Tu wszystkie niebieskie przed odjazdem razem ze ślimaczą (też niebieską) rodziną:
Aha! Jak to człowiek musi uważać, w jaki sposób rzeczy ujmuje w słowa! Pisząc, że "lubię ślimaki", miałam na myśli "tildowe" ślimaki, bo jak można ich nie lubić? :-) Te "podwórkowe" nawet też lubię, bo przypominaja mi dzieciństwo - zawsze oblegały murek, który mijałam idąc z Mamą na przystanek autobusowy. Tych "ogrodowych", czyli "bezdomnych" nie lubię i ze świecą chyba takiego szukać, co lubi. Choć intrygujące są w obserwacji. Uwielbiam za to winniczki! I od razu mówię, że NIE jeść, ale FOTOGRAFOWAĆ. Są to niesłychanie wdzięczne modele - dostojne, dogadujące się z drugim winniczkiem i cudownie pracujące za coś zielonego. Kiedyś miałam przyjemność robić sesję zdjęciową tym ślimakom w.. eleganckim kieliszku ;-) i do dziś bardzo fajnie to wspominam.
Ale o królikach być miało. Zatem następuje prezentacja moich Golasów:
MIŁEK (oj, Miłku..!)
Oczywiście poniżej na nim jest ostrość..
Razem z nim poleciał:
ZADUMEK
POPRAWNEK
Pani Golas (ZAKONNICA - jeju, nie wiem, co z tą zakonnicą, ale to pierwsze co mi się nasunęło, jak ją skończyłam - nie pytajcie dlaczego, bo n i e w i e m :-D) została przeze mnie zapomniana i fotki jej nie cyknęłam (nie wiem, jak to się stało, pewnie przez ten niewysłowiony pośpiech!). W każdym razie była w czerwono-białą krateczkę i jako jedyna miała guziczek - drewniany kwatuszek ;-).
Tu jeszcze łapały ostatnie promienie słońca przed zamknięciem w pudle (hehe)
I żeby nie było bez torby - wklejam jedną z. Rączki długie, czarne (jak środek), zapięcie magnetyczne i kieszonka na komórkę z portfelem, mieści bez problemu A4 z dużym luzem po bokach i na górze.
URBANISTYCZNA
dobrej nocy
aga