Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urodzinowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą urodzinowe. Pokaż wszystkie posty

19 października 2014

Zaproszenia

Wiem, wiem. Pisałam coś o tym, że temat Tosiowych urodzin uważam za zamknięty, ale jak widać trochę nakłamałam. Ale naprawdę bardzo niechcący. Zapomniałam, po prostu zapomniałam o tych zaproszeniach. Dobrze, że zdążyłam zrobić im zdjęcia. A ponieważ dziś idziemy się jeszcze trochę urodzinowo pobawić, już bez zbędnych tłumaczeń pokazuję zaproszenia, które zrobiłam dla najważniejszych Tosiowych gości.








Pozdrawiam

14 października 2014

Urodziny

Dziś ostatni post z cyklu: urodziny Tosi- przynajmniej w tym roku :)
Zapraszam więc do obejrzenia zdjęć z tegoż oto wydarzenia. A jest co oglądać, bo i zdjęć jest sporo.

Oto widok całego stołu. Wiem, wiem. Brązowe krzesła trochę psują efekt, ale i tak cieszę się, że je mamy, że je zostawiliśmy, bo przynajmniej mamy gdzie gości sadzać. A może kiedyś, kiedyś doczekają się przemalowania :)


Na ścianie zawisła konstrukcja z moich najukochańszych papierowych rozet. Jakoś udało mi się je przymocować.


A oto dokończona, ozdobiona piątka. Dwie panienki, które obok niej stoją, znalazłam TUTAJ i TUTAJ. Wydrukowałam na grubszym papierze, wycięłam i posklejałam.


A tu widać masze ala' śnieżynki z poprzedniego posta. Na ich środki przykleiłam kółka, dokleiłam patyczki i wszystkie razem umieściłam w wazoniku ze szklanymi kamykami. Wszystko razem bardzo ładnie się prezentowało. Tak w ogóle, to jest to najładniejsze zdjęcie jakie udało mi się pstryknąć tego dnia. No cóż, zdjęcia robiłam w pośpiechu, na chwilę przed przyjściem gości, więc nie wszystkie dobrze wyszły.


Na ścianie nad komodą zawisła królewska girlanda z imieniem solenizantki.



A oto rozwiązanie zagadki, do czego były mi potrzebne kolorowe paski papieru w ilościach niezliczonych.




Szybkie, proste i bardzo efektowne. Ruch powietrza sprawia, że paski ciągle się obracają. Efekt świetny.

Udało mi się też uchwycić na zdjęciach przekąski, choć nie wszystkie niestety. Najbardziej efektowne różowo- niebieskie galaretki, które podałam w małych kieliszkach, wyciągnęłam z lodówki tuż przed przyjściem gości i nie zdążyłam zrobić im zdjęcia. Bo menu też było "lodowe". Biało- różowe pianki (nie znalazłam niestety niebieskich), kuleczki w białej czekoladzie, które świetnie wyglądały w metalowych foremkach do babeczek, no i nasze królewskie ciasteczka.



Był oczywiście i tort, który gdyby nie przytomność umysłu dziadka, nie zostałby uwieczniony. 






W środku oczywiście był różowo- niebieski. Musicie mi uwierzyć na słowo, bo niestety niewiele widać z tej perspektywy.

Cóż mi jeszcze zostało do pokazania. No oczywiście moją solenizantkę w sukience, którą jej uszyłam specjalnie na tę okazję.




Sto lat córcia. 
Ciekawe jaki motyw przewodni pojawi się w przyszłym roku. :)

Pozdrawiam

13 października 2014

Dekoracje jeszcze raz

Jak ten czas szybko leci. Dopiero co planowałam przyjecie, a tu już po przyjęciu. Tym rodzinnym, domowym oczywiście, bo przed nami jeszcze szalone harce z kolegami z przedszkola, ale tam to już nic nie będę planować. Nich się zajmą tym panie, którym za to zapłacę.

I tak jak myślałam, że nie uda mi się na bieżąco dzielić z Wami relacjami z przygotowań, tak też się stało. Robota w rękach się paliła, komputer poszedł więc w odstawkę. Dlatego dziś jeszcze kilka zdjęć z serii "przed". Na fotorelację "po" zapraszam może już nawet jutro.

Ponieważ tak jak pisałam, tematem przewodnim urodzinek była "Kraina Lodu", dlatego głównymi kolorami dekoracji były: niebieski, różowy i biały. Zaopatrzyłam się więc w brystole w tych właśnie trzech kolorach i z nich głównie korzystałam.
Już ostatnio pokazywałam papierowe paski, ale to nie są te same, więc nie jest to rozwiązanie zagadki z poprzedniego posta. Te wykorzystałyśmy z Tosią do stworzenia czegoś na kształt śnieżynek.




Po sklejeniu ich końców powstały łezki, które Tosia układała w śnieżynki, a ja starałam się je ładnie posklejać w całość.




Jakoś to poszło, choć niektóre wyszły koślawe. Jednak po dodaniu jeszcze kilku elementów zaczęły wyglądać dużo lepiej. Niestety efektu końcowego tego dnia już nie zarejestrowałam. Ale pokażę je jeszcze, oczywiście, że tak :)


W sobotę natomiast cały dzień piekłyśmy. Znaczy, miałyśmy piec razem, ale Tośka wolała jednak iść na dwór z przyjaciółką. Wcale jej się zresztą nie dziwę, bo pogoda była tak piękna, że szkoda było siedzieć w domu. Pomogła mi jednak z zagnieceniu ciasta na ciasteczka i upieczeniu biszkoptu na tort.
Biszkopt się piecze.


A mnie nie pozostało nic innego jak wykrawać i ozdabiać.
Specjalnie na tę okazję razem z ozdobnym opłatkiem na tort, zamówiłam foremkę do ciasteczek w kształcie korony. Idealnie księżniczkowo.



Ciastek powstało prawie sto. Lukier różowy, lukier niebieski i wszystko jasne. Mam te moc :)



Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na kolejny post, w którym pokażę efekty końcowe naszych urodzinowych dekoracji.
Natomiast teraz zmykam robić zaproszenia dla kolegów Tosi na przyjęcie w sali zabaw.

08 października 2014

Dekoracje się robią

Na wstępie muszę coś spraostować. Otóż okazało się, że nie ma szans, by w sali zabaw podczas organizowanych tam urodzin, przynieść własne ozdoby i dekoracje, nie mówiąc już o przekąskach czy napojach :/ Jak ja się mogłam tego nie spodziewać. Taki ze mnie człowiek wielkiej wiary. No cóż. Nie to nie.

Ale... przecież na urodzinowego torta trzeba też zaprosić babcie, dziadka, wujka, ciocie. A nie zaproszę ich do sali zabaw, tylko do domu. Więc mam zamiar udekorować nasze mieszkanko, bo tego mi nikt nie zabroni.

Pokaże więc co już powstało:
Zestaw papierowych rozet. Gdybym dała radę, zrobiłabym ich 10 razy więcej i ozdobiła całą ścianę. Naoglądałam się tyle wspaniałych aranżacji z tymi rozetami, że zakochałam się w nich na zabój. Taka prosta, a taka wdzięczna dekoracja. Tosia dzielnie mi pomagała w ich tworzeniu.W końcu 5-ciolatka już potrafi zrobić wachlarz. Tylko jeszcze nie wiem jak je na tej ścianie zamocuję.



A po urodzinach je schowam i wykorzystam na święta. Zmienię tylko środki na takie, które będą pasować do świątecznych dekoracji.

Zrobiłam też przestrzenną piątkę.


Owinęłam niebieską "lodową" bibułą. Jak widać niezbyt dokładnie :)


Poprawiłam dwoma warstwami rozwodnionego wiloku z brokatem.



"5" stanie na stole, dlatego muszę jeszcze zrobić jakąś podstawkę, no i ozdobić porządnie, bo to nie jest jeszcze efekt końcowy.

A na koniec zagadka. Kto zgadnie, co powstanie z tych paseczków, które dziś cały ranek wycinałam. :)


Na razie to tyle. Reszta rzeczy czeka w głowie na zrealizowanie.

Pozdrawiam

06 października 2014

Wymarzony prezent

Wiem, wiem. Takie długie przerwy w blogowaniu ostatnio rzadko mi się zdarzały, ale tak to już czasami bywa, kiedy prowadzi się bloga, na którym pokazuje się przede wszystkim rzeczy zrobione własnoręcznie. Wiadomo, niektóre projekty robi się szybko, inne natomiast są bardziej pracochłonne i czasochłonne.

I ja właśnie ostatnio wsiąknęłam w taki czasochłonny projekt. Związany był on oczywiście z urodzinami Tośki. A dokładniej, robiłam dla niej prezent. Udało mi się go już jednak skończyć i to na tydzień przed czasem. Jak dla mnie (robiącą wszystko na ostatni moment), to duży sukces. A ponieważ moje dziecię, nie ma jeszcze w zwyczaju czytać mojego bloga, pokażę Wam już teraz co dla niej przygotowałam.

Zanim jednak to zrobię, chciałam zapytać czy pamiętacie post o baletnicy (KLIK) i to co pisałam na samym końcu, czyli to jakie dwie kolejne lalki Tośka sobie zażyczyła?
Oto one:


Proszę Państwa oto Elsa- Królowa Arendelle




A oto Anna- Księżniczka Arendelle




Praca nad nimi była ciężka. Nie powiem, że nie. I tak jak myślałam, że to z Elsą będę miała większe problemy ze względu na krój sukienki czy na ten długi tren przyczepiony do gorsetu, to jednak Anna okazała się być bardziej wymagająca. Gorset obszywałam X godzin, nawet nie zliczę ile, a spódnicę szyłam 2 razy i to nie tylko szyłam, bo drugą postanowiłam uszyć, gdy ta pierwsza była już całkiem gotowa, czyli łącznie z haftem, nad którym też trochę czasu spędziłam. Przynajmniej sobie przypomniałam jak się haftuje.

Obie jednak wyglądają cudnie. Nieskromnie to stwierdzę, ale tak jest. A podczas robienia im zdjęć uśmiechałam się bez końca, mimo, że nie chciały współpracować, nie chciały prosto stać, albo w ogóle stać nie chciały :)

Teraz tylko czekam na reakcję Tosi.

 
Pozdrawiam
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...