Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eveline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Eveline. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 10 grudnia 2012

Tusz Big Volume Lash bio Eveline

Do recenzji tego tuszu zabierałam się od dłuższego czasu. Kupiłam go w Superpharm za niewielkie pieniądze, bo akurat potrzebowałam tuszu codziennego. Czyli takiego, który będzie się dobrze zmywał, szybko nakładał i dawał naturalny efekt. No, taka natura w wersji turbo ;) I tak w moje łapki wpadł tusz Big Volume Lash bio formuła od Eveline. Jest on dostępny w kilku wersjach. Wybrałam ten z formułą bio licząc na łatwe zmywanie. 


POJEMNOŚĆ: 9 ml

WYPRODUKOWANO: we Francji
DOSTĘPNOŚĆ: swój kupiłam w SuperPharmie, ale sądzę, że dostaniecie je tam, gdzie inne kosmetyki kolorowe Eveline
CENA:  ok. 11 zł

OPAKOWANIE:




Pękaty, podobny do Rimmelowych czy Maybellinowych tuszy pojemniczek. Opakowanie jest matowe, wykonane z zielonego plastiku. Napisy się nie ścierają. 


Szczoteczka jest gumowa ze średniej długości włoskami. Jest ona także giętka. Producent określa ją jako Bold and Flexy. Jak dla mnie aż taka Bold to ona nie jest - w każdym razie w porównaniu z Avonowym tuszem ;) Ale nie jest też zdecydowanie mała. Szczoteczka nabiera odpowiednią ilość tuszu.




EFEKT:




Tusz bardzo ładnie rozdziela rzęsy. Wygodnie się nim maluje. Daje raczej naturalny efekt. Żeby osiągnąć konkretne pogrubienie trzeba się trochę namachać. Raczej nie wydłuża. Niestety Dosyć szybko wysycha i przez to potrafi się osypywać. Plus za niesklejanie rzęs.


OPINIA OGÓLNA:

Polubiłam się z tym tuszem. Używam go na co dzień  Łatwo się zmywa (w porównaniu z MF 2000Calorie). Nie podrażnia. Mógłby być bardziej czarny i się nie osypywać (choć to drugie nie zdarza się codziennie). Ogólnie jestem na tak i na pewno wypróbuję też inne maskary tej firmy. Za taką cenę warto :)

Czy kupię ponownie? Raczej nie. Choć był dobry, do ideału mu ciut brakuje. Poza tym lubię testować nowe tusze :)

A jakie są Wasze ulubione tusze "codzienne" ?

poniedziałek, 19 marca 2012

Lakier Eveline nr 622 - swatch

Wczoraj zmyłam mojego nudziaka z Wibo, bo już wyglądał dramatycznie. A w kolejce na wypróbowanie czekał już na mnie lakier z Eveline nr 622. Obiecałam pokazać go na blogu, ponieważ był to prezent na Dzień Kobiet od męża :) A że kolorek przypadł mi do gustu to pokazuję.


Wszystkie lakiery z tej serii zapakowane są w tekturowe kartoniki. Jedyne co mi przychodzi do głowy, gdy na nie patrzę to, że są letnie i pozytywne. Mam jeszcze dwa inne kolory z tej serii i jestem z nich bardzo zadowolona.


Kolor w buteleczce wygląda na bardzo intensywny i czerwony. W zasadzie zależnie od światła jest czerwony, różowy albo pomarańczowy. Ogólnie efekt nazwałabym umiarkowanie oczojebnym :) 
Jeżeli chodzi o krycie to nieco gorzej się prezentuje niż koledzy z tej serii, których posiadam. Dwie warstwy to jednak zbyt mało. Mam prześwity i nie podoba mi się to. Malowałam je wczoraj wieczorem, a już na końcach się nieco starł. Ale za to samo malowanie było bardzo szybkie i przyjemne. Nawet taka melepeta jak ja bez problemu pomaluje sobie nim paznokcie ;) Schnięcie także określiłabym jako szybkie (chociaż używałam kropelek przyspieszających wysychanie lakieru).




Niestety nie udało mi się w pełni oddać koloru tego lakieru. Jest moim zdaniem warty uwagi, choć krycie niestety trochę go dyskwalifikuje.

Mimo wszystko bardzo lubię te lakiery. Są tanie, dobre i mają ładne kolorki. A Wy jakie macie doświadczenia z lakierami tej firmy?

środa, 1 lutego 2012

Buble

Przyszedł czas na opisanie bubli, które niestety trafiły w moje łapki. Z przykrością to piszę, bo jak je kupowałam to na prawdę bardzo się cieszyłam.


 A oto produkty nominowane:
1. Avon Skin So Soft Satin Sheer dwufazowy nawilżający olejek w sprayu 125 ml - moim zdaniem nie spełnia on swojej roli. Dodatkowo jego aplikacja bardzo mnie irytuje. Myślałam, że psikacz tylko ułatwi sprawę, ale efekt jest taki, że olejek jest wszędzie (na skórze też). Nie jestem w stanie go aplikować przy zamkniętych drzwiach od łazienki, bo mam wrażenie, że się zaraz uduszę. Ma bardzo intensywny zapach, który mnie niestety drażni. Właściwości nawilżających nie zauważyłam. Fajny gadżet, ale na mnie nie zadziałał.

2. Eveline Emulsja do demakijażu bioHYALURON 4D - pisałam o niej tu. I zdania nie zmieniłam. Szczypie w oczy i w skórę wokół oczu. Podkład może i zmywa, ale z tuszem sobie wogóle nie radzi (zrobiłam kreskę eyelinerem na dłoni - nawet jej nie ruszył, zmyłam ją zwykłym tonikiem :/). Po zmyciu nim twarzy muszę ją przemyć innym preparatem lub choćby spłukać wodą pozostałości tego, bo inaczej piecze mnie skóra. Nie lubimy się.

3. Cztery pory roku Balsam rozświetlający - skusił mnie efekt rozświetlenia. I w sumie ten efekt uzyskałam. Ale używam tylko na inny balsam. Kiedy nakładam go bezpośrednio na skórę to niestety czuję, że mnie szczypie (sic!). Jednakże moja skóra jest na prawdę bardzo trudna i sądzę, że to efekt jej wyjątkowego wysuszenia, a nie samego produktu. A drobinki rozświetlacza niestety nie utrzymują się zbyt długo. Konsystencja też raczej rzadka. 

4. Vichy NutriExtra koncentrat odżywczo-regenerujący - to chyba moje największe rozczarowanie. Konsysntencja jak dla mnie fatalna. Z pozoru idealna - ani rzadka ani gęsta - ale przy pierwszym kontakcie w skórę znika. Można pomyśleć, świetnie się wchłania. I tak jest. Ale za szybko. Przez co jest bardzo niewydajny. Tę tubkę mam od świąt, a używałam jej dotąd może z 7 razy (prawie się kończy). Ponadto moja skóra wcale nie czuje się jakoś rewelacyjnie zregenerowana. Nie jest zły, ale szału nie ma. Od koncentratu spodziewałam się więcej (ale przypominam, iż moja skóra jest problematyczna).

5. Yves Rocher krem do stóp lawendowy - krem jak krem. Nie robił z moimi stopami nic. Do tego zapach jak na lawendę niezbyt mi przypadł do gusty (a akurat YR lubię pod względem zapachów). Do tego niewydajny. Tubka jest nieporęczna, bo gdy została mi połowa kremu, musiałam ją przeciąć, bo nie mogłam wydostać kremu inaczej :/

6. Cienie do powiek Verona Butterfly - im poświecę ciut więcej miejsca, gdyż w zasadzie nie wiem czy to na pewno bubel. Kupiłam je ostatnio w ramach pocieszania się po ostatnich niepowodzeniach. Kusiły mnie już dłuższy czas swoim ślicznym opakowaniem i jakby satynową fakturą. Po prostu cieszą oko w pudełku.


Niestety dużo gorzej się sprawują na skórze. Jeśli nabierzemy je na palec to jest jeszcze nieźle. Ale po nałożeniu na powiekę nikną. Nie mówię już o rozcieraniu. Mają za to ładny rozbłysk (ale nie ma tam drobinek świecacych). Także jasny cień nadaje się na pewno jako rozświetlacz pod łuk brwiowy. O trwałości niestety jeszcze nic powiedzieć nie mogę, bo trochę się zniechęciłam i nie zrobiłam nimi makijażu. Ale planuję dać im jeszcze szansę, dlatego nie zaliczyłam ich jeszcze w 100% do bubli. Poza tym za 10 zł chyba nie można oczekiwać cudów...



7. Ziaja Med Kremowa baza myjąca fizjoderm - jak już pisałam mam bardzo problematyczną skórę, ale akurat ten produkt do takowych jest przeznaczony. Jak dla mnie pomyłka. Nie robił nic. Pachnie dosyć neutralnie. Ale bezzapachowy jak dla mnie nie jest. Konsystencja znośna (nie jest zbyt rzadka). Nie pieni się (co w sumie uważam za plus, bo w końcu to produkt dla skóry z problemami). Miał natłuszczać skórę i przywracać jej równowagę. U mnie nie zadziałał. [Przypomniałam sobie o tym później i dlatego ten produkt jest dodany osobno]

Próbowałyście? Co myślicie o tych produktach?

piątek, 13 stycznia 2012

Zakupowo :)

Ostatnio wybrałam się na zakupy  i zakupiłam (częściowo pod wpływem blogerek) takie oto cudeńka:


1. Płyn do płukania jamy ustnej Colgate Plax - bez alkoholu. Przyznam, że chyba zaprzyjaźnię się z nim na dłużej, bo nie piecze tak, jak te alkoholowe, ale daje przyjemne uczucie czystości i świeżego oddechu. Zakupiłam go w Rossmanie w promocji za jedyne 9,99 zł (500 ml).

2. Isana żel po prysznic Vitamins&Joghurt - kremowy żel z Rossmana. Również w promocji (jak ja je uwielbiam :P) za jedyne 3,59 zł (300 ml). Skusiła mnie opinia Karkam (klik-klik) i przyznam, że mnie też przypadł do gustu. Ładnie pachnie i dobrze się pieni. Skóra też dobrze się po nim czuje.

3. Tonik Uroda Melisa - zakupiony w drogerii Natura po przeczytaniu posta Lusterka-Em (klik-klik). Ma delikatny ziołowy zapach. Nie uczula, nie podrażnia, ma dosyć ciekawy skład. Bardzo wygodna buteleczka - bez problemu można nanieść na wacik tyle produktu ile chcemy. Produkuje go firma Bi-es (jeśli ktoś kojarzy, produkują zapachy dostępne również w Naturze). Ogólnie jestem na tak, ale zobaczymy co będzie dalej. Zapłaciłam za niego 6,49 zł (210 ml).

4. Avon Clearskin Pore Penetrating Clay Mask - maseczka głęboko oczyszczająca pory z glinką i kwasem salicylowym 0,5%. Ładnie pachnie. Wygodna w aplikacji. Szybko wysycha. Stosuję ją tylko na strefę T. Zdecydowaną wadą jest ciężkie w otwieraniu opakowanie :/ Poza tym to póki co mogę powiedzieć tyle, ze coś tam działa, ale raczej z nóg nie powala. Zobaczymy co będzie dalej. Cena to 9,90 zł (w promocji) za 75 ml.

5. Szampon Joanna Naturia z biosiarką i bursztynem - do tego produktu zdecydowanie namówiła mnie BeatyWizaż (więcej o tym w osobnym poście). Wcześniej nie używałam tej serii. Wybrałam akurat ten, gdyż ma pomóc na włosy skłonne do łupieżu i przetłuszczania się (i częściowo dlatego, że akurat innego nie było). Pierwsze co mnie uderzyło to zapach (biosiarka). Poczułam się od razu jak w pracy (czyli na laboratorium). Jako że jestem chemikiem takie zapachy nie robią na mnie jakoś szczególnie złego wrażenia, zwłaszcza, że ten nie jest intensywny i nie utrzymuje się na włosach. Zwłaszcza jeśli uzyjemy odżywki. Póki co trudno mi ocenić efekty, także ocenię go później. Cena to 5,29 zł za 200 ml.

6. Eveline Emulsja do demakijażu bioHYALURON 4D - skusił mnie do siebie ciekawym opisem i firmą. Nie próbowałam jeszcze kosmetyków tej firmy (jedynie lakiery do paznokci, które bardzo lubię). Ma on zawierać kwas hialuronowy i roślinne komórki macierzyste. W sumie czemu by nie? Tyle, że niestety zawiera parabeny. Ale nie ma ideałów. Plus za pojemniczek z pompką. Póki co moja ocena jest raczej na tróję z minusem. Średnio sobie radzi z maskarą (MaxFactor 2000Calorie) i trochę piecze mnie w oczy (może to efekt kwasu hialuronowego). Dam mu jeszcze szansę. Zapłaciłam za to cudo w wersji 4D w drogerii Natura 16,49 zł za 245 ml.

7. Rival de Loop Hydro Roll-on pod oczy 4 w 1 - powoli kończy mi się moja Bioderma pod oczy i postanowiłam wypróbować dobrodziejstwa pod tytułem roll-on pod oczy. Pierwotnie miał być to Garnier, ale stwierdziłam, że za taką cenę to wolę być pewna, że to na mnie działa. Dlatego wybrałam tańszą wersję Rossmannowską. Jest to produkt połączony z korektorem. Aplikator składa się z metalowej kulki, którą nakladamy produkt. Myślę, że bardziej obszerną recenzję napiszę później. Za 15 ml zapłaciłam 9,49 zł.

Jestem ze swoich zakupów całkiem zadowolona. A co wy myślicie o tych produktach? Używałyście, któregoś z nich?
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...