* * * * * * O tu-czytam
tu-czytam.blogspot.com to strona z recenzjami: portal literacki tworzony w pełni przez jedną osobę i wykorzystujący szablon bloga dla łatwego wprowadzania kolejnych tekstów.

Nie znajdzie się tu polecajek, konkursów, komciów ani podpiętych social mediów, za to codziennie od 2009 roku pojawiają się pełnowymiarowe (minimum 3000 znaków) omówienia książek.

Zapraszam do kontaktu promotorki książek i wydawnictwa.

Zabrania się kopiowania treści strony. Publikowanie fragmentów tekstów możliwe wyłącznie za zgodą autorki i obowiązkowo z podaniem źródła. Kontakt: [email protected]

wtorek, 30 października 2012

Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich

WNK, Warszawa 2012.

Powrót do Gutowa

Kiedy w „Cukierni pod Amorem” Małgorzata Gutowska-Adamczyk tworzyła historie z minionych wieków, czytało się je z zapartym tchem. Kiedy wracała do teraźniejszości, widać było pewną naiwność, właściwą bardziej powieściom dla młodzieży. W cyklu „Podróż do miasta świateł” infantylności już nie ma – tom „Róża z Wolskich” pozwala czytelnikom na swobodne przemieszczanie się między dziewiętnastowiecznym Paryżem i Warszawą z 2011 roku, a później i współczesnym Gutowem. Małgorzata Gutowska-Adamczyk ponownie zaprosi do okolic czytelniczkom już znanych i znowu przypomni o losach przedstawicieli kilku rodów – teraz z innej perspektywy. Jest zatem „Róża z Wolskich” nie mniej ciekawa od „Cukierni”, a na pewno dużo bardziej dojrzałą i atrakcyjna dla odbiorców. W swoich tomach „sagowych” zaczyna ta autorka przypominać historyczne powieści Joanny Chmielewskiej – to ten sam smak i radość z obcowania z żywą historią.

W „Róży z Wolskich” dwie opowieści – ta współczesna i ta dawna – przeplatają się ze sobą, lecz i dziwnie wiążą. Nina, wykładowca na uniwersytecie, jest zdominowana przez toksyczną matkę, zaborczą i despotyczną. Sto pięćdziesiąt lat wcześniej podobne męki przeżywa Róża, córka zesłańca na Syberię. Bez przerwy strofowana i karcona dziewczynka nie potrafi w dorosłym życiu ułożyć sobie relacji z innymi. Nina trafia do Gutowa i tam odkrywa ślady obecności Róży, słynnej malarki. Tymczasem beznadziejnie zakochana w księciu Róża próbuje zawalczyć o własną tożsamość w Paryżu, mieście świateł.

W dwóch światach autorka skupia się tym razem nie na szaleńczej pogoni przez dzieje, a na dwóch uczuciach – trudnych relacjach matki i córki oraz miłościach wzgardzanych córek. Każda z bohaterek ma inne zmartwienia: Róża nie mówi i zmaga się z niewyobrażalną biedą, Nina musi zorganizować pogrzeb nieznanej ciotki. Obie mimo bezustannej krytyki kochają swoje matki – i obie też chcą ułożyć sobie życie. Chociaż tło wydarzeń i okoliczności, zwyczaje, mody, możliwości i konwenanse dzielą te dwie bohaterki, w sferze uczuć nic się przez wieki nie zmienia. Co zresztą sprawia, że obie kobiety staną się czytelniczkom bardzo bliskie. Gutowska-Adamczyk chętnie ucieka do oswojonego już i klimatycznego Gutowa, ale tym razem nie musi zasłaniać się urokliwą atmosferą – przedstawia bowiem postać wiarygodną i interesującą. W przeszłości z kolei od dawna czuje się wyśmienicie – udowadnia to nawet po zmianie miejsca: dzięki kwerendom Marty Orzeszyny może odwoływać się do tła historycznego swobodnie. Tylko momentami ma się wrażenie, że za dużo chce zobrazować i wytłumaczyć – kiedy skupia się na opisywaniu rzeczywistości zamiast na wydarzeniach. To konieczne dla przekonania czytelników i nakreślenia kolorytu lokalnego, mimo że we współczesnej powieści byłoby zbędne.

Małgorzata Gutowska-Adamczyk chętnie wraca do tego, co uwielbiają jej czytelniczki. Wyraźnie najlepiej czuje się w przedstawianiu dziejów przodków (przodkiń!), z przyjemnością zanurza się w historii i opowieściach z dawnych wieków. Rozkoszuje się tym, co ma do zaoferowania przeszłość – a jednocześnie udowadnia, że uczucia bohaterek są uniwersalne i nie zmieniają się – bez względu na otoczenie czy zwyczaje. Dzięki temu też zaskarbia sobie autorka uznanie odbiorczyń. W ujęciu Gutowskiej-Adamczyk minione wydarzenia historyczne liczą się mniej niż kwestie obyczajowości oraz mentalności ludzi. Autorka unika czerpania ze stereotypów, chce znajdować decyzje i postawy powtarzalne w różnych wiekach i zawsze wiarygodne, a mimo to zachowujące pozory jednostkowości. Oczywiście gdyby skupiała się Gutowska-Adamczyk wyłącznie na międzyludzkich relacjach, w końcu stałaby się męcząca. Jednak ona umiejętnie i z coraz większą wprawą wyważa proporcje między sferą uczuć, pasjami i marzeniami bohaterek, a przedstawianiem czasów, w których przyszło im żyć. Tu jeszcze motyw nieśmiertelności zwyczajnych kobiet – możliwości przetrwania w zapiskach, dokumentach czy nawet dziełach – niesie pociechę i obietnicę przetrwania.

Poza wszystkim staje się „Róża z Wolskich” tomem atrakcyjnym jako czytadło. Pozwala zanurzyć się w nieistniejący i odległy świat i przeżywać losy postaci z całą siłą. Akcja toczy się tu wolniej niż w „Cukierni”, można zatem na dłużej pozostać z bohaterkami – a dzięki międzylekturowym nawiązaniom ma się cały czas wrażenie przebywania w sielskim i idyllicznym Gutowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz