Bardzo lubię wszelkie mazidła do ciała. Zwłaszcza te lekkie, które szybko się wchłaniają. Najlepiej, żeby przy tym świetnie nawilżały. Da się? Ano da się. Wcześniej myślałam, że tylko tłuste i ciężkie masła mają szansę pomóc mojej skórze, ale od kiedy odkryłam mus do ciała Avon, wiem, że tak być nie musi. Dlatego z chęcią testuję wszelkie nowości, a nazwy typu sorbet czy mus przyciągają moją uwagę. Tak się też stało z produktem marki Perfecta firmy DaxCosmetics. Mus do ciała znalazłam w Lidlu. Kupiłam go na wakacjach. Wybrałam wersję dotleniającą o zapachu zielonej herbaty. Czy dorównał mojemu ulubieńcowi z Avonu? Zapraszam na recenzję.
Skład jest dosyć długi i raczej średnio ciekawy. Znajdziemy tu koenzym Q10 (ubichinon), aminokwasy jedwabiu, pantenol, olej słonecznikowy (to mnie nieco zdziwiło), ekstrakt z jaśminu, ekstrakt z herbaty chińskiej i niestety parabeny. Generalnie skład niby fajny, ale wszystkie składniki roślinne są daleko w składzie.
Producent deklaruje, iż otrzymujemy puszysty mus, który ma dotlenić i zregenerować naszą skórę. Zapach zielonej herbaty ma nas pobudzić i dodać energii. Czyli produkt w sam raz na poranną dawkę nawilżenia.
Pierwsza rzecz, na która zwróciłam uwagę to opakowanie. Perfecta zamyka swoje produkty w typowych, plastikowych, zakręcanych pojemnikach. Miałam ich peelingi do ciała i bardzo polubiłam. Ale tutaj była pewna niespodzinaka. Słoiczek choć duży, tak na prawdę jest nieco oszukany. Nie lubię tego. Po co robić wielkie opakowanie, w którym tak na prawdę jest tylko połowa produktu? Jak dla mnie ani to nie wygląda, ani nie jest praktyczne. Choć wiem doskonale dlaczego firmy to robią - w końcu kupuje się oczami.
Bardzo za to podoba mi się to, że produkty są zabezpieczone folią. Chroni to nasz mus przed wścibskimi paluchami. Choć zdarzyło mi się kupić tego typu produkt, w którym ktoś pomimo folii zanurzył palucha. Ble.
I teraz przechodzimy do sedna - czyli samego produktu. Nazwa mus to jak dla mnie pomyłka stulecia. Z musem to niewiele ma wspólnego. Owszem, produkt jest lekki i dosyć szybko się wchłania. Ale musem nie jest. To po prostu balsam zamknięty w słoiczku. Świetnie się rozsmarowuje i szybko wchłania.Pozostawia delikatny, nietłusty film na skórze. I ślicznie pachnie zieloną herbatą. Jak dla mnie taką posłodzoną ;) Zapach nie jest jednak intensywny.
A samo działanie jest takie sobie. Tragedii nie ma, ale, jak to mówią, kończyn nie urywa. Jak na taki skład mogłoby być lepiej. Zapewne gdyby składniki odżywcze były wyżej w składzie można by z tego zrobić na prawdę fajny produkt. Skóra jest miękka i gładka, ale efekt nie utrzymuje się długo. Dla osób ze skórą bezproblemową będzie w sam raz. Dla sucholców, jak ja, za słaby.
Pomimo zapachu zielonej herbaty, który bardzo lubię, rzadko sięgam po ten produkt. Na pewno, gdybym nie poznała produktu Avon, nie miałabym pretensji o niemusową konsystencję musu, bo wcześniej nie sądziłam, że krem może mieć taką konsystencję. W porównaniu z musem Avon, ten wypada blado. Jest w porządku, ale moje oczekiwania były dużo większe.
POJEMNOŚĆ: 225 ml
WYPRODUKOWANO: w Polsce
DOSTĘPNOŚĆ: drogerie stacjonarne i internetowe
CENA: ok.12 zł