niedziela, 29 czerwca 2014

"Przebudzenie. Łatwopalni II" - Agnieszka Lingas-Łoniewska

"Berniemu kurczyło się serce z żalu i ze współczucia. Jednocześnie czuł napad wściekłości przez to wszystko, co musiała przeżywać ta dziewczyna. I zrozumieć, że jest mu ona coraz bliższa, zależy mu na niej, chce być przy niej i obronić ją przed całym paskudztwem tego świata. Prosta oczywista prawda nadeszła nagle i przyjął ją jako coś, czego przecież się spodziewał."





Wydawnictwo: FILIA
Rok wyd:2014
Stron:279
Kraj:Polska
Opisałam również: "Łatwopalni" "W szpilkach od Manolo"
 






Druga część "Łatwopalnych" przynosi nam długo oczekiwane rozwiązanie sprawy Moniki i Jarka. I chociaż, jak można było przewidzieć, wszystko kończy się happy endem, to autorka nie omieszkała jeszcze troszeczkę w ich historii namieszać. Co ciekawe, w tej części książki poznajemy bohatera, który występuje w zupełnie innej trylogii "Zakręty losu". Przyznam się, że nie czytałam, natomiast Lucas wzbudził moją ciekawość i postanowiłam, że chyba sięgnę po jego historię. Ciekawe, czy taki cel przyświecał autorce, by wzbudzić zaciekawienie wprowadzonym bohaterem i namówić do przeczytania innych swoich książek? Jeśli tak, to jej się udało:)
Moim ulubionym bohaterem stał się Bernie, którego historia dopiero się zaczyna, i podejrzewam, że w trzeciej części będzie on bohaterem głównym wraz z Sylwią, która, co wcale mnie nie dziwi, nie może się mu oprzeć.Dla niewtajemniczonych powiem, że Sylwia to najlepsza przyjaciółka Moniki i kobieta, która zmaga się na co dzień z życiem u boku męża alkoholika. Natomiast Bernie to najlepszy przyjaciel Jarka, mężczyzna niegdyś mocno zraniony przez kobietę, nieufny, niewikłający się w długotrwałe związki, zapalony fan motorów żyjący z pracy własnych rąk.
Zawiązuje się tu również ciekawy wątek romantyczny pomiędzy byłym chłopakiem Moniki, Grześkiem, a policjantką prowadzącą sprawę uprowadzenia Moniki. Tak, tak...Monika zostanie porwana.

Akcja książki nadal dzieje się na Dolnym Śląsku, nadal jest malowniczo i życiowo. Nadal jest wciągająco i ciekawie. Oczywiście cała ta historia jest mocno przewidywalna, jednak styl autorki sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko i nie ma szans na popadnięcie w nudę. Pani Agnieszka ma swoich fanów i swoich przeciwników. Ja jestem gdzieś pośrodku. Czytałam już ciekawsze i lepiej napisane książki, jednak nie mogę odmówić autorce talentu do wciągania w swój świat.


piątek, 27 czerwca 2014

"Długie lato w Magnolii" - Grażyna Jeromin-Gałuszka

"Właściwie to nawet nie wiedział, jak tu trafił. Całe popołudnie szukał miejsca, gdzie kilkanaście lat temu liczył ptaki. Zjechał w jakąś boczną drogę (zresztą, na Boga, znalazł się w miejscu, gdzie są wyłącznie boczne drogi) i w pewnym momencie zobaczył wielką drewnianą otwartą bramę w kształcie arkady, z wyblakłym, nabazgranym na kartonie napisem "Magnolia". Knajpa? Noclegownia? Wszystko jedno, pomyślał, czując ssanie w żołądku, coś trzeba zjeść."






Wydawnictwo: Prószyński i s-ka
Rok wyd: 2014
Stron:396
Kraj:Polska
Opisałam też: "Magnolia"
 Ostatnio mam szczęście do czytania drugich części. Tym razem miałam przyjemność po raz drugi wejść do świata pani Grażyny, która akcję swej powieści umiejscowiła w Bieszczadach. Ponownie zetknęłam się z ciekawymi osobowościami, jakimi są prowadzące pensjonat kobiety, ponownie mogłam się uśmiać przysłuchując się ich rozmowom. 
Pozornie historia opowiedziana w tej części wygląda jak kopia poprzedniej. Mamy pensjonat położony gdzieś wśród bieszczadzkich gór, na uboczu, z dala od głównych traktów. Mamy cztery całkowicie różniące się charakterem, a jednak wspaniale się uzupełniające, kobiety po przejściach. Mamy Tuśkę, która jest gadatliwą, wścibską, bardzo sympatyczną i dzielną dziewczynką. I mamy zagubionego, szukającego sensu w życiu mężczyznę, który dziwnym trafem odnajduje drogę do Magnolii i zostaje tam na dłużej. Jednak pomimo wyraźnych podobieństw, historie opowiedziane w tych dwóch książkach są zupełnie inne.  Zapomniałabym o jeszcze jednym podobieństwie. Obie książki absolutnie zaskakują swoim zakończeniem.

Poprzednim razem poznaliśmy historię Filipa, którego obecność wywarła niezatarty wpływ na życie kobiet z pensjonatu. Tutaj pozostaje on tylko wspomnieniem. Cała historia dotyczy tym razem Maurycego, niespełnionego pisarza, który będąc świadkiem brutalnego zabójstwa na stacji paliw, postanawia wyruszyć w podróż sam nie wie dokąd. Trafia oczywiście do Magnolii. I zostaje. 
Opowieść o Maurycym jest napisana w dwóch perspektywach czasowych. Mamy Maurycego, który dopiero przyjeżdża do pensjonatu i poznaje ich lokatorów. I mamy Maurycego zamkniętego w celi po jakiejś rozróbie, który opowiada swoją wersję wydarzeń policjantowi. Ciekawy zabieg, który sprawia, że obie opowieści świetnie się uzupełniają, łącząc wątki obyczajowe z wątkami kryminalnymi. Rodzi się w nas ciekawość, jak doszło do tego, że Maurycy wylądował w celi? A koniec opowieści totalnie zaskakuje, co jest ogromnym plusem.

Książkę można czytać bez znajomości "Magnolii", jednak warto zacząć od początku, by lepiej zrozumieć bohaterki. Podobnie jak "Magnolia", "Długie lato w Magnolii" bardzo mi się podobało. Autorka potrafi świetnie snuć swoje opowieści, wplatając w nie zabawne dialogi i życiowe mądrości. Jej historie mają jakiś cel, sprawiają, że zaczynasz się zastanawiać, nie pozostawiają obojętnym.  Grażyna Jeromin-Gałuszka pokazuje swoimi książkami, że literatura obyczajowa może być lekka, przyjemna a jednocześnie pouczająca i zaskakująca. 


 

środa, 25 czerwca 2014

"Zamek z piasku" - Magdalena Witkiewicz

" - Marek, Ewa jest w ciąży! - Zaczęłam przy obiedzie.
- O! A to się Jacek ucieszy. - Roześmiał się. - Nici z całonocnych imprez przy wódeczce...Ale czas się ustatkować. Tak jak my, kochanie. Na każdego przyjdzie pora.
- Może też byśmy się zdecydowali? - zapytałam nieśmiało."





Wydawnictwo: FILIA
Rok wyd: 2013
Stron:281
Kraj:Polska
Weronika i Marek to małżeństwo prawie doskonałe. Znają się od dzieciństwa, są dla siebie tymi pierwszymi ukochanymi. W dorosłym życiu są parą, która świata poza sobą nie widzi. Lubią spędzać czas w swoim towarzystwie, nie mają kłopotów ani łóżkowych, ani materialnych. On jest prawnikiem, ona asystentką dyrektora. Mają kilku przyjaciół, lecz ich świat kręci się głównie wokół domu. Do szczęścia brakuje im tylko dziecka. I właśnie decyzja o poczęciu dziecka staje się dla nich początkiem końca. Bowiem Weronice nie udaje się zajść w ciążę. Co miesiąc młoda kobieta przeżywa kolejne rozczarowanie, co miesiąc ma nową nadzieję. Jej życie zaczyna się obracać tylko wokół tematu ciąży. Pożycie małżeńskie zaczyna się sprowadzać do mechanicznej czynności wykonywanej w określonym czasie, konkretnego dnia. Zaczynają się od siebie oddalać. On zaczyna uciekać z domu w pracę. Ona jest zrozpaczona tym, że on nie rozumie jej pragnienia. W końcu Weronika poznaje Kubę. Zaczynają się maile i historia toczy się utartym torem. Jak skończy się opowieść o Marku i Weronice?
Opowieść pani Witkiewicz dość mocno mnie wciągnęła. Napisana w pierwszej osobie pozwala nam poznać całą historię od strony Weroniki. Lekki styl i ciekawie poprowadzona narracja sprawiają, że książkę czyta się bardzo szybko. Dodatkowym plusem są maile pomiędzy Kubą a Weroniką, które pozwalają nam poznać głębsze uczucia kobiety, a także spojrzenie na sprawę od strony mężczyzny. Bohaterowie budzą sympatię, dialogi nie ociekają sztucznością, a temat jest jak najbardziej na czasie. Trochę zabrakło mi głębi w tej książce, jednak uważam, że jest to bardzo fajna powieść dla kobiet, które lubią się trochę powzruszać.  Mnie wprawdzie tylko raz ruszyło, ale ja twarda jestem:)
"Zamek z piasku" to opowieść o miłości niedoskonałej, lecz bardzo silnej. To opowieść o przyjaźni, nadziei, marzeniach i trudnych powrotach. To opowieść o życiu.


poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Kolęda dla umarłych" - Patrick Dunne

"Jej ciało wyglądało jak osmalony i poskręcany w ogniu metal. Lecz gdy sięgnęłam i dotknęłam jej dłoni, skóra była jak mokra rękawiczka, namokła od śniegu, którym bawiłam się w dzieciństwie. I właśnie w tym momencie zaczął padać drobny śnieg, przysypując czarną ziemię i kobietę wgniecioną w jej wnętrze."





Tytuł oryginalny: A Carol for the Dead.
Wydawnictwo: VIZJA PRESS&IT
Rok wyd: 2006
Stron:368
Kraj:Irlandia
 
 
 
 
 
Akcja książki rozgrywa się w miasteczku położonym w Irlandii. Główną bohaterką jest Illaun Bowe, która zajmuje się archeologią. Kiedy na bagnach rozpoczynają się prace budowlane, operator koparki wykopuje zwłoki kobiety. Jako, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że kobieta nie żyje już od bardzo dawna, na konsultacje zostaje przysłana Illaun. Jak się okazuje kobieta padła ofiarą potwornego morderstwa, a smaczku dodają znalezione obok niej szczątki dziecka. Illaun po usłyszeniu wyników badań jest coraz bardziej zaciekawiona i postanawia rozwiązać zagadkę śmierci biednej kobiety. Musi jednak stawić czoło rozwścieczonemu właścicielowi działki, na której ten postanowił zbudować hotel, a prace archeologiczne zastopowałyby jego inwestycję. W sprawę zamieszane są także zakonnice, sprawa robi się coraz bardziej tajemnicza, zwłaszcza w momencie, kiedy właściciel działki zostaje zamordowany w identyczny sposób jak znaleziona kobieta. Illaun odnosi wrażenie, że ktoś ją obserwuje, że zaczyna jej zagrażać coś bardzo niebezpiecznego. Jednak jest już za późno, by się wycofać.
To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Co do samej książki, to powiem, że nie czytało mi się jej lekko. Niewiele tu akcji, za to sporo opisów i to dość drobiazgowych. Klimat irlandzkich bagien wedle mojej oceny oddany jest dość sprawnie, mnożące się  tajemnice i narastająca atmosfera zagrożenia, budują ciekawą otoczkę dla prowadzonego śledztwa. Policjantów tutaj jak na lekarstwo, główną dochodzącą do sedna sprawy jest Illaun. Powoli, krok po kroku, podążamy za panią archeolog, by odkryć, co przydarzyło się dawno temu, a ma wpływ na teraźniejszość.
Książka raczej dla fanów powoli snujących się opowieści,  drobiazgowo prowadzonego dochodzenia do prawdy ukrytej przed wielu laty.

czwartek, 19 czerwca 2014

Nierecenzyjny - Czy Wam się zdarzyło?

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie jedna kwestia. Na pewno każdy z Was organizował u siebie jakiś konkurs, w którym wygraną była książka. I na pewno nikomu z Was nie muszę tłumaczyć, jaką radość sprawia molowi książkowemu wygranie książki w konkursie. Dostanie książki, zwłaszcza takiej, o jaką się walczy w konkursie, wprawia w doskonały nastrój. Oczywiście sprawia też, że z niecierpliwością czekamy na przesyłkę. Mam zatem do Was pytanie. Czy zdarzyło się Wam, że wygraliście książkę, która nigdy do Was nie dotarła?
Ja organizowałam konkurs tylko dwa razy,a ale za każdym razem dużą radochę sprawiało mi wysyłanie książek do osób, które wygrały. Wiedziałam, że będą z niecierpliwością czekały na nagrodę, więc wysyłałam je zawsze tak, by mieć pewność, że dojdą do właściciela.

 W ciągu półtora roku brałam udział w wielu konkursach, jednak wygrać udało mi się tylko w czterech ( a może aż w czterech?:)) Za każdym razem byłam przeszczęśliwa, że wygrałam. W dwóch wypadkach książki dotarły do mnie bez żadnych przeszkód. W dwóch kolejnych natomiast po książkach nie ma śladu. W jednym przypadku osoba, u której wygrałam książkę stwierdziła, że książkę wysłała ( było to dwa miesiące temu). W drugim przypadku ( była to wygrana od autora) miałam dostać mail z zapytaniem o adres i niestety to by było na tyle:(
Ciekawi mnie, po co organizować konkurs, skoro później zostawia się wygranego bez jakiejkolwiek informacji.  Przytrafiło Wam się kiedyś coś takiego? A jeśli tak, to zrobiliście coś, by sytuację wyjaśnić?

Właściwie to nie wiem, po co piszę ten post. Chyba musiałam to z siebie wyrzucić, bo poczułam się szczerze rozczarowana tym, jak niektórzy traktują swoje zobowiązania. Bo chyba organizowanie konkursu jest pewnym zobowiązaniem. Jak myślicie?

Co niektórzy cieszą się zapewne długim weekendem (ja do tych szczęśliwców nie należę), więc życzę dobrej zabawy i mnóstwa relaksu:)


poniedziałek, 16 czerwca 2014

"Ulica Rajskich Dziewic" - Barbara Wood

" Co się stało? Jak się tutaj znalazł? I gdzie właściwie jest, to tutaj?
Wreszcie przypomniał sobie wszystko: Wezwanie przyniesione do kasyna, jazdę do domu, twarz zmarłej żony, desperacką ucieczkę poprzez noc, samochód zsuwający się z drogi...
Ibrahim jęknął.
Bóg - pomyślał. - Przekląłem Boga."





Tytuł oryginalny: Virgins of Paradise.
Wydawnictwo: Książnica
Rok wyd:1993
Stron:422
Kraj:Wielka Brytania
Opisałam też:"Córka słońca" 




"Ulica Rajskich Dziewic" to jedna z tych książek, które mnie odrzucają swoim tytułem. Z tego też powodu lektura swoje odleżała. I tak jak się spodziewałam, w książce odrzuca jedynie tytuł. Autorkę zdążyłam już całkiem nieźle poznać jako pisarza, który potrafi wyczarowywać świetne klimaty i przenosić czytelnika do różnych egzotycznych miejsc.
Tym razem pani Wood osadziła swoją powieść w Egipcie. W kraju, który rządzi się swoimi prawami a religia ma ogromny wpływ na życie codzienne jego mieszkańców.
Po wielu latach spędzonych w Stanach, Yasmina zostaje wezwana do Egiptu. Podejrzewa, że została wezwana przez umierającego ojca. Jednak do powrotu zmusiła ją babcia - Amira. Amira pragnie pogodzić umierającego syna z córką, którą pomimo strasznego potraktowania, kocha on nad życie. Dzięki temu poznajemy bujną przeszłość rodu Raszidów. Amira snuje swą opowieść, która rozpoczyna się w 1945 roku a kończy w roku 1988. Przenosimy się do powojennego Kairu, by razem z rodziną Raszidów przejść przez społeczne i obyczajowe zmiany, jakie nastąpiły w ciągu tych lat. Poznajemy całą gamę przeróżnych osobowości, ich uczucia, myśli i motywy postępowania. Poznajemy codzienne życie Kairu, które autorce udało się rewelacyjnie oddać. I poznajemy losy członków jednej z najważniejszych kairskich rodzin.

Książka jest niesamowicie napisaną sagą jednej z najbogatszych i najbardziej wpływowych rodzin egipskich.
Poprzez karty książki możemy zatopić się w kairskim klimacie tamtejszej arystokracji, pełnym wystawnych przyjęć, lecz również możemy poznać życie ludzi z najbiedniejszych rodzin. Zatapiamy się w życiu pełnym miłości, strachu, upokorzeń, nadziei, rozczarowań i namiętności. I chociaż dla mnie takie życie jest niewyobrażalne, czasami wręcz szokujące, to dzięki książce udało mi się lepiej zrozumieć tok myślenia egipskich kobiet.  Lekturę uważam za bardzo udaną.

Czytamy powieści obyczajowe
Wyzwanie biblioteczne
Czytam opasłe tomiska
 

środa, 11 czerwca 2014

"Krąg" - Bernard Minier

"Jej umysł był jednym wielkim krzykiem.
Skargą.
Wewnątrz swojej głowy wyła z rozpaczy, wykrzykując wściekłość, cierpienie, samotność - wszystko to, co miesiąc po miesiącu odzierało ją z człowieczeństwa.
A także błagając.
Litości, litości, litości, litości....Błagam, pozwólcie mi stąd wyjść!"




Tytuł oryginalny: Le Cercle.
Wydawnictwo: Rebis
Rok wyd: 2013
Stron:540
Kraj:Francja
Opisałam też: "Bielszy odcień śmierci" 





2010 rok. Francja. Czas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w RPA.  Komendant Martin Servaz ma dość. Wszyscy dookoła niego nie mówią o niczym innym, jak tylko o rozgrywających się meczach. On nie podziela fascynacji kolegów sportem, więc na spotkaniu w knajpie, zamiast rozprawiać o zawodnikach, pogrąża się we wspomnieniach sprzed półtora roku, kiedy to podczas jego śledztwa, ze szpitala dla skazańców uciekł jeden z najgroźniejszych seryjnych morderców, Julian Hirtmann. Jego rozmyślania przerywa rozpaczliwy telefon od kobiety, którą Martin kochał będąc młodym studentem. W akademickim  miasteczku Marsac, w jednym z domów, znaleziono martwą kobietę, wykładowczynię, a na miejscu zbrodni znajdował się jej student, syn owej kobiety z przeszłości komendanta Servaza. Servaz wyrusza więc do Marsac, by ustalić, czy Hugo faktycznie jest winien popełnionej zbrodni. W trakcie prowadzenia śledztwa Servaza opadają coraz większe wątpliwości, zwłaszcza, że jego podejrzenia coraz bardziej skupiają się na Julianie. W prowadzeniu sprawy nie pomaga Martinowi troska o studiującą tu córkę, ani też fala wspomnień, jaka go zalewa, gdy przebywa w miejscu, gdzie sam studiował i gdzie przeżył swój zawód miłosny.
Kobieta związana, utopiona we własnej wannie. Basen wypełniony lalkami. Muzyka Mahlera. Czy to Julian postanowił wrócić do życia Servaza?
Jego podwładni nie wierzą w teorię szefa, obserwują go niespokojnie, podejrzewając Martina o obsesyjne wypatrywanie znaków od Juliana. Kiedy w dziwnych okolicznościach ginie następna osoba powiązana z miasteczkiem, śledztwo zatacza coraz szersze kręgi. Od tej pory nic nie jest pewne, podejrzani zmieniają się ze strony na stronę, a rozwiązanie jest zaskakujące.

Podobnie jak w swej poprzedniej książce, autorowi udało się stworzyć bardzo fajny nastrój. Klimat zamkniętego miasteczka, wszędobylskie tajemnice, coraz szybsza akcja, no i przede wszystkim rewelacyjna konstrukcja bohaterów. Bohaterowie Miniera są boleśnie prawdziwi, pełni ukrytych lęków, pragnień i nadziei. Dialogi nie są sztuczne, akcja niewymuszona, Wszystko doskonale się zazębia, powoli odkrywając całość obrazu.  U Miniera nie ma miejsca na nic, co nie związane byłoby ze sprawą. Żadnych zbędnych wątków. Wszystko ma swój cel i swoje miejsce. I to mi się bardzo podoba. Dodatkową atrakcją są rozdziały, w których występuje kobieta uwięziona przez psychopatę. Jest to wątek, który początkowo wydaje się być zupełnie nie związany ze sprawą, a który nadaje książce atmosferę grozy.

Chociaż jest to już druga część poświęcona komendantowi Servazowi, nic nie stoi na przeszkodzie, by czytać ją jako oddzielną książkę. Co prawda znajomość poprzednich wydarzeń pozwala lepiej zrozumieć zachowanie Martina, jednak nie jest to warunkiem koniecznym, gdyż autor stara się nam przybliżyć tamte zdarzenia.
Podobnie jak poprzednio, książkę gorąco polecam  nie tylko fanom kryminałów, gdyż jest to zwyczajnie kawał dobrej literatury. Autor nie spuścił z tonu, utrzymał poziom, stając się jednym z moich ulubionych pisarzy francuskich.

Z literą w tle
Book - Trotter
Wyzwanie Kryminalne
Wyzwanie biblioteczne
Czytam opasłe tomiska
Europa da się lubić

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Wyniki konkursu "Zielono mi".

Na wstępie chciałabym serdecznie przeprosić za opóźnienie w ogłoszeniu wyników konkursu. Ostatnio koszmarnie mi szwankuje internet i zaczynam sobie włosy rwać z głowy na samą myśl o odpaleniu komputera:)
A przechodząc do rzeczy. W konkursie, który trwał aż trzy miesiące wzięło udział 14 osób:
1. Luka Rhei z bloga Przestrzenie tekstu
2. Wiki z bloga Literaturomania
3. Katarzyna Chojecka - Jędrasiak z bloga Kącik z książką
4. Piotr Wysocki z bloga Stacja Sto Słów
5. Basia Pelc z bloga Czytelnia
6. ejotek z bloga Ejotkowe postrzeganie świata
7.  Karolina Małkiewicz z bloga zwiedzam wszechświat 
8. Kasia Roszczenko z bloga Z książką w dłoni
9. Edyta z bloga Zapiski spod poduszki
10.  Aga CM z bloga Blog kulturalny
11. Nella N. z bloga Świat Natchniony Książkami
12. Akacja423 z bloga Książka Mój Nawyk
13. Karolina z bloga Pasjonatka Książek
14. Małgorzata Zaczytana z bloga Babskie Czytadła i nie tylko!

Wszystkim uczestnikom bardzo dziękuję za udział w konkursie:)

Spośród wszystkich uczestników największą liczbą przeczytanych książek może się pochwalić  Aga CM. która przeczytała ich aż 29! Gratuluję zatem pierwszego miejsca. Aga wybrała już sobie nagrodę, którą jest książka "Dom burz".
Drugie miejsce zajęła Katarzyna Chojecka - Jędrasiak, z liczbą 22 przeczytanych książek.
Na trzecim miejscu uplasowała się Wiki - 19 książek.

Postanowiłam także, że książkę otrzyma również Kasia Roszczenko, za przeczytanie 17 książek.
Dodatkowo wylosowałam (wybaczcie brak zdjęć, ale nie jestem w stanie ich wstawić) dwie osoby, do których trafią nagrody pocieszenia: Luka Rhei i ejotek.

Wszystkie wymienione osoby proszę o przysłanie na adres [email protected] swoich danych do wysyłki.
Osoby z miejsca 2 i 3 proszę także o wskazanie tytułu, który chciałyby otrzymać. Książki można zobaczyć tutaj.

Na wasze dane czekam do soboty. Wszystkie nagrody zostaną wysłane we wtorek, 17 czerwca, listem poleconym.
Jeszcze raz dziękuję za wspólną zabawę i mam nadzieję, że książki sprawią Wam dużą przyjemność:)


czwartek, 5 czerwca 2014

"Dom kości" - Graham Masterton

" John stał i wpatrywał się w Liama z przerażeniem. Po chwili podbiegł do niego, ukląkł obok i zawołał:
- Liam! Co się dzieje? Jak ci pomóc?
Liam wyciągnął drżące palce ku dłoni Johna.
-Pomóż mi....- wychrypiał. -  Pomóż mi, John, na miłość boską....Coś mnie wciąga do środka."




Tytuł oryginalny: House of Bones.
Wydawnictwo: Replika
Rok wyd: 2011
Stron:285
Kraj:Wielka Brytania
Opisałam też: "Niewinna krew"





John to młody mężczyzna, który marzy o tym, by występować na scenie grając rocka. Jednak życie nie jest lekkie, jego mam miała wylew, tata zapracowuje się jeżdżąc taksówką a młodsza siostra ma wszystko gdzieś. Jako odpowiedzialny człowiek, John, zamiast jak większość jego kolegów, spędzać wakacje na nic nie robieniu, postanawia zatrudnić się na czas wakacji w agencji nieruchomości. I już pierwszego dnia naraża się właścicielowi, wydając klucze od jednego z domów pewnemu mężczyźnie. Gdy w wiadomościach słyszy, że ów mężczyzna od klucza zaginął, postanawia sprawdzić odwiedzany przez niego dom. I tak zaczyna się Johna koszmar.
Inspektor detektyw Carter z londyńskiej policji zostaje wezwany na przedmieścia Londynu, gdzie w pewnym domu robotnicy dokonujący rozbiórki znajdują ludzkie szkielety. Żeby było ciekawiej, szkielety znajdują się w zamurowanym pomieszczeniu, do którego nikt nie miał dostępu. Co przerażające, część szkieletów jest jakby wmurowana w cegły.

Jak łatwo się domyślić, oba wątki są ze sobą ściśle powiązane. John w trakcie przeglądania domów z listy właściciela agencji, dochodzi do etapu, z którym nijak nie może sobie poradzić. Ściany wciągające ludzi, tropiący go dziwny prześladowca, starodawna magia druidów.

Czytając książkę, z przewróceniem każdej strony, obiecywałam sobie, że to jest moja ostatnia książka pana Mastertona. Nie mam pojęcia czemu w końcu ją doczytałam. Czytałam już słabe powieści tego pana, ale ta przeszła samą siebie. Jest nudna, rozłazi się w szwach, niewiarygodna, postaci są płaskie a akcja zamiast straszyć, śmieszyła. Jedyne co mnie przeraziło, to fakt, że praca w agencji nieruchomości może być taka niebezpieczna:) Dobrnęłam do końca z mocnym postanowieniem, że nigdy więcej. A tam czekały na mnie trzy opowiadania. No i znowu zwątpiłam. Jak to możliwe, że ten sam autor w jednej chwili pisze niesamowity chłam, a w następnej tworzy taką historię, która wręcz wciąga na strony kartek?

"Domu kości" nie będę polecała nikomu, bo nie mogę tego zrobić z czystym sumieniem. Dla mnie to była totalna pomyłka, ale może dla kogoś, kto nie czytuje zbyt często horrorów, książka okaże się ciekawa. Natomiast polecam trzy opowiadania zamieszczone na końcu książki, a zwłaszcza "Kształt bestii".

Czytam fantastykę
Wyzwanie biblioteczne
Europa da się lubić
Z literą w tle
Grunt to okładka