Znacie serial "Hart of Dixie"? To właśnie dzięki niemu dowiedziałam się o istnieniu potrawy o nazwie "Gumbo" i zapragnęłam jej spróbować, a także dowiedzieć się dlaczego jest aż tak popularna na południu USA.
W serialu główni bohaterowie brali udział w lokalnym konkursie na najlepszą potrawkę i nie myślcie, że tego typu wydarzenia są fikcją scenarzystów. Przeszukując youtube znalazłam nawet filmik z mistrzostw świata w gotowaniu tej tradycyjnej potrawy z Luizjany.
Nazwa "Gumbo" pochodzi od nazwy okry (gombo) w językach bantu (Nigeria-Kongo). Jest to danie przygotowywane najczęściej z okazji dużych świąt, jak Boże Narodzenie, Święto Dziękczynienia, itd.
Z gumbo jest jak z polskim bigosem, mniej więcej wszyscy robimy go podobnie, ale każda rodzina ma swój własny przepis. Moja receptura powstała dzięki mojej koleżance z pracy (to chyba już się robi standard, że podpatruję ciekawe potrawy od znajomych) i niezliczonej ilości przepisów zamieszczonych na stronach internetowych. Bardzo zaciekawiły mnie spory dotyczące "prawdziwego" gumbo: dla niektórych dodanie okry do dania z kurczaka jest grzechem, a dla innych zagęszczenie sosu skrobią kukurydzianą jest już prawdziwym skandalem.
Co natomiast się powtarza to fakt, że gumbo należy gotować kilka godzin i włożyć w to całe swoje serce :). Ważne jest użycie tzw. Świętej Trójcy kuchni południa USA, czyli selera naciowego, cebuli i zielonej papryki.
W przepisie użyłam świeżej okry, wiem, iż jest ona praktycznie niedostępna w Polsce. Nie musicie jej dodawać do dania, ale w większych miastach warto jej poszukać. Podpytałam się innych blogerów o dostępność tego owocu i w Warszawie czy Krakowie są miejsca, gdzie można ją nabyć bez problemu. Ponoć bywa w Piotrze i Pawle, a także w sklepach z żywnością afrykańską i azjatycką.
Przepis ze zdjęciami krok po kroku.
Jeżeli przygotowałaś/eś danie z tego przepisu, prosimy o jego zdjęcie :). Wyślij je na adres [email protected]. Fotografię opublikujemy w komentarzach i na naszym Facebooku (oczywiście podpiszemy Twoje dzieło).