Dlatego z większym niż zazwyczaj samozaparciem zabieram się do zapowiadanych zmian w pokoju Tośki.
Odkąd pościągałam bożonarodzeniowe dekoracje, nie zrobiłam w tym pokoju nic, więc czas już najwyższy.
Lista rzeczy do zrobienia jest dość długa, ale mam nadzieję, że przed wrześniem skończę. Tak bym chciała. I mimo, że są to głównie kosmetyczne zmiany, to jednak czasochłonne.
A dziś zaczynam od zmiany wystroju łóżka, które jak widać na poniższych zdjęciach było mega kolorowe. Jak zresztą cały pokój Tośki. Mój cel- mniej kolorowych dodatków. Nawet mąż zwrócił mi na to ostatnio uwagę, co zdziwieniem było dla mnie ogromnym, gdyż on z reguły nie przywiązuje większej wagi do wystroju naszego mieszkania.
Nie zwracajcie uwagi na bałagan. Nie umiałam go dzisiaj ogarnąć.
Zaczęłam więc od nowych poszewek na poduszki. A ponieważ maszyna działa na mnie kojąco, stwierdziłam, że będzie z tego podwójna korzyść.
W ramach zajęć relaksacyjnych pobawiłam się w farbowanie i pieczątkowanie.
I wyszły z tego takie oto nowe podusie.
Postanowiłam też wpasować w klimat naszego misia, który na stałe zamieszkuje już tosiowe łóżko. Uszyłam mu więc małe, różowe tutu i opaskę z tiulowym kwiatkiem. Baletowe dodatki na pewno będą się jeszcze w pokoju Tośki przewijać, jako jedno z zainteresowań mojego dziecka.
Idąc za ciosem, kolejnym moim krokiem będzie ściana nad łóżkiem- mam już na nią plan i miejsce pod łóżkiem, gdzie na razie jest spory bałagan i zielone, ikoewskie pudło na pościel. W tej właśnie sprawie udaję się jutro z samego rana do garażu... Maszyna do szycia na razie idzie dao szafy, a ja łapię za szlifierkę, wkrętarkę, pędzel i farbę. Ale o tym będzie następnym razem.
Pozdrawiam