Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2019. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 2019. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 grudnia 2019

Mój haft krzyżykowy 2019

Niewielki jest mój hafciarski dorobek z mijającego roku, dlatego zebrałam wszystkie prace na jednym zdjęciu. Nie rozdzielam na poszczególne zabawy, w których brałam udział, bo to udział nieregularny i niesystematyczny. 
 
 
Ten post nie jest jeszcze moim powrotem do prawdziwego blogowania... to tylko krótka notka. 
Co będzie w przyszłym roku to się dopiero okaże... niczego nie planuję, ale mam nadzieję na dużą aktywność robótkową w domowym zaciszu. 

poniedziałek, 30 września 2019

Wrześniowa Choinka 2019 i kolejne doświadczenia

Już myślałam, że nie zaliczę  wrześniowego udziału w zabawie Choinka 2019
Co z tego, że hafcik (bardzo prosty i przyjemny w realizacji) był gotowy już w połowie września. Wydawało mi się wtedy, że wyjątkowo mam dużo czasu na uszycie zawieszki i zaprezentowanie gotowej pracy. Niestety... kiedy przyszło do prasowania przed szyciem, nastąpiła baaardzo niemiła niespodzianka. Połączenie zimnej wody z rozgrzanym żelazkiem dało fatalny efekt w postaci czerwonej plamy pod skrzydłami i pupką aniołka. Wkurzyłam się maksymalnie, bo to nie pierwszy raz kiedy mulina tej firmy (szczególnie czerwona) farbuje kanwę. 
I jak tu mówić o gotowaniu haftu, które polecają niektóre hafciarki? Wyobrażam sobie efekt!

Właściwie powinnam wyrzucić wszystkie posiadane muliny, ale szkoda mi tych zapasów, bo wtedy pozostałabym kompletnie bez nitek. Wiele z nich dostałam od różnych osób, nie musiałam ich kupić. Najlepsze markowe materiały to jednak wydatek,  kupuję okazjonalnie małą ilość, a jak widać powinnam przyjąć starą zasadę  - "nie stać mnie na kupowanie byle czego".
Na pewno nie będę już używać tej muliny w mocnych kolorach (czerwień, fiolet, granat, czarny) na dużych fragmentach i na jasnym tle.

Trochę trwało zanim udało mi się (przy użyciu różnych środków) usunąć zabrudzenie... z nerwów odłożyłam haft na kilka dni, więc w rezultacie robiłam zdjęcie dzisiaj - przy fatalnej pogodzie (wichura, ulewy, ciemności za oknem). A robótka poczeka do grudnia, kiedy zaplanowałam prace wykończeniowe haftów powstałych w zabawie. Przy okazji muszę poprawić część gwiazdy, do której wykorzystałam złotą mulinę DMC. W dwóch miejscach użyłam powtórnie wyprutą nitkę i to był błąd - jak widać zabrudziła się na tyle, że nie powinna być drugi raz użyta. To też kolejna nauczka.



czwartek, 19 września 2019

"Hafty i przysłowia" we wrześniu

Tym razem nie miałam żadnych problemów z interpretacją wrześniowego przysłowia w zabawie u Splocika

1. Smutek jest jak morze - utoniesz w nim bezpowrotnie, upór jest jak łódka - wsiądziesz do niej i przepłyniesz. 
2. Tylko ktoś inny może powiedzieć ślimakowi, jak wygląda jego muszla. 

Wybrałam pierwsze przysłowie nie dlatego, że odnosi się do morza (chociaż to też ma duże znaczenie w moich upodobaniach), ale przede wszystkim dlatego, że jest w pewnym sensie refleksją związaną z moją aktualną sytuacją życiową.


Wzór był od dawna w zbiorze "do zrobienia" i teraz nie musiałam specjalnie szukać odpowiedniej ilustracji do przysłowia. 
Łódka zacumowana przy brzegu jest gotowa do wypłynięcia na szerokie wody... tylko postawić żagle...


Haftowanie tego wzoru to sama przyjemność. 
Większa część to półkrzyżyki, które bardzo lubię, no i te kolory... również moje ulubione.
Kanwa w rozmiarze najczęściej przez mnie wykorzystywanym - 16 ct, a muliny to mieszanka Ariadny, DMC i Anchor.
Wymiary haftu: 8,5 x 9 cm


  

sobota, 31 sierpnia 2019

Na ochłodę choineczka

Wiem... to iluzoryczna ochłoda, ale chociaż trochę podbuduję sobie psychikę w trakcie powrotu do zabawy "Choinka 2019". Czas letni był dla mnie stracony w temacie choinkowym, ale teraz patrząc z nadzieją na kalendarz - kiedy wreszcie będzie normalna jesień?!!! - zmobilizowałam się do udziału. Cztery miesiące przerwy w zabawie to już stanowczo za dużo!

Ponieważ mobilizacja nastąpiła wczoraj,  musiałam wybrać maleństwo, które da się zrobić szybko - patrz: w jeden dzień.
Na szczęście mam w zapasach pod tytułem "Pomysły, inspiracje" mnóstwo wzorów do zrobienia (oczywiście nie zrobię ich w tym życiu), więc nie było problemu z wyborem. Jedynie realizacja wymagała trochę mocniejszego wytężenia wzroku, bo nie miałam schematu, a tylko zdjęcie gotowego haftu. Czyli jak to mówi się w robótkowym internecie - odgapiłam wzór. Nie znam nazwiska projektantki, a być może to twórczość własna hafciarki (też nie podpisana), bo wzór jest naprawdę niezwykle prosty. Prosty, ale jednocześnie ma swój urok w detalach. Jeśli znacie nazwisko autora/autorki to proszę o komentarz, oczywiście uzupełnię informacje.


Trochę zmieniłam kolory - na zdjęciu gotowej pracy ramka, gwiazda na czubku i podstawa choinki były czerwone. A może w oryginale były jeszcze inne.

Dane techniczne:
- kanwa 16 ct biała
- mulina zielona i ciemnozielona Ariadny
- mulina stare złoto DMC
- wymiary haftu: 6,5 x 8 cm

To maleństwo przeznaczone jest na kartkę, ale o tym pomyślę później.
Kartki nie są moją specjalnością, nie mam oprzyrządowania jakie widzę nieraz na blogach, więc sięgnę do najprostszych materiałów i narzędzi.


A tak przy okazji obserwuję na blogach rosnącą tendencję wybierania małych wzorów oraz  produkcji kartek z wykorzystaniem haftu krzyżykowego, która w jakiś sposób ilościowo wypiera hafty o większych wymiarach. To tak jakby nastąpiło zmęczenie materiału, a hafciarki mają coraz mniej cierpliwości do wielomiesięcznego dłubania i tracenia wzroku przy wymyślnych kombinacjach typu "skomplikowane hafciarskie akrobacje z tryliardem ćwierćkrzyżyków", jak to trafnie ujęła Magda z Mniej słów. A z małym haftem mały problem i  szybko widać efekt. 
Ja jednak wolę większe formy, tylko z realizacją jest u mnie coraz gorzej.

piątek, 30 sierpnia 2019

"Porcellane & Company" (3)

Wyjątkowo szybko (jak na moje tempo hafciarskie) pokazuję kolejne drobiazgi, które przybyły w samplerze. To są elementy z tych najłatwiejszych, więc skoro ostatnio wyciągnęłam sampler z mroków zapomnienia, to teraz z rozpędu uzupełniłam go trochę. Zaczęłam nawet kolejny element (to ostatnie naczynie na pierwszej półce), ale w tym upale tak bardzo mocno się pomyliłam, że muszę wypruć prawie wszystko. Nic dziwnego, że na razie odechciało mi się dalszego ciągu i sampler na dłużej trafi do szuflady.
Tym bardziej, że chcę podgonić choinkowe motywy i zakończyć niektóre hafty dawno czekające w kolejce.
Dodałam zieloną filiżankę i ornament na dole (zaznaczone różową kreską). 


W ornamencie pominęłam jeden kolor, bo moje zniecierpliwienie kolorystycznym nadmiarem jeszcze nie minęło. Może później (po kolejnej przerwie) będzie lepiej i nic nie będę zmieniać w oryginalnym wzorze.

Dla porównania poprzedni etap


Te małe hafciki idealnie pasują do zabawy u Mary - Smalls SAL 2019

wtorek, 27 sierpnia 2019

"Hafty i przysłowia 2 seria" w sierpniu

Tegoroczne lato nie sprzyja moim robótkom - mówiąc krótko jest jeszcze gorzej niż było. Nic nowego nie powstaje, a próby "popchnięcia" haftów dawno rozpoczętych choć trochę do przodu kończą się zniechęceniem po kolejnych pomyłkach w liczeniu i koniecznością wypruwania mniejszych lub większych fragmentów.

Mój udział w nielicznych zabawach blogowych ma wakacyjną przerwę, a ja staram się jakoś zmobilizować i wrócić do ulubionego hobby.

1. Póty komar koło głowy brzęczy, póki niedźwiedź łapy nie podniesie
2. Rozlanej wody nie zbierzesz z powrotem
uznałam, że nie podejmę się realizacji przysłów. Kompletna pustka w głowie i brak najdalszego nawet skojarzenia. Coś mi kołatało w głowie w rodzaju kałuży, ale bez dalszego ciągu. I tak sobie trwałam w tej pustce dwa tygodnie, aż nagle coś mi zaświtało. Dzięki oglądanym gazetkom, które wyciągnęłam z szafki po wielu miesiącach ich bezproduktywnego leżakowania w owej szafce. Nie pamiętam już kiedy ostatni przeglądałam moje gazetki tak bez konkretnego celu.

W gazetce "Point de Croix" z 2006 roku znalazłam serię wzorów łazienkowych przedstawiających dawne przybory do mycia, a wśród nich miski z dzbankami. I wtedy mnie oświeciło!

Wychowałam się bez łazienki z bieżącą wodą (studnia była w ogrodzie) i nie było w socjalistycznej rzeczywistości takich pięknych porcelanowych kompletów jakie teraz możemy oglądać w angielskich  filmach, więc problem oszczędności wody znam od dziecka. Już o tym wcześniej  pisałam - pod tym względem nie muszę być edukowana na starość.
Umiem korzystać z wody tak, aby nie wychlapać większości przy okazji mycia... się lub zmywania naczyń lub prania (mam jeszcze w piwnicy tarę, której używała moja Mama).
Jak wychlapiesz to już nie masz... co odczuwasz szczególnie dotkliwie w zimie, gdy wychlapiesz ciepłą wodę, podgrzaną na kuchennym piecu.

I w ten sposób doszłam do przysłowia, które wybrałam do realizacji - to przysłowie drugie.
A tak wygląda moja ilustracja przysłowia  Rozlanej wody nie zbierzesz z powrotem

Dane techniczne:
- kanwa 16 ct
- mulina Ariadna z baardzo starych zapasów
- wymiary samego haftu: 11x11 cm

Teraz pozostało mi zdobycie i ewentualne pomalowanie na odpowiedni kolor szerokiej drewnianej ramki, podobnej do tych proponowanych w gazetce

wtorek, 20 sierpnia 2019

"Porcellane & Company" ciąg dalszy

Minęło ponad pięć miesięcy od czasu, gdy wyciągnęłam z zapomnienia sampler kuchenny rozpoczęty w 2016 roku. W tym poście pokazywałam na jakim etapie był wtedy haft. Nie udało się zrealizować planów zapełnienia półek w ciągu miesiąca, ale jednak sporo przybyło do maja.
Później jednak upały pozbawiły mnie sił do tego stopnia, że nie robiłam zdjęć na bieżąco i nawet nie pomyślałam o pokazywaniu postępów. Teraz w sierpniu zrobiłam jako ostatnie dwa naczynia na pierwszej półce (z prawej strony), a całość tego etapu wygląda tak


W trakcie fotografowania zauważyłam pomieszanie  w filiżankach - czerwonej i zielonej, ale nie mam zamiaru nic poprawiać. Zielona zostanie wyhaftowana jako ostatnia.
A kolor kanwy na zdjęciu jest inny niż w rzeczywistości - haftuję na kanwie w kolorze ecru. To najczęściej przeze mnie wybierany kolor, wolę go od białego. 

Tak częste zmiany kolorów trochę mnie zaczęły męczyć i chyba w niektórych miejscach nie będę tak zgodna z wzorem. Jak na moją cierpliwość to projektanci za bardzo poszaleli - a może to tylko moje zmęczenie wpływa na taką ocenę. W mojej robótce nadmiar nitek źle wpływa na samą kanwę - trochę zaczęła się marszczyć w miejscach zakończenia nitek. Po prostu jest ich za dużo w jednym miejscu, bo unikam przeciągania nitek po całej kanwie (żeby nie powstała sieć rybacka). Mam nadzieję, że po zakończeniu całości (i wypraniu), da się wyprasować na gładko.

Zaczynając pracę nad tym wzorem nie myślałam, że będzie tak żmudna i długotrwała. 
Ale teraz już nie odpuszczam... kiedyś przecież (chyba) skończę.

Edycja 
Dodaję zdjęcia z gazetki, dla porównania ile jeszcze przede mną :

Całość proponowanego wzoru


i możliwości jego wykorzystania

środa, 10 lipca 2019

Róża błyskawiczna

Tak mogę nazwać ten hafcik prezentowy, który zmobilizował mnie do działania w tym ciężkim czasie upałów. Zrobiłam go pod koniec czerwca według wykorzystanego już raz wzoru DMC - w tej róży.
To mój jedyny urobek hafciarski ostatnich tygodni.
Jako ramka został wykorzystany tamborek i w tej wersji wręczony jako skromny upominek dla pani domu przy okazji rodzinnego obiadu.


Wzór chyba zostanie wykorzystany jeszcze nie raz, bo świetnie nadaje się jako "kwiatek" (w sensie ogólnym),  ale na pewno w innych wersjach kolorystycznych - nie lubię powtarzać tego samego, jeśli nie ma szczególnej potrzeby. To byłby przymus, a nie przyjemność.

czwartek, 23 maja 2019

Kolejna wersja i trochę blogowych wspomnień

Jest maj... wiosna... teraz deszczowa, ale to akurat bardzo lubię... a u mnie kolejny robótkowy zastój, którego nie mogę pokonać. Chęci są, schematy do "zabawowych" haftów wybrane, ale na tym się kończy. Nawet nie mogłam dodać kwietniowego maleństwa w zabawie u Splocika, chociaż zostało mi niewiele do końca. Tylko, że wyszło jak zwykle, czyli okazało się, że znowu pomyliłam się w liczeniu i musiałam wypruć praktycznie połowę robótki. Wyprułam i odłożyłam...  Dodatkowo smutno mi, że nie mam już komu zrobić upominek na Dzień Matki. Takie smutki i smuteczki ze wszystkich stron.

Mam jednak coś do pokazania, co już od stycznia czeka na swoją kolej. Po wielu próbach zrobienia jakiegoś sensownego zdjęcia poprzestałam na tym co mam (już mi się nie chciało ściągać ze ściany przy okazji słonecznego dnia).

Nasza rodzinna zakupoholiczka systematycznie, przy różnych okazjach, obdarza mnie ramkami. Cieszą mnie te prezenty, szczególnie od osoby, która najbardziej i właściwie jako jedyna w rodzinie docenia moje hafciki - dlatego też ma ich najwięcej. Ramek (różnego rodzaju) mam już spory zapas, ale często okazuje się, że i tak muszę kupić ramkę odpowiednią do powstałego haftu.

Po świętach Bożego Narodzenia, w ramach terapeutycznego działania robótek, zaczęłam dopasowywać rodzaj wzoru do dość dużej ozdobnej złotej ramki (dostałam ich kilka w różnych rozmiarach). Doszłam do wniosku, że to ramka najbardziej odpowiednia do tego wzoru


(zdjęcie zrobione przy fatalnym zachmurzeniu, ale jeszcze będzie okazja do wymiany).

Dane techniczne:
- kanwa 14 ze złotą nitką
- mulina DMC  nr 729 (złoty średni)

Ten haft zrobiłam dla siebie, a  jest to już moja czwarta wersja wzoru Małgorzaty Piotrowskiej z 2008 roku. Wzoru, który krąży w internecie we wszystkich możliwych miejscach.  Ja go pobrałam z bloga M.Piotrowskiej, która nam go wtedy udostępniła. Tamten blog (wtedy jeszcze na bloxie), był jednym z pierwszych instruktażowych miejsc w raczkującej blogosferze robótkowej. Każdy nowy post był wyczekiwany, czytany, komentowany. To były inne czasy - na blogu działało coś w rodzaju forum, gdzie komentujący rozmawiali, a nie klikali bezmyślnie jak to jest dzisiaj. M.Piotrowska zorganizowała w 2008 roku zabawę-konkurs choinkowy, która była moją pierwszą zabawą blogową.




Tak niewiele było wtedy blogów robótkowych, że zdjęcia prac były łatwo rozpoznawalne. Pamiętam sytuację, gdy blogerki bardzo szybko namierzyły dziewczynę, która po prostu ukradła zdjęcie pracy M.Piotrowskiej i wstawiła u siebie jako własną pracę. Nic więc dziwnego, że decyzja M.Piotrowskiej o likwidacji bloga wywołała wtedy emocjonalną dyskusję na forum gazetowym. Niestety, dyskusja poszła w złym kierunku, bo wiele wypowiadających się osób miało pretensje! do autorki, że nie uprzedziła o swoich zamiarach - "bo przecież można było skopiować posty instruktażowe". 
Jakie to typowe dla dzisiejszych czasów - brać i nie powiedzieć nawet "dziękuję", a jeszcze mieć pretensje, że się nie zdążyło wziąć. Oczywiście nie jestem  w stanie powtórzyć dosłownie swojego komentarza, ale wyraźnie napisałam: "to była jej własność intelektualna i mogła zrobić z tym co chciała".

Mam zdjęcia dwóch prac według tego wzoru - z roku 2008 i 2011. Trzeci obrazek zrobiłam na białej kanwie czerwoną muliną, ale nie mam jego zdjęcia (poleciał do Katalonii). Przy kolejnych wersjach doszłam do wniosku, że ten wzór najlepiej wygląda na kanwie ze złotą nitką, haftowany muliną w odcieniach brązu lub złota.

piątek, 29 marca 2019

W prezencie od Mikołaja

Dostałam pod choinkę ślicznie zapakowaną paczuszkę, a w niej schemat i mulinki do niego. Ze względu na cieniowane nici nazwałam wzór "Róża czterech pór roku" (chociaż ma inną nazwę firmową) i zaraz po świętach zaczęłam wyszywać ten obrazek dla siebie. Dla samej przyjemności haftowania i posiadania.


Jedyną zmianą w stosunku do wzoru jest wydłużenie bocznych linii ramki, bo w oryginale jakoś tak mi się wydawały za bardzo ściśnięte.


Wzór jest mały, bardzo łatwy i prosty, więc idealnie nadaje się do zabawy  "Smalls SAL 2019", a jednak hafcik powstawał trzy miesiące. Mam za mało czasu... a za dużo stresów. Dobrze, że można oderwać się od nich dzięki robótkom.

Na razie włożyłam hafcik do złotej, ozdobnej ramki, ale chyba jest dla niego zbyt ozdobna i przytłacza swoim bogactwem. Raczej widzę ramkę prostą i z wąskimi bokami. Ale taką miałam i chwilowo hafcik wisi sobie (trochę krzywo) w przedpokoju w towarzystwie łapacza snów.



czwartek, 28 marca 2019

Marcowo choinkowo

W marcu - wiadomo "jak w garncu" - teraz kolejne ochłodzenie i straszenie śniegiem z nieba, więc bez problemu mogę pozostawać jeszcze w świątecznych klimatach zabawy Choinka 2019
W tym miesiącu moim udziałem w zabawie jest bombka haftowana na plastikowej kanwie. 


Użyłam mulinę w kolorach: ciemnoczerwony, złoty i biały.
Na razie bombka poczeka na więcej ozdób, z których planuję coś w rodzaju łańcucha. Ewentualnie każda z ozdób znajdzie się na choince pojedynczo - to zależy od wielkości poszczególnych wzorów.


Praca na plastikowej kanwie bardzo mi się spodobała już od pierwszego razu, czyli bałwanka. Później powstał jeszcze aniołek w "Anielskiej zabawie blogowej" u Antoniny w 2009 roku


Dlaczego więc wracam do plastikowej kanwy dopiero po dziesięciu latach, skoro ten materiał tak przypadł mi do gustu? Teraz myślę, że chyba w tamtym czasie powodem był brak ładnych wzorów - takich, które mnie się podobają. Wtedy miałam do dyspozycji tylko polskie gazetki, z siermiężnymi wzorami. Ten mój pierwszy bałwanek (i pozostałe w tej serii),  był tak naprawdę jedyny w miarę ładny - reszta wzorów to koszmarki w różnym stopniu koszmarności estetycznej (szczególnie aniołki były mocno odstraszające). Dopiero później odkryłam gazetki zagraniczne, z wzornictwem na innym poziomie. 
Oczywiście, że bardzo chętnie korzystałabym z polskich gazetek, nie męcząc się z obcymi (dla mnie) językami. Ale nie będę udawać zachwytów nad czymś, co uważam za mało gustowne a w dodatku szkodliwe. Szkodliwe, bo kształtujące bezguście w narodzie. Widziałam prace wyhaftowane według tych wzorów i to były naprawdę monidła wołające o pomstę do nieba. I w tym przypadku nie przemawia do mnie argument, że o gustach się nie dyskutuje. Czasami trzeba...

A na zdjęciu pierwsze hafciki na plastikowej kanwie z lat 2008-2009


środa, 20 marca 2019

Marcowe przysłowia z zaskoczenia

1. Fortuna kołem się toczy; temu tyłem, a temu zajrzy w oczy.
2. Gdzie bocian na gnieździe, tam piorun nie uderzy.

To przysłowia w marcowej odsłonie zabawy  "Hafty i przysłowia 2 seria"
- zupełnie inne niż te najbardziej kojarzone z miesiącem i których można było się spodziewać (typu w marcu jak garncu). Przyznaję, że miałam z nimi bardzo duży kłopot - do tego stopnia, że zniechęcona chciałam zrezygnować z marcowego udziału.  Z każdym przysłowiem problemy były nieco inne.

Kompletnie nie wiedziałam jak "ugryźć" pierwsze - żadnej koncepcji do przełożenia na haft, nawet mglistej i w zarysach.
Z drugim inny problem - miałam wizję małego sielskiego obrazka typu "wiosna, domek na wsi, bocianie gniazdo na stodole". Niestety, poszukiwania odpowiedniego wzoru nic nie dały. Znalezione bociany zupełnie nie pasowały do tego, co chciałam zrobić. Z tego powodu przysłowie drugie odpadło.

Spróbowałam z pierwszym od zupełnie innej strony - zastępując w skojarzeniach słowo "fortuna" słowem "szczęście".
Małe gusła i zabobony towarzyszą nam od najwcześniejszych lat - która z nas w dzieciństwie nie szukała czterolistnej koniczyny? A takie sympatyczne przesądy jak wiara w to, że zgubiona przez konia podkowa przyniesie szczęście znalazcy lub małe słoniki (koniecznie z trąbą do góry) ułatwiają wzbogacenie się? Przetrwały w naszej świadomości, ale chociaż nie zawsze przyznajemy się do tych słabości, to skąd w takim razie obecność wielu takich symbolicznych elementów w damskiej biżuterii?
I w ten oto sposób doszłam baaardzo dalekimi drogami do takiego obrazka dla pierwszego przysłowia

Dane techniczne:  
Kanwa 16, biała
Wymiary samego haftu: 5,5 x 6 cm

Na hafcie moja wyobraźnia skończyła i nie mam na razie żadnego pomysłu na jego zagospodarowanie. Jak poleży to może sam dojrzeje.

Edycja 2.04.2019

Haft długo nie poleżał - w kartce urodzinowej poleciał (samolotem) do Katalonii.

czwartek, 28 lutego 2019

Luty..., więc jak zawsze czasu mniej

Dotychczas nie łączyłam kilku zabaw jedną pracą w jednym wpisie, ale  ten najkrótszy miesiąc w roku tak właśnie się u mnie kończy. Nie udało się skończyć zaplanowanych zabawowych hafcików, więc zdecydowałam się na 3w1. Zdjęcie musiałam zrobić dziś wieczorem  przy sztucznym świetle, więc kolory są mocno przekłamane. Konkretnie to co jest białe - bombki i kartka, tu na zdjęciu są żółte. Mam nadzieję na słoneczne jutro i lepsze zdjęcia, które dodam do posta. Ale żeby dzisiaj zmieścić się w "żabce" musi być takie.

Jak pisałam w styczniowej odsłonie zabawy "Hafty i przysłowia 2 seria" - "przy interpretacji każdego przysłowia szukam głębszego sensu... uważam, że wzór do haftu z poszczególnymi przedmiotami lub osobami występującymi w treści zdania jest zbytnim uproszczeniem... szukam rozwiązania sytuacyjnego".
Niestety... chociaż szukałam długo nie znalazłam właściwego pomysłu na interpretację przysłów na luty:
1. Chleb pracą nabyty, bywa smaczny i syty.
2. Dom bez książek, jest jak dom bez okien. 
W efekcie...zrobiłam taką zakładkę do książki 

 
Zakładkę zgłaszam do zabaw:
To moje jedyne osiągnięcie w tym miesiącu... w dalszym ciągu bardzo mi trudno pokonać hafciarską niemoc, która mnie pokonała jeszcze w ubiegłym roku,... więc to i tak wielki sukces, że w ogóle coś mi się udało skończyć. Kolejne miesiące i mój udział w zabawach to jedna wielka niewiadoma... chociaż bardzo się staram.

Edycja 
Pokazało się słońce (ale jeszcze do pary z lekkim mrozem), więc spróbowałam z nowym zdjęciem. Więcej nie dało się wycisnąć



niedziela, 3 lutego 2019

"Hafty i przysłowia" 2019 - styczeń


1. Apetyt rośnie w miarę jedzenia.
2. Brylant świeci i w popiele.
Zdecydowałam się na pierwsze, bo nie miałam koncepcji brylantu z popiołem.
Przy interpretacji każdego przysłowia szukam głębszego sensu... uważam, że wzór do haftu z poszczególnymi przedmiotami lub osobami występującymi w treści zdania jest zbytnim uproszczeniem... szukam rozwiązania sytuacyjnego.

Znalazłam świetny wzór pasujący do pierwszego przysłowia - dzieci zajadające się owocami w ogrodzie i nawet zaczęłam początkowe krzyżyki, gdy powróciłam do samego schematu. Przyjrzałam się konturom i  doszłam do wniosku, że to dla mnie zbyt ryzykowne. Projektant zaszalał z trudnymi kreseczkami twarzy dzieci, jak gdyby sam nigdy nie realizował swoich pomysłów. Przy wyszywaniu twarzy balansuje się na linie - bardzo łatwo spaść do poziomu jarmarcznego kiczu. Wielokrotnie widziałam gotowe prace z  portretami i reprodukcjami malarstwa, o których wolałam w ogóle się nie wypowiadać. To koszmarki w stylu "poprawionego" przez konserwatorkę-amatorkę XIX-wiecznego fresku ze ściany kościoła w hiszpańskim mieście Borja.

Wybrałam inny wzorek pasujący według mnie do pierwszego przysłowia i postanowiłam zrobić obrazek w stylu dawnej makatki. Taki "wintydż" z przymrużeniem oka. Chciałam zabawić się haftowaniem tekstu, bo chyba jeszcze nigdy tego nie robiłam (przynajmniej nic takiego nie pamiętam). Niestety, warunki do robienia zdjęć były jak najbardziej zimowe, czyli bardzo niesprzyjające.


Wzór potraktowałam dość swobodnie, a główną zmianą jest oczywiście język. Od zawsze nie uznaję napisów angielskich haftowanych przez polskie hafciarki..., mamy swój własny język. Oczywiście są pewne wzory, w których słowo, czy krótki tekst obcojęzyczny tworzą z obrazem spójną całość, ale nie lubię tej wszechobecnej angielszczyzny czy trzeba czy nie trzeba.

 

Wbrew pozorom hafcik okazał się dość czasochłonny - ze względu na zmiany kilkunastu  kolorów, czego być może nie widać.


niedziela, 27 stycznia 2019

W siódmą rocznicę


Dokładnie siedem lat temu przerwałam swoją pracę w ramach zabawy "Świąteczny SAL 2011" tym smętnym wpisem
Teraz myślę, że niepotrzebnie tak się przejęłam poprawnością i zgodnością ze wzorem - szczególnie, że działo się to w ramach zabawy. Ale wtedy tego nie wiedziałam, wydawało mi się, że to poważny błąd dyskwalifikujący cały haft. Jeden, dwa krzyżyki to niby niewiele, ale wizualnie bardzo mi to przeszkadzało - szczególnie, że pomyliłam się w bardzo widocznym miejscu.
Później zrobiłam nową, inną kolorystycznie wersję, która poleciała na kraniec Europy jako świąteczny upominek. 

Teraz wróciłam do pierwszej robótki, a wróciłam z kilku powodów.
Po pierwsze robótka po raz kolejny sama wyszła na światło dzienne w czasie grudniowych przedświątecznych porządków i przypomniała o sobie. 
Po drugie - kiedyś wpadłam na pomysł wyprucia całości, żeby odzyskać ten kawałek materiału. Pomysł idiotyczny, bo to mordęga nie warta zachodu. Ale jeszcze pogorszyłam stan robótki, która "wzbogaciła się" o kilka skłębionych węzłów.
A po trzecie i najważniejsze - przez te 7 lat bardzo zmieniło się moje podejście do realizacji wzorów. Po prostu zdobyłam trochę doświadczeń i teraz korzystam z wzorów mniej lub bardziej swobodnie... w końcu nie jestem na zmianie w fabryce i nie muszę wyrobić normy zgodnie z wymaganiami nadzorcy. 
A dodatkowo po prostu miałam wielką ochotę na ukończenie tego haftu. Jak zostanie zagospodarowany okaże się pewnie blisko świąt.

To ukończona teraz wersja zimowego domku w różnych odcieniach niebieskiego - tak jak planowałam na początku.


Wyprułam kilka elementów i powtórnie wyszyłam ze zmianami, żeby optycznie trochę poprawić symetrię. Oczywiście nie do końca dało się wszystko wyrównać i nadal pechowy reniferek wyskakuje za daleko.
Stan haftu przed rozpoczęciem prac naprawczych w grudniu


Zbliżenia na detale



Całość


Praca nad tym haftem trwała prawie dwa miesiące (zaczęłam na początku grudnia, a to przecież miesiąc z naszym największym niedoczasem), ale w końcu jest zakończona.

To moja pierwsza praca w ramach zabawy Choinka2019 - ciekawa jestem jaki będzie mój udział w tym roku. Mam nadzieję, że większy niż ubiegłoroczny. Może uda mi się zrealizować wszystkie wcześniejsze plany. Wzory i schematy dawno wybrane, teraz tylko wyszywać.


Byłam zaskoczona, że blog tamtej zabawy po latach nadal jest dostępny, ale... w internecie nie ma nic pewnego, więc wstawiam u siebie ten skopiowany wpis:

"Zastanawiałam się, czy pisać o tym, że nie tylko nie skończyłam w terminie swojej robótki, ale koniec baaardzo się oddalił. Doszłam jednak do wniosku, że wypada dać znać z aktualnej sytuacji na froncie, biorąc udział we wspólnej zabawie.

O jeden krzyżyk za daleko... w końcu musiałam przyjąć do wiadomości, że różnica tego jednego krzyżyka jednak ma wpływ na wygląd całości. A zrobiłam za dużo w  górnej ramce i potem już poszło.
Niech to ....!!!
Już mi się wcześniej nie podobało, że reniferek jakoś tak odstaje od środka, ale nie poświęciłam tej myśli więcej czasu. Byłam pewna, że jest dobrze, bo przeliczałam ramkę kilkakrotnie. A teraz przy zawijaskach jest już całkiem nie bardzo.
Praktycznie mam do wyprucia i do poprawki większość prawej strony (patrząc na zdjęcie).
Nie chcę nic kombinować i sztukować, bo mnie samej będzie przeszkadzać świadomość takiego własnoręcznego bubla.
Czyli u mnie to już prawie norma... miało być pięknie, a wyszło jak zawsze.
Jednak postaram się nie zniechęcić do stopnia porzucenia robótki i powoli dokonać poprawek. Zdjęcie marne - podobnie jak mój nastrój robótkowy z tym związany."

piątek, 25 stycznia 2019

Lawendowe pole w środku zimy

Najbardziej lubię robótki nie wiążące się z terminami, planami, czy określonym tematem... robótki na luzie dla samej przyjemności wyszywania. Taki jest właśnie ten mały haft, którym zaczynam 2019 rok.


Wzór jest przeznaczony do ramki w specjalnym kształcie (jabłko), ale ja nie korzystałam z gotowego zestawu materiałów, tylko z samej gazetki ("Kram z robótkami" 5-6/2009). To seria "Cztery pory roku" w małych rozmiarach - wszystkie obrazki mieszczą się w wymiarach 34x40 krzyżyków.


Dlatego świetnie nadają się do zabawy Smalls SAL 2019,  która jest kontynuacją ubiegłorocznej edycji (brałam w niej udział). Nie pisałam o tej zabawie w poprzednim poście o planach, ponieważ nie wiedziałam czy będzie dalszy ciąg. 


Przy okazji jeszcze krótko o samym blogu. Osoby zaglądające tu wcześniej na pewno zauważą zmianę tytułu bloga. Tytuł i adres bloga jest teraz taki sam, a w opisie umieściłam wcześniej używane tytuły blogowe.