W Tłusty Czwartek rano postanowiłam odstąpić na chwilę od zdrowotnych zakazów i zrobić proste pączki serowe. W południe musiałam pojechać na wyznaczoną wizytę do lekarza w przychodni zlokalizowanej dość daleko od domu, co przy konieczności przesiadek autobusowych w koszmarnie rozkopanym mieście zajmuje bardzo dużo czasu. Do tego bałagan organizacyjny (co przy całkowitej komputeryzacji przychodni jest dodatkowo wkurzające) - w rezultacie pod drzwiami gabinetu spędziłam 3 godziny!, a do domu wróciłam wieczorem.
Tego dnia wyjątkowo nie włączyłam w kuchni radia, a w telefonie nie mam internetu.
Dopiero po powrocie do domu usłyszałam wiadomości, które mnie przeraziły.
W trakcie prostych domowych czynności najczęściej nie myślimy o tym, co dzieje się poza naszym domem. Skupiamy się na sprzątaniu lub gotowaniu... często towarzyszy nam muzyka, a świat za oknami to znane od lat widoki najbliższego otoczenia.
I nagle nasz świat już nie jest taki jak wczoraj... tydzień, miesiąc temu. Nawet nie taki, jaki był od wielu lat. Żyłyśmy w poczuciu spokoju i bezpieczeństwa, wracając do tematyki wojennej w filmach i literaturze jak do historii minionej bezpowrotnie.
A okazała się teraźniejszością...
Piszę w formie żeńskiej, bo nie jestem fachowcem psychologiem i tylko z własnych obserwacji wiem jak inne jest postrzeganie świata przez mężczyzn.
Dwa lata pandemii i strachu przed niewiadomym mocno nadszarpnęły naszą psychikę, więc dodatkowo jesteśmy emocjonalnie słabsze w obliczu tego co dzieje się tak blisko naszego kraju.
I ta ogromna niepewność jutra... strach... lęk o bliskich i nie tylko o nich.
Różnie sobie radzimy/nie radzimy z tym wszystkim, zajmując ręce i umysł dziwnymi czasami czynnościami. To nie powinno dziwić, gdy ktoś odcina się od strachu oglądając głupawą komedię, zagłębiając się w infantylny świat jakiegoś czytadła, poświęcając całą uwagę robótkom, oglądając wystawy sklepowe, robiąc niepotrzebne zakupy... itp...
To wszystko jest naszą samoobroną, a żeby móc dbać o innych musimy w pierwszej kolejności zadbać o siebie. Jak zawsze kobiety muszą być silne w ciężkich czasach. Co da dzieciom mama lub babcia będąca zapłakanym kłębkiem nerwów? Raczej sama zaburzy ich poczucie bezpieczeństwa.
Zdjęcie nie było w żaden sposób inscenizowane - nadal nie potrafię tego robić. Po prostu fotografuję potrawy na kuchennym blacie przy oknie. To, że znalazł się na nim pojemnik na herbatę jest przypadkowe. Po prostu używam go zgodnie z przeznaczeniem, nie stoi schowany za szybą. Dopiero po wstawieniu zdjęcia zastanowiłam się nad tym - ten przedmiot przetrwał II wojnę światową. To jedna z pamiątek po dziadkach, którzy niewiele wtedy ocalili.
Ludzie odchodzą, a niektóre przedmioty w przedziwny sposób przetrwają ...