Jestem uzależniona od kawy. Od dobrej kawy. Pierwsza rzeczą, która muszę mieć po przebudzeniu jest właśnie ona. Nie wiem czy byłabym w stanie dotrzeć do pracy bez niej, czasami chociażby jeden mały łyk ratuje moje życie. Raz na jakiś czas staram się zrobić od niej odwyk, zastąpić ja sokiem, woda czy tez herbata. Bez skutku. Gdy nie wypije porannej kawy zachowuje się jak istota z kosmosu, nie rozumiem co się do mnie mówi i mogę trochę bełkotać. No cóż, takie jest życie nałogowca. Ale żeby było tego mało lubię, także jej zapach. Łudząc się, ze uda mi się zastąpić jej spożycie używając jej zewnętrznie, sięgnęłam po żel pod prysznica Yves Rocher. Z jakim skutkiem?
No cóż, jej opakowanie nie cieszy tak oka, jak piękna filiżanka czy tez duży kubek z ulubionym motywem. No cóż, nigdy nie ukrywałam, ze nie przepadam za tymi opakowaniami. Opakowanie jednak nawiązuje kolorem do zawartości. Po sam żel, a raczej mleczko, bo taka ma konsystencje, ma beżowy kolor.
A jak pachnie? Tak czuć kawę. Ale nie taką jak lubię. Nie słodzę kawy, a ta jest trochę słodka, ale raczej nie dosladzana cukrem, lecz słodkim mlekiem, nawet może i skondensowanym.
A jak pachnie? Tak czuć kawę. Ale nie taką jak lubię. Nie słodzę kawy, a ta jest trochę słodka, ale raczej nie dosladzana cukrem, lecz słodkim mlekiem, nawet może i skondensowanym.
Nie zastapił mi porannej kawy, bo na poranny prysznic jest dla mnie trochę zbyt słodki, ale już przy wieczornym myciu spisuje się bardzo dobrze. Jesteście uzależnione od kawy? A może jej unikacie?