Dla tych z Was, którzy wolą czytać książki, wklejam linki do poszczególnych audiobooków, abyście mogli posłuchać, jak "Cukiernia" zabrzmiała w interpretacji Anny Dereszowskiej:
"Zajezierscy":
http://www.youtube.com/watch?v=BgN089yKqQg&feature=related
"Cieślakowie"
http://www.youtube.com/watch?v=YOSFzVBSesI&feature=related
"Hryciowie"
http://www.youtube.com/watch?v=aNsnTnYcJRE&feature=related
Mam nadzieję, że Wam się podobało?
Pozdrawiam,
Agata
Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Wydawnictwo Nasza Księgarnia zapraszają do lektury!
Wśród książek Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk znajdziecie powieści obyczajowe, historyczne, groteskę, powieść autobiograficzną. Zapraszamy do lektury!
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cieślakowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Cieślakowie. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 27 grudnia 2011
sobota, 20 sierpnia 2011
"Cieślakowie" wśród pięciu najchętniej wypożyczanych książek!
Warszawscy bibliotekarze wskazują na "Cieślaków" jako jedną z pięciu najchętniej wypożyczanych książek:
http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/2,624393.html
Dziękujemy!
Agata z zespołem Naszej Księgarni.
http://www.zyciewarszawy.pl/artykul/2,624393.html
Dziękujemy!
Agata z zespołem Naszej Księgarni.
niedziela, 5 grudnia 2010
Lektura obowiązkowa na niedzielne popołudnie!
Witajcie!
Dziś smakowita lektura. Zróbcie sobie kawę albo herbatę, postawcie obok talerzyk z ciasteczkami i koniecznie przeczytajcie recenzję "Cieślaków" laureatki naszego konkursu fotograficznego, zamieszkałej na Bornholmie Marzeny Kowalskiej.
Znajdziecie ją tu:
http://7smoki.eu/?page_id=956
Pani Marzenie serdecznie dziękujemy! Jeśli ktoś z Was chciałby się podzielić wrażeniami z lektury, zawsze możecie przysłać je do mnie, na adres:
[email protected]
Życzę miłej niedzieli i przypominam, że o północy mija termin przysyłania zdjęć Waszych wypieków!
Wraz z Autorką, czekamy niecierpliwie!
Agata
Dziś smakowita lektura. Zróbcie sobie kawę albo herbatę, postawcie obok talerzyk z ciasteczkami i koniecznie przeczytajcie recenzję "Cieślaków" laureatki naszego konkursu fotograficznego, zamieszkałej na Bornholmie Marzeny Kowalskiej.
Znajdziecie ją tu:
http://7smoki.eu/?page_id=956
Pani Marzenie serdecznie dziękujemy! Jeśli ktoś z Was chciałby się podzielić wrażeniami z lektury, zawsze możecie przysłać je do mnie, na adres:
[email protected]
Życzę miłej niedzieli i przypominam, że o północy mija termin przysyłania zdjęć Waszych wypieków!
Wraz z Autorką, czekamy niecierpliwie!
Agata
środa, 13 października 2010
Cieślakowie już są!
W cukierni Pod Amorem druga zmiana kończy właśnie produkcję. Nad Gutowem leniwą smużką płynie dym o zapachu ciastek. Ci, którzy wyszli na szybki poranny spacer z psami, zatrzymują się i zaciągają nim z lubością, obiecując sobie, że po południu wstąpią do cukierni na pączka z różą.
Tego fragmentu nie znajdziecie w powieści. W imieniu Wydawnictwa Nasza Księgarnia pragnę życzyć smacznej lektury wszystkim czytelnikom i sympatykom "Cukierni Pod Amorem". "Cieślakowie" już pakują walizki, by udać się na spotkanie z Wami.
Pozdrawiam,
Agata
piątek, 1 października 2010
Fragment tomu 2, Cieślakowie: Marianna przybywa do Ziemi Obiecanej
Po blisko dwóch tygodniach rejsu Prussia zacumowała wreszcie u brzegów Ellis Island. Wielka rzeka ludzi wylewała się ze statku wprost do przypominających pałac zabudowań portowych. Tu następowała pierwsza segregacja emigrantów. Podzieleni na grupy etniczne, w niepokoju oczekiwali spotkania z surowymi urzędnikami imigracyjnymi. Lękali się o swój los, bo wiedzieli, że nie wszystkim dane będzie wkroczyć do raju. Spożywali skromny posiłek, który po obrzydliwej kuchni na statku smakował niczym prawdziwa uczta, nerwowo rozprawiali, opowiadając sobie różne przypadki, tych, którym się udało, oraz tych, którzy musieli zawrócić.
Zwłaszcza Tadeusz Goślicki jak z rękawa sypał historiami rodzin rozdzielonych przez funkcjonariuszy Immigration. Słuchając go, Marianna zamierała z łyżką przy ustach. Nie miała pojęcia, dokąd by się udała, gdyby zabroniono jej wstępu na terytorium Stanów Zjednoczonych. Było to dla niej bowiem najdalsze i ostatnie miejsce na ziemi, gdzie mogła znaleźć spokój.
Zmęczona wielogodzinnym oczekiwaniem na swą kolej, przeszła jednak szczęśliwie przez kontrolę sanitarną, jej dokumenty również nie wzbudziły podejrzeń. Na pytania urzędnika imigracyjnego odpowiedziała zgodnie z prawdą, iż pochodzi z Polski (urzędnik zapisał: Polska, ale po krótkiej chwili wahania przekreślił to słowo, zamieniając na: Rosja). Jako miejsce ostatniego pobytu wskazała Zajezierzyce. Stwierdziła, że ma dwadzieścia dwa lata, jest panną, nie posiada żadnych pieniędzy, nigdy wcześniej nie była w Stanach Zjednoczonych, bilet kupił brat, mieszkający w Chicago, Illinois, do którego się udaje. Jako dowód, że nie mija się z prawdą, pokazała listy od Jacka ze zwrotnym adresem.
Na pytanie, czy umie pisać i czytać, odpowiedziała, że tak, ale jedynie po polsku (rozmowa odbywała się w obecności tłumacza). Kolejne pytania wydały się jej bardzo dziwne. Urzędnik chciał wiedzieć, czy dziewczyna nie jest przypadkiem poligamistką, anarchistką lub kaleką, nie ma jakichś widocznych defektów ciała, zagadnął także o ogólny stan zdrowia. Swoje włosy Marianna określiła jako blond, oczy jako niebieskie i dodała, iż nie ma żadnych znaków szczególnych. Wszystkie te odpowiedzi zapisano bardzo dokładnie w dokumentach.
W końcu otworzyła się pokryta siatką furtka zwana kissing gate – Marianna uściskała Zofię, wystarczył jeden krok, by znalazła się po drugiej stronie. Kilka godzin od zacumowania wraz z grupą prowadzoną przez agenta linii, która sprzedała Przasce szyfkartę, wsiadła na prom do Nowego Jorku.
O ile zabudowania Ellis Island budziły w niej zdumienie, to miasto, z daleka całkiem malownicze, gdy stanęła na lądzie, śmiertelnie ją przeraziło. Sięgające nieba budynki, dymiące kominy fabryczne, kolej podziemna i nadziemna, klaksony aut, zgrzyt tramwajów, przelewające się wszędzie tłumy posługujące się niezrozumiałym, bełkotliwym językiem, powodowały w jej głowie zamęt i pragnienie natychmiastowego powrotu do Polski.
Rozglądając się podczas drogi do hotelu, zrozumiała, że to, o czym jej pisał Jacek w swych nielicznych listach, a co wydawało się tak nieprawdopodobne, jakby mówił o innej planecie, oddawało jedynie znikomą cząstkę tej szokującej rzeczywistości.
„Piekło. Trafiłam do piekła!” – myślała z przerażeniem i pokorą, zrozumiała bowiem, że nie da rady uciec przed karą za swój grzech.
Miłego weekendu,
Agata
Zwłaszcza Tadeusz Goślicki jak z rękawa sypał historiami rodzin rozdzielonych przez funkcjonariuszy Immigration. Słuchając go, Marianna zamierała z łyżką przy ustach. Nie miała pojęcia, dokąd by się udała, gdyby zabroniono jej wstępu na terytorium Stanów Zjednoczonych. Było to dla niej bowiem najdalsze i ostatnie miejsce na ziemi, gdzie mogła znaleźć spokój.
Zmęczona wielogodzinnym oczekiwaniem na swą kolej, przeszła jednak szczęśliwie przez kontrolę sanitarną, jej dokumenty również nie wzbudziły podejrzeń. Na pytania urzędnika imigracyjnego odpowiedziała zgodnie z prawdą, iż pochodzi z Polski (urzędnik zapisał: Polska, ale po krótkiej chwili wahania przekreślił to słowo, zamieniając na: Rosja). Jako miejsce ostatniego pobytu wskazała Zajezierzyce. Stwierdziła, że ma dwadzieścia dwa lata, jest panną, nie posiada żadnych pieniędzy, nigdy wcześniej nie była w Stanach Zjednoczonych, bilet kupił brat, mieszkający w Chicago, Illinois, do którego się udaje. Jako dowód, że nie mija się z prawdą, pokazała listy od Jacka ze zwrotnym adresem.
Na pytanie, czy umie pisać i czytać, odpowiedziała, że tak, ale jedynie po polsku (rozmowa odbywała się w obecności tłumacza). Kolejne pytania wydały się jej bardzo dziwne. Urzędnik chciał wiedzieć, czy dziewczyna nie jest przypadkiem poligamistką, anarchistką lub kaleką, nie ma jakichś widocznych defektów ciała, zagadnął także o ogólny stan zdrowia. Swoje włosy Marianna określiła jako blond, oczy jako niebieskie i dodała, iż nie ma żadnych znaków szczególnych. Wszystkie te odpowiedzi zapisano bardzo dokładnie w dokumentach.
W końcu otworzyła się pokryta siatką furtka zwana kissing gate – Marianna uściskała Zofię, wystarczył jeden krok, by znalazła się po drugiej stronie. Kilka godzin od zacumowania wraz z grupą prowadzoną przez agenta linii, która sprzedała Przasce szyfkartę, wsiadła na prom do Nowego Jorku.
O ile zabudowania Ellis Island budziły w niej zdumienie, to miasto, z daleka całkiem malownicze, gdy stanęła na lądzie, śmiertelnie ją przeraziło. Sięgające nieba budynki, dymiące kominy fabryczne, kolej podziemna i nadziemna, klaksony aut, zgrzyt tramwajów, przelewające się wszędzie tłumy posługujące się niezrozumiałym, bełkotliwym językiem, powodowały w jej głowie zamęt i pragnienie natychmiastowego powrotu do Polski.
Rozglądając się podczas drogi do hotelu, zrozumiała, że to, o czym jej pisał Jacek w swych nielicznych listach, a co wydawało się tak nieprawdopodobne, jakby mówił o innej planecie, oddawało jedynie znikomą cząstkę tej szokującej rzeczywistości.
„Piekło. Trafiłam do piekła!” – myślała z przerażeniem i pokorą, zrozumiała bowiem, że nie da rady uciec przed karą za swój grzech.
Miłego weekendu,
Agata
czwartek, 23 września 2010
"Cieślakowie" wśród bestsellerów!
Z radością informujemy, że drugi tom "Cukierni Pod Amorem", "Cieślakowie" na miesiąc przed oficjalną premierą już znajduje się wśród bestsellerów merlin.com:
http://merlin.pl/ksiazki/bestsellery/browse/bestsellers/twoweeks/1.html
(Zauważcie, że są tu także (nieco niżej) "Zajezierscy"!).
oraz empik.com:
http://www.empik.com/top50/ksiazki?page1=2
Zaś pierwszy tom wciąż świetnie sobie radzi w kdc:
http://www.kdc.pl/ksiazki_k510.html?offset=10
Dziękujemy za Wasze zaufanie!
Pozdrawiam,
Agata
http://merlin.pl/ksiazki/bestsellery/browse/bestsellers/twoweeks/1.html
(Zauważcie, że są tu także (nieco niżej) "Zajezierscy"!).
oraz empik.com:
http://www.empik.com/top50/ksiazki?page1=2
Zaś pierwszy tom wciąż świetnie sobie radzi w kdc:
http://www.kdc.pl/ksiazki_k510.html?offset=10
Dziękujemy za Wasze zaufanie!
Pozdrawiam,
Agata
piątek, 17 września 2010
Fragment tomu drugiego: W Krynicy latem 1903.
Latem 1903 roku Adrianna Zajezierska pojechała do Krynicy już nie tylko z guwernantką i synem. Towarzyszyła jej przyjaciółka, Agnieszka z Niewiadomskich Radziewicz, z synem Edwardem, a także szwagierka Agnieszki, a siostra Joachima – Urszula z Radziewiczów Jastrzębiec-Gawryszewska z córkami: Anetą, Balbiną i Krystyną. Towarzystwo ulokowało się znów w pensjonacie Sielanka, winszując Adzie świetnego wyboru i mając nadzieję na udany pobyt.
Hrabina oczekiwała spotkania ze swym poetą, Lucjanem Krzyckim, z którym przez cały miniony rok prowadziła ożywioną korespondencję, poza tematami ogólnymi obejmującą też literaturę, poezję i dramat ze szczególnym uwzględnieniem najnowszych dzieł młodego twórcy. Ada informowana była na bieżąco o każdej nowej strofie, a potem odczytywała jego wiersze w czasie spotkań towarzyskich, wywołując ciche westchnienia zachwytu u wszystkich pań, żadna bowiem nie mogła pochwalić się podobnymi znajomościami.
Nic więc dziwnego, że zapowiadany przyjazd Lucjana do Krynicy spowodował wśród pań wielkie zamieszanie. W pośpiechu ustalano z właścicielem Sielanki terminarz podwieczorków, podczas których konsumowano by nie tylko słynące z dobroci wypieki miejscowych cukierników, lecz także raczono się strawą duchową: poematami i fragmentami prozy poetyckiej oraz dramatów młodego twórcy.
Po długim oczekiwaniu przybył wreszcie do Krynicy, ponownie z nieodłączną matką Marceliną, która nadal, choć był już niewątpliwie mężczyzną, traktowała go jak dziecko. Ada zauważyła tę przemianę od razu i przyglądała się jej nie bez pewnej obawy. Pozornie niewiele się zmienił: wciąż smukły, trochę blady, o zamglonym, nostalgicznym, nieobecnym spojrzeniu. Jego zarost nadal był jasny i miękki, ale czuprynie przydałoby się troszkę uładzenia. On sam się tym nie przejmował, zainteresowany wszystkim, tylko nie swoim wyglądem.
Na paniach zrobił wrażenie, dziewczęta zachwycił. Piszczały, szeptały przy śniadaniu, a serce Ady drżało z lęku. Niby Lucjan wciąż dawał jej wyrazy uszanowania, ale właśnie – uszanowania! A byli prawie kochankami! Przynajmniej tak się Adzie wydawało. W każdym razie o tym marzyła. Przyjechała do Krynicy z nadzieją na kontynuowanie tych podniecających szeptanych rozmów i uściśnięć dłoni, tych prawie pocałunków, które wymieniali w zeszłym roku pod rozłożystym klonem w ogrodzie willi Sielanka.
Niby byli tacy sami i deklarowali to samo, coś się jednak zmieniło. Nie miała wątpliwości: Lucjan się przeobraził. Zresztą sama w pewnym sensie ponosiła winę takiego stanu rzeczy. Przecież każdym swoim listem utwierdzała go w przekonaniu, że jego dzieła to wybitna literatura, a teraz jeszcze czyniły tak wszystkie panie i dziewczęta z Sielanki, nie tylko kuracjuszki z Zajezierzyc, również te przybyłe z okolic Kalisza, Łowicza, spod Warszawy i Częstochowy!
Tak, Lucjan zrobił się popularny! Latem w Krynicy niepodzielnie królowały kobiety, więc siłą rzeczy pojawienie się jakiegokolwiek mężczyzny znudzone własnym towarzystwem panie traktowały niczym wielką atrakcję. Utworzyły wokół poety szczelny wianuszek wzdychających wielbicielek i Ada poczuła się zbędna. Rozgoryczona, siadała z boku, chcąc przynajmniej przyciągnąć jego spojrzenie, jednak na próżno – zasypywany pytaniami i prośbami o wpis do sztambuchów , nawet tego nie zauważył.
Więc stała się jedną z wielu! Smak porażki przyprawiał ją o wieczorne łzy, kiedy mogła sobie na nie wreszcie pozwolić, zamknąwszy się w swojej sypialni. Ale było też coś jeszcze bardziej przykrego: znacznie młodsza od niej Anetka Jastrzębiec-Gawryszewska po prostu lgnęła do Lucjana! Wodziła za nim zakochanym spojrzeniem, wzdychała głośno, kiedy tylko pojawił się gdzieś obok, pchała mu się na oczy w natrętny sposób, na jaki ona, Ada, nigdy by sobie nie pozwoliła.
Hrabina Zajezierska przepłakała kilka nocy, a potem uznała, że trzeba działać.
Hrabina oczekiwała spotkania ze swym poetą, Lucjanem Krzyckim, z którym przez cały miniony rok prowadziła ożywioną korespondencję, poza tematami ogólnymi obejmującą też literaturę, poezję i dramat ze szczególnym uwzględnieniem najnowszych dzieł młodego twórcy. Ada informowana była na bieżąco o każdej nowej strofie, a potem odczytywała jego wiersze w czasie spotkań towarzyskich, wywołując ciche westchnienia zachwytu u wszystkich pań, żadna bowiem nie mogła pochwalić się podobnymi znajomościami.
Nic więc dziwnego, że zapowiadany przyjazd Lucjana do Krynicy spowodował wśród pań wielkie zamieszanie. W pośpiechu ustalano z właścicielem Sielanki terminarz podwieczorków, podczas których konsumowano by nie tylko słynące z dobroci wypieki miejscowych cukierników, lecz także raczono się strawą duchową: poematami i fragmentami prozy poetyckiej oraz dramatów młodego twórcy.
Po długim oczekiwaniu przybył wreszcie do Krynicy, ponownie z nieodłączną matką Marceliną, która nadal, choć był już niewątpliwie mężczyzną, traktowała go jak dziecko. Ada zauważyła tę przemianę od razu i przyglądała się jej nie bez pewnej obawy. Pozornie niewiele się zmienił: wciąż smukły, trochę blady, o zamglonym, nostalgicznym, nieobecnym spojrzeniu. Jego zarost nadal był jasny i miękki, ale czuprynie przydałoby się troszkę uładzenia. On sam się tym nie przejmował, zainteresowany wszystkim, tylko nie swoim wyglądem.
Na paniach zrobił wrażenie, dziewczęta zachwycił. Piszczały, szeptały przy śniadaniu, a serce Ady drżało z lęku. Niby Lucjan wciąż dawał jej wyrazy uszanowania, ale właśnie – uszanowania! A byli prawie kochankami! Przynajmniej tak się Adzie wydawało. W każdym razie o tym marzyła. Przyjechała do Krynicy z nadzieją na kontynuowanie tych podniecających szeptanych rozmów i uściśnięć dłoni, tych prawie pocałunków, które wymieniali w zeszłym roku pod rozłożystym klonem w ogrodzie willi Sielanka.
Niby byli tacy sami i deklarowali to samo, coś się jednak zmieniło. Nie miała wątpliwości: Lucjan się przeobraził. Zresztą sama w pewnym sensie ponosiła winę takiego stanu rzeczy. Przecież każdym swoim listem utwierdzała go w przekonaniu, że jego dzieła to wybitna literatura, a teraz jeszcze czyniły tak wszystkie panie i dziewczęta z Sielanki, nie tylko kuracjuszki z Zajezierzyc, również te przybyłe z okolic Kalisza, Łowicza, spod Warszawy i Częstochowy!
Tak, Lucjan zrobił się popularny! Latem w Krynicy niepodzielnie królowały kobiety, więc siłą rzeczy pojawienie się jakiegokolwiek mężczyzny znudzone własnym towarzystwem panie traktowały niczym wielką atrakcję. Utworzyły wokół poety szczelny wianuszek wzdychających wielbicielek i Ada poczuła się zbędna. Rozgoryczona, siadała z boku, chcąc przynajmniej przyciągnąć jego spojrzenie, jednak na próżno – zasypywany pytaniami i prośbami o wpis do sztambuchów , nawet tego nie zauważył.
Więc stała się jedną z wielu! Smak porażki przyprawiał ją o wieczorne łzy, kiedy mogła sobie na nie wreszcie pozwolić, zamknąwszy się w swojej sypialni. Ale było też coś jeszcze bardziej przykrego: znacznie młodsza od niej Anetka Jastrzębiec-Gawryszewska po prostu lgnęła do Lucjana! Wodziła za nim zakochanym spojrzeniem, wzdychała głośno, kiedy tylko pojawił się gdzieś obok, pchała mu się na oczy w natrętny sposób, na jaki ona, Ada, nigdy by sobie nie pozwoliła.
Hrabina Zajezierska przepłakała kilka nocy, a potem uznała, że trzeba działać.
sobota, 11 września 2010
Co znajdziecie w drugim tomie?
Drodzy Goście!
Jest nam niezwykle miło, że tak licznie odwiedzacie tę stronę! Abyście nie zaglądali tu na darmo i aby choć w części zaspokoić Waszą ciekawość oraz - być może - rozpalić zainteresowanie drugim tomem sagi "Cukiernia Pod Amorem", zamieszczam poniżej notatkę poetki i przyjaciółki książek, jak sama siebie określa, Doroty Koman, która jest już po lekturze "Cieślaków". Oto, co napisała:
Sięgnęłam po drugi tom opowieści o cukierni Pod Amorem – a tu kompletne zaskoczenie: zamiast małego miasteczka na Mazowszu, Chicago w rozkwicie i przedwojenna Warszawa –
z jej kabaretowymi scenami i teatrami, z legendarną „Ziemiańską”
i pierwszymi automobilami na stołecznych ulicach!
Równie zaskakujący nowi bohaterowie sagi – Cieślakowie!
W jaki sposób los skrzyżuje drogi drobnych złodziejaszków z Powiśla ze starą ziemiańską familią?
Wielkie pożegnania i zaskakujące powroty. Dobre i złe, ale zawsze trudne i ryzykowne wybory.
I przepowiednia starej Cyganki, która powoli zaczyna się spełniać...
Tymczasem Pod Amorem pojawia się Ruda, która spędza sen z powiek nie tylko Idze.
Mnożą się zagadki, na których rozwiązanie przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Popłyńmy zatem z Marianną do Nowego Świata, a z Grażyną Toroszyn podbijajmy Warszawę i serca prawdziwych dżentelmenów, wiedząc, że i tak wszystkie drogi prowadzą do Gutowa, skoro to tu, nieopodal Cukierni Hryciów, na palcu tajemniczej mumii znaleziono rodowy pierścień Zajezierskich...
Pozdrawiam,
Agata
Jest nam niezwykle miło, że tak licznie odwiedzacie tę stronę! Abyście nie zaglądali tu na darmo i aby choć w części zaspokoić Waszą ciekawość oraz - być może - rozpalić zainteresowanie drugim tomem sagi "Cukiernia Pod Amorem", zamieszczam poniżej notatkę poetki i przyjaciółki książek, jak sama siebie określa, Doroty Koman, która jest już po lekturze "Cieślaków". Oto, co napisała:
Sięgnęłam po drugi tom opowieści o cukierni Pod Amorem – a tu kompletne zaskoczenie: zamiast małego miasteczka na Mazowszu, Chicago w rozkwicie i przedwojenna Warszawa –
z jej kabaretowymi scenami i teatrami, z legendarną „Ziemiańską”
i pierwszymi automobilami na stołecznych ulicach!
Równie zaskakujący nowi bohaterowie sagi – Cieślakowie!
W jaki sposób los skrzyżuje drogi drobnych złodziejaszków z Powiśla ze starą ziemiańską familią?
Wielkie pożegnania i zaskakujące powroty. Dobre i złe, ale zawsze trudne i ryzykowne wybory.
I przepowiednia starej Cyganki, która powoli zaczyna się spełniać...
Tymczasem Pod Amorem pojawia się Ruda, która spędza sen z powiek nie tylko Idze.
Mnożą się zagadki, na których rozwiązanie przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Popłyńmy zatem z Marianną do Nowego Świata, a z Grażyną Toroszyn podbijajmy Warszawę i serca prawdziwych dżentelmenów, wiedząc, że i tak wszystkie drogi prowadzą do Gutowa, skoro to tu, nieopodal Cukierni Hryciów, na palcu tajemniczej mumii znaleziono rodowy pierścień Zajezierskich...
Pozdrawiam,
Agata
środa, 25 sierpnia 2010
Fragment tomu 2, Cieślakowie: Barbara Zajezierska odkrywa brak pierścienia
1896
Minęło kilka miesięcy, zanim Barbara Zajezierska zorientowała się, że w skrytce za obrazem nie ma pierścienia Salomei. Rzadko zaglądała do skarbczyka, zwłaszcza że była zdania, iż o zamożności rodziny świadczą piękne budynki, pełne sąsieki, dobrze uprawione pola, zdrowi i zadowoleni chłopi, nie zaś szkatuły ze złotem i drogimi kamieniami. Dlatego, gdyby je miała, w trudnych chwilach zapewne zamieniłaby kosztowności na gotówkę, by dołożyć do gospodarstwa.
Ale rodzinna tradycja stanowiła dla Barbary nie lada wartość. Nie chodziło o błyskotki zakładane na bal celem olśnienia towarzystwa – od dawna nauczyła się bez nich obchodzić. Ponad trzydzieści lat temu rodzina oddała wszak niemal całą biżuterię na wsparcie czynu zbrojnego powstania styczniowego, w szkatule ostał się jednak ten jedyny pierścień jako symbol trwałości nazwiska i jego pięknej historii. Sygnet z trzema gwiazdami powinien był leżeć w niepozornym pudełeczku, w skrytce umieszczonej w ścianie gabinetu pana na Zajezierzycach. Tak działo się od dnia ślubu Salomei Gutowskiej, która wniosła go jako wiano, wychodząc za mąż za Bonifacego Zajezierskiego. Bonifacy był ojcem Konstantego i Władysława, dziadem Henryka oraz pradziadem Tomasza i teraz, kiedy przygotowywano się do chrztu Pawła, jego babka, hrabina Barbara, zapragnęła położyć sygnet na beciku dziecka, by podkreślić wielopokoleniową więź rodziny z Polską oraz jej sprawami, dzięki koligacji z Gutowskimi datującą się od bitwy pod Grunwaldem.
Skrytka za obrazem miała niewielkie rozmiary, więc hrabina od razu zauważyła brak pudełeczka. Zapytany o wyjaśnienia, bo tylko on miał oprócz niej klucze do skarbca, hrabia Tomasz najpierw udał obojętność, potem zdziwienie. Odpowiadał mętnie, unikał wzroku matki i absolutnie nie żałował straty. Zawsze zresztą twierdził, że pierścień nie ma żadnej wartości. W końcu to nie Zajezierski odznaczył się na polu bitwy pod Grunwaldem, tylko któryś z dalekich przodków Salomei, niejaki Chwałko, jak chce tradycja, choć nie sposób tego zweryfikować. Tak więc nie jest to część historii Zajezierskich, ale Gutowskich, których linia skończyła się na Salomei i jej siostrach wiele lat temu.
Racjonalnie myśląc, miał słuszność, jednakże zwyczaj obdarzania pierworodnego potomka pierścieniem Salomei zakorzenił się w rodzinie Zajezierskich i Barbara pragnęła go kontynuować. Chcąc znaleźć pamiątkę, zastanawiała się, czy kradzieży dokonał ktoś z domowników, ale ze skarbca nic innego nie zginęło, choć przechowywano tam też cenniejszą biżuterię Ady i Tomasza oraz trochę gotówki na bieżące potrzeby. Dlaczegóżby złodziej miał to wszystko zostawić, a zainteresować się jedynie niepozornym pierścieniem? No i kto mógłby to zrobić, skoro do gabinetu Tomasza wchodzili jedynie jego dwaj zaufani lokaje, z których każdy przepracował w pałacu po kilka lat, odznaczając się nieskazitelną uczciwością?
Czy ryzykowaliby utratę dobrej posady dla niepewnego zysku? Gdyby zaś mieli kraść, w skrytce znajdowały się przecież na pierwszy rzut oka o wiele cenniejsze precjoza. Sprawa pozostawała zatem na razie niewyjaśniona, Barbara Zajezierska nie skojarzyła jej bowiem z tajemniczym zniknięciem nauczycielki, Marianny Blatko. Wiosną dziewczyna nagle przestała śpiewać podczas mszy i w kościele zrobiło się tak jakoś smutno. Hrabina nie słyszała, by wyszła za mąż, zresztą w takich przypadkach do dobrego tonu należało zaproszenie Zajezierskich na wesele, na pewno więc przyszłaby z narzeczonym i organistą Wincentym, swym dziadkiem. W końcu pracowała w pałacowej ochronce, z tego tytułu dostałaby odprawę.
Jako córce mamki hrabiego należało się jej też wiano od pałacu – nie było powodu, by odstępować od tego zwyczaju. Może rzeczywiście wyjechała, aby kształcić głos? Miała wielki talent i pewnie szansę na karierę. Kiedy hrabina zapytała o to jej dziadka, stary Rogala skwapliwie, choć bez radości potwierdził ten fakt. Marianna wyjechała i nieprędko wróci.
Minęło kilka miesięcy, zanim Barbara Zajezierska zorientowała się, że w skrytce za obrazem nie ma pierścienia Salomei. Rzadko zaglądała do skarbczyka, zwłaszcza że była zdania, iż o zamożności rodziny świadczą piękne budynki, pełne sąsieki, dobrze uprawione pola, zdrowi i zadowoleni chłopi, nie zaś szkatuły ze złotem i drogimi kamieniami. Dlatego, gdyby je miała, w trudnych chwilach zapewne zamieniłaby kosztowności na gotówkę, by dołożyć do gospodarstwa.
Ale rodzinna tradycja stanowiła dla Barbary nie lada wartość. Nie chodziło o błyskotki zakładane na bal celem olśnienia towarzystwa – od dawna nauczyła się bez nich obchodzić. Ponad trzydzieści lat temu rodzina oddała wszak niemal całą biżuterię na wsparcie czynu zbrojnego powstania styczniowego, w szkatule ostał się jednak ten jedyny pierścień jako symbol trwałości nazwiska i jego pięknej historii. Sygnet z trzema gwiazdami powinien był leżeć w niepozornym pudełeczku, w skrytce umieszczonej w ścianie gabinetu pana na Zajezierzycach. Tak działo się od dnia ślubu Salomei Gutowskiej, która wniosła go jako wiano, wychodząc za mąż za Bonifacego Zajezierskiego. Bonifacy był ojcem Konstantego i Władysława, dziadem Henryka oraz pradziadem Tomasza i teraz, kiedy przygotowywano się do chrztu Pawła, jego babka, hrabina Barbara, zapragnęła położyć sygnet na beciku dziecka, by podkreślić wielopokoleniową więź rodziny z Polską oraz jej sprawami, dzięki koligacji z Gutowskimi datującą się od bitwy pod Grunwaldem.
Skrytka za obrazem miała niewielkie rozmiary, więc hrabina od razu zauważyła brak pudełeczka. Zapytany o wyjaśnienia, bo tylko on miał oprócz niej klucze do skarbca, hrabia Tomasz najpierw udał obojętność, potem zdziwienie. Odpowiadał mętnie, unikał wzroku matki i absolutnie nie żałował straty. Zawsze zresztą twierdził, że pierścień nie ma żadnej wartości. W końcu to nie Zajezierski odznaczył się na polu bitwy pod Grunwaldem, tylko któryś z dalekich przodków Salomei, niejaki Chwałko, jak chce tradycja, choć nie sposób tego zweryfikować. Tak więc nie jest to część historii Zajezierskich, ale Gutowskich, których linia skończyła się na Salomei i jej siostrach wiele lat temu.
Racjonalnie myśląc, miał słuszność, jednakże zwyczaj obdarzania pierworodnego potomka pierścieniem Salomei zakorzenił się w rodzinie Zajezierskich i Barbara pragnęła go kontynuować. Chcąc znaleźć pamiątkę, zastanawiała się, czy kradzieży dokonał ktoś z domowników, ale ze skarbca nic innego nie zginęło, choć przechowywano tam też cenniejszą biżuterię Ady i Tomasza oraz trochę gotówki na bieżące potrzeby. Dlaczegóżby złodziej miał to wszystko zostawić, a zainteresować się jedynie niepozornym pierścieniem? No i kto mógłby to zrobić, skoro do gabinetu Tomasza wchodzili jedynie jego dwaj zaufani lokaje, z których każdy przepracował w pałacu po kilka lat, odznaczając się nieskazitelną uczciwością?
Czy ryzykowaliby utratę dobrej posady dla niepewnego zysku? Gdyby zaś mieli kraść, w skrytce znajdowały się przecież na pierwszy rzut oka o wiele cenniejsze precjoza. Sprawa pozostawała zatem na razie niewyjaśniona, Barbara Zajezierska nie skojarzyła jej bowiem z tajemniczym zniknięciem nauczycielki, Marianny Blatko. Wiosną dziewczyna nagle przestała śpiewać podczas mszy i w kościele zrobiło się tak jakoś smutno. Hrabina nie słyszała, by wyszła za mąż, zresztą w takich przypadkach do dobrego tonu należało zaproszenie Zajezierskich na wesele, na pewno więc przyszłaby z narzeczonym i organistą Wincentym, swym dziadkiem. W końcu pracowała w pałacowej ochronce, z tego tytułu dostałaby odprawę.
Jako córce mamki hrabiego należało się jej też wiano od pałacu – nie było powodu, by odstępować od tego zwyczaju. Może rzeczywiście wyjechała, aby kształcić głos? Miała wielki talent i pewnie szansę na karierę. Kiedy hrabina zapytała o to jej dziadka, stary Rogala skwapliwie, choć bez radości potwierdził ten fakt. Marianna wyjechała i nieprędko wróci.
sobota, 14 sierpnia 2010
Fragment tomu 2, Cieślakowie: Iga zmaga się z zazdrością o ojca
Kiedy za przeszkloną ladą cukierni Pod Amorem pojawiło się nowe ciastko: czekoladowa pianka z wiśniami o nazwie „Piękna Helena”, plotkarki wzmogły czujność. Tymczasem Iga odwlekała wyjawienie ojcu swych podejrzeń. Jakoś się ciągle nie składało: wychodził, nim zdążyła zamknąć sklep, albo ucinał dyskusję tuż po wstępie i szedł dopilnować produkcji. Nie podobała jej się ta jawna deklaracja i chciała mu to powiedzieć wprost. Ciastko cieszyło się dużym powodzeniem, co było świetne dla biznesu, ale szkodliwe dla reputacji właściciela.
Hryć chyba się tym nie przejmował, może nawet był zadowolony, że sprawa się wreszcie wydała, pozostawiał jednak córce kilka dni na przetrawienie nowiny, zanim przedstawi jej Helenę oficjalnie. Zdecydowali bowiem, że nie będą się ukrywać.
„Dlaczego major Nierychło potulnie się godzi, żeby mu grali na nosie? Nie jest przecież jakimś pierwszym lepszym chłystkiem. Ma chyba swój męski honor?” – plotkarki nie ustawały w dociekaniach.
A Iga wstydziła się za ojca, który zachowywał się jak czternastolatek. Złościło ją, że pamięć jej matki wyparła „ta wulgarna, tłusta dziwka” i modliła się, by Helenę spotkało coś strasznego. Już nie rozważała rzucenia studiów i powrotu do Gutowa, wręcz przeciwnie, pragnęła jak najszybciej uciec z miasta, bo nowa miłość ojca napawała ją obrzydzeniem. Chciała go zostawić samego z firmą i chorą matką, bo Celina Hryć wciąż bez pomocy nie wstawała z łóżka, niech sobie radzi sam. Ale wakacje się jeszcze nie skończyły. Co mogłaby robić w Warszawie? Pewnie poszłaby do jakiejś pracy, a przecież pracę miała tutaj i to u siebie! Nie, nie, trzeba pilnować tych dwojga! A zwłaszcza rudej. Kto wie, co ona knuje?
Iga nie była w stanie pogodzić się z rzeczą, wydawałoby się oczywistą: że Helena Nierychło zwyczajnie zakochała się w jej ojcu. Że wydał jej się ujmujący, co wielokroć mu mówiła, z tym swoim zachowaniem dużego chłopca, uroczym wstydem, niezręcznością, staroświeckim podejściem do kobiet. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio dostała bez okazji kwiaty od mężczyzny. A on, gdy tylko powiedziała, że choć mieszka razem z mężem, znajdują się w separacji, codziennie wysyłał jej bukiet. Chciał ją poznać bliżej, w lot chwytał wszystkie jej życzenia, zawsze ustępował, gdy dzieliła ich różnica zdań. Był mężczyzną idealnym.
Hryć chyba się tym nie przejmował, może nawet był zadowolony, że sprawa się wreszcie wydała, pozostawiał jednak córce kilka dni na przetrawienie nowiny, zanim przedstawi jej Helenę oficjalnie. Zdecydowali bowiem, że nie będą się ukrywać.
„Dlaczego major Nierychło potulnie się godzi, żeby mu grali na nosie? Nie jest przecież jakimś pierwszym lepszym chłystkiem. Ma chyba swój męski honor?” – plotkarki nie ustawały w dociekaniach.
A Iga wstydziła się za ojca, który zachowywał się jak czternastolatek. Złościło ją, że pamięć jej matki wyparła „ta wulgarna, tłusta dziwka” i modliła się, by Helenę spotkało coś strasznego. Już nie rozważała rzucenia studiów i powrotu do Gutowa, wręcz przeciwnie, pragnęła jak najszybciej uciec z miasta, bo nowa miłość ojca napawała ją obrzydzeniem. Chciała go zostawić samego z firmą i chorą matką, bo Celina Hryć wciąż bez pomocy nie wstawała z łóżka, niech sobie radzi sam. Ale wakacje się jeszcze nie skończyły. Co mogłaby robić w Warszawie? Pewnie poszłaby do jakiejś pracy, a przecież pracę miała tutaj i to u siebie! Nie, nie, trzeba pilnować tych dwojga! A zwłaszcza rudej. Kto wie, co ona knuje?
Iga nie była w stanie pogodzić się z rzeczą, wydawałoby się oczywistą: że Helena Nierychło zwyczajnie zakochała się w jej ojcu. Że wydał jej się ujmujący, co wielokroć mu mówiła, z tym swoim zachowaniem dużego chłopca, uroczym wstydem, niezręcznością, staroświeckim podejściem do kobiet. Nie pamiętała już, kiedy ostatnio dostała bez okazji kwiaty od mężczyzny. A on, gdy tylko powiedziała, że choć mieszka razem z mężem, znajdują się w separacji, codziennie wysyłał jej bukiet. Chciał ją poznać bliżej, w lot chwytał wszystkie jej życzenia, zawsze ustępował, gdy dzieliła ich różnica zdań. Był mężczyzną idealnym.
piątek, 18 czerwca 2010
UWAGA! Quiz!
Drodzy goście!
Przez miniony tydzień mogliście zapoznać się z fragmentem drugiego tomu „Cukierni Pod Amorem”, być może zastanawialiście się też, jak potoczą się teraz losy bohaterów powieści?
W związku z tym proponujemy Wam niecodzienną zabawę. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy test z drugiego tomu. Należy wybrać jedną z możliwych odpowiedzi: „a”,” b” lub „c” i wraz z numerem pytania odesłać na adres mailowy: [email protected] w tytule maila pisząc „Cukiernia - test”.
Osoby, które wytypują najwięcej trafnych odpowiedzi otrzymają od Wydawnictwa książki. Odpowiedzi prosimy wysyłać do końca lipca.
Życzymy dobrej zabawy!
1/ W drugim tomie sagi Iga Hryć
a/ odkryje tajemnicę pierścienia
b/ wymyśli recepturę nowego ciastka
c/ będzie sponsorką szkoły kwietanek
2/ Adam Toroszyn to syn:
a/ Grażyny Toroszyn i Wiktora Grabnickiego
b/ Grażyny Toroszyn i Siergieja Toroszyna
c/ Grażyny Toroszyn i Jana Bergera
3/Gina Weylen była z wykształcenia:
a/ aktorką
b/ pielęgniarką
c/ nauczycielką
4/Wiktor Grabnicki był z pochodzenia:
a/ Polakiem
b/ Rosjaninem
c/ Niemcem
5/Dla Grażyny Toroszyn Wiktor Grabnicki był:
a/ przyjacielem
b/ kochankiem
c/ mężem
6/Paweł Cieślak to w rzeczywistości:
a/ Paul Connor
b/ Paweł Partyka
c/ Paweł Hryć
7/Jacek Blatko w Ameryce trudnił się:
a/ kopaniem grobów
b/ wyplataniem koszyków
c/ pędzeniem bimbru
8/ Wiktor Grabnicki zmarł w wyniku:
a/ katastrofy lotniczej
b/ zawału
c/ zakrztuszenia pestką wiśni
9/Okres pierwszej wojny światowej Zajezierscy spędzili:
a/ w domu
b/ za granicą
c/ w Warszawie
10/ Oświadczyny Jana Bergera zostały przez Grażynę Toroszyn odrzucone:
a/ jeden raz
b/ dwa razy
c/ trzy razy
Przez miniony tydzień mogliście zapoznać się z fragmentem drugiego tomu „Cukierni Pod Amorem”, być może zastanawialiście się też, jak potoczą się teraz losy bohaterów powieści?
W związku z tym proponujemy Wam niecodzienną zabawę. Specjalnie dla Was przygotowaliśmy test z drugiego tomu. Należy wybrać jedną z możliwych odpowiedzi: „a”,” b” lub „c” i wraz z numerem pytania odesłać na adres mailowy: [email protected] w tytule maila pisząc „Cukiernia - test”.
Osoby, które wytypują najwięcej trafnych odpowiedzi otrzymają od Wydawnictwa książki. Odpowiedzi prosimy wysyłać do końca lipca.
Życzymy dobrej zabawy!
1/ W drugim tomie sagi Iga Hryć
a/ odkryje tajemnicę pierścienia
b/ wymyśli recepturę nowego ciastka
c/ będzie sponsorką szkoły kwietanek
2/ Adam Toroszyn to syn:
a/ Grażyny Toroszyn i Wiktora Grabnickiego
b/ Grażyny Toroszyn i Siergieja Toroszyna
c/ Grażyny Toroszyn i Jana Bergera
3/Gina Weylen była z wykształcenia:
a/ aktorką
b/ pielęgniarką
c/ nauczycielką
4/Wiktor Grabnicki był z pochodzenia:
a/ Polakiem
b/ Rosjaninem
c/ Niemcem
5/Dla Grażyny Toroszyn Wiktor Grabnicki był:
a/ przyjacielem
b/ kochankiem
c/ mężem
6/Paweł Cieślak to w rzeczywistości:
a/ Paul Connor
b/ Paweł Partyka
c/ Paweł Hryć
7/Jacek Blatko w Ameryce trudnił się:
a/ kopaniem grobów
b/ wyplataniem koszyków
c/ pędzeniem bimbru
8/ Wiktor Grabnicki zmarł w wyniku:
a/ katastrofy lotniczej
b/ zawału
c/ zakrztuszenia pestką wiśni
9/Okres pierwszej wojny światowej Zajezierscy spędzili:
a/ w domu
b/ za granicą
c/ w Warszawie
10/ Oświadczyny Jana Bergera zostały przez Grażynę Toroszyn odrzucone:
a/ jeden raz
b/ dwa razy
c/ trzy razy
Subskrybuj:
Posty (Atom)