaminty ale na pewno i te maseczki wrócą do mojej łazienki :)
Himalaya Herbals, żel do mycia twarzy z miodlą indyjską
Na początku miałam mieszane uczucia w stosunku do tego żelu. Ma nieco dziwną, galaretowatą konsystencję i kiepsko się pieni. Po jakimś czasie udało mu się zdobyć moje serce, gdyż doskonale robi to, co robić powinien - oczyszcza skórę. Dodatkowo ma przyjemny, świeży zapach i optymistyczny kolor - w sam raz na senne poranki! Po jego użyciu buzia jest czysta i odświeżona, pory są mniej widocznie a skóra jest matowa. Zużyłam już kilka tubek i na pewno na tym kariera tego żelu na mojej twarzy się nie skończy ;)
Ogólna opinia: 5
Czy kupię ponownie:zdecydowanie tak
Następca: żel Choisee z lawendą i ylang-ylang
Nivea, żel do mycia twarzy z peelingiem
Sama nie wiem... Znalazłam go w czeluściach łazienki, więc chyba za bardzo go nie lubiłam. Z tego co pamiętam chyba nieźle oczyszczał ale drobinki były za ostre do twarzy. Wbrew temu, co pisze producent na opakowaniu, do codziennego stosowania na pewno się nie nadaje! Mam również wrażenie, że pogarszał mi stan cery, dlatego o nim zapomniałam na dobre.
Ogólna opinia: 2
Czy kupię ponownie: zdecydowanie nie
Następca: peeling morelowy Himalaya Herbals
Pozostając w tematach twarzowych przyszła kolej na kilka produktów do ust.
Himalaya Herbals, balsam do ust
Ot taki średniaczek. Ani wybitny, ani beznadziejny. Zdecydowanie lepiej sprawdza się latem niż zimą, jest lekki, ma przyjemny zapach i dobrze współpracuje z pomadkami. Spierzchniętych ani popękanych ust nie wyleczy ale na pewno temu zapobiega.
Ogólna opinia: 3+
Czy kupię ponownie: raczej nie
Następca: Carmex/Tisane/Blistex/Masełka Nivea do ust ;)
Ziaja, Blubel owocowe błyszczyki do ust
Jaki błyszczyk? Przecież to zwykła wazelina z dodatkiem barwników i aromatów. Podobają mi się wygodne dziubki w tubkach, jednak odkąd poznałam wazeliny Vaseline (Unilever UK) tych już nie używam.
Ogólna opinia: 3
Czy kupię ponownie: raczej nie
Następca:Vaseline o zapachu creme brulle i różanym
Na sam koniec rodzynek - jedyny przedstawiciel kolorówki
Clinique, Podkład Supermoisture
Wspaniały podkład. Nawilża, doskonale się rozprowadza, lekko kryje i świetnie ujednolica odcień skóry. Ale kto do licha wepchnął do niego te szatańskie drobinki? Jak chcę się rozświetlić to kupię rozświetlacz/bronzer a nie podkład. Clinique, why!? :( Inaczej byłby to ideał a tak, z powodu drobinek na nosie, na czole na brodzie... zdradziłam go z Super Balanced. Nie myślcie, że drobinki te są tożsame z brokatem - wręcz przeciwnie, należą do gatunku delikatnych. Jednak nie zawsze, i nie wszędzie mam ochotę się rozświetlić. Plusem jest wygodna tubka, z której dało się wydobyć podkład niemalże do końca (co widać na zdjęciu).
Ciekawostka - ilość drobinek jest zależna od odcienia, jedne są bardziej mieniące niż drugie
Ogólna opinia: 5
Czy kupię ponownie: raczej nie
Następca:Clinique SuperBalanced?Bourjois Healthy Mix/ Missha Perfect Cover
Uff, pierwsze denko za mną. Nie jest tak imponujące jak Wasze ale od czegoś trzeba zacząć. Mam nadzieję, że uda mi się bardziej zmobilizować i zacząć więcej zużywać niż będzie mi przybywać ;)