Część 4 odsłony mojego chwilowego megaszaleństwa szyciowego. Oczywiście robią się tam po drodze jakieś stworki, ale już nie w takich ilościach i takim tempie!
Zaczynam od toreb na zakupy, do szkoły - pojemne, a jednocześnie fajnie składają się do małych rozmiarów. Wszystkie wyszyte haftem swobodnym, z zewnątrz jasnobeżowa alkantara, w środku półcienna czarna torba z kieszonką, zapięcie magnetyczne i długie rączki:
HIPNOTYZUJĄCA SÓWKA
KOTEK z mojego dzieciństwa
URBANISTYCZNA z elementem eko
moja FANTAZJA
WIEJSKIE KLIMATY
Znalazłam jeszcze parę niedobitków:
Pierniczki - breloki - z takim gagatkiem klucze zawsze do odnalezienia w torbie :-) Jak nie pomagą czerwone elementy, wystarczy zamknąć oczy i odszukać sporego, mięciutkiego gingermana.
Skarpety na drobne prezenty uszyte z cieplutkiego i miękkiego głęboko-brązowego filcu. Strasznie lubię ten materiał i szkoda, że mi się już kończy. Nigdy więcej nie dostałam takiego.
Cudem sfotografowałam T-shirty - uwielbiam je aplikować. Ze zwykłej podkoszulki można wyczarować coś naprawdę fajnego. Chyba mam fazę na sówki - ta poniżej oczy miała dobierane chyba przez 20 minut ;-) Aż w końcu zaskoczyło.
Raz jeszcze breloczki i skarpety (moja koleżanka jak je zobaczyła, porwała jedną na komórkę - stąd wiem, że sprawdzają się też jako świąteczne etui na telefon ;-)
And last but not least - MAGNESY: buźki, paseczki, stwory, krateczki, esy-floresy, anioły, itd. itp.
Poszalałam. Wiem, że to niewiele w porównaniu z Waszymi blogami, ale jak na moje skromne zasoby czasowe to jest naprawdę duuuuużo.
Popełniłam też pierwszą "osobową" Tildę. Ale to już następnym razem.
głowy do góry (najlepiej ponad chmury)
aga
PS Bardzo proszę osoby, które do mnie pisały i nie otrzymały odpowiedzi, o kolejny kontakt, gdyż okazało się, że moja skrzynka płata mi bardzo niepoważne figle.