Do Guśki muszę się wybrać kiedyś (w końcu) i też dla zabawy zrobić fotkę.
Z reszty skóry postanowiłam uszyć coś dla siebie. I powiem szczerze, że nie wiem, JAK ja to wtedy zrobiłam. Uszyłam torbę, potem jej wnętrze bez wykroju, bez doświadczenia, nawet bez dobrej maszyny, bo stary poczciwy Łucznik mojej Mamy "przeskakiwał" - tak że z zygzaka robił się nagle ścieg prosty, prosty nagle wydłużał się.. i inne cuda (trochę widac to na etui).
Ale od początku:
1. Znalazłam jakiś szkic kociaków
2. Do teraz zastanawiam się, jak je (kociaki) wyszyłam na torbie, bo ślady igły i stopki pozostawione na skórze przeczą moim mglistym wspomnieniom pracy nad tym - tu mała dygresja: jak zobaczyłam, ile supełków zrobiłam, to zrobiło mi się słabo (na pewno powyżej 500!) - człowiek młody, ambitny.. ;-)
3. Z drugiej strony bez obniżania ząbków wypisałam swoje imię ;-) (jak? nie wiem, bo teraz moja koordynacja nawet przy obniżonych ząbkach w maszynie jest gorsza :-D)
4. Naszyłam foliowe kieszonki na sztywną i wodoodporną poszewkę
5. Doszyłam ucha ;-)
i odstawiłam ten marzycielski projekt do szafy... Nie pamiętam dlaczego. Może dlatego, że szyłam tylko z tego, co miałam, a chciałam wszyć zamek, którego w domowych czeluściach i skarbach nie znalazłam.
W każdym razie kilka dni temu ciekawośc mojego Synka odkryła pudło, w którym leżała zapomniana torba.
Aż pisnęłam! Od razu wiedziałam, jaki zamek wszyję (bo przecież teraz mam ich pełno!), wiedziałam, że przeszyję uchwyty..
I tak oto zamieszczam mój najbardziej rozciągnięty w czasie projekt. Grunt, że został ukończony (!) i mam nadzieję, że będzie mi dobrze służył.
Kotki w słońcu
podpis z drugiej, "odcielesnej" strony
na ramieniu
w ręce
zamek
Środek torby jest bardzo szczelnie przypinany na rzep - chciałam mieć możliwość prania w razie zabrudzenia. Skóry bym przecież nie zamoczyła. A tak naprawdę to, jak sięgam pamięcią, zamysłem moim było WYMIENIANIE środków. Chciałam uszyć ich kilka i zakładać w zależności od nastroju.
bez problemu mieści A4
kieszonki - na komórkę, dokumenty i klucze (lub aparat ;-)
Uff, w końcu stworzyłam tego posta. Dobrze, że przynajmniej to zabrało mi trochę mniej czasu niż szycie :-)
z wypiekami na policzkach pozdrawiam tych, co wytrwali do końca
aga