Zacznę inaczej niż dotychczas. Jeszcze w starym, 2019 roku,
otrzymałem z Zyska książkę w pdfie z prośbą o recenzję na blogu oraz propozycją
napisania blurba na okładkę. Przystałem na to, bo zapowiedź dołączona do grafiki
okładki wydała się mi bardzo interesująca. W końcu nie często na rynek
literackiego horroru trafia historia o apokalipsie, którą zgotowały człowiekowi
zwierzęta. W tym przypadku latające, niemal bestie z piekła rodem, hybrydy
dinozaurów i nietoperzy, które przez miliony lat ewoluowały w zamkniętym systemie
jaskiń i gdy tylko otrzymały „oddech świeżego powietrza” ruszyły na żer.
Wrzuciłem zapowiedź na fanpejdż Okiem na Książki, na FB, i
od razu pojawiły się głosy, że jeżeli powieść trzyma poziom ekranizacji, to
wyszło średnio. Ha! Pojęcia nie miałem, że „Milczenie” zostało zekranizowane i
można na jednej z platform obejrzeć je pod tytułem „Cisza”. Gdy tylko skończyłem
lekturę, wrzuciłem sobie film i…..
Rozczarowany dziełem filmowym byłem sromotnie. Film zachowuje
oczywiście szkielet powieści. Mamy tych samych bohaterów, te same
monstra-potwory, bez zmian pozostaje także cel naszych bohaterów, pojawia się
sporo scen z książki i to wszystko. Mało czy dużo, pewnie z czasem ocenicie
sami.
Ja napiszę tak. Film w porównaniu do książki jest
spłaszczony, nie trzymający napięcia, które w powieści im dalej, tym bardziej
wzrasta. O dziwo, co jest chyba łatwiej pokazać w kinie, film pozbawiony jest
również brutalnych scen mordowania ludzi, na które porządny horror zasługuje i
w kinie chyba łatwiej jest osiągnąć ten efekt, niż w książce. I co
najważniejsze. Film nie pozostawia sobie żadnej furtki, finał jest tak koncertowo
skopany, że siedziałem mocno zaskoczony i zastanawiałem się, dlaczego reżyser
zaserwował mi finał iście z filmów dla młodzieży? Aby uniknąć spoilerowania,
napiszę tylko, że w książce wygląda to inaczej, lepiej i jak przystało na
horror! Całe szczęście!
Czy „Milczenie” może straszyć? Oczywiście. Czy fabuła
wciąga? Jak najbardziej. Moje doznania podczas czytania wzmocnione były przez
muzykę Zbigniewa Karkowskiego, która płynęła ze słuchawek. Dźwięki
przesterowań, zgrzytów, wyładowań, „jęków kondensatorów” dawały mocnego kopa
wyobraźni.
Milczenie to w sumie typowy obraz powieści apokaliptycznej,
gdzie ludzie giną tysiącami, z dnia na dzień świat pustoszeje, wszędzie walają
się wraki samochodów, za kierownicą których nadal siedzą rozerwani na strzępy
kierowcy. To powieść drogi, gdzie bohaterowie muszą dotrzeć do wyznaczonego
celu, ale przede wszystkim muszą przeżyć. A to wcale nie jest proste.
Oczywiście z czasem, gdy świat dziczeje, nie tylko latające Wespy, ale także
ludzie stają się zagrożeniem. A gdy dołożymy do tego sektę, która wycina sobie
języki, pod przywództwem psychopatycznego pastora, to jest jeszcze ciekawiej.
Lebbon nie napisał może powieści wybitnej. Zachował
charakterystyczny dla gatunku apokalipsy szkielet powieści: epidemia (latające Wespy),
masowa zagłada ludzkości, ocaleni bohaterowie, droga, którą muszą podążyć, aby
przeżyć, po drodze cała arsenał apokaliptycznych wizji, drugi człowiek staje
się większym zagrożeniem niż epidemia, straty wśród bohaterów muszą być. W sumie
nic nowego, jednak podane w bardzo ciekawy sposób i czytając „Milczenie” miałem
przed oczami książki Jamesa Rollinsa i kilka tytułów postapo.
Czy warto sięgnąć po „Milczenie”?
Jak najbardziej i nie zrażajcie się kiepską ekranizacją. Powieść,
to kawał przyzwoitego horroru.
Kiedy każdy wydany odgłos może oznaczać śmierć…
Ogromny system jaskiń, odcięty od świata przez miliony lat,
był siedliskiem przerażających ślepych stworzeń żyjących w absolutnej
ciemności. Kiedy jaskinie zostają odkryte, bestie wydostają się na zewnątrz i
błyskawicznie rozprzestrzeniają się po całej Europie, polując na wszystko, co
wydaje jakiś dźwięk.
Ally straciła słuch w wypadku i dobrze wie, jak żyć w
absolutnej ciszy. Teraz jest dla swojej rodziny jedyną szansą na przeżycie.
Muszą opuścić dom i znaleźć odosobnione miejsce, by przeczekać katastrofę, która
budzi demony również wśród ludzi…
Opis wyadawcy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz