Tak naprawdę zabrałam się za czytanie Pragi magicznej, bo to wstyd nie znać. Ale idzie mi jak krew z nosa :( a że potrzebowałam książki niedużej do tramwaju, to złapałam te Koty. I Koty poszły błyskawicznie. Widzę tu w Szyszkodarowych stosach jeszcze jeden kryminał ZZZ, to oczywiście zabieram. Oraz pamiętam, że kiedyś wyniosłam parę takich staroci do roboty, z myślą pozbycia się, i one chyba tam ciągle są, więc je przyniosę z powrotem do domu 😁 Może w ogóle będę kolekcjonować PRL-owskie kryminały?
Jeśli zaś chodzi o Koty, to fajna lektura. Rozwiązanie zagadki kto zabił zaskakujące. Śledztwo prowadzi (między innymi) major Downar, który ponoć pojawia się w wielu powieściach ZZZ. No to się jeszcze spotkamy 😎
Mimo że nie brak tu propagandy w rodzaju:
* wiesz ty, że polska milicja jest teraz bardzo wysoko notowana w świecie? (to mówi przestępca)
* a najgorsze, że ci z milicji w ogóle nie chcą brać. Życie byłoby łatwiejsze, żeby poszli trochę na współpracę.
Milicja ma na swych usługach piękną Ewę władającą perfekt francuskim, więc udającą Belgijkę. Ta służy za przynętę. Mieszka sobie i stołuje się w Grand Hotelu.
Żony jednego z nich (przestępców znaczy się, głównie fałszerzy i handlarzy walutą) nie ma w domu, bo poszła do kina. Jakoś nie wierzę w taką sytuację. Znaczy - ja na przykład całe życie chodzę sama do kina, ale wiem, że budzi to zdziwienie. A jeszcze w latach 60-tych?
Początek:
Koniec:
Wyd. Iskry, Warszawa 1975, 227 stron
Seria: Klub Srebrnego Klucza
Z własnej półki
Przeczytałam 9 czerwca 2024 roku
NAJNOWSZE NABYTKI
Ściągnięte z miasta z knihobudek. Wreszcie słownik węgierski! Mam już podręcznik, więc wiecie - kto wie (kiedyś)? Lekturka z angielskiego na przyszłość, kryminał paskudnie wydany, stary numer Przekroju (było ich dużo, ale się pohamowałam).
Życie emeryty
Emeryta NIE MA NA NIC CZASU.
C.b.d.u. 😂
Emeryta postanowiła odłożyć na porę jesienno-zimową te wszystkie prace porządkowo-organizacyjne, jakie sobie przewidziała (typu uaktualnienie katalogów etc.). Szkoda na to czasu w lecie, prawda? Co prawda z racji upałów i tak średnio korzystam z tego lata: przebieżkę* odwalam z samego rana, póki jeszcze się tak nie nagrzało, czasem późnym popołudniem idę na drewnianą leżankę na łączce poczytać (z całym rynsztunkiem w wózku na zakupy - jak to dobrze jednak, że go córka nabyła - koc, jasiek 😂, dwie książki, coś do picia), ale zazwyczaj mnie to tak rozleniwia, że mam ochotę zasnąć.
* przebieżką nazywam nie bieganie (Boże broń!), tylko marsz. Spacerem to wszak trudno nazwać, skoro się tak szybkim krokiem zasuwa. Minimum pół godziny. Obejście całego osiedla naokoło w ten sposób zajmuje 31 minut od wyjścia z domu do powrotu. Ale zaczynam się wypuszczać nieco dalej, więc docelowo chcę godzinę zapierniczać.
W domu czas płynie masakrycznie szybko. Pochwalę się dwoma osiągnięciami:
- oddałam na Śmieciarce w sumie 9 sukienek (najpierw musiałam sama siebie przekonać, że NAPRAWDĘ już nie schudnę), a te zimowe zapakowałam do pojemnika na ubrania znalezionego w IKEI za 6 zł 😁 Dzięki temu ciuchy, które mi zostały na lato, już nie są tak ściśnięte w szafie.
- wczoraj zaś kolejny genialny pomysł na upał 🤣 - zrobiłyśmy porządki w butach. Te w najlepszym stanie zostały wystawione koło śmietnika i ktoś się nimi zaopiekował, reszta poszła do zsypu. Było tego MASA. Tak że ten - jak mnie zima zaskoczy, to będzie fajnie, bo nie mam ani jednych kozaków już. Ale z drugiej strony, gdzie ja w zimie potrzebuję chodzić 😂 Kupiłam w IKEI jakiś set 4 pudełek na buty, ale go oddam, bośmy się spokojnie pomieściły z tym, co zostało.
Właśnie - nakupiłam różnych różności w IKEI i teraz pozostaje mi jedynie modlić się, żeby Pan Stolarz wreszcie przyjechał wziąć miarę na półeczkę w kuchni, bowiem te różne różności to on miałby mi zamontować. Zobaczywszy bowiem w sklepie białą tablicę do pisania notatek wymyśliłam, że może Ojczasty będzie mógł przeczytać, jak się go o coś zapyta wielkimi bukwami na tej tablicy (a potem my sobie możemy tam z córką zostawiać wiadomości etc.). I jedyne miejsce na tę tablicę, jakie znalazłam, to z boku kuchennego słupka. Więc Pan Stolarz ma po pierwsze powiedzieć, czy przy przykręcaniu tego nie odpryśnie lakier, a po drugie - jeśli można to zrobić - MA TO ZROBIĆ (choć jeszcze o tym nie wie) 😁
A skoro z jednej strony słupka będzie tablica na notatki, to z drugiej mogłaby być tablica perforowana przybiurkowa na różne duperele, tak? Choćby na router, który już półtora roku leży na kaloryferze, w każdej chwili ryzykując spadnięciem na podłogę.
Więc wzięłam a to haczyki na tę tablicę perforowaną, a to wieszadło na ten router. A to wieszaczki do przykręcenia w sypialni do boku regału książkowego, coby na nich odwieszać ubranie z gatunku "już nie do szafy, ale jeszcze nie do prania" 🤣
Oraz jeszcze taki dodatkowy wieszak do przedpokoju, na awaryjne używanie i chciałabym go zamocować na desce, więc pytanie, czy to utrzyma. No niechże ten Pan Stolarz przyjdzie!!!
Poza tym - angielski i filmy, ale o tym następnym razem. Byłam też raz na Fabryce, no i zdalnie ciągle jeszcze odwalam robotę, to też zajmuje sporo czasu. I obsługa Ojczastego. I gotowanie. Muszę tu chyba zmienić koncepcję, przecież nie będę codziennie obiadów robić!