No, może niekoniecznie to wynalazek, w każdym razie nie mój, ale to co chcę dziś pokazać powstało z potrzeby chwili.
Na drutach dziergam już od bardzo dawna, ale nigdy nie używałam markerów, ba do niedawna w ogóle nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego. Jednak w różnych instrukcjach często się te markery pojawiają, cóż człowiek uczy się przez całe życie. Niedawno zabrałam się za robótkę, gdzie robię 5 pionowych pasów warkoczy, niezależnych od siebie, w trzech różnych wzorach. Żeby się nie mylić w pierwszych rzędach i co chwilę nie liczyć oczek, postanowiłam jakoś te warkocze od siebie oddzielić. Czym? No oczywiście markerami. Jako, że nie miałam takowych, to w pierwszym odruchu użyłam spinaczy biurowych, ale fatalnie się z nimi pracowało. Potrzebowałam czegoś mniej sztywnego u nasady i cięższego na końcu. Pogrzebałam w moich magicznych pudełkach i znalazłam szklane kryształki, które pozyskałam niegdyś w wyniku rozparcelowania jakiegoś starego naszyjnika Babci. Sam naszyjnik był dość tandetny, ale pojedyncze kryształki - bardzo ciekawe, dlatego uznałam, że kiedyś mogą się przydać i je schowałam. Ten dzień właśnie nadszedł:
Potrzebowałam sześciu markerów, ale kolorowych kryształków miałam 11 i nie mogłam się zdecydować, które z nich wykorzystać, więc wykorzystałam wszystkie. Wzięłam po 2 kryształki (kolorowy i krystaliczny AB) dodałam ozdobną przekładkę i kulkę, nadziałam na biżuteryjną szpilkę, jeszcze kółeczko i tak powstała moja pierwsza kolekcja markerów.
Muszę przyznać, że fajnie się je robiło. Nawleczenie tych kilku elementów na szpilkę, wygięcie loopika i doczepienie kółeczka x 11 zabrało mi nie więcej jak 15 minut, znacznie krócej jak napisanie tego posta - a efekt jest. Dużo wygodniej przerabiało się z nimi, jak ze spinaczami.
Wprawdzie nadal wolę dziergać bez markerów, ale czasem jest to faktycznie pomocne. Po przerobieniu kilku rzędów wzory stały się już na tyle widoczne w robótce, że obecność "pomocników" przestała być niezbędna, ale odczekałam jeszcze do rana (to znaczy do dziennego światła), żeby pokazać Wam jak wyglądały w akcji:
Jak widać "robi się" coś w majowych kolorkach, ale nie jestem jeszcze pewna, co zgłoszę do zabawy, bo to nie jedyna rzecz, która powstaje w zadanej palecie.
No i popatrz już od razu masz i biżuterię do noszenia... bo wygląda w połączeniu z dzianiną pięknie. Lubie takie WYNALAZKI
OdpowiedzUsuńW sumie to można by założyć któregoś do kolczyków itp, ale ja chyba jednak pozostanę przy przeznaczeniu pierwotnym. Dzięki :)
Usuńo tak, potrzeba to największa siła napędowa tego świata :-)
OdpowiedzUsuńOj tak! Zdecydowanie :)
UsuńO jakie fajne, a do tego praktyczne :) Pierwszy raz widzę takie "markery", ale w sumie nic dziwnego, skoro o dzierganiu nie mam pojęcia :) Można by też z nich zrobić zawieszki do telefonu, albo znaczniki do kieliszków (na imprezę, żeby każdy gość miał inny kolor)... no i na szyi też prezentowałyby się całkiem nieźle :)
OdpowiedzUsuńNie przejmuj się. Ja dziergam od dziecka, a też do niedawna nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego (dawniej używałam po prostu k kawałka nitki w kontrastowym kolorze). Zawieszki do telefonu przeszły mi przez myśl (wystarczyłoby dołączyć karabińczyk), ale o znacznikach do kieliszków nie pomyślałam :)
UsuńBardzo fajny pomysł :)
OdpowiedzUsuńDzięki! Pomysł nie całkiem mój, gdzieś kiedyś coś takiego wpadło mi w oko :)
UsuńCiekawy pomysł, nawet jeśli skopiowany. bo to też umieć trzeba.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest ;-)
UsuńTak sobie myślę, że cokolwiek dziergasz, ładnie by wyglądało z tymi kryształkami na stałe zamocowanymi. ;)
OdpowiedzUsuńAkurat przy tym, co dziergam, to nie bardzo - kryształki mogłyby trochę przeszkadzać ;)
Usuń