Herod Baba” to powieść z czasów Augusta II Mocnego.
W kraju cały czas trwał kryzys władzy, polegający na dążeniu rodów magnackich do rządzenia w swych posiadłościach i województwach we własnym zakresie Szermując hasłami tradycyjnych wartości i wolności szlacheckiej, szlachta wiodła zaciekłe spory i walkę o władzę, wyżywała się w zajazdach, rokoszach i konfederacjach.
W takich to niespokojnych czasach poznajemy Zygmunta /Zygmusia, jak go zwali bliscy/ ,syna łowczego Piętki i jego piękną i mądrą żonę Elżbietę, z domu Pieńkowską.
Zygmunt, rozpieszczony przez rodziców jedynak, szybko znudził się młodą żoną, włościami wymagającymi ciężkiej pracy i obowiązkami. Młody małżonek, jak wielu innych młodzieńców, ruszył na poszukiwanie przygód do miasta. Zawędrował do Warszawy ,przy dworze królewskim, wśród dworzan i zabaw poznał francuską śpiewaczkę...
Na dalsze czytanie zapraszam TU.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jawora. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jawora. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 30 lipca 2012
wtorek, 15 maja 2012
120. Macocha
"Macocha", moja ulubiona powieść Kraszewskiego
Kraszewski?, ktoś zapyta z niedowierzaniem...
Tak, wiem, większość jego twórczości jest dziś traktowana jako nudziarstwo...
Dla mnie jednak będzie On zawsze tym autorem, którego książki pomogły mi pokochać historię... "Macocha" to, według mnie, jedna z jego najlepszych powieści.
Jest tu ucieczka głównej bohaterki, Laury, z domu, z lęku przed macochą i aranżowanym małżeństwem.
Pogoń, przebranie, sugerujące inną płeć (na tyle udane, że powoduje szereg nieporozumień), wreszcie kariera aktorska u samego Bogusławskiego. Nie może zabraknąć nieszczęśliwej, pełnej wyrzeczeń, a jednak wiernej miłości - która na końcu utworu (nieco sztampowo) triumfuje, ale kto nie lubi happy endu?
Sam tytuł już od początku powieści myli i zwodzi (co niepodobne jest do Kraszewskiego), nie wiemy, do kogo się odnosi: do macochy, a może kogoś innego... Tego dowie się ten, kto przeczyta, może się zdziwi, jak ja...
Przy tym treść utworu osadzona jest w czasach stanisławowskich, ich klimat jest tak dobrze oddany, że niemal widzimy księdza Bohomolca pochylonego nad scenariuszem sztuki, czy Bogusławskiego organizującego pierwszy teatr i przedstawienia dla króla na wyspie w Łazienkach.
A zamykając oczy, wyobrażamy sobie spotkanie czwartkowe u króla, na którym kłócono się o obsadę pierwszej wystawianej sztuki (pamiętacie jakiej?).
Chętnie wracam do tej powieści, a dziś pomyślałam, że się podzielę moją sympatią do niej.
Dziękuję za możliwość pisania.
Subskrybuj:
Posty (Atom)