Do moich ulubionych książek z czasów „nie-ja-czytam-ale-mi-czytają”, należały wszelkiej maści przygody: dziewczynki, która została zmniejszona do wielkości owada, kota Filemona czy poczciwego Koziołka Matołka. Przed snem, mościłam się na łóżku, a rodzice wybierali dla mnie bajki. To były złote czasy – oczywiście przede wszystkim dla mnie, a nie dla rodziców, którzy często zasłaniali książkami ziewanie i zmęczenie, ale pełni poświęcenia czytali pierworodnej, która bez trzech bajek nie mogła spokojnie podążyć w krainę snu.
Z morza różnych opowiastek zapamiętałam również jedną, autorstwa Kraszewskiego. Miałam ją wydaną w osobnej książeczce z ilustracjami, a była to bajka Dziad i baba. Opowieść o parze staruszków, którzy żyli szczęśliwie w małej chatce, była chyba pierwszym tekstem, dzięki któremu oswajałam tematykę śmierci i przemijania. To był pierwszy utwór, dzięki któremu dowiedziałam się, że śmierć nadchodzi zwykle w niespodziewanym momencie – i nawet jeśli człowiek przygotowuje się na nią – odczuwa strach – żal mu porzucać nawet skromne życie i pójść na spotkanie nieznanego.
Refleksje te – jakkolwiek mogą się wydać przygnębiające – Kraszewski podaje w dowcipnej formie i z przymrużeniem oka. Nie chce straszyć – jedynie przypomina. Jako dziecko śmiałam się z dziada i baby, którzy najpierw kłócą się o to, które z nich powinno jako pierwsze umrzeć, a później próbują schować się przed gościem, który przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie oraz wyobrażałam sobie znudzoną i naburmuszoną śmierć, która stoi na progu i przytupuje sobie nóżką i której na palcach pewnie zrobiły się już odciski od pukania ;)
Jedyny mankament wynikający z zapoznania się z tym utworem Kraszewskiego we wczesnym dzieciństwie to moja ówczesna silna (i zrozumiała w kontekście utworu) awersja do kominów, która minęła mi dopiero po latach. Moje dziecięce łóżko stało przy kominie, a muszę dodać, że byłam obdarzona dość bujną i katastroficzną wyobraźnią ;)
***
Poniżej podaję tekst utworu mając nadzieję, że nie naruszam przy okazji praw autorskich ;)
Był sobie dziad i baba,
Bardzo starzy oboje:
Ona - kaszląca, słaba,
On - skurczony we dwoje.
Mieli chatkę maleńką,
Taką starą jak oni,
Jedno miała okienko
I jeden był wchód do niej.
Żyli bardzo szczęśliwie
I spokojnie jak w niebie,
Czemu ja się nie dziwię,
Bo przywykli do siebie.
Tylko smutno im było,
Że umierać musieli,
Że się kiedyś mogiłą
Długie życie rozdzieli.
I modlili się szczerze,
Aby bożym rozkazem
Kiedy śmierć ich zabierze -
Brała oboje razem.
- Razem! To być nie może,
Ktoś choć chwilę wprzód skona!
- Byle nie ty, niebożę!
- Byle tylko nie ona!
- Wprzód umrę! - woła baba -
Jestem starsza od ciebie,
Co chwila bardziej słaba,
Zapłaczesz na pogrzebie.
- Ja wprzódy, moja miła;
Ja kaszlę bez ustanku
I zimna mnie mogiła
Przykryje lada ranku.
- Mnie wprzódy! - Mnie, kochanie!
- Mnie mówię! - Dość już tego!
Dla ciebie płacz zostanie.
- A tobie nic, dlaczego?
I tak dalej, i dalej,
Jak zaczęli się kłócić,
Jak się z miejsca porwali
Chatkę chcieli porzucić.
Aż do drzwi - puk powoli.
- Kto tam? - Otwórzcie, proszę.
Posłuszna waszej woli,
Śmierć jestem, skon przynoszę!
- Idź, babo, drzwi otworzyć!
- Ot, to, idź sam! jam słaba,
Ja się pójdę położyć -
Odpowiedziała baba.
Fi, śmierć na słocie stoi
I czeka tam nieboga.
- Idź, otwórz z łaski swojej.
- Ty otwórz, moja droga.
Baba za piecem z cicha
Kryjówki sobie szuka,
Dziad pod ławę się wpycha,
A śmierć stoi i puka.
I byłaby lat dwieście
Pode drzwiami tam stała,
Lecz znudzona, nareszcie,
Kominem wejść musiała.
***
W czasie poszukiwania tekstu natrafiłam na dwa ciekawe znaleziska. Pierwsze - to trailer filmu animowanego opartego na bajce Kraszewskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=OIatPw6IIy0
Drugie – to utwór muzyczny. Okazuje się, że Moniuszko skomponował muzykę do Dziada i baby. Znalezisko o tyle interesujące, że pozwala mi przełamać stereotyp kompozytora, jako twórcy oper i nieśmiertelnej Prząśniczki, którą młóciły na fortepianach podlotki z dobrych i lepszych domów w XIX wieku, a ja niemiłosiernie kaleczyłam śpiewem na lekcjach muzyki w podstawówce (schyłek XX wieku).
http://www.youtube.com/watch?v=hIBDvLcn1Xg&feature=related
:D
OdpowiedzUsuńPamiętam to! Pamiętam!
To Kraszewskiego??? No patrzcie, człowiek sam nie wie, że zna:)
Kalio, ja też na początku nie byłam pewna - tylko mi coś tam świtało, że to on "Dziada i babę" popełnił :D Upewniłam się dopiero jak przewertowałam "Antologię poezji dziecięcej" :)
OdpowiedzUsuńI ja pamiętam Warto czasem wrócić do baśni :-)
OdpowiedzUsuńA czemuż to nie jest numerowana recenzja?:P
OdpowiedzUsuńMonotema - Owszem, ostatnio "zaliczyłam" jeszcze jeden taki powrót w ramach prywatnego projektu o Boy'u-Żeleńskim - przypomniałam sobie jego parodie bajek Jachowicza - jak się ogarnę (noc jeszcze długa), to jutro wstawię wpis na moim blogu :)
OdpowiedzUsuńZacofany w lekturze - Nie miałam śmiałości numerować tego tekstu, bo to ostatecznie tylko krótki wierszyk, a tekst nie jest recenzją, co zbiorem kilku wspomnień z dzieciństwa ;)
Na liście lektur "Dziad i baba" figurują jako odrębna pozycja. :)
OdpowiedzUsuńLirael - szukając e-booków znalazłam też inny krótki tekst Kraszewskiego o tym tytule - tym razem pisany prozą (bohaterami są dziad Taradaj i baba Taradajka) :) Może o ten tekst chodziło? Ale recenzję opatrzę numerem i najwyżej przeczytam jeszcze historię Taradaja i Taradajki i pomyślę, co z nią zrobić :)
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę liczbę napisanych przez JIKa utworów, mogła mu się zdarzyć pomyłka i dwukrotne użycie tego samego tytułu. Trzeba mu to wybaczyć. :)
OdpowiedzUsuń@J.Szern: Mamy do wykonania plan, więc nie bądźmy drobiazgowi, a sztuka jest sztuka, jak mawiają w kultowym polskim filmie:P
OdpowiedzUsuńWierszyk uroczy, tekst świetny.
OdpowiedzUsuńLista pochodzi z B-netki, a oni tam mają takie krótkie teksty też, jeśli zostały wydane oddzielnie w postaci książkowej. Np taki Brzechwa ma pewnie z kilkaset pozycji, gdyż każdy jego wiersz wydaje się dodatkowo w postaci oddzielnej ksiązeczki (często pancerno-kartonowej albo gumowej do kąpieli). A sztuka jest sztuka:).
Ja również nie wiedziałam, że to Kraszewski i że Moniuszko. Prawie głowę bym sobie dała, że słyszałam śpiewanego Dziada i babę w wykonaniu nie operowo-operetkowym, ale przez któregoś z aktorów, ale oczywiście nie pamiętam którego. Ja z kolei mam bardzo miłe skojarzenie dotyczące Prząśniczek, które śpiewałyśmy z siostrą szyjąc pokrowce na krzesła grubo po północy, kiedy szykowałyśmy przyjęcie niespodziankę dla taty kończąćego wioesn sześśdziesiąt. Dzięki za przypomnienie. Pozdrawiam guciamal
OdpowiedzUsuńteraz nikt tak nie potrafi
OdpowiedzUsuńteraz nikt tak nie potrafi
OdpowiedzUsuń