środa, 26 lutego 2014

"Chłopiec, który zaginął"- Dror A. Mishani

"- Zabija mnie myśl, że Ofer Szerabi będzie kolejną Adi Jakobi lub Gajem Hewrem. Że minie dziesięć, piętnaście lat, a my nie dowiemy się, co się z nim stało. Czy zmarł,, czy gdzieś żyje, nic poza tym, że w środę rano wyszedł z domu i nie dotarł do szkoły. Nie będziemy mieć pojęcia, dlaczego, do diabła, coś się z nim stało po drodze do szkoły, która powinna mu zająć nie więcej niż dziesięć minut."

Awi Awraham to dość dziwny człowiek, a jeszcze dziwniejszy policjant. Jak sam mówi, izraelska policja nie ponosi porażek. Nie ma u nich takiej ilości gwałtów, seryjnych morderstw czy domowych bójek, jak w innych krajach. Mają prawie stu procentową skuteczność. Awi, jako policyjny inspektor, nie dopuszcza do siebie możliwości , że mógłby zaniżyć te statystyki. Żyjący samotnie, ma tylko jedno hobby, wynajdywanie błędów śledczych w serialach kryminalnych i książkach o sławnych detektywach. Kiedy nie jest w pracy, nadal jest w pracy. 
Pewnego wieczoru, kiedy Awi ma nocny dyżur, przychodzi do niego kobieta, chcąca zgłosić zaginięcie syna. Jako, że zaginiony Ofer ma szesnaście lat i minęło zaledwie kilka godzin, od kiedy powinien pojawić się w domu, Awi uspokaja kobietę i prosi, by zgłosiła zaginięcie, jeśli syn nie odnajdzie się do rana. Źle się czuje z tym, że odesłał matkę do domu. Kiedy więc ponownie spotyka kobietę, wie, że syn się nie odnalazł. Sprawa zaginięcia trafia na jego biurko, a Awi postanawia, że zrobi wszystko, by odnaleźć chłopca żywego. Czy mu się to uda?
Jeszcze dziwniejszą postacią w książce jest nauczyciel, sąsiad zaginionego, człowiek, który przez trzy miesiące udzielał mu korepetycji i uważa, że zna chłopca lepiej, niż jego rodzice. Ze'ew, bo to o nim mowa, ma żonę i małego synka. W ciągu całego śledztwa próbuje opowiedzieć inspektorowi o tym, jakim chłopcem jest Ofer, jednak Awi nie traktuje go zbyt poważnie. Dlaczego Ze'ew ciągle stara się być blisko inspektora i toczącego się śledztwa? Jego pobudki są skomplikowane i dziwaczne, jednak nie będę o nich pisała, by pozostawić trochę tajemnicy. W każdym razie jest to naprawdę bardzo ciekawa i nietuzinkowa postać:)
A kim jest zaginiony Ofer? To młody człowiek, zamknięty w sobie, nie mający przyjaciół ani dziewczyny. Dobrze się uczy, czas po szkole spędza w domu, pomagając matce w opiece nad młodszym bratem i siostrą mającą zespół Downa. Nie wygląda na osobę szczęśliwą, stąd też wniosek policji, że jego zniknięcie to zwykła ucieczka.
Książka jest spojrzeniem dwóch osób na toczącą się sprawę, pełnym przemyśleń, rozterek i zwykłych życiowych sytuacji. Z jednej strony jest Awi, policjant ogarnięty wyrzutami sumienia. Z drugiej Ze'ew, z niezrozumiałego powodu pragnący być jak najbliżej Awiego.
Atmosfera książki od samego początku jest dosyć ciężka, wprowadza w ponury nastrój i to się praktycznie nie zmienia aż do końca. Ofer jest gdzieś w tle, sprawa jego zaginięcia nie jest tu najważniejsza. Bardziej chodzi o zachowania ludzi, motywy nimi kierujące. Akcji w książce w rzeczywistości nie ma, zapewne niejedną osobę książka zwyczajnie znudzi. Jednak mi się podobała. Jest nietypowa, dziwna, ma ciekawy klimat i drobiazgowe portrety psychologiczne bohaterów.

"Wielkość tej prozy polega na tym, że nie potrzebuje żadnych wyrafinowanych zabiegów literackich, by stworzyć atmosferę zagrożenia"-Z okładki książki. Zgadzam się z tym stwierdzeniem całkowicie.


poniedziałek, 24 lutego 2014

"[geim]"- Anders de la Motte

"Mówią, że mrugnięcie okiem jest najszybszym ruchem, jaki może zrobić człowiek.
Nawet jeżeli to prawda, wypada ono kiepsko, kiedy porównać jego prędkość z prędkością działania synaps mózgowych.
"Nie teraz!" - ta myśl przebiegła mu przez głowę, kiedy rąbnął go strumień światła.
I, patrząc na to z jego perspektywy, można powiedzieć, że miał jak najbardziej rację. Powinno pozostać jeszcze sporo czasu. W nadmiarze. W zasadzie tak mu obiecano. Postępował zgodnie z instrukcjami, punkt po punkcie, dokładnie tak, jak miał nakazane."

Henrik HP Pettersson to facet, na jakiego bym nawet nie spojrzała. Interesuje go tylko, by mieć kasę na fajki, piwo, coś mocniejszego do zajarania i przede wszystkim dostęp do telewizji i gier. HP to lepszy cwaniaczek. Tu coś ukradnie, tam coś sprzeda, przez dwa dni gdzieś popracuje i ma dość. Niebieski ptak. Przy tym uważa się za pokrzywdzonego, niedocenianego, pępek świata to on. Jego chata to jeden wielki syf i śmietnik. Ciekawe jest to, że pomimo tego opisu, bohater nie wzbudził we mnie jakiegoś większego niesmaku. Żyje z dnia na dzień, nic nie planuje, nie nawiązuje bliższych kontaktów. Jego jedynym przyjacielem jest Mange, kolega z podstawówki. Mange, kiedyś cool gość, z którym można było konie kraść, ożenił się, zmienił wyznanie i każe na siebie mówić Farunk. HP ma też siostrę. Rebecca pracuje w policji jako ochroniarz ważnych politycznie osób. W przeciwieństwie do brata ceni sobie spokój, planowanie i dyscyplinę. Losy tych dwojga diametralnie się odmienią, kiedy HP znajdzie w metrze telefon komórkowy. Poznamy także powód, dla którego HP jest tym, kim jest, i jaką tajemnicę skrywa Rebecca. 

Czym jest gra?
"Witaj w nowym wymiarze, w świecie, w którym rzeczywistość jest grą, a Gra - rzeczywistością.
Witaj w świecie najmocniejszych wrażeń!
Witaj w Grze!"
Na początku HP jest niepewny, jednak kiedy wykona pierwsze zadanie i zobaczy siebie w rankingu graczy, obejrzy swoje dokonania na zmontowanym filmiku, poczuje się w Grze jak ryba w wodzie. O to mu zawsze chodziło. Być docenianym, mieć fanów, być najlepszym. To nic, że musi działać wbrew prawu a zadania są coraz trudniejsze. To działa jak narkotyk. Poklask, podziw, no i zarobiona przy okazji kasa. Jednak, gdy jego zadanie sprawia, że siostra ląduje w szpitalu, na HP spływa opamiętanie. I okazuje się, że ten facet, który do tej pory praktycznie nie używał mózgu, potrafi zmienić się w kogoś, kto ma cel, uczucia i całkiem nieźle kojarzy fakty.

Książka jest napisana językiem, jakiego używa się w danym środowisku. Pełno w niej przekleństw, skrótowców i ulicznego slangu. Nie raziło mnie to wcale, bo bardzo pasuje i do bohatera i do tła. Dzięki temu nic nie wydaje się tu sztuczne.  Akcja jest ciekawa, zwłaszcza na początku, kiedy dopiero poznajemy zasady Gry, później jest lekki przestój i akcja znów przyspiesza, kiedy HP staje się uciekinierem. Fabuła może nie jest nowatorska, jednak wciąga, ciekawi i przeraża. Coś takiego chyba mogłoby istnieć naprawdę.  Autor ma lekkie pióro, książka składająca się głównie z dialogów i akcji, praktycznie czyta się sama. Nie znalazłam jakiś rażących nieścisłości, wszystko do siebie pasuje, chcociaż w niektórych momentach występują lekkie przegięcia akcji:)

Przy lekturze bawiłam się doskonale i uważam, że może nie jest genialna, ale bardzo zajmująca. Dobra rozrywka dla fanów szybkiej akcji i ciekawych bohaterów.



sobota, 22 lutego 2014

"To wszystko przez ciebie"- Anna Karpińska

 "-To wszystko przez ciebie! - grzmiała Klara, nie licząc się ze słowami. - Gdyby nie ty, rodzice by żyli! - Zaniosła się płaczem. - Jesteś zła, jesteś potworem! Dobrze się teraz czujesz?"

Co byś zrobiła, gdyby Twoja szesnastoletnia córka powiedziała pewnego dnia: jestem w ciąży? Ja nie wiem, ale na pewno starałabym się jakoś pomóc. Rodzice Julii też próbowali jej pomóc, gdy córka postawiła ich w takiej sytuacji. Jednak sposób, jaki wybrali, nie wzbudził mojego entuzjazmu.  Pomagając, jednocześnie skazali Julię na życie w kłamstwie, co niestety dość znacznie wpłynęło na jej późniejsze relacje z bliskimi. Rodzice Julii postanowili bowiem udawać przed całym światem, że jej dziecko jest ich dzieckiem. Takim to sposobem w wieku siedemnastu lat Julia rodząc Klarę stała się jej siostrą. Matka dziewczyny starała się, by między "siostrami" nie nawiązała się zbyt intymna więź, w chwilach słabości Julii, kiedy budził się w niej instynkt macierzyński, matka zabierała córeczkę z jej pola widzenia. Nie była okrutna. Chciała dobrze, jednak jej nie wyszło. Julia bardzo szybko wyprowadziła się z domu, zamieszkała w Warszawie, gdzie studiowała i pracowała. Postawiła na karierę, którą zresztą bardzo szybko zrobiła, zostając właścicielką firmy PR-owej. W wieku trzydziestu pięciu lat Julia ma wszystko: wypasiony samochód, zasobne konto, piękny apartament, zgrabną figurę i od czasu do czasu jakiegoś faceta. Czy jest szczęśliwa? Wydaje się, że tak. Do czasu, kiedy w wypadku giną jej rodzice, a dom jej dzieciństwa okazuje się sprzedany. W jej życiu następuje przełom. Kiedy przyjeżdża do rodzinnego domu, by uporządkować rzeczy rodziców, odżywają w niej wspomnienia pierwszej, zawiedzionej i owocnej miłości. Julia zdaje sobie także sprawę, że w jej życiu nie dzieje się dobrze. Nie ma prawdziwych przyjaciół, nie ma czasu na przyjemności, nie ma szans na miłość, skoro w jej życiu tkwi tajemnica. Okazuje się także, że jej rodzice zataili przed nią jeszcze inny sekret.

Od samego początku polubiłam Julię. Przebojowa kobieta, która zna swoje wady. Zabawna, prąca do przodu, nie zapatrzona w siebie i zdolna do autoironii. Pomimo wysokiego statusu społecznego, nie wywyższa się, jest zdolna do empatii i tak naprawdę bardzo wrażliwa. Jeden błąd, który tak naprawdę błędem nie był, zaważył na jej życiu, które mogło wyglądać zupełnie inaczej. Życie w kłamstwie sprawiło, że nie potrafi się do końca otworzyć przed drugim człowiekiem.. Praca w stolicy z kolei sprawia, że nie ma do nikogo zaufania. Powracając na wieś położoną na Pojezierzu Brodnickim, odkrywając od nowa walory życia wśród przyrody, z dala od zgiełku, odnawiając przyjaźń z Wiesią, poznając bardzo interesującego mężczyznę, Julia odkrywa siebie na nowo. I postanawia wyjaśnić wszystkie tajemnice. Wędrujemy razem z Julią poprzez jej dzieciństwo, młodość, miłość, zawód, ciążę, karierę. Poznajemy jej uczucia, kibicujemy budowaniu relacji z córką, trzymamy kciuki za zakochanego w niej Witolda.Razem z nią przeżywamy odkrycie prawdy na temat ojca Klary - Leona. Czy Julia będzie w końcu szczęśliwa?

Książkę czyta się bardzo szybko, gdyż losy Julii, przeplatane teraźniejszością i przeszłością, bardzo wciągają. Może powieść jest przewidywalna, może czasami akcja jest zbyt rozwleczona, jednak to nie wpłynęło negatywnie na jej odbiór. Bardzo sprawnie i ładnie opisana historia młodzieńczej miłości, która nie doczekała się radosnego spełnienia, jednak ma ogromny wpływ na wydarzenia w teraźniejszości. 

Polecam głównie paniom lubiącym obyczajowe historie z życia wzięte. Bardzo fajna powieść, która pozwoli na kilka godzin oderwać się od świata i być może zmusi do refleksji.



piątek, 21 lutego 2014

"Niewinna krew"- Graham Masterton

"Lilian Bushmeyer poczuła w uszach dziwny ucisk, jednak niczego nie usłyszała. Van eksplodował zaledwie dziesięć stóp od niej. Wybuch urwał jej ręce i nogi, a tułów wpadł przez wysokie okno z witrażami do wnętrza Zeigler Memorial Library, gdzie dziewięcioro uczniów rozpoczynało właśnie zajęcia z kreatywności. Sześcioro spośród nich zginęło natychmiast."

Zwykły dzień. Dzień jak co dzień. Wstajesz, szykujesz dziecko do szkoły, wsiadacie do auta i jedziecie w stronę szkoły. Na drodze korek. Jakiś ciągnik zablokował trasę. Dziecko ci marudzi, ty zaczynasz mieć nerwy. Spokojnie. Po dwudziestu minutach wreszcie jedziecie dalej. Już jesteście spóźnieni. Podjeżdżasz pod szkołę, dziecko wysiada, biegnie w stronę wejścia ale je zawracasz, bo zapomniało kanapek. I w tym momencie następuje wybuch. Twoje dziecko leży na brzuchu, zbierasz się z chodnika, poobijany, poraniony. Podchodzisz do dziecka. Żyje. Sprawdzasz czy nie ma większych ran, wsadzasz je do samochodu i szczęśliwy, że nic złego mu się nie stało, a jednocześnie przejęty grozą tego, co widzisz dookoła, biegniesz, by sprawdzić, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Nie ma cię dosłownie kilka minut. Przerażony masakrą, jaką wywołał wybuch, wracasz do syna, coś do niego mówisz. Lecz on nie odpowiada. Umarł.
Jak można żyć po czymś takim? Taki los spotkał głównego bohatera książki, Franka Bella. 
Frank mieszkał z żoną i synem w Los Angeles, wiedli spokojne, w miarę szczęśliwe życie. On pisał scenariusze do serialu telewizyjnego, ona maluje nie zrozumiałe dla niego obrazy. Danny w chwili śmierci miał osiem lat i był nad wiek rozwiniętym, bardzo mądrym, spokojnym chłopcem. Wybuch zmienił wszystko. Frank stracił syna, żona obwinia go za zaniedbanie, on ma wyrzuty sumienia, ona nie potrafi mu przebaczyć. 
Pocieszeniem dla niego staje się zapoznana na miejscu wypadku młoda kobieta, Astrid, o której Frank zupełnie nic nie wie. Wkrótce Frank poznaje też wynajętego przez policję detektywa - jasnowidza, z  pomocy którego korzystano przy niejednym trudnym śledztwie. Wokół Franka zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Pojawia się duch Danny'ego, jakiś obcy obdartus daje mu dziwne rady, a dziewczyna, którą mocno się interesuje, robi się coraz bardziej tajemnicza.
Jednocześnie mnożą się ataki terrorystyczne. Wybucha jedno studio filmowe za drugim. Nikt w Hollywood nie jest bezpieczny. Giną setki ludzi a policja krąży w miejscu. Kto odpowiada za tą masakrę? 

Fabuła książki jest bardzo fajna, akcja sprawnie prowadzi nas poprzez wydarzenia, nie nudząc ale i nie przytłaczając faktami. Główny bohater da się lubić, chociaż jak zwykle u Mastertona, zabrakło mi jakiejś głębszej psychoanalizy. No ale to nie King, więc nie ma znowu co wymagać. Wkurzałam się, bo co poznałam jakiegoś bohatera, zaczynałam go lubić a tu bach. Ginie. Ciekawy zabieg. No i ta masakra na dzieciach. Dla każdego rodzica - koszmar. Połączenie mocnego thrillera z wątkiem paranormalnym udało się panu Mastertonowi dość dobrze, chociaż ja czułam jakiś lekki niedosyt. Chyba było za mało strasznie:)

W książce jest sporo dość makabrycznych opisów, więc nie dla każdego się nadaje. Dla osób, które lubią mocno się bać, chyba  będzie lekkim rozczarowaniem. Dla kogo więc jest ta książka? Dla tych, którzy lubią opisy ociekające krwią a jednocześnie zamiast horrorów preferują thrillery. Dla miłośników historii z duchami w tle. 

Książka wcześniej była wydana jako "Wybuch".
Book-Trotter

środa, 19 lutego 2014

"Trucicielka"- Peter Robinson

"Ale właśnie ta chwila, pomyślałem, to wszystko, co robimy, żeby ją czymś wypełnić; to w jaki sposób próbujemy zrozumieć, kim jesteśmy,  po co tu jesteśmy, miłość, którą dajemy innym, i ból, który im zadajemy. Ta chwila nazywa się życiem."

Chris Lowndes przed rokiem stracił żonę, która po ciężkiej walce zmarła na raka. Jako kompozytor muzyki filmowej odniósł spory sukces, doszedł więc do wniosku, że teraz czas na odpoczynek, na zmiany w życiu, które bez żony straciło sens. Dlatego też poprzez prawnika nabywa starą posiadłość w Yorkshire, położoną na odludziu, opuszczoną i jak się okazuje nie bez powodu trudną do zbycia. Chris swoim nowym domem jest zachwycony, wreszcie znalazł miejsce, w którym spokojnie może tworzyć, odpoczywać, i zacząć wszystko od nowa w kraju swego urodzenia. Wszystko jest świetnie, jednak Chris wyczuwa w domu jakiś dziwny klimat, zwłaszcza w niektórych pomieszczeniach, do których boi się nawet zajrzeć. Kiedy odkrywa rodzinne zdjęcie poprzednich lokatorów i dowiaduje się, że w tym domu ponad pięćdziesiąt lat wcześniej zostało popełnione morderstwo, zaczyna go trawić ciekawość. Coraz bardziej angażuje się w poszukiwanie informacji o Grace Fox, pięknej żonie tutejszego doktora, za zabicie którego została powieszona. Jego ciekawość bardziej zaczyna przypominać obsesję. Chris jest zdolny zrobić bardzo wiele, by rozgrzebać dawną sprawę, bowiem zaczyna być przekonany o niewinności Grace. Czy zdoła dotrzeć do prawdy? I czy ta prawda będzie taka, jakiej się spodziewa?

W książce czas teraźniejszy, czyli poszukiwania Chrisa, przeplata się z czasem przeszłym, w którym mamy możliwość poznać życie Grace z wypisów sprawy sądowej. Jest to ciekawy zabieg, dzięki któremu kobieta nieżyjąca od ponad 50 lat staje się jedną z głównych bohaterek. Co do samej akcji, to tej praktycznie w książce nie ma. Nie jest to typowy kryminał, z policją, dochodzeniem i trupami. Jest to raczej powolne dochodzenie do sedna sprawy, poznawanie faktów krok po kroku. Chris nie jest przecież detektywem a jedynie człowiekiem owładniętym manią poznania prawdy.
Autor bardzo sprawnie odmalowuje klimat angielskiej wsi. Zresztą wszystko jest tu bardzo angielskie, powolne, wręcz ślamazarne. Przez pierwszą część książki ciężko mi było przebrnąć, natomiast druga część jest bardziej wciągająca. Książka ma coś w sobie, bowiem pomimo naprawdę minimalnej akcji, rozbudza ciekawość na tyle, że brnie się dalej i dalej, byleby poznać prawdę.
Jeżeli lubisz kryminały nabuzowane akcją, to nie sięgaj po tę książkę. To pozycja przeznaczona raczej dla osób lubiących powolne dochodzenie do sedna sprawy oraz plastyczne, drobiazgowe opisy.

Wyzwanie Kryminalne
Wyzwanie biblioteczne
W 200 książek dookoła świata
Czytam opasłe tomiska - 409 stron

poniedziałek, 17 lutego 2014

"Poza czasem"- Alexandra Monir

Michele Windsor ma siedemnaście lat, mieszka z mamą w Los Angeles, posiada dwie najlepsze przyjaciółki i właśnie leczy się ze związku z Jasonem, który zostawił ją dla innej. Jej relacje z mamą są bardzo dobre. Pomimo tego, że Michele nigdy nie poznała ojca, że od zawsze są tylko we dwie, mama jest jej przyjaciółką, powierniczką, pocieszycielką. Dlatego też nagła śmierć matki jest dla Michele wielkim wstrząsem. Tym większa jest jej rozpacz, kiedy okazuje się, że musi się przeprowadzić do Nowego Jorku i zamieszkać z rodzicami matki. Z dziadkami, których nigdy nie widziała, z którymi jej mama zerwała kontakt, gdy nie zaaprobowali jej związku z ojcem Michele. Tak więc dziewczyna musi zostawić przyjaciółki, szkołę i zacząć wszystko od nowa. W zamku. Bo chyba nie da się inaczej nazwać posiadłości Windsorów. Zaskoczona dziewczyna ma trudności z odnalezieniem się w miejscu, w którym jest pełno służby, a do szkoły wozi ją szofer.
Michele ma jeszcze inny problem. Nawiedzają ją sny, w których widzi siebie wraz z nieznanym jej chłopakiem. Czuje, że jest to ktoś dla niej wyjątkowy, jednak wie również, że jest to tylko wytwór jej snów. We śnie Michele ma na szyi zawieszony kluczyk w kształcie krzyża. Jakież jest jej zdziwienie, kiedy taki sam klucz otrzymuje po śmierci matki wraz z listem i medalionem.  Pewnego wieczoru, kiedy dziewczyna rozgląda się po swoim nowym domu, znajduje szafkę. A czym może otworzyć szafkę? Oczywiście swoim nowym kluczykiem:) Znajduje tam pamiętnik swojej praprababci. I nagle kartki pamiętnika zaczynają ją wciągać, świat wiruje, zmienia się, a zdziwiona Michele  znajduje się w 1910 roku. Co będzie dalej?

Świat wykreowany przez autorkę jest bardzo spójny i dokładny. Epoki przez jakie przewija się Michele są dokładnie odzwierciedlone i oddają ich klimat. Natomiast sama historia jest bardzo przewidywalna. Nie było w książce nic, co by mnie w jakiś sposób zaskoczyło. Zdarzenia przewidywałam ze sporym wyprzedzeniem, dlatego też książka mnie zbytnio nie wciągnęła. Oczywiście powieść ma swój urok, jest napisana fajnym językiem, opowiada bardzo ładną historię miłosną. Jako że jest przeznaczona dla młodszego czytelnika, nie mam absolutnie żadnych "ale", bo podejrzewam, że gdybym czytała książkę mając naście lat, to byłabym zachwycona.
"Poza czasem" to  paranormal romance, lektura typowo młodzieżowa, jednak starszy czytelnik mający ochotę na oderwanie się od rzeczywistości, lekko przymykając oko, może się również w książce odnaleźć.

Ja niestety po tej lekturze doszłam do wniosku, że jestem już naprawdę stara:(

Book-Trotter
Czytam fantastykę
Czytam literaturę amerykańską
Wyzwanie biblioteczne

sobota, 15 lutego 2014

"Mroczna wieża II: Powołanie trójki"- Stephen King

"- Czy straciłam nogi?
George próbował przełknąć ślinę, lecz nie mógł. Za bardzo zaschło mu w gardle.
- Częściowo - powiedział niepewnie, a ona zamknęła oczy.
Niech zemdleje, proszę, niech zem...
Otworzyła je, płonące furią. Podniosła rękę i machnęła nią, przecinając pazurami powietrze tuż przed jego twarzą - minimalnie bliżej, a nie paliłby teraz chesterfieldów z Juliem, ale siedział na erce. gdzie zakładaliby mu szwy na policzek.
- JESTEŚCIE BANDĄ ZWYCZAJNYCH PARSZYWYCH SKURWYSYNÓW!- wrzasnęła. Jej rysy wykrzywił potworny grymas, a oczy jarzyły się piekielnym ogniem. To nie była twarz ludzkiej istoty. - ZABIJĘ KAŻDEGO MATKOJEBEGO WSZARZA, JAKIEGO ZOBACZĘ! ZAŁATWIĘ WSZYSTKICH! UTNĘ IM JAJA I WEPCHNĘ IM JE DO PYSKÓW! PO..."

Tą przemiłą osobą jest jedna z bohaterek drugiej części Mrocznej wieży, Detta Walker. Choć może powinnam napisać, że Odetta Holmes? Bowiem obie te kobiety zamieszkują jedno ciało. Odetta jest dystyngowana, kulturalna, skromna. Detta to wcielone zło, kobieta zaślepiona nienawiścią do białych, wulgarna, agresywna, niebezpieczna. Nie mają pojęcia o istnieniu tej drugiej, chociaż Odetta czasami coś podejrzewa. Kiedy ciało opanowuje Detta, Odetta ulega amnezji. Do czego Rolandowi potrzebna taka osoba? W efekcie przeniesienia jej do świata Rolanda właściwie na początku wynikły same problemy.
Ale zacznijmy od początku.
Roland po spotkaniu z Człowiekiem w czerni, ląduje na  plaży Morza Zachodniego, na którą tuż po zachodzie słońca wychodzą z wody dziwne stwory. Ni to kraby, ni homary, okazują się bardzo krwiożerczymi istotami, które pozbawiają Rolanda dwóch palców u lewej ręki i palucha u nogi. Roland ledwo uchodzi z życiem, jednak w wyniku zakażenia i tak jest bliski śmierci. Nadal wytrwale maszeruje w poszukiwaniu swojej wieży. W misji mają mu pomóc trzy osoby: Więzień, Władczyni Mroku i Popychacz.Rewolwerowiec musi odnaleźć trzy pary drzwi, wejść do świata każdej z tych osób i powołać je. Władczyni Mroku to właśnie Detta-Odetta, żyjąca w latach siedemdziesiątych bogata, kaleka murzynka z rozdwojeniem jaźni. Pierwszym powołanym przez Rewolwerowca jest Eddie - młody ćpun, którego poznajemy w momencie, gdy próbuje przemycić heroinę. Druga jest Odetta. Trzeci to Jack Mort, człowiek lubujący się z bezsensownym zabijaniu.

Na każdą z wyżej wymienionych osób King poświęcił osobną część książki, dlatego też możemy się z bohaterami dość dobrze zapoznać. Każde przekroczone przez Rolanda drzwi, to osobna przygoda, a te przygody łączą się w końcu w całość. Książkę czytało mi się rewelacyjnie. W odróżnieniu od "Rolanda", w tej części akcja gna do przodu w zawrotnym tempie, wciąga niesamowicie i coraz bardziej intryguje. Sporo w niej kingowskiego lania wody, sporo dowcipnych dialogów i całkiem dużo urozmaiconej akcji. Bardzo polubiłam Eddiego i Odettę i wręcz nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po kolejną część ich przygód.
Book-Trotter
Czytam fantastykę
Czytam literaturę amerykańską
Wyzwanie biblioteczne

czwartek, 13 lutego 2014

"Żona psychopaty"- Teresa Ewa Opoka

"...Ma dobre życie. Gdyby nie tamta dziewczyna z przeszłości, która nie daje jej spokoju. Tak bardzo jej współczuje, chciałaby ją przytulić, pocieszyć. Nie może jednak zbyt blisko do niej podejść, bo gdy tylko się zbliży, dziewczyna robi kilka kroków w tył i domaga się, żeby Majka wymierzyła mu sprawiedliwość, ukarała go. Ta dziewczyna, jej poprzedniczka, uważa ją za kogoś ważnego, potężnego, podziwia ją, kocha i żąda. Co chcesz, żebym zrobiła? - pyta ją Majka. Zabij go! - odpowiada tamta."

Czy czuliście kiedyś nienawiść tak wielką, że moglibyście zabić? Czy spotkaliście na swojej drodze człowieka, który tak wam zalazł za skórę, że jeszcze kilka lat po ostatnim spotkaniu dręczą was wspomnienia o nim? Czy wyobrażacie sobie strach tak wielki, że każda wykonana czynność, każde wypowiedziane słowo, staje się czynnością wymagającą ogromnego wysiłku? Czy wyobrażacie sobie, że ktoś na każdym kroku niszczy wasze poczucie wartości a wy nie możecie nic z tym zrobić? Aż w końcu wierzycie, że jesteście nikim, że jesteście kimś gorszym, że na to zasługujecie. Ja na szczęście nigdy nie zaznałam żadnego z tych uczuć. Jednak Majka nie miała tyle szczęścia.
Majka spotyka Edwarda praktycznie na początku swojego dorosłego życia, kiedy wreszcie wyrwała się z domu, rozpoczęła studia, zaczęła poznawać inny świat.  I choć nie od razu traktowała go poważnie, to mężczyzna przekonał ją do siebie swoją wytrwałością. Był zawsze, kiedy go potrzebowała, robił wszystko, czego nie robili inni mężczyźni, wzbudził sympatię jej koleżanek i zazdrość, że ma takiego wielbiciela. I Majka się zakochała. Tyle, że nie dosłownie w Edwardzie a w wizji idealnej miłości, jaką przed nią roztaczał. Była młoda, niedoświadczona, naiwna, lecz pełna radości, otoczona przyjaciółmi, wolna. Aż zaszła w ciążę. Szybki ślub, małe mieszkanko, bieda. Wszystko to było niczym w porównaniu do tego, co zaserwował jej mąż. Z zakochanego, oddanego męża, Edward, osiągnąwszy swój cel, staje się jednym z najgorszych prześladowców. W zaciszu domowego ogniska, z dala od wścibskich uszu, Edward sączy w umysł Majki truciznę. Powoli, systematycznie, bezwzględnie niszczy psychikę dziewczyny doprowadzając ją na skraj wytrzymałości. Nikt nic nie podejrzewa, nikt się nie domyśla. Majka jak większość maltretowanych osób wstydzi się swojego nieszczęścia, dając oprawcy tym sposobem coraz większe pole do popisu.
Nie będę opisywała ich historii, przeczytajcie sami. O Edwardzie pisać nie mogę, bo mi się nóż w kieszeni otwiera. Takie historie doprowadzają mnie do szału, dobijają i dołują. Wiem, że takie istoty ( bo ludźmi ich nazwać nie mogę) istnieją, wiem, że takich historii jest wiele. Samo życie. I dlatego przerażają. Bo każda z nas mogła mieć takiego pecha. Bo pewnie nie jedna z nas miała tego pecha i musi z tym żyć.
Polubiłam Majkę. Wkurzałam się na nią czasami, bo ja mam zupełnie inny charakter. Jako matka rozumiałam jej postępowanie. Jako córka także ją rozgrzeszałam. Jednak jako kobieta miałam do niej pretensje. Nie winiłam jej za bierność, żałowałam jej, współczułam. Wzbudzała wiele moich emocji. A to oznacza, że książka jest dobra:)
Książka jest napisana w formie ni to wspomnień, ni to rozmowy samej ze sobą. Oto dojrzała już Majka spotyka na urodzinach wnuka, swojego byłego męża Edwarda. I chociaż się od niego uwolniła, chociaż od wielu lat żyje spokojnie, to wciąż nie może zapomnieć o przeszłości, nie potrafi przebaczyć, nie potrafi się do końca wyzwolić.
Cała książka jest studium psychologicznym dręczonej przez wiele lat kobiety. Czytając, cały czas zastanawiałam się, do czego jeszcze posunie się ten szaleniec. Książka o walce, o miłości,  o wybaczeniu, o poświęceniu i przeraźliwym strachu towarzyszącym dzień i noc.
Sięgając po tę książkę, spodziewałam się trochę czegoś innego. Innego klimatu i innej formy. Myślałam, że jest to bardziej książka podchodząca pod thriller. A dostałam książkę obyczajową z drobiazgową psychoanalizą. Jednak nie jestem zawiedziona, bo książka jest dobrze napisana i wzbudza bardzo wiele emocji.

Polacy nie gęsi...
Wyzwanie biblioteczne

wtorek, 11 lutego 2014

"Golem"- Edward Lee

"Gdy wykopali już dziurę wystarczająco głęboką, wyładowali z furgonetki pozbijaną ze sklejki trumnę. Wewnątrz leżała całkiem atrakcyjna młoda kobieta o rudych włosach. Niegdyś nazywała się podobno Carrie "Leń" Whitaker. Zdążyli już ją rozebrać, lecz kiedy Rosh przywiózł zwłoki, miała na sobie różowy top i jeansy. Lepiej nie wspominać, z jakiego powodu i w jakich okolicznościach straciła ubranie."


Golem, (hebr. גולם) – w tradycji żydowskiej istota utworzona z gliny na kształt człowieka, ale pozbawiona duszy rozumiejącej neszama, a zatem również zdolności mowy.
 Najbardziej znana legenda na temat golema mówi o stworzeniu go przez rabina Jehudę Löw ben Bezalela z Pragi (urodzonego w Poznaniu), znanego również jako Maharal. W drugiej połowie XVI w. nasiliły się ataki na praskich Żydów, których posądzano o bezbożne praktyki i okultyzm. Aby obronić siebie i innych, rabin Maharal ulepił z gliny wielką postać człowieka, którą następnie ożywił za pomocą tajemnych rytuałów i modłów, na koniec wypisując na czole lub wkładając do ust Golema pergamin ze słowem Emet (w języku hebrajskim słowo to, אמת, oznacza "prawdę"). Wymazanie pierwszej litery powodowało powstanie słowa met (w języku hebrajskim מת oznacza "śmierć") co odbierało życie istocie. Według innych mogło to być również słowo Adam, czyli "człowiek", natomiast po wymazaniu pierwszej litery dam, co oznacza po hebrajsku "krew". Tak stworzona istota była jednak niema i bezmyślna, gdyż nie została stworzona przez Boga; mogła tylko wykonywać polecenia i pracować, sama nie mając własnej, wolnej woli. Według jednej z wersji legendy, po obronie Żydów przed atakami ludności Golem wpada w szał i zaczyna mordować tych, którym służył; Maharal wyjmuje mu pergamin z ust i wykreślając pierwszą literę ze słowa Emet sprawia, że istota staje się na powrót glinianym posągiem. W innej wersji legendy, po wykonaniu pracy Marahal unieruchamia Golema zabierając mu pergamin ze słowem, a następnie ukrywa na strychu praskiej synagogi. Niewykluczone natomiast, iż mit o Golemie wraz z wizją Nabuchodonozora ze starotestamentowej Księgi Daniela (Dn 2,32-35), dostarczyć mogły pomysłu Denisowi Diderot, aby potęgę opartą na sile militarnej, a jednocześnie zacofaną cywilizacyjnie i ekonomicznie, określić mianem „kolosa na glinianych nogach”. (źródło:http://pl.wikipedia.org/wiki/Golem)
 
Książka Edwarda Lee bazuje właśnie na tej legendzie. Akcja powieści rozpoczyna się w 1880 roku, kiedy to na pewnym parowcu przewożone są beczki wypełnione gliną z praskiej Wełtawy. Celem jest miasteczko Lowensport, zamieszkałe przez czeskich żydów. Przesyłka jednak nie dociera do celu.
W teraźniejszości twórca gier komputerowych,Seth, wraz ze swoją partnerką Judy, wprowadzają się do swojego wymarzonego domu. Dom ten był kiedyś własnością rabina Lowena, który zginął sto lat temu w tragicznych i zagadkowych okolicznościach, wraz z całą swoją społecznością. Kiedy na terenie posiadłości Setha zostaje odnaleziony wrak parowca, wokół jego domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy.
 
Akcja książki dzieje się dwutorowo. Na przemian poznajemy historię, jaka się wydarzyła pod koniec XIX wieku, oraz to, co dzieje się w teraźniejszości. Przyznam, że bardziej zainteresowała mnie historia walki pomiędzy dwoma miasteczkami: opanowanym przez żydów Lowensport, i zamieszkałym przez bandę rzezimieszków Somner's Cove. Część teraźniejsza też jest niczego sobie i kończy się dość nietypowo, lecz nie budzi takich emocji, jak część historyczna.

W "Golemie" nie brakuje masakry, seksu, wulgaryzmów, dosadnych opisów. Kończyny dolne i górne notorycznie są wyrywane, języki duszonych wylatują, macice są wyrywane....stopy wędrują do ust...pełen luzik:) Z tego słynie proza Lee. Perwersja, przekupstwo, przesądy, szantaże, narkomania, morderstwa, zero moralności, nic nie jest święte. Wszystko tu jest. Czy mi się podobało? Średnio. Czytałam "Sukkuba" i jako pierwsza przeze mnie czytana książka tego autora, nieźle mnie rąbnęła, bo jest tak obrzydliwa, że aż świetna. Natomiast "Golem" niby ma to wszystko, co poprzednie książki autora ale... no właśnie, może zbyt wiele tego samego. Przejadło się. Chociaż o jedzeniu przy lekturze raczej nie myślcie:) 
Zabrakło mi w książce czegoś, co wywołałoby, oprócz obrzydzenia, jakiś dreszczyk strachu, grozy. Książka, choć krwawa, nie posiada jak dla mnie odpowiedniego klimatu. Ale historia powstania golema bardzo fajna i ciekawa.
Komu polecam? Na pewno nie wrażliwcom. Na pewno nie wielbicielom dopracowanych, klimatycznych horrorów. Raczej osobom o dość mocnej wytrzymałości na makabrę i lubującym się w dosadnym języku i tysiącach ofiar:) Nie jest to horror wywołujący gęsią skórkę, a takie właśnie lubię, lecz trzystustronicowa wędrówka poprzez powyrywane części ciał. Moim zdaniem książka dość średnia.
Rabbi Loew i Golem






poniedziałek, 10 lutego 2014

"Wielbiciel"- Charlotte Link

"Zauważyła coś dopiero wtedy, gdy kobieta już spadała. Ściśle rzecz biorąc, nie wiedziała, że to spada człowiek. Jakiś duży obiekt spadł dosłownie z jasnego, to znaczy bezchmurnego, słonecznego nieba i z okropnym plaśnięciem uderzył o chodnik kilka metrów od Leony."

Tragedia Leony rozpoczyna się w momencie, kiedy prawie, że u jej stóp ląduje ciało Evy. Leona przeżywa szok, z którym ciężko jej sobie poradzić. Ma koszmary senne i nie może spać. Mąż nie jest dla niej wsparciem, denerwuje go, że ciągle w nocy się budzi. Po tak ciężkim przeżyciu, mąż dobija Leonę wiadomością, że ma inną kobietę, że już jej nie kocha, że chce zacząć od nowa. Czterdziestodwulatka całkiem się załamuje. Teraz lepiej rozumie kobietę, która popełniła samobójstwo przez byłego męża. Kiedy więc poznaje brata Evy, przystojnego, spokojnego i najwyraźniej nią zainteresowanego Roberta, Leona wdaje się z nim w romans, który przeradza się w trwały związek. Sielanka nie trwa jednak długo, ponieważ dziwne zachowanie Roberta wzbudza w Leonie coraz większy niepokój. Jego zazdrość, zaborczość, nagłe wybuchy wściekłości, po których następują czułe przeprosiny. Jednak jak się wkrótce Leona przekonuje, z Robertem nie da się zerwać. Są połączeni na zawsze.
Drugi wątek toczy się w małej wsi, gdzie Lisa zajmuje się chorym na raka ojcem. W pobliskim lesie para starszych ludzi znajduje zmasakrowane zwłoki jej siostry, której Lisa nie widziała od siedmiu lat. Kto ją zabił? I co działo się z dziewczyną w ciągu tych lat?
Jak zwykle u Link niezwykle ważne są portrety psychologiczne występujących postaci oraz całe tło, otaczające bohaterów. Każda z postaci, czy to główna, czy poboczna, posiada swoją charakterystykę. W tym wypadku ta charakterystyka wypada nieco słabiej, niż w późniejszych powieściach autorki, jednak nadal jest całkiem niezła. 
Książka właściwie jest dość przewidywalna. Od początku wiadomo kto, co i dlaczego. Zabrakło mi elementu zaskoczenia i klimatu narastającej grozy. Choć można tu znaleźć sporą dawkę napięcia, dla mnie było to napięcie za lekkie, nie wciągało mnie i spokojnie mogłam książkę odłożyć w każdym momencie akcji.
Ogólnie czyta się ją dobrze. Dla osób nie znających innych dzieł Link, książka może być całkiem niezła. Natomiast dla tych, którzy już mają kilka jej książek za sobą, "Wielbiciel" może być rozczarowaniem. 


niedziela, 9 lutego 2014

"Biel Helsinek"- James Thompson

"Dziewięć dni, odkąd usunięto mi guz mózgu. Miałem kolosalne szczęście. Ból głowy zniknął. Nie doświadczyłem częstych fizycznych skutków ubocznych. Żadnego osłabienia, żadnych problemów z kontrolą motoryki czy koordynacją. Żadnych kłopotów z mową. Żadnych więcej ataków. Żadnego deficytu umysłowego. Wręcz przeciwnie. Z każdym dniem moje siły poznawcze i pamięć się wzmacniały. Jednak uczuciowo pozostałem pusty."

Cóż mogę powiedzieć? To na pewno ostatnia książka tego autora, jaką przeczytałam. Nawet gdyby wydano jeszcze kilka, a każda miała świetną recenzję, to nie mam zamiaru po nie sięgać. Czytając tą część utwierdziłam się w przekonaniu, że pan Thompson i ja to absolutnie dwie różne bajki. Z trzech przeczytanych przeze mnie książek tego autora najbardziej podobała mi się środkowa, czyli "Jezioro krwi i łez" ,chociaż i nią nie byłam zanadto zachwycona. A co nam serwuje autor w "Bieli Helsinek"?
Inspektor Kari Vaara przeszedł operację usunięcia guza mózgu, po której stracił całkowicie uczucia. Nie czuje miłości do swojej żony i nowo narodzonej córeczki. Nie czuje współczucia i wyrzutów sumienia. Stał się osobą, która wzbudziła we mnie niechęć a sympatia, jaką poczułam do niego w poprzedniej części wyparowała. Z sumiennego, uczciwego gliny stał się gliną, który jest zdolny do wszystkiego. Na polecenie Jyri'ego, swojego przełożonego, Vaara tworzy nielegalną grupę, zwalczającą handel prochami i ludźmi. Przy okazji tej czarnej roboty, przechwytują narkotyki, broń, pieniądze, które później wędrują do kieszeni polityków, samego szefa oraz całej grupy. Vaara nie waha się pozbywać zwłok, przymyka oko na morderstwa a przy tym nadal wychodzi na bohatera. Ohyda.
Książka porusza także problem rasizmu w Finlandii. Kari dostaje sprawę zabitej kobiety, przedstawicielki rządu, która walczyła z rasizmem. Jej głowę przysłano w paczce. W odwecie ginie biały żołnierz. W odwecie giną czarne rodziny. Następuje eskalacja przemocy, walka ras, której nie można powstrzymać. A w tym wszystkim jest Vaara ze swoim zespołem, szukający wszędzie haków na polityków, zmanipulowany, pogubiony w tym, co dobre a co złe.
Kompletnie mi się książka nie podobała. Natłok zdarzeń, natłok wiadomości a przy tym fatalna akcja. Nie dość, że można się pogubić, to ciężko się dopatrzeć jakiejś logiki i sensu. Jedynym bohaterem wzbudzającym moją sympatię został przestępca wojenny, znany z poprzedniej części Arvid.
Jest to jedna z niewielu ksiażek, jakich zdecydowanie nie polecam.

Z literą w tle
Book-Trotter
Wyzwanie Kryminalne
Grunt to okładka
Czytam literaturę amerykańską
Wyzwanie biblioteczne

czwartek, 6 lutego 2014

"Jillian Westfield wyszła za mąż"- Allison Winn Scotch

"Obracam się gorączkowo i pędzę do sypialni, gwałtownie otwieram drzwi garderoby. Jest pełna, wypchana moimi ciuchami z czasów studenckich. Żadnych praktycznych ubrań młodej mamy na wierzchu i bardziej eleganckich strojów do pracy ukrytych pod spodem, ułożonych według koloru i częstotliwości używania."

Jillian to młoda kobieta, która pozornie ma wszystko. Mieszka na przedmieściu w pięknym domu, ma kochającego męża i małą, śliczną córeczkę. Siedem lat wcześniej wyszła za Henry'ego, bo pokochała go za realizm, solidność i poczucie bezpieczeństwa, jakie przy nim czuła. Jednak po latach małżeństwa zamknięta w domu, który próbuje perfekcyjnie prowadzić, często pozostawiona samej sobie, gdyż Henry w swojej pracy wiele podróżuje, od rana do wieczora zajmująca się dzieckiem, Jillian czuje, że ma dość. Coraz częściej zastanawia się, co się stało z jej życiem, z jej małżeństwem, z nią, jako jednostką.  Kiedy dowiaduje się, że jej były chłopak, z którym dawno temu zerwała, a o którym nadal dość często myśli, ma zamiar się żenić, coś się w niej załamuje. Czy jej życie wyglądałoby inaczej, gdyby nie zerwała tamtego związku, gdyby była bardziej wyrozumiała wobec Jacksona?
Jillian ma okazję się o tym przekonać, gdy pewnego dnia budzi się w nie swoim łóżku, w nieswoim domu, i jak się okazuje, nie w swoich czasach.  Znowu jest młodą kobietą związaną z Jacksonem, nie ma Henry'ego, nie ma jej córki Kate.Ogarnia ją panika, szok i jednocześnie nadzieja, że teraz ułoży sobie życie inaczej. Jej pobyt w przeszłości trwa w sumie pół roku. Pół roku, w czasie którego Jillian zrozumie, co jest dla niej najważniejsze. Zmieni siebie i swoją przyszłość, nieświadomie zmieni także losy kilku osób blisko z nią związanych.

Tytuł książki mnie skutecznie odstraszał od lektury przez dłuższy czas. Niepotrzebnie. Książka jest bardzo fajnie napisana, lekka a jednocześnie sporo daje do myślenia. Bo któż z nas czasami nie marzy o wyrwaniu się z codzienności. Kto nie myśli o tym, jak ułożyłoby się jego życie, gdyby zrobił to, czy tamto inaczej.  Historia Jillian to historia poszukiwania samej siebie, odnajdywania radości, przejrzenia na oczy i zobaczenia własnych błędów popełnianych na co dzień, To historia o macierzyństwie, miłości, zagubieniu się w codzienności. I również o przebaczeniu. Kiedy Jillian wróci do męża, do córki, będzie już innym człowiekiem, Lepszym, rozumiejącym siebie, swoje potrzeby, lecz także potrzeby innych.

Książka jest typowo kobiecą lekturą. Polecam osobom lubiącym lekkie, przyjemne książki obyczajowe, z których można coś wynieść. I takim, które wciąż się zastanawiają nad tym, co by było, gdyby....:)


poniedziałek, 3 lutego 2014

"Jezioro krwi i łez"- James Thompson

"- Fillipov została wielokrotnie uderzona tępym narzędziem. Ma roztrzaskane czoło. Lewe ramię złamane zaraz powyżej łokcia. Przez skórę wystaje kość. Klatka piersiowa spłaszczona z prawej strony, co sugeruje wgniecenie licznych żeber. Nic w tym pomieszczeniu nic nie wydaje się wystarczająco ciężkie albo twarde, żeby zadać takie obrażenia."

W części drugiej inspektor Vaara trochę lepiej się spisał. Nie jest już wielkim, sympatycznym niedźwiedziem, lecz pokazał trochę pazura. Pracując nad rozwiązaniem morderstwa żony rosyjskiego biznesmena trafia na poletko sado-maso-erotycznych zabaw, odbywających się na dość wysokim politycznym szczeblu. Jednocześnie prowadzi też sprawę dotyczącą drugiej wojny światowej i roli fińskiego bohatera, jaką odegrał w mordowaniu rosyjskich jeńców. Kari Vaara próbuje jednocześnie prowadzić te dwie sprawy, opiekować się ciężarną żoną, gościć jej rodzeństwo i opanowywać potworne bóle migrenowe. W między czasie wraz ze swoim młodym partnerem zostają okrzyknięci bohaterami, za uratowanie dziecka przed szaleńcem terroryzującym szkołę specjalną.
Akcja książki dzieje się tym razem w Helsinkach, gdzie na prośbę żony przenieśli się rok temu.Vaara nie jest zachwycony swoją pracą w wydziale zabójstw. Czuje się odsunięty i nielubiany. Kiedy więc trafia się okazja do prowadzenia sprawy zabójstwa, przyjmuje je z wielką chęcią. Sprawa na pozór prosta, komplikuje się a chociaż Kari jest przekonany, że wie, kim jest morderca, to od tego daleko jeszcze do udowodnienia winy.
Sprawa Arvida Lahtinena - dziewięćdziesięcioletniego bohatera narodowego oskarżonego o zbrodnie wojenne, staje się dla Vaary sprawą osobistą, gdy przekonuje się, że jego dziadek pracował razem z Arvidem. Co ciekawe obie sprawy w końcu się połączą. I za ten zabieg duży plus, bo było to dla mnie wielkim zaskoczeniem.
Podobnie jak w części pierwszej, ta część również funduje nam sporo wiedzy na temat Finlandii.  Dość dokładnie poznajemy rolę Finlandii podczas II wojny światowej a nawet wcześniejsze jej dzieje. 

Na minus zapisuję znowu błędy w wydaniu, gdyż znalazłam tutaj takie same literówki. Styl autora się nie zmienił. Zdania nadal są krótkie i bardziej przypominają relację. Tym razem jednak książka ma większy dynamizm, lepszy klimat i zaskakujące rozwiązanie. Zdecydowanie lepsza od "Aniołów śniegu", jednak jak dla mnie jest to nadal średniawka. Aż się boję, bo mam jeszcze część trzecią, która ma chyba najgorsze recenzje z całej trójki:) Pożyjemy, poczytamy, zobaczymy:D


niedziela, 2 lutego 2014

"Anioły śniegu"- James Thompson

"Pracownik organów ścigania to po lekarzu najbardziej pożądana posada w Finlandii. Nasza policja jest jedną z najlepszych na świecie - i prawie wolna od korupcji. Jako inspektor należę do grona najbardziej szanowanych członków społeczeństwa. Może to egoistyczne, ale podoba mi się taki status."

Inspektor Vaara- czterdziestoletni mężczyzna zakochany w swojej żonie spodziewającej się bliźniaków. Odznaczony policjant, który w wyniku starcia z rabusiem stał się bohaterem i zarazem kaleką. Po traumatycznym przeżyciu, jakim było zabicie człowieka, Vaara postanawia przenieść się z Helsinek do swojego rodzinnego miasteczka, gdzie zostaje szefem posterunku.Jego amerykańskiej żonie ciężko się zaaklimatyzować. Ciągła noc, wieczne mrozy, nieznajomość języka, duszny klimat małego miasteczka, w którym co druga osoba pije a prawie każdy ma depresję. Kiedy więc Vaara musi zająć się morderstwem i nie ma czasu dla Kate, ona coraz bardziej pragnie stąd uciekać.
W północnej Finlandii właśnie trwa kaamos, czyli dwutygodniowy okres wiecznej nocy. Inspektor zostaje wezwany, kiedy na pewnej famie reniferów zostają znalezione zwłoki młodej somalijskiej aktorki. Zwłoki są w strasznym stanie: wydłubane oczy, odcięta pierś, w pochwie kawałek butelki, na brzuchu wycięte " murzyńska dziwka". Czy to jest morderstwo na tle rasowym? 
W trakcie śledztwa okazuje się, że podejrzanym jest  kochanek byłej żony Vaary, dla którego ta go rzuciła. Zresztą teorii jest mnóstwo, podejrzani zaczynają się mnożyć a morderstwa stają się codziennością.

Co mi się w książce podobało? Przede wszystkim sporo się dowiedziałam o życiu w Finlandii. Jeśli to wszystko prawda, to z pewnością nie chciałabym tam mieszkać. Zwłaszcza na północy kraju, gdzie wiecznie jest zimno, ludzie żyją z dnia na dzień, byleby przetrwać. Podobno są szczęśliwi. Jednak prawie każdy mężczyzna pije w nadmiarze a samobójstwa są bardzo częste, podobnie jak cicha przemoc rodzinna. Finowie to ludzie zamknięci w sobie, dumni, szanujący czyjąś prywatność wręcz do przesady. Do tego stopnia, że ludzie chorzy psychicznie są pozostawieni samym sobie. Przerażające.

A co mi się nie podobało? Tak ogólnie - książka jest zwyczajnie słaba. Zwykły średniak dla osób rzadko czytających kryminały. Napisany w pierwszej osobie, krótkimi zdaniami przypominającymi zdawanie relacji, owszem, buduje klimat, jednak nie oddaje grozy, nie wywołuje dreszczy, zwyczajnie nie wciąga. Książkę mimo to, a może właśnie dlatego, czyta się szybko. Dopatrzyłam się sporo błędów, zjedzonych wyrazów, lub wyrazów wydrukowanych podwójnie. Przeważnie nie zwracam wielkiej uwagi na takie rzeczy, jednak przy tak krótkich zdaniach bardzo się to rzuca w oczy. Minus dla wydawcy.

Historia mogłaby być całkiem ciekawa, bo i miejsce akcji nietypowe, i morderstwo dość brutalne. Zabrakło napięcia, całej tej otoczki budzącej ciekawość i wciągającej w toczące się śledztwo. Ogólnie da się przeczytać, ale szału nie ma.