Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Australia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Australia. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 14 grudnia 2023

Robyn Davidson - Na zachód od Alice Springs

Lech kiedyś o tej książce wspomniał, więc dałam ją na listę do przeczytania, bo tak się szczęśliwie złożyło, że mam własny egzemplarz. Ludzie kochane, sprzed 30 lat! I do tej pory dziewicze. Ładnie wyglądało, takie niezniszczone, ale teraz już widać, że przeczytane 🤣 Zastanawiałam się, dlaczego to kupiłam, bo nigdy mnie jakoś specjalnie Australia nie pociągała - pewnikiem dlatego, że coś trzeba było wybrać z katalogu Klubu Książki 😂 W latach 90-tych to właściwie było moje główne źródło zaopatrzenia, bo przecież siedziałam w domu z dzieckiem, a na osiedlu była jedynie jakaś tania jatka z niewielkim wyborem. Tak zresztą pozostało do dziś - facet jakoś tam się trzyma, a prawdziwa księgarnia nigdy nie powstała, najbliższa jest na ul. Królewskiej. Dopiero w XXI wieku zaczęło się allegro i wielkie szaleństwo nabywania starych rupieci 😁

Na zachód od Alice Springs okazało się bardzo ciekawą lekturą. Podziwiałam nieustannie bohaterkę za jej odwagę i determinację w pokonywaniu kolejnych trudności. Wszak pisała, że przed podjęciem decyzji o wyruszeniu w długą samotną wędrówkę nawet nie miała nigdy młotka w rękach, więc to nie jest tak, że była osobą obeznaną z pracą fizyczną i z manualnymi zdolnościami. Ale kochała zwierzęta i chyba to pozwoliło jej pokonać własne słabości, bo czuła się odpowiedzialna za swoje wielbłądy i swojego psa. Przy okazji odkrywa własną hierarchię wartości i uwalnia się od stereotypów.

Początek:


Koniec:

Póła


 

Wyd. Próśzyński i S-ka, Warszawa 1994, 222 strony

Seria podróżnicza OBIEŻYŚWIAT

Tytuł oryginalny: Tracks

Przełożyła: Danuta Górska

Z własnej półki

Przeczytałam 12 grudnia 2023 roku


NAJNOWSZE NABYTKI

No tak, nie zaglądam na Śmieciarkę, żeby się w coś nie wpakować, po czym ups, kasuję karton filmów 😁 Cztery z nich miałam, więc je dzisiaj wydałam naszemu panu listonoszowi, który się zastanawiał, czy Popiół i diament jest jeszcze lekturą.

A wczoraj z kolei zajrzałam do Pawilonu Wyspiańskiego, gdzie przez kilka godzin urzędował Szyszkodar ze swoimi książkami 😍 No i skończyło się w oczywisty sposób. Przy okazji zgadaliśmy się na temat współpracy 😁 bo ja się zaoferowałam dbać o zaopatrzenie jednej z knihobudek, takiej, co mam ją po drodze na Fabrykę. No i Szyszkodar w wolnej chwili przywiezie mi, uwaga, pięć wypełnionych toreb z Ikei, żebym co jakiś czas mogła do "swojej" budki dokładać knigi. Pięć toreb. Ciekawe, gdzie ja to w domu dam... Nawet się zaczynam zastanawiać, czy by nie namówić Derechcji na zorganizowanie knihobudki u nas na Fabryce, wtedy mogłabym ewentualnie trzymać zapasy tam, a nie u siebie. O, to jest bardzo dobra myśl!

W ramach przeglądu tygodnia donoszę, że właśnie równo tydzień temu przyjechał stolarz i zmontował mi ten regalik w szafie. Rzecz prosta jak drut, ale co z tego, jak wszystko teraz kosztuje 😢 Ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, najważniejsze, że wreszcie poukładałam swetry etc.

Oraz wypróbowałam kolejny przepis z gatunku prawie nic nie musisz robić. No, mikser jedynie jest potrzebny na początku. Na FB nazywało się to szybka babka, którą robię co weekend.

A dlaczego w pracy wyświetlało mi się to na YT po polsku, a w domu jedynie po angielsku, to ja już nie kumam.

 

Dzisiaj jest jeden z tych dni - wolnych dni. Oczywiście obowiązkowo budzę się wtedy z globusem i cała lista rzeczy do zrobienia idzie na gałąź. Czy tak być musi? 

Jeden z punktów to ugotować zupę na jutro dla Ojczastego. Tego nie da się pominąć, więc ruszam do garów!