Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Flomar. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Flomar. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 września 2013

Znikająca kredka

Witajcie!

Wspominałam już, że lubię niebieskie kreski na oczach?
Zawsze trafiam na bubla w tej materii (pamiętacie liner Essence?)

Bardzo ucieszyłam się, kiedy na jednym ze spotkań trafiła do mnie niebieska kredka Waterproof Eyeliner Flomar nr 112. Niestety zachwyt zniknął w mgnieniu oka. Dlaczego? Za moment się dowiecie :)


Opakowanie:
Zwykła drewniana kredka do temperowania. Skuwka dobrze siedzi, nie zsuwa się nieproszona.

Zapach:
Brak

Konsystencja:
Twarda, przez co kreska nie jest zbyt wyraźna.

Kolor:
W opakowaniu mamy cudowny chaber.


Na skórze to jedna wielka lipa. Po pomalowaniu wygląda tak:


Jednak znika z niej z prędkością światła i po chabrowych kreskach pozostaje nam jedynie... wspomnienie. Doprawdy kredka sublimuje ze skóry, gdyż nigdzie nie widzę po niej śladów. Dziwne.

Trwałość:
Jak wspominałam - beznadziejna.

Wydajność:
Spora, ale w przypadku tego produktu to raczej nie zaleta.

Podsumowanie:
Waterproof? Wolne żarty. Kredka jest koszmarna i po dwóch bublach tej marki (marker do brwi) nie mam ochoty na inne produkty.

+ ładny kolor (w opakowaniu)
- beznadziejna trwałość
- kiepska pigmentacja na skórze

Podsumowując - nie polecam.





Może któraś z Was poleci mi dobrą niebieską kredkę lub liner?

Pozdrawiam,

PODPIS

niedziela, 21 kwietnia 2013

Wymiankowe łupy

Witajcie!

W czwartek spotkałam się na kawie z Anne-mademoiselle i Kaprysek :) Poza rozmowami spotkanie obfitowało w wymiankę kosmetyczną. Pokażę Wam moje łupy ;)


Najbardziej interesują mnie cień- kameleon Catrice i maska Pilomax - ciekawe, jak się sprawdzą :)
Kilkadziesiąt cieni w kolekcji to mało, więc przygarnęłam jeszcze jasny cień Catrice i zielony Mariza, który na zdjęciu zmienił odcień.
Zabrałam ze sobą również jeden z ulubionych błyszczyków - Rimmelowy  Stay Glossy, spray termoochronny Marion (Got2Be już dawno spotkało denko) i płyn do demakijażu Avon - jeśli się nie sprawdzi, to na pewno przyda mi się jego butelka.
Dodatkowo wpadły mi w oko dwa lakiery, które spodobały się mamie (Flomar i granatowy) i zielony Mariza, w sam raz na stopy :) Ostatnim nabytkiem jest odżywka do paznokci Venita, z której również korzysta mama :) Mam nadzieję, że produkty będą mi służyć, a dziewczyny są zadowolone ze swoich łupów :)

Po powrocie z UK otworzę tutaj mały kramik wymiankowy, więc bądźcie czujne! :)

Pozdrawiam słonecznie,

post signature

wtorek, 16 kwietnia 2013

Niewypał w czerni

Witajcie!

Kilkukrotnie wspominałam, że nie przepadam za swoimi brwiami, a właściwie - za ich asymetrią. Starając się skorygować ich kształt sięgam po przeróżne produkty przeznaczone do podkreślania brwi. Jedne z nich są udane (cienie Essence, korektory do brwi Celia i Eveline), a inne mniej. Dzisiaj chciałam Wam pokazać produkt, który należy do tej drugiej grupy.


Pisaki do brwi zainteresowały mnie na jakimś blogu, gdzie zobaczyłam efekt po użyciu pisaków firmy Misslyn. Akurat na wyspie Flomaru była wyprzedaż, więc postanowiłam wypróbować. Niestety, zostały już same czarne pisaki. Zapraszam na recenzję :)

Opakowanie:
Produkt wygląda jak typowy pisak. Niestety ma baaaardzo szeroką końcówkę (Misslyn ma cieniutką), co utrudnia precyzyjny rysunek brwi:


Skuwka jest szczelna. Pisak powinno trzymać się końcówką w dół. Faktycznie - mam go chyba od lutego i nie wysechł. Swoją drogą na opakowaniu mam naklejkę: kredka do brwi ze szczoteczką. WTF jaka kredka, jaka szczoteczka? Oj, chyba zaszła pomyłka w naklejaniu etykiet. Szkoda, że i cena nie była kredki (niższa) :P

Zapach:
Typowy markerowy smrodek.

Konsystencja:
Podobna do świeżych markerów ;) Nie jest lejąca i świetnie kryje już po delikatnym pociągnięciu. Brzmi zachęcająco?

Kolor:
Ok - chciałam brązowy, a zostały jedynie czarne. Pisaki Misslyn kosztowały ponad 30zł (Flomar około 10zł), dlatego skusiłam się na tańszą wersję i zrobiłam błąd. Misslyn testowałam na szybko w Hebe, na dłoni i dawały ładny odcień brązu, naturalny. Flomar kryje jak szalony, dzięki czemu uzyskałam brwi a'la drag queen ;) Brązowy ponoć ma podobne krycie, więc efekt musi być równie nienaturalny. Brwi wyglądają jak narysowane (kojarzycie Panie z wygolonymi na zero brwiami i domalowanymi eyelinerem? :D ). Efekt jest baaaaaaardzo sztuczny. Dodatkowo dzięki czarnemu kolorowi wyglądam co najmniej jak wiedźma wystrojona na Halloween. Miałam nadzieję, że czerń będzie równie subtelna jak brązy Misslyn, ale niestety pomyliłam się :(


Patrząc na to zdjęcie mam skojarzenie ze świeżo nałożoną papką henny na brwi - widzicie podobieństwo? Celowo zrobiłam zdjęcie przed regulacją brwi żebyście mogły zobaczyć jak bardzo nienaturalnie prezentuje się ten pisak. O ile cień Essence ukrywa niedoskonałości brwi (w tym potrzebę ich regulacji ;) ) odciągając od nich uwagę, ten pisak wydobywa na światło dzienne nawet to, czego my same w pośpiechu mogłybyśmy nie zauważyć.

Trwałość:
Mam wrażenie, że pisak utrzymuje się na brwiach całe lata świetlne, serio. Po nałożeniu kolor ani śmie drgnąć, a miałam nadzieję na jego lekkie rozjaśnienie i tym samym uratowanie efektu końcowego :( Demakijaż również nie należy do przyjemności, nawet dwufazówka miała kłopot z jego zmyciem.

Podsumowanie:
Wielka szkoda, że pisaki Flomar nie dają efektu podobnego do Misslyn. Nie pozostaje mi nic innego, jak użyć go do opisywania szkła laboratoryjnego (lub puszczenia w świat, jeśli komuś się podoba ;) ).

+ wygodne opakowanie
+ nie wysycha
+ konsystencja
- zbyt szeroka końcówka
- bardzo nienaturalny efekt
- krycie
- trwałość

Szkoda, że produkt u mnie kompletnie się nie sprawdza. Daję mu 1+ i przy najbliższej okazji w Hebe zaopatrzę się w pisak Misslyn.







Całe szczęście, że jest już tak cieplutko! :)

Przesyłam wiosenne pozdrowienia,

post signature

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Kity 2012

Witajcie!
Po entuzjastycznych postach prezentujących moich tegorocznych ulubieńców czas na największe kosmetyczne rozczarowania tego roku.


Jestem szminkomaniaczką, więc nie powinna dziwić ich obecność w tym zestawieniu.
Absolutne NIE mówię pomadce Essence z limitowanej serii Wild Craft, z którą mimo szczerych chęci się nie polubiłam (recenzja) oraz pseudodługotrwałemu szminko-błyszczykowi SuperStay 10h Tint Gloss od Maybelline (recenzja), dającym po kilku godzinach nieelegancki efekt zbyt ciemnej konturówki.
Do szminkowych kitów trafił jeszcze jeden produkt Maybelline - pomadka ColorSensational z iskrzącej się serii, która jedyne co robi to rozsiewa brokat po całej twarzy.


W kategorii kosmetyków do makijażu oczu rozczarowały mnie niedawno recenzowane kredki Master Smoky od Maybelline, które jedyne co zrobiły to nadszarpnęły moje nerwy i czas (bardzo cenny z rana).


Nie jestem zadowolona również z kremowych linerów ELF, które są zbyt suche i mają tak tępą konsystencję, że bardzo trudno namalować nimi kreski (Duraline trochę pomaga).


Pisak do brwi Flomar jest pierwszą i jedyną rzeczą, jaką mam tej firmy. Kosmetyk ma zbyt grubą końcówkę, przez efekt jaki udało mi się uzyskać to brwi a'la Drag Queen. Postaram się  jeszcze z nim polubić ale, nie wiedzieć czemu, przyjaźni nam nie wróżę ;)


Linery to nie jedyne z ELFowych rozczarowań. Tinted Moisturizer i róż do policzków również niezbyt przypadły mi do gustu.
Krem tonujący miał być wakacyjnym hitem, jednak trzeba bardzo uważać przy aplikacji, bo chętnie zostawia smugi na twarzy. Dodatkowo wylot tubki lubi się zapychać i jeśli nie macie pod ręką igły lub agrafki - biada Wam!
Róż w gruncie rzeczy niby nie jest zły ale spodziewałam się, że zostawi na policzkach więcej koloru natomiast on chętniej rozświetla niż dodaje rumieńców. Nie mogę powiedzieć, że całkiem go nie lubię ale trochę mnie rozczarował - w końcu spodziewałam się brzoskwiniowego różu a nie rozświetlacza ;)


Odżywka w piance Gliss Kur to rozczarowanie pielęgnacyjne. Jak na razie nie zauważyłam ani cienia efektów jej stosowania. Nie wiem, czy jeszcze dam jej szansę bo gdzieś się zapodziała - dlatego zdjęcie zapożyczam z internetu ;)

Źródło: http://www.ofeminin.pl

Nie sposób nie wspomnieć o wielkim rozczarowaniu, i chyba najgorszej akcji PR roku, czyli Choisee!
Kosmetyków jeszcze nie zdążyłam przetestować, ale o aferze związanej z promocją na te kosmetyki słyszała chyba każda blogerka. Szkoda, że przez kompletne olewactwo ze strony sklepu www.choisee.com ucierpiał Bogu ducha winny dystrybutor tych samych kosmetyków- Pan Wojciech Hasa. Pan Wojciech przeprasza blogerki (komentarz pod postem dotyczącym promocji Choisee) za zaistniałą sytuację mimo, że to nie on jest winny całej tej sytuacji. Bardzo mi przykro, że stosunek właścicielki sklepu choisee.com wpłynął tak negatywnie na wizerunek całej marki, na czym ucierpiał i Pan Wojciech. Jeżeli kosmetyki Choisee okażą się być w porządku nie wykluczam ponownego ich zamówienia. Wybiorę wtedy sklep Pana Wojciecha (http://sklepsamuel.pl/), do czego i Was namawiam! Ponadto życzę mu samych sukcesów w 2013 roku - w końcu jego zaangażowanie w wizerunek marki jest godne podziwu!

Na szczęście z roku na rok przez moje ręce przewija się coraz mniej bubli :) Mam nadzieję, że u Was jest podobnie :)



piątek, 21 grudnia 2012

Grudniowy Haul

Witajcie!

Dzisiaj przygotowałam dla Was grudniowy haul. W tym miesiącu bardziej ciuchowy niż kosmetyczny ;)

Zacznę jednak od kosmetyków.
Na pierwszy ogień moje zakupy z Choisee.  Widziałam na Waszych blogach, że swoje paczki dostałyście już kilka dni temu. Moja przyszła wczoraj (została wysłana w piątek) więc jakby nie patrzeć w moim przypadku Choisee przekroczyło obiecany 4-dniowy okres realizacji zamówienia :(
W dodatku po otwarciu koperty w jej wnętrzu było mokro! Skuwka z toniku najzwyczajniej w świecie zsunęła się i trochę toniku wypsikało się w kopercie. Na przyszłość mogliby lepiej zabezpieczać przesyłki, nie lubię takich 'niespodzianek'. Z żelem do mycia twarzy na pierwszy rzut oka jest wszystko ok, a masło do ciała otrzymałam podobnie jak Wy w dwóch 50ml słoiczkach (będą w sam raz na wyjazdy ;) ).

Od lewej: różany tonik, żel do mycia twarzy lawenda i Ylang-ylang, masło do ciała Mango
 Kosmetyków nie miałam jeszcze kiedy przetestować ale pierwsze wrażenie jest mocno średnie. Pomijając wyżej wspomnianą mokrą kopertę składy nie są w 100% naturalne jak można by się było spodziewać, a szkoda :(

W tym miesiącu kupiłam też puste palety magnetyczne Inglota (o których pisałam w tym poście)


oraz 3 wkłady do paletek:
Matte 338

Matte 358

Pearl 418

Dalsze zakupy kosmetyczne to właściwie drobiazgi. Wśród nich znalazły się:
- pisak do brwi Flomar
- krem do rąk Isana z mocznikiem (mój ulubiony!)
- długotrwała pomadka Maybelline (już zdążyłam ją polubić ;) )
- pęseta Inglot, która jak na razie nie przypadła mi do gustu

Oczywiście przybyło mi także kosmetyków i akcesoriów z mikołajkowo-gwiazdkowych prezentów, po szczegóły zapraszam tutaj :)


 Większą część grudniowych zakupów stanowiły te ubraniowe w Orsayu i H&M. W H&M kupiłam bluzkę i spódnicę skuszona przeceną i dodatkową obniżką spowodowaną kartami z Glamour :)

 


W Orsayu spodobały mi się swetry. Nie dość, że są przecenione to jeszcze do dowolnego zakupu można otrzymać bon na 20zł (a do tego pocztą przyszły dwa kupon rabatowe -25% na przeceniony asertyment ;) ). Tym samym moja szafka ze swetrami pęka w szwach ;)
W moim posiadaniu znalazły się:
- czerwony sweter


żródło: www.orsay.com
- zielony sweter, którego nie zdążyłam sfotografować
żródło: www.orsay.com
- 4 cienkie sweterki: musztardowy, brązowy, szary i miętowy





oraz kamizelka z futerkiem, która dostaje pierwsze miejsce w konkursie na najmniej fotogeniczną rzecz roku




Uwielbiam sweterki z Orsay'a - kosztują niewiele (za najdroższy zapłaciłam 45zł - czerwony a 3 cienkie sweterki kupiłam za 10zł) a bardzo fajnie się noszą i nie niszczą zbyt szybko :)

Mam nadzieję, że spodobały się Wam moje zakupy :)
Jesteście zadowolone ze swoich kosmetyków Choisee?
A może planujecie/udałyście się na wyprzedażowe buszowanie po sklepach?

Pozdrawiam i w razie końca świata dziękuję Wam za odwiedziny i komentarze :)