Oczywiście blurba napisał ktoś, kto książki nie czytał, ale to już (prawie) normalka, niestety.
Gdy kładłam książkę na biurku bibliotekarki, zobaczyłam, że jest zalana barszczem. Znaczy tak pomyślałam w pierwszej chwili 😉 Bibliotekarka zresztą mówiła, że ona też tak myślała.
O ile ciągle lubię czytać te weneckie kryminały, o tyle coraz bardziej mnie denerwuje maniera autorki, żeby opisywać detalicznie szczegóły nic nie znaczących ruchów. Obaj uważnie przyglądali się swoim dłoniom; palce Brunettiego były teraz splecione, Duso uciskał kłykcie palcami drugiej dłoni. I takie tam bajery.
I taka ciekawostka. Ja też czytam na leżąco, ale nie kojarzę tego z ubóstwem mojej rodziny 😂 A Wy jak czytacie? I w jakiej porze dnia?
Początek:
Koniec:
Wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2024, 291 stron
Tytuł oryginalny: Transient Desires
Przełożył: Marek Fedyszak
Z biblioteki
Przeczytałam 27 grudnia 2024 roku
A gdybyście mi kazali wymienić JAKIKOLWIEK tytuł z serii o komisarzu Brunettim - nie, no way. Nie pamiętam żadnego, żadne mi się z niczym nie kojarzy, tak samo i te Ulotne pragnienia. Czy to świadczy o jakości tych tytułów czy jedynie o mojej cudownej pamięci?
W parku Koło Fortu - czy jakoś tak się nazywa - byłam już co najmniej parę razy, zwłaszcza, że jest tam knihobudka. Ale nigdy, ani razu nie przyszło mi do głowy pójść nieco dalej 😂 Tak sobie myślałam, że nazwa pochodzi od fortu, który kiedyś tam był (teren powojskowy). A wczoraj na południowej przebieżce przy pięknym słoneczku odkryłam, że on tam ciągle jest... to dwa kroki ode mnie przecież! Jak to jednak dobrze być na emeryturze (mimo wszelkich ograniczeń) i móc sobie pozwolić na skoki w bok 🤣 A nie wiecznie się spieszyć...
Zdjęcie powyższe daję, żeby uświadomić, że ławka ławce nierówna 😂 bo było dużo pisania w internetach o koszcie jednej krakowskiej ławki (ale nie tej). A ta tutaj przypuszczam, że będzie dobra dla żyrafy, gdyby przypadkiem uciekła z Zoo, bo spokojnie sobie oprze głowę (a zwłaszcza szyję).
Na mapie się to nazywa Fort reditowy 7 "Za Rzeką". Oczywiście, gdyby się ktoś pytał, mam książki o fortach krakowskich, ale zajrzę tam dopiero na wiosnę, gdy spróbuję zejść na dół (i to w towarzystwie raczej, bo nigdy nie wiadomo). Ze zdumieniem natomiast odkryłam już teraz, że fort jest obecnie własnością Uniwersytetu Pedagogicznego, obecnie zwanego Ukenem. Co oni tam robią?
Wycieczka zakończyła się - jak każda - ponownym zajrzeniem do "mojej" knihobudki. Ja tam chodzę skontrolować i wyrównać książki co najmniej cztery razy dziennie 😂 I o bogowie! Patrzcie tylko, co znalazłam! Nie oddam, to już zostanie u mnie!
No, a teraz czas pomyśleć o Nowym Roku. Jakieś plany? Natürlich 😁 Głównie zainspirowana filmikiem Planety Abstrakcji na YT o uczeniu się języków. Dotarło do mnie, że w ten sposób, jak to teraz robię z angielskim, daleko nie zajadę. Tu trzeba intensywniej, a nie 20 minut dziennie i to przed spaniem. Oni uczą się nowego języka (azjatyckie jakieś, teraz farsi) po 3 godziny dziennie przez 4 miesiące... i to im pozwala na swobodną konwersację z lokalsami podczas podróży. No dobrze, ja mam może inne cele, ale jednak trzeba to zintensyfikować. Z wiadomych względów nie mam aktualnie możliwości poświęcać 3 godzin dziennie nauce - i być może ani bym nie dała rady - ale godzinę MUSZĘ. To jest mój plan noworoczny. Jeszcze do dopracowania, jak konkretnie ma wyglądać ta nauka, bo przecież w dobie internetu nie warto zajmować się tylko podręcznikiem. Na przykład stare piosenki - wyszukać tekst, przerobić z niego słówka, jeśli są nieznane jakieś i śpiewać razem z YT 😂
Ostatnio usłyszałam w radiu jedną pościelówę ze szkolnych czasów i przypomniałam sobie, jak się tego słuchało nic a nic nie rozumiejąc i zniekształcając angielskie słowa 😂 Ale co tam angielskie, całe życie myślałam, że jadą jadą panny, obok jadą siki 🤣 A ta piosenka po angielsku to było I can't live without you, zwana wówczas Kenli 😁, będzie jedna z pierwszych do opanowania.
W każdym razie zaczęłam już robić notatki z lekcji. Albowiem w knihobudce na Grottgera znalazłam pięcioletni notes do zapisywania złotych myśli, ale jako że takowych nie miewam, wolę zapisywać, że ATM to bankomat. Ten notes jest pięcioletni, bo każdego dnia idzie się na następną stronę, a dopiero po skończeniu roku wraca do początku. I tak pięć razy.
Dziś rano powstał też plan, żeby raz w miesiącu chodzić do kina, jak za dawnych dobrych czasów. Jest to projekt kontrowersyjny - ponieważ ja płaczę jak głupia 😂 No, ale spróbujmy. Wypisałam sobie pięć kin, które wchodzą w grę (no bo że jakieś tam multipleksy nie wchodzą, to chyba jasne) i oto już jutro w najtańszym z nich grają o 16.00 nowego Almodovara. Ono jest najtańsze, bo pamiętam, że nie było tam foteli, tylko krzesła oraz ogrzewanie szwankowało 🤣 Ale może to się zmieniło? Na wszelki wypadek ciepło się ubiorę!
Sobota 28 XII: 8.922 kroki - 5,3 km
Niedziela 29 XII: 11.093 kroki - 6,5 km