Jakie to szczęście, że październik ma 31 dni Bo gdyby miał tylko 30 to bym się za diabła nie wyrobiła. Ale może jednak zacznę od początku.
To był mój podstawowy projekt halloweenowy, ale obudziłam się za pięć dwunasta (czyli gdzieś około 20 października), że to już. Czasu zostało niewiele na uzupełnienie materiałów, szczegółowy projekt, nawlekanie, szydełkowanie i wykończenie. Na szczęście regulamin konkursu Preciosy wyraźnie zaznacza, że można zgłosić więcej prac w jednym miesiącu, dlatego czekając na materiały zrobiłam
dyńki, tak na wszelki wypadek jakbym jednak nie zdążyła. Ale zdążyłam. Na ostatnią chwilę. Zgłaszam więc moją bransoletkę na październikową edycję konkursu Preciosy.
Ostatnio ponarzekałam trochę na koraliki Preciosy, że się do ukośników nie nadają. A tu znowu Preciosa. Tym razem postawiłam na piętnastki w kolorze Crystal Silver Lined. I powiem wam, że są cudne! Podobają mi się znacznie bardziej, jak ten sam kolor od TOHO, mają chyba więcej tego sreberka. Oprócz tego są odrobinę mniejsze. Na szczęście przy tym rozmiarze nie ma mowy o oponkach i było żadnych problemów z ukośnikiem. Uzupełnieniem są różnokształtne koraliki w kolorze Metalic Iris Brown. A oto bohaterka posta we własnej osobie:
Bransoletka wykonana jest ukośnikiem na 32 koraliki w rzędzie. Starałam się szydełkować dość luźno, dzięki czemu jest bardzo miękka i wiotka. Tło, jak już wspominałam ze srebrzonych koralików Preciosy 15/0, pajęczynki z TOHO Metalic Iris Brown (również 15/0). Pośrodku każdej pajęczynki doczepiłam kawałek łańcuszka z pająkiem, oczywiście koralikowym.
Od początku wiedziałam kto się do niej przyzna i nie pomyliłam się. Moja średnia córka, zagorzała "pająkofanka", kiedy tylko zobaczyła co dziergam, zapytała tylko: "dla mnie, prawda?" Problem w tym, że ona nie cierpi wszelkich zapięć. Bardzo żałuję, że nie miałam w domu żadnej metalowej bazy do bransolet, bo wydaje mi się, że byłoby to najlepsze rozwiązanie dla tej bransoletki. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Wkleiłam ją więc w metalowe płaskie końcówki w kolorze mosiądzu. Córka wymyśliła sobie, żeby zamiast zapięcia dać zawiązywany rzemyk. Jednak samemu łatwiej na łapce zapiąć karabińczyk. Dlatego na zdjęciach widać obie wersje zapięcia:
Pajączki miały być początkowo według instrukcji, którą widziałam kiedyś w sieci, ale coś mi w nich nie pasowało i w końcu zrobiłam je całkowicie po swojemu. Odwłok jest z Fire Polish Pear. Głowotułów uplotłam z koralików 11/0 + jeden 8/0. Nogi to na przemian bugle 3 mm i 11/0. Oczywiście wszystko w kolorze Iris Brown. "Szkielet" wykonałam z mosiężnego drutu. Wybrałam go, bo jest sztywniejszy od miedzianego i dzięki temu nogi nie odkształcaja się samoistnie. Są też ciemne strony takiego wyboru. Wierzcie mi, nie chciałybyście oglądać jak wygląda teraz mój lewy kciuk (i opuszek i paznokieć). Zawsze tak jest gdy bawię się mosiężnym drutem. Ale czasem warto ponieść pewne ofiary.
Tak wyglądało stadko pająków jeszcze przed doczepieniem do bransoletki:
A tak wygląda "brzuszek" pająka:
Łańcuszki do ich zawieszenia miałam początkowo po prostu wszydełkować w całość, ale kiedy uświadomiłam sobie kto to będzie nosić - postanowiłam zrobić to trochę bardziej pancernie. Tak więc pośrodku każdej pajęczynki jest koralik 11/0, a do niego dopiero za pomocą ogniwka doczepiony jest łańcuszek. Dodatkowo każde z tych ogniwek przyszyłam do bransoletki:
Bransoletkę kończyłam wczoraj w nocy. Córka koniecznie chciała dziś w niej iść do szkoły, dlatego na zrobienie zdjęć miałam jakieś 20 minut rano. Oczywiście złośliwie po dwóch ostatnich słonecznych porankach dziś musiało być pochmurno. Ale i tak jestem dumna z siebie, bo zdjęcia nie są takie tragiczne i nawet brąz jest brązowy, co wcale nie jest takie łatwe jak by się mogło wydawać. Dlatego muszę w tym miejscu podziękować
Caterinie, bo bez jej
poradnika to by się nie udało. Kto jeszcze go nie czytał, to polecam się zapoznać, mimo, że jest dość długi.
To na koniec jeszcze bransoletka w miejscu docelowym:
Jeśli przetrwa dzień dzisiejszy bez szwanku, to z pełną odpowiedzialnością będę mogła powiedzieć, że bransoletka jest pancerna. Moja córka jest najbardziej wymagającym testerem trwałości biżuterii jakiego można sobie tylko wyobrazić :)