Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Książki. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 stycznia 2012

Lektury tegoroczne i to co wokół

Czytam i coś przy okazji dłubię.
Z tym dłubaniem to bez szaleństw, ale uplotłam dwa baktusy - "groszek" i "laguna" Mogę je tylko opisać, bo fotek nie mam. Od dłuższego czasu  u mnie pochmurno, że tak powiem, ciemności egipskie. Zrobienie jakiejkolwiek fotki - niemożliwe, nie pomaga flesz. "Groszek" zrobiłam z angora ram, starczył jeden motek 100g/500m. robiłam na drutach 4mm, zalecane od 2,5mm do 4mm. Rozstrzał duży... "Laguna" powstała z Malwy, tu poszło prawie 1,5 motka 100g/370m, druty 2,5mm. Nazwy baktusów pochodzą od koloru włóczek.
Dłubię i coś przy okazji czytam lub słucham.
Muszę, bo wtedy opuszcza mnie poczucie winy, że marnuję czas. Kiedy robię na drutach, wali mnie sumienie, że sterta książek czeka. Kiedy czytam, na sumieniu mam rozpoczęte robótki. Ale sprawę rozwiązałam. Nie jestem zwolenniczką audiobooków, ale jak się nie może w trakcie robótkowania czytać, to pozostaje słuchanie. Czytam w nocy, zamiast liczyć barany. Tak więc, jedną ksiązkę odsłuchuję, drugą czytam, a  robótki na tym nie cierpią.
I tak udało mi się w tym roku przeczytać/odsłuchać:


1. Piotr Kraśko - Świat wg reportera. Szwecja
2. Alexander McCall Smith - Niedzielny klub filozoficzny*
3. Amanda Sthers - Chicken Strieet
4. Maurice Druon - Król z żelaza
5. Piotr Kraśko - Smoleńsk 10 kwietnia 2010 


Chyba żadna książka mnie nie rozczarowała, a gdybym miała wskazać najlepszą, miałabym kłopot. Może Chicken StreetKsiążka na tyle mnie zauroczyła, że znów wracam do Afganistanu, czytam "Tysiąc wspaniałych słońc"


Chicken Street recenzja


















Tysiąc wspaniałych słońc - zapowiada się rewelacyjne!

piątek, 2 września 2011

Przeczytałam "Zatajone katastrofy PRL"


Przeczytałam, skleciłam krótka notkę na blogu 52 tygodnie czytania. Zainteresowanych zapraszam, niezainteresowanych też. Wydawałoby sie, że o czasach słusznie minionych wszystko wiem, a okazuje się, że nie do końca. Książka to zbiór reportaży, które były publikowane w Newsweeku, ilustrowanych unikalnymi fotografiami.
Książkę można zdobyć na Finta.pl

czwartek, 24 lutego 2011

Bergman

Zasmarkaństwo mnie nie opuszcza, a raczej dopada mnie cyklicznie. Nie wyłażę z łóżka od dwóch dni, co nie przydarzyło mi się od dziesięciu lat. Telewizja doprowadza mnie do szaleństwa, do robótek trzeba mieć dobrą kondycję i otwarta głowę, bo to przeciez matematyka, więc czytam. Dziś na półkę książek przczytanych trafił Bergman. Ostatnio trafiają mi się ( o książkach mówię ) same smutasy i depresanty. Po Bergmanie, używając języka młodszej generacji, nie pozostaje nic, jak tylko się pochlastać. W kolejce do czytania Ishiguro "Nie opuszczaj mnie" . Oj, coś czuję, że...





piątek, 5 listopada 2010

Larsson albo Millenium

Albo Millenium od Larssona, a w zasadzie od Czarnej Owcy (dawny Santorski) Miałam się za Larssona nie brać, ale się wzięłam.  Wszystko, co możliwe o Larssonie przeczytałam, może przesadzam, że wszystko, ale łapałam po gazetach wszystko, co o nim pisali. A biografię ma ciekawą, nie dziw, że czem prędzej ją wydali (Świat Książki - Stieg Larsson. Mężczyzna, który odszedł za wcześnie). Nie posiadam owej ksiązki, bo kiedy o niej poczytałam, chciałam natychmiast ją mieć. Nic z tego nie wyszło, choć książka była w księgarni, musiała jednak czekać na oficjalna premierę. Przymierzałam się też do kupna Millenium, ale najpierw było strasznie drogo, potem było w komplecie mniej drogo, w bibliotece nie było wcale, a potem doszłam do wniosku, że dlaczego mam czytać, skoro się tej trylogii boję ( ze względu na treść).  No ale trafiłam na dokument w tvn24 o Stiegu Larssonie z cyklu - Ewa Ewart poleca i znów mnie wzięło. Więc czytam, a co tam. Może dopełznę do końca, bo jakby zaczyna mnie wciągać, choć w głowie mi jeszcze reymontowy sad wiszący nad ziemią, czy droga leżąca cicho...

poniedziałek, 4 października 2010

Etoli ciąg dalszy i jak to z kupowaniem książek bywało

Zaczęłam, a w zasadzie zaczynałam kilkakrotnie. Z różnych włóczek. Żadnych szlachetnych nie mam na stanie, więc próbowałam z tego, co pod ręką. Marzył mi się jakiś kolor czerwony, robię z szarego, bo w robótce wygląda najlepiej. Wzór zmodyfikowałam, jak zawsze. Nigdy nie udaje mi się trzymać kurczowo wytycznych autora projektu. Czasem ma to swoje dobre strony, czasem skutki takowych eksperymantów kończą się niefajnie. Robię, robię dzięki nieocenionemu wsparciu Maknety, ta dziewczyna ma chyba też dwa anioły , które ją we wszystkim wspomagają. Jak Julitę z książki Hanny Kowalewskiej "Julita i huśtawki".
A jeśli już o ksiązkach mowa. Kiedy ogladam katalogi z książkami, przechodzę koło księgarni, powtarzam sobie: Nigdy więcej nie kupię żadnych ksiązek!
I...? Parę dni temu w księgarni odebrałam "Ksiązki najgorsze..." Barańczaka, a dziś do drzwi zapukał kurier z przesyłką z Czarnej Owcy. I mam coś tanio, a nawet bardzo, bo za trzy książki i kuriera zapłaciłam 35 zł. To jak miałam nie brać, tym bardziej, że to ulubiona Literatura Skandynawska:
Hakan Nesser: Kim Nowak nigdy nie wykąpała się w jeziorze Genezaret
Carl-Johan Vallgren: Historia zadziwiającej miłości
Hjalmar Soderberg: Młodość Martina Bircka
Ciekawe, kiedy to wszystko przeczytam. Na razie na drutach etola, a w słuchawkach Reymont.




środa, 1 września 2010

Doris Lessing

A wiesz, że jest druga część ksiązki "Piąte dziecko" ? - pyta moje osobiste dziecię, wcale nie piąte.
 Nie wiem, bo ugrzęzłam na początku autobiografii Lessing i ani w te, ani we w te. Będę  musiała zacząć od początku z kartką i ołówkiem w ręku, podpierając się w czytaniu rysunkami drzewa genealogicznego pani Lessing. W każdym razie moje dziecko jest do przodu, bo książki stojące w domu na półce tejże noblistki przeczytała, a ja nie, bo zawsze coś mi stanie na przeszkodzie. Np. książka z biblioteki, bo gdzieś wypatrzyłam coś na temat duetu pisarskiego: Per Wahloo i Maj Sjowall i natychmiast musiałam zajrzeć w jakąś ich książkę. I zaglądam w "Zamknięty pokój" wydany 30 lat temu. Od lat czuję słabość do literatury skandynawskiej.
W kolejce czeka Murakami - Kafka nad morzem, choć za japońskimi klimatami nie przepadam.No bo skoro w bibliotece mieli i kot był na okładce...
Korci mnie, by jutro do księgarni skoczyć i zerknąć, co tam ciekawego Doris Lessing mają? Może "Podróż Bena"? Bo skoro dziecko się interesuje... Chociaż początek września to zła pora na odwiedzanie księgarń.



poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Haruni - finał

Kończenie Haruni nie obyło się bez przygód. Okazało się, że dokupiona sasanka jest zdecydowanie bielsza. Posiadana przeze mnie sasanka, podczas kupna, była wybierana pomiędzy bielą a ecru. Wybrałam biel, ale teraz okazuje się, że jest biały i biały bielszy. Pamiętaj babo, ( to do mnie) nie dokupuj włóczki w ciemno, kiedy ci zabraknie. Dorobiłam resztką innego gatunku i nie widać różnicy, a kupiona sasanka leży i się śmieje z gamonia.
Obiecane fotki:







I książka nagrodowa, którą dziś przyniósł pan listonosz. Usiłowałam sfotografić własnoręcznie, ale okładka z cieniowaniami, trudna do uchwycenia, zatem pożyczam fotkę z blogu Konkursy Książkowe

środa, 23 czerwca 2010

Mobilizacja?

Prawie wakacje (choć u mnie nieustające, albo nieustający bankiet życia, jak mawia moja koleżanka). Ja dalej bezczynnie na dowolnie wybranym boku. Może nie tak do końca , bo chuścinę usiłuję dociągnąć do ostatniego rzędu bordiury (już tylko 15 rz ) i czytam "Pianistkę". Ja wiem, że "Pianistkę" należało przeczytać w roku 2004, kiedy to pani Jelinek otrzymała Nobla. Zabierałam się już wtedy, ale pierwsze strony przyprawiły mnie o szok. Długo musiałam czekać, nim wytłumaczyłam sobie - to tylko ksiązka ( a może nie?). W każdym razie naszło mnie na "Pianistkę" parę dni temu. Odwiedziłam księgarnię "Ulubioną" - sama ją tak nazwałam, panie książkę zamówiły, wczoraj odebrałam. I czytam. W ramach kopa czytelniczego zainstalowałam się na Lubimy Czytać i durno będzie, jeżeli ta "Pianistka" na wklejce z prawej strony wisieć będzie miesiącami :-)) Za "Pianistkę" zapłaciłam cenę merlinową, no ale nie płaciłam za przesyłkę. Czyli i wilk syty i owca cała. Panie mają obroty a ja ksiązkę.


Proszę nie wgłębiac się w te 8 książek na liście przeczytanych, bo lista w tym momencie może przyprawić o atak śmiechu, ale jestem w trakcie wprowadzania różnych, dziwnych tytułów, które odkopuję z notatek poczynionych tu i ówdzie. Te dziwne tytuły, to nie rozstrzał zainteresowań li tylko, ale i obowiązek swego czasu. Chociaż dziecko moje mawiało: moja matka czyta wszystko, co ma litery, bez względu na zawartość. Więc nie zdziwcie się drodzy moi czytelnicy, gdy na liście obok zawiśnie tytuł: Kwit z pralni

Dopisek: 
Po lekturze ostatniego wpisu na blogu Bożenki The Textile Cuisine zapragnęłam natychmiast mieć "Moje życie we Francji" Julii Child jako że już jestem posiadaczką "Julie & Julia. Rok niebezpiecznego gotowania" Julie Powell. Oczywiście nie zapomniałam o "Świni w Prowansji", o której wspomina Bożenka, ale nie było. Zamówiłam, będzie. Kupiłam za to okazyjnie - 30% zniżki Petera Mayle'a "Prowansja od A do Z"
Książka zabawna, ciekawa - literacko na temat. O czym? O czosnku, o majonezie szczególnej mocy i "occie czterech złodziei" ( czy złodziei nie było siedmiu?) Czytam na zmianę z "Pianistką" tzn "Pianistka" nie czyta a jest czytana zamiennie z Prowansją. O!

sobota, 20 lutego 2010

Przebudzenie - Kate Chopin

Co jakiś czas wracam do książek z serii "Kolibra". Kiedyś były to książki tanie i niebanalne, dobra literatura, znane i znaczące nazwiska. Niekoniecznie znane przeze mnie, bo np Kate Chopin nie znałam. Kolibrowe książki wybieram z półki  losowo, miałam je spakowane w kartony, przygotowane do wyniesienia na śmietnik z myślą, że na pewno ktoś weźmie. Doszła nowa półka i okazało się, że swobodnie się na niej mieszczą, że jeszcze raz mogę je przejrzeć, a wyrzucić? Mam czas. Powieść "Przebudzenie" nazywa się tekstem feministycznym, mówi się o walce o prawa kobiet. Niech tam... Babie się nudziło, mąż ją zaniedbywał, małżeństwo z rozsądku, to aż się prosi o coś nowe. Ja w pewnym momencie zaczęłam się z powieści podśmiewać: pozostał ślad pocałunku na policzku. Harlequin? . W końcu powieść powstała w XIX wieku, to jaka ma być?
Nie potępiam książki w czambuł, nie. Bo książka ma walory. Fajna lektura na zimę, bo w książce lato, słońce, ciepełko, beztroska wakacji. Korowód niebanalnych postaci - ja stawiam na brzydką i wredną pianistkę, przyjaciółkę Edny - Mademoiselle Reisz.Cały czas zastanawiałam się, czytałam to czy przeoczyłam. Sprawa wyjaśnia się na koniec, bo na zakończenie autorka wali pięścią między oczy. Nie jest tak jak myślałam, żadnych tam happy endów. Teraz wiem, że nie czytałam książki wcześniej, bo to zakończenie pamiętałabym. Dobrze, że nie wytaszczyłam książek na śmietnik. Ale teraz zastanawiam się. Męczy mnie to zakończenie. "Martin Eden". Czy London znał powieść Kate Chopin?
 Co trzeci sms z prawidłową odpowiedzią wygrywa:
a) znał
b) nie znał
c) wiem, ale nie powiem



Foto Antykwariat Nepo

piątek, 20 listopada 2009

Czytanie przez słuchanie


Swego czasu na forum robótkowym Gazety o słuchaniu książek była mowa. Jakoś to mnie nie wzięło wtedy i sprawa mocno odwlekła się w czasie. Ale na wszystko przychodzi pora, bo ile można słuchać co w tvn24 opowiadają? Zaopatrzyłam się w stosowny sprzęt i dalej w słuchanie. Słuchanie i robótkowanie, a słucham Evansa: Przepaść. Przepaść i rękawice-łapawice, jedna już gotowa, muszę powiedzieć, że całkiem, całkiem. Jak zrobię drugą, to się pochwalę, a książka też niczego. Tak wygląda wersja papierowa, okładka wypożyczona ze sklepu gildia.pl

Dopisane:
Skończyłam słuchanie - tragicznych wypadków moc, ale potem wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Myślę, że jeszcze wrócę do Evansa.
Przeczytano lub wysłuchano:
W pętli
Przepaść

Jednak przy słuchaniu najlepiej robić coś głupio prostego, np "bardzo męski szalik" (cytat z blogu Antoniny) Za 20 rzędów - pokażę.