Pokazywanie postów oznaczonych etykietą perfumy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą perfumy. Pokaż wszystkie posty

16:35

Yves Rocher, Quelques Notes d'Amour

Yves Rocher, Quelques Notes d'Amour
   To miała być randka. Nie nasza pierwsza, ale też z pewnością nie ostatnia. Powiedziałeś bym po pracy spakowała walizkę na weekend. Nic więcej nie chciałeś powiedzieć. Zwolniłam się z pracy trochę wcześniej. Przecież muszę być zadbana w każdym calu. Spakowałam same sukienki, pomalowałam paznokcie. Starannie ułożyłam włosy, wykonałam delikatny makijaż. Jeszcze tylko perfumy i jestem gotowa. Co by tu dziś wybrać. Skoro randka, to musi być zmysłowo. Ale nie może być zbyt dusząco. Musi być to zapach, który będzie dobrze unosił się na wietrze i co jakiś czas łaskotał przyjemnie Twój nos. Quelques Notes d'Amour...


21:52

Yves Rocher, Comme une Evidence L'eau de Parfum Intense

Yves Rocher, Comme une Evidence L'eau de Parfum Intense
   Panie i Panowie, już za kilka dni święto, o którym więcej mówią jego przeciwnicy niż zwolennicy. Święto różu, czerwieni, serduszek, piórek i gruchania jak dwa gołąbki, przepełnionych lokali i braku możliwości zakupu biletów do kina na godzinę przed seansem. Walentynki! Tak, tak- wszyscy wiemy, że nie jest to jedyny dzień, w którym można okazywać swoją, prawdziwą wielką miłość. A zastanawialiście się kiedyś jak pachną walentynki? Ja się nie zastanawiałam do czasu poznania wody perfumowanej Comme une Evidence L'eau de Parfum Intense. Chociaż w zasadzie i wtedy nie musiałam się zastanawiać. To pojawiło się przed moimi oczami od razu .



   Luty. A właściwie 14-ty jego dzień. Zatłoczone ulice, kobiety do ostatniej chwili zastanawiające się w co się ubrać i czy lepiej pomalować paznokcie na czerwono czy różowo. Przystojny brunet (no dobrze, ewentualnie niebieskooki blondyn, proszę tu wstawić wizję swojego ideału) biegający po mieście w poszukiwaniu prezentu. Z witryn sklepowych dowiaduje się, że jego ukochana ucieszy się tylko z perfum (gdy przechodzi koło perfumerii), koło kwiaciarni dowiaduje się, że prezent prezentem, ale tego dnia to kwiaty są najważniejsze, zaś wszystkie sklepy spożywcze przekrzykują się, że czekoladki w kształcie serca to konieczność. I co ma biedak zrobić? Przecież nie chce zawieźć ukochanej. Zdezorientowany wpada do sklepu- kupuje czekoladki, w drogerii kupuje perfumy, do całości dokupuje ogromny bukiet czerwonych, mięsistych róż. Wyczerpany dociera do ukochanej,chce ja zaskoczyć, bo przecież nie obchodzą tego głupiego święta. Gdy wręcza jej prezent i widzi jej reakcje wie jedno- święto komercyjne czy nie- warto było dać się skusić marketingowcom.

   Zapach z pewnością należy do zapachów słodkich. Jest w nim wszystko, co zaklęte jest w marketingu walentynkowym. pralinki, róże, ale i zmysłowość, uwodzenie. Zapach jest intensywny, na mojej skórze utrzymuje się ok. 6 godzin, później słabnie. Na ubraniach nosi się zdecydowanie dłużej.

   A czym dla was pachną walentynki? Jaki zapach wybierzecie tego dnia? A może pominiecie ten dzień w swoim kalendarzu?

23:27

Yves Rocher, Retropical, woda toaletowa i żel pod prysznic

Yves Rocher, Retropical, woda toaletowa i żel pod prysznic
   Nie lubię zimnych poranków. W zasadzie wieczorów też nie. Opuszczenie ciepłego łóżka i pójście pod prysznic staje się wyzwaniem. Każdego poranka liczę, że jak w reklamie, użyję żelu i przeniosę się w jakieś magiczne miejsce.Obietnica tropikalnego raju wydaje się wtedy jeszcze bardziej kusząca. Czy seria Retropical daje mi namiastkę takiej podróży?


   Zerkam na etykietę żelu pod prysznic- kolorowe ptaki, zieleń, egzotyczne rośliny. Kusząco. Odkręcam wodę, biorę cieplejszy niż zazwyczaj prysznic. Czekam aż stanie się cud jak w reklamie, aż moja łazienka zacznie się zamieniać w tropikalny raj. Czekam i nic. Może robi się  trochę słodko, trochę perfumeryjnie, ale nie zachwycająco. Kończę mycie, wycieram się staranie i dalej marzę. Ubieram puchaty szlafrok i ratuję się sięgając po wodę toaletową z tej samej serii. Liczę, że może ona spełni moje marzenie. Tak się nadal nie dzieje. Nie jestem w raju. Nie otaczają mnie tropikalne rośliny, a ja nie leżę na złocistym piasku. Czuję odrobina dobrze wysuszonej, kandyzowanej skórki pomarańczowej, lekkaą słodycz, delikatne kwiaty i kokos. Wbrew pozorom nie jest słodko, a trochę alkoholowo.Mimo iż spodziewałam się po nazwie i opakowaniu czegoś innego- polubiłam ten zapach. Sama nie wiem dlaczego. Może z powodu jego uniwersalności? Moim zdaniem, pasuje zarówno do letniej sukienki, grubego swetra jak i eleganckiej garsonki. Jest to jeden z zapachów, które nie zabierają całej uwagi, ale nie stwierdziłabym, że jest nijaki. Trwałość, niestety, nie jest zachwycająca- zaledwie kilka godzin (2-3). Później konieczna jest ponowna aplikacja.


   Podoba mi się flakon. Nie ma zbędnych zdobień, jednak wyróżnia się kształtem i kolorem. Ostatnio chciałam dokupić do niego kolejny żel. Niestety, w sklepie stacjonarnym była tylko woda toaletowa. Aczkolwiek oba produkty są jeszcze dostępne w sklepie internetowym <kilk>

22:56

Yves Rocher, Les Plaisirs Nature Smoothie, Smoothie woda toaletowa Mango-Marakuja

Yves Rocher, Les Plaisirs Nature Smoothie, Smoothie woda toaletowa Mango-Marakuja
   Zamknąć lato. Pachnieć wakacjami. Przychodzić wieczorem do domu i zmywać z siebie cały dzień. Przywołać dobre myśli, odprężyć się. Ile z nas tego pragnie? Zapach. Zapach przenosi w czasie, miejscu, pozwala przeżyć przygody, podobnie jak dobra książka. Układa do snu lub motywuje do działania. Jak wiele pewnie z was już zauważyło, jestem uzależniona od zapachów. I wbrew pozorom, nie tylko świece dostarczają mi takich wrażeń. Mała butelczyna. Niepozorna. Szklana, z kolorowym korkiem- ile radości może dać? A może żadnej?


   Nie przepadam za słodkimi zapachami. Czekolada, deser- to nie jest to czego w perfumach szukam. Owoce? Najchętniej cytrusowe i w połączeniu z innymi nutami. Czyli na pierwszy rzut oka- mango nie jest czymś dla mnie. Ale mango i marakuja? Smoothie? Brzmi smakowicie. Ale czy chcę tak pachnieć? Pierwsza próba- alkohol. Fajny drink, ale pachnieć drinkiem? Tak się zaczęło. W domowym zaciszu spryskałam się raz, drugi, trzeci- a później sama nie wiem kiedy zaczęłam nosić flaszeczkę w torebce. Zapach, który miał mnie układać do snu, przywoływać marzenia o wakacjach stał się towarzyszem dnia. Rozweselał mnie jak dobry drink. I nie przeszkadzało mi, że po 2-3 godzinach musiałam znów się nim spryskać. Drink w pracy? W takiej postaci bardzo odpowiedni, bo alkoholu nie czuć, a nastrój jest jakiś lepszy. W sam raz na orzeźwienie w upalne dni, a w te zimniejsze, przywołujący ciepło lata.

   Jeżeli potrzebujecie rozweselacza, zapachu, który będzie przywodził na myśl tropikalny napój- zaopatrzcie się w tę limitowaną flaszeczkę. Bez obaw, zapach jest realny, owocowy, ale też słodko-kwaśny. To takie lato zamknięte w małej, szklanej butelce. Nie wiem jak w sklepach stacjonarnych, ale w sklepie internetowym wciąż dostępny <klik>

   Czy was zapachy też tak przenoszą? Lubicie połączenie mango i marakui?

10:30

Sex Pistols, Etat Libre d'Orange

Sex Pistols, Etat Libre d'Orange

   Nie zdążyłam zatkać próbki po skropieniu się tymi perfumami, gdy za pleców usłyszałam „ładnie pachnie!”. „Racja”- pomyślałam, ale chciałam mocniej się w nie wczuć. Zebrałam siły,  przytknęłam zagięcie łokcia do nosa i znów to samo: „co tam masz? Ładnie pachnie!”. Wymieniliśmy się pierwszymi spostrzeżeniami i doszliśmy do wniosku, że te perfumy nam się całkiem podobają i że muszą być męskie. Klasyczne męskie perfumy. Grzeczne, alkoholowe troszeczkę ziemiste. Początek mi się podobał i pełna ciekawości czekałam na to, co przyniesie czas.
    Po kilku chwilach obcowania z nim wysładza się, jest jakby trochę ziołowy. No cóż, pachnie grzecznie. Ot, klasyczne męskie perfumy. Nie jestem w stanie napisać co składa się na tę kompozycję. Z każdą chwilą staje się coraz bardziej nijaki.  A na samo zakończenie żegna mnie zapachem morskiego odświeżacza do toalet. No cóż, nie zaprzyjaźnimy się.
   

Zdjęcie pochodzi z fragrantica.com

10:36

Parfum d'Empire, Ambre Russe

Parfum d'Empire, Ambre Russe

Dziś miało być spotkanie z „nawalonym ruskiem”. Ruska nie ma, ale ktoś podstawił mi pod nos świeżo odkręconą flaszkę. Oj, ależ mocne- myślę po tym, gdy woń błyskawicznie dociera do mych nozdrzy. Po nalaniu trunku do szklanek (tak, tak do szklanek właśnie) zastanawiam się czy ta mocna nalewka z igieł sosnowych może być smaczna? W sumie to nie z całych zielonych igieł, ale z tych zakończeń, którymi są one przyrośnięte do gałęzi. Oj drzewo dało dużo żywicy, przy obrywaniu go.  Ktoś otwiera stary barek, wyciąga z niego gorzką czekoladą. Och tak, zdecydowanie pasuje ona do tej nalewki.  Czuję delikatną woń innego człowieka- delikatna, niedrażniąca, kilka godzin wcześniej delikatnie skropiona perfumami, które teraz pięknie skomponowały się ze skórą.
Rozważam  czy nadeszła pora na skosztowanie trunku. Waham się. Tymczasem ktoś szybko mi ją zabiera. Pozostaję ze słodkimi wspomnieniami.
Wieczór spędziłam miło. Jednak szkoda, że dość samotnie. Liczyłam na towarzystwo Rosjanina, chociażby pijanego…

Zdjęcie pochodzi z fragrantica.com

13:31

Etro, Messe de Minuit

Etro, Messe de Minuit

           Dziś Sabbath zabrała mnie do kościoła. Mówiła kiedyś, że będzie on z początku pachniał cytrusami. Ale tak tym razem nie było. Mały zakurzony kościół, chyba dawno nikogo tu nie było. Mam podejrzenia, że ostatni odbywający się tu obrzęd mógł być na granicy prawa kościelnego, a może nawet lekko przekroczył tę linię. Musiała w nim uczestniczyć Donna Karan wraz ze swym labdanum. Zdecydowanie.  Najpierw dyskretnie wyczułam jej obecność, wcześniej był kurz (co jest normalne dla małego zapomnianego kościółka). Ale im głębiej wchodziłam tym bardziej wyczuwałam jej obecność. Miałam wrażenie, że zaraz ukaże się całym swym majestacie.

Stoję pod ołtarzem, czuję się tak bezpiecznie. Stare mury mnie nie przerażają, wręcz przeciwnie, czuję się bezpieczna. Stoję, chłonę atmosferę. Oswoiłam woń, czuję ją mniej intensywnie, ale wciąż wyraźnie.  Chłonę to poczucie bezpieczeństwa.  Sabb wspominała o intymności. Tak, zdecydowanie. Ta niewinna chwila jest dla mnie też intymna. Nie wiem dlaczego, ale czuję tę intymność i nie chcę by ktokolwiek mi ją zabierał.

Po dłuższym czasie zauważam starą księgę na ołtarzu, podchodzę. Czuję, że delikatnie przesiąkła zapachem mirry. Jednak jest coś jeszcze. Spoglądam pod nogi. Widzę uchyloną klapę od wejścia do piwniczki. Pachnie z niej słodko. Przyzwoitość zabrania mi tam wejść. Opuszczam świątynię, jednak jeszcze przez wiele godzin jej zapach mi delikatnie towarzyszy. Jeszcze tam wrócę.



Grafika pochodzi z opisu perfum na fragrantica.com

Copyright © 2016 wszystko co mnie zachwyca , Blogger