Świechna podała adres strony, ja przeczytałam, wklejam i polecam wszystkim- przeczytajcie, bo warto.
A jako wstęp.
"Myśl, jak myśleć – to sedno myślenia krytycznego, współcześnie jednej z najbardziej cenionych i poszukiwanych kompetencji. Ale mózg lubi chodzić na skróty – chętniej sięga po schematy myślowe i heurystyki niż pogłębioną, krytyczną refleksję nad rzeczywistością. Czy myślenia krytycznego można się nauczyć? Jak to zrobić? – szukamy odpowiedzi razem z psychologiem dr. hab. Tomaszem Grzybem, prof. Uniwersytetu SWPS.
„Nie żyje Tina Turner. Legendarna wokalistka miała 76 lat” – tragiczna wiadomość lotem błyskawicy obiegła sieć. Główne media w mig podchwyciły news, a wraz z nimi rzesze internautów. A potem nastąpiło zbiorowe zdziwienie – wokalistka żyje i wcale nie wybiera się na tamten świat. Fake news o jej śmierci powstał po tym, gdy na Facebooku pojawił się zawirusowany link z tą informacją, następnie zmultiplikowaną w dziesiątkach artykułów, ochoczo udostępnianych na prywatnych profilach w portalach społecznościowych. A jak wiadomo z analiz MIT Media Lab, fake news potrzebuje średnio sześć razy mniej czasu niż prawda, by dotrzeć do 1500 osób na Twitterze.
Co mogłoby ocalić Tinę Turner od rzekomej śmierci, a internautów od dezinformacji? Myślenie krytyczne. Czyli jakie?
Myślenie krytyczne to kompetencja?
„Myślenie krytyczne jest rodzajem myślenia realistycznego, ukierunkowanego na specyficzny cel, jakim jest ewaluacja. (…) Celem myślenia krytycznego jest rzetelna i realistyczna ocena istotnych aspektów aktywności intelektualnej człowieka” – definiuje w „Psychologii poznawczej” prof. Edward Nęcka. Dr Stella Cottrell z University of East London tworzy nieformalny kodeks człowieka myślącego krytycznie. Po pierwsze, powinien on umiejętnie oceniać przeciwstawne argumenty i dowody. Po drugie, rozpoznawać stanowiska, wnioski i argumenty prezentowane przez interlokutora, a także techniki i manipulacje, które może on stosować, aby uczynić swój wywód bardziej przekonującym. Po trzecie, człowiek myślący krytycznie rozważa problemy w sposób ustrukturyzowany, wnikliwie i z wykorzystaniem prawideł logiki. Po czwarte, jako wisienka na torcie, potrafi on swój punkt widzenia przedstawiać w sposób jasny, zrozumiały i przemyślany.
Z kolei Robert DiYanni, profesor nauk humanistycznych na New York University, w książce „Pomyśl, zanim pomyślisz” podaje dwie podstawowe kompetencje, które składają się na myślenie krytyczne: ewaluację i samosterowność. „Ewaluacja poprzez przemyślane i logiczne osądy oraz uwzględnianie wartości ma podstawowe znaczenie dla procesu myślenia krytycznego. Na samosterowność składają się samoświadomość i samoregulacja – zarządzanie własnym myśleniem i motywacją do myślenia” – podkreśla prof. DiYanni.
Czy człowiek, choć z zasady rozumny, jest w stanie udźwignąć ciężar myślenia krytycznego? – Krytyczne myślenie, czyli racjonalny sposób podejścia do rzeczywistości, to kompetencja. Z wielu badań wynika, że nie jest ono wrodzone, lecz należy się go nauczyć – podkreśla dr hab. Tomasz Grzyb. – Naturalnie jesteśmy predysponowani do reakcji emocjonalnych, a nie racjonalnych. Jednak krytycznie myślący człowiek dopuszcza do siebie myśl, że może być inaczej, niż podpowiadają mu emocje.
Jednak dodaje otuchy fakt, że myślenia krytycznego można się nauczyć. W końcu – powtórzmy za Sokratesem – „bezmyślnym życiem żyć człowiekowi nie warto”. Przed wstąpieniem na drogę myślenia krytycznego warto zdać sobie sprawę, że nie będzie to lekki spacerek tatrzańską doliną, lecz mozolna wspinaczka na Lhotse w warunkach zimowych. Na człowieka myślącego krytycznie czyha wiele niebezpieczeństw, i nie chodzi tu tylko o emocje, które zniekształcają racjonalny odbiór rzeczywistości.
Naturalnie jesteśmy predysponowani do reakcji emocjonalnych, a nie racjonalnych. Jednak krytycznie myślący człowiek dopuszcza do siebie myśl, że może być inaczej, niż podpowiadają mu emocje.
Co przeszkadza w myśleniu krytycznym?
– Często nie chcemy krytycznie myśleć. Z prostej przyczyny – mózg człowieka stanowi zaledwie 2 proc. masy ciała, a jednocześnie pochłania 25 proc. energii. Mózg musi ją oszczędnie wydatkować, kiedy więc tylko może, pracuje na zwolnionych obrotach. Czyli wybiera raczej automatyzmy niż głęboką refleksję nad rzeczywistością. W zasadzie można powiedzieć, że myślenie jednak boli. Robimy więc, co możemy, by bólu myślenia uniknąć – dodaje dr hab. Grzyb.
Jednym ze sposobów radzenia sobie z „bólem myślenia” jest myślenie automatyczne, które nie wymaga dużego wysiłku umysłowego. Daniel Kahneman, profesor psychologii na Uniwersytecie w Princeton, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, opisał w książce „Pułapki myślenia” dwa podstawowe systemy myślenia, jakimi posługują się ludzie, podejmując decyzje i formułując osądy o świecie. „System 1 działa w sposób szybki i automatyczny, bez wysiłku lub niewielkim wysiłkiem, nie mamy przy nim poczucia świadomej kontroli” – pisze. „System 2 rozdziela niezbędną uwagę pomiędzy działania wymagające umysłowego wysiłku, takie jak skomplikowane wyliczenia. Działanie Systemu 2 często wiąże się z subiektywnym poczuciem skupienia, swobodnego wyboru i świadomego działania”.
Jak podkreśla prof. Kahneman, chętnie utożsamiamy się z Systemem 2 – no bo kto nie chce uchodzić we własnych oczach za osobę refleksyjną, uważną, ostrożnie ważącą argumenty, podejmującą racjonalne decyzje? Zdaniem badacza „(…) System 1 bez wysiłku konstruuje wrażenia i emocje, które następnie stają się podstawowym źródłem świadomych przekonań i celowych wyborów Systemu 2”. Zwykle obydwa systemy pracują w harmonii i dzielą się zadaniami do wykonania. Przy czym, jak zauważa prof. Kahneman, System 1 ma pewne ograniczenia – bywa tendencyjny i nie da się go wyłączyć. Mimo to robi spektakularną karierę wśród nas, ludzi. Dlaczego?
Bo myślenie automatyczne jest szybkie, nie wymaga większego wysiłku umysłowego i samokontroli – opiera się na schematach myślowych oraz heurystykach, czyli uproszczonych regułach wnioskowania. Na przykład heurystyka reprezentatywności. Polega ona przypisywaniu osób, zdarzeń i zjawisk do danej kategorii tylko na podstawie kilku cech uznanych za reprezentatywne dla niej, z pominięciem statystyki. Zagraniczne wakacje, na plaży kłębią się turyści zewsząd, my jednak z przekonaniem stwierdzamy, że pan na kocyku po lewej wygląda jak „typowy” Rosjanin, a pani pluszcząca się w wodzie to wypisz wymaluj – Niemka.
Jak zatem myśleć krytycznie w świecie, który tej szlachetnej czynności ciągle rzuca kłody pod nogi?
Kto pyta, ten myśli
– Przygodę z krytycznym myśleniem powinniśmy zaczynać jak najwcześniej. W domu i szkole pokazywać dzieciom, że pierwsze intuicyjne rozwiązanie nie zawsze musi być prawidłowe i że niemal każdy fakt można sprawdzić – mówi dr hab. Grzyb. – Jako rodzic podzielę się przykładem. Pewnego dnia dziecko zapytało mnie: „Tato, a ile liści jest na tym drzewie?”. Mogłem wykorzystać swój autorytet rodzica i powiedzieć bez namysłu, że na drzewie są 28 452 liście. Dziecko zyskałoby pewność, że autorytet zawsze wie. Powiedziałem jednak: „Nie wiem, ale możemy to sprawdzić. Weźmy jedną gałąź i obliczmy, ile rośnie na niej liści. Cząstkowy wynik przeliczmy przez przybliżoną liczbę gałęzi, dzięki czemu uzyskamy szacunkowy rezultat”. Oczywiście to podejście wyrabia w dziecku poczucie, że nie wszystko na świecie jest pewne i przewidywalne. Ale taki właśnie jest świat. Krytyczne myślenie pomaga się w nim odnaleźć.
Myślenie krytyczne musi trafić na podatny grunt. Prof. DiYanni podkreśla, że tej kompetencji sprzyjają: otwartość umysłu, uczciwość, elastyczność, wytrwałość, rozsądek, pracowitość i skupienie. Ważne, aby ponownie analizować swoje pomysły i nie bać się zmieniać zdania. Co istotne i zarazem bardzo trudne – należy otworzyć się na alternatywne poglądy, akceptować niuanse i wieloznaczności oraz ciągle się uczyć. Jak widać, prof. DiYanni nie zachęca swoich czytelników do chodzenia na skróty.
Myślenie krytyczne w głównej mierze opiera się na zadawaniu właściwych pytań. – Większość psychologów zapewne się ze mną zgodzi, że krytyczne myślenie jest odwrotnością myślenia automatycznego, które niewiele ma wspólnego z racjonalnym argumentowaniem czy szacowaniem prawdopodobieństwa – wyjaśnia dr hab. Grzyb. – Krytyczne myślenie polega na ciągłym zadawaniu pytania: „Ale czy na pewno?”. W codziennym życiu spotykamy się z wieloma różnymi twierdzeniami, na przykład słyszymy, że „rosół jest najlepszym lekarstwem na grypę”. „Przecież tak mówią wszyscy, babcia i mama też to powtarzają, widocznie tak musi być” – to myślenie automatyczne, oparte na heurystyce. W człowieku myślącym krytycznie pojawiają się jednak wątpliwości: „Może tak być, ale czy na pewno?”. Zaczyna sprawdzać zasadność twierdzenia, szuka wiarygodnych źródeł i na ich podstawie wyrabia sobie stanowisko.
Do stawiania pytajnika na końcu zdania zachęca również prof. DiYanni. Zdaniem badacza, człowiek myślący krytycznie ciągle zadaje sobie pytania: „Skąd wiem to, co wiem?”, „Jakie mam dowody na to, co sądzę, że wiem?”.
Homo criticus powinien też pracować nad wzmocnieniem dobrych nawyków umysłu, jednocześnie starać się wyeliminować te złe. Za prof. DiYannim oznacza to:
- stosowanie wcześniej zdobytej wiedzy w nowych sytuacjach,
- otwartość na naukę – gotowość, by zawsze i wszędzie uszczknąć nowej wiedzy. Ale też postawa, w której uwzględnia się inne perspektywy i pomysły. Pomaga ona rozwinąć umiejętności negocjacyjne i lepiej odnajdować się w sytuacjach konfliktowych,
- zadawanie pytań i identyfikowanie problemów – pytania, co oczywiste, wymagają odpowiedzi, które często obnażają granice naszego poznania. Pytajniki skłaniają do dociekań, wzbudzają intelektualny ferment, czasem demaskują ignorancje. W zasadzie na pytajnikach ufundowany jest świat,
- podejmowanie intelektualnego ryzyka – jak miło i przyjemnie poruszać się w koleinach utartych schematów! Skutkiem ubocznym intelektualnego ciepełka jest brak inwencji i odkryć. Intelektualne ryzyko oznacza też gotowość do poniesienia porażki i wyciągnięcia z niej wniosków. To również chęć, by stawić czoło kryzysowi, po którym może, ale nie musi, nastąpić przełom,
- pielęgnowanie w sobie ciekawości świata i ludzi – dla Leonarda da Vinci ciekawość była najważniejszym nawykiem umysłu. Pielęgnowanie jej (tak, ona z czasem może uschnąć!) to najważniejszy obowiązek człowieka myślącego krytycznie,
- myślenie w sposób niezależny i współzależny – myślenie niezależne zawsze jest w cenie, ale równie istotne pozostaje myślenie wspólne. W rozmowie, wymianie pomysłów i idei, rodzi się nowa jakość myślenia, która prowadzi do innowacji i odkryć. Na bazie myślenia wspólnego wykształca się też umiejętność współpracy w grupie.
Jesteś żołnierzem czy zwiadowcą?
„Chcesz być żołnierzem czy zwiadowcą?” – pyta Julia Galef z Institute of Applied Rationality podczas wystąpienia TED Talks. W pytaniu kryje się drugie dno. W istocie dotyczy ono myślenia krytycznego. Bo można przyjąć stan umysłu żołnierza (soldier mindset): zaciekle bronić siebie i swoich racji, nie pytać, lecz wykonywać rozkazy, schować się za zasiekami własnego myślenia. Żołnierz albo broni, albo atakuje. Nic pomiędzy. Zwiadowca (scout mindset) ani nie atakuje, ani nie broni. Przede wszystkim stara się zrozumieć. Wychodzi poza zasieki, mapuje teren, identyfikuje przeszkody. Czasem się myli. Często wątpi. Scout mindset to umysł, który za wszelką cenę – także za cenę porażki – dąży do odkrycia prawdy. Myśli krytycznie, więc jest.
Podstawowe pytania wzmacniające myślenie krytyczne
- Jaka jest teza?
Aby odnaleźć tezę, warto postawić pytania, co osoba pisząca lub mówiąca, stara się udowodnić: „Jaka jest główna myśl?”, „Co ta osoba chce mi udowodnić?”, „Do czego ta osoba chce mnie przekonać?”, „I co z tego wynika?”. W tekście lub wystąpieniu szukaj słów-podpowiedzi: „wniosek z tego jest taki, że..”, „wynika z tego, że...”, „to pociąga...”, „można zgodzić się z opinią, że...”, „słuszne jest twierdzenie, że...” etc.
- Jakie przesłanki przemawiają za tezą?
Przesłanki to informacje na poparcie tezy, które mają wykazać jej prawdziwość. „Wspierają one wniosek, którym jest opinia danej osoby. Zanim zgodzimy się z czyimś zdaniem, powinniśmy poznać, dlaczego ktoś uważa dane zdanie za prawdziwe” – pisze na stronie criticalthinking.pl filozof dr Marcin Będkowski.
- Co przemawia przeciwko tezie?
Jakie są kontrargumenty, czyli dowody zaprzeczające tezie? Tu warto stosować przykłady, które wraz z kontrargumentami ujawnią luki w myśleniu osoby stawiającej tezę.
- Czy są jakieś błędy w rozumowaniu?
Chodzi o wykrycie, czy w wywodzie na poparcie tezy pojawiają się błędy i triki argumentacyjne, takich jak na przykład argumenty ad hominem (zamiast krytyki tezy – atak na osobę, która ją głosi) czy post hoc ergo propter hoc (fałszywa korelacja, wyciąganie wniosku o relacjach przyczynowo-skutkowych z następstwa dwóch zdarzeń w czasie).
- Jak sprawdzić, czy to, co myślę, jest prawdą?
Warto zadawać jak najwięcej pytań. Nie bać się mierzyć także z niewygodnymi dla nas hipotezami, żeby uniknąć błędu potwierdzenia, a co za tym idzie – zniewolenia się we własnej bańce informacyjnej.
dr hab. Tomasz Grzyb, prof. Uniwersytetu SWPS
Psycholog. Zajmuje się psychologią wpływu społecznego. Interesuje się także metodologią badań psychologicznych, marketingiem i nowymi technologiami. Pracę naukową łączy z praktyką marketingową. Prowadzi szkolenia w dziedzinie psychologii społecznej, manipulacji i perswazji. Od 2013 roku kształci oficerów NATO i krajów stowarzyszonych w zakresie technik wpływu społecznego. Autor publikacji na temat psychologii wpływu społecznego i mechanizmów ludzkich zachowań w sytuacjach kryzysowych, w tym książki „Psychologiczne aspekty sytuacji kryzysowych” (2011). Redaktor wielu artykułów naukowych i popularnonaukowych, m.in. w „Journal of Applied Psychology” oraz „Marketing i Rynek”. W 2014 roku został uhonorowany Certificate of Appreciation Dowództwa Operacji Specjalnych NATO w Afganistanie. Na Uniwersytecie SWPS prowadzi zajęcia z metodologii badań psychologicznych i statystyki z wykorzystaniem komputerów oraz eksperymentalnych metod badań percepcji."
Kiedy myśli cię przytłaczają.
Rzeźby z brązu: "Ciężar myśli" Thomasa Leroya w Edmont Garden
Dobrze, że dodano otwartość na naukę, bo w ostatnich czasach rozpleniło się nie myślenie krytyczne, a bezmyślna kontestacja.
OdpowiedzUsuńA propos tematu dzisiaj demonstranci, którym nie podobały się doktoraty honoris causa przyznane przez UMCS Annie Applebaum, Agnieszce Holland i Oldze Tokarczuk, krzyczeli: hańba! I gdzie tu było w ogóle myślenie?
Rozpleniło się lenistwo umysłowe:) Mam wrażenie, że sporo ludzi w ogóle nie myśli tylko leci schematami właśnie bezmyślnie, automatycznie.
UsuńCi przed UMCS to tacy wieczni studenci:):) Wiekowo:):):)Kazano im ta wrzeszczeć, to wrzeszczą, może i zapłacono im za to?
Przeczytałam ponad 2 lata temu tę książkę p. Kahnemana - zajęło mi to szalenie dużo czasu bo w sumie trzeba cały czas przy niej intensywnie myśleć i nie da się jej czytać ciurkiem, ale nie wykluczam, że gdybym miała ze 40 lat mniej to poszłoby mi sprawniej i szybciej a stron jest 654 + przypisy. No a poza tym zdarzało mi się wracać miejscami do już przeczytanego tekstu. Wiesz - zauważyłam, że już od wielu lat mało kto dyskutuje o tym co przeczytał lub co zobaczył na jakiejś wystawie lub choćby co przeżył w czasie urlopu , wyraźnie zanika również sztuka konwersacji. Smutne to wszystko.
OdpowiedzUsuńSerdeczności ślę:
Mnie akurat takie pozycje nie ciągną i nie wiem, czy skusiłaby,m się na przeczytanie jej. Ale podziwiam, bo nieraz czytałam treści, które tak, jak Ty musiałam kilkakrotnie czytać, by zrozumieć. I to jest to, o co chodzi- nie wiesz, nie rozumiesz wróć! Jeszcze raz:). Ja raczej z racji zawodu mówię o myśleniu w ogóle i o myśleniu krytycznym- dzieciaki powinny się tego wszystkiego uczyć- pomyśl, zrozum, zapamiętaj. Dorośli powinni o takich rzeczach wiedzieć. A tu rzeczywistość skrzeczy- faktycznie większość ludzi myślenie boli i po co się wysilać. Tworzą się grupowe kody porozumiewania ( bez przemyśleń) i jakoś taka grupa się trzyma, podtrzymuje i nawet do głowy jej członkom nie przyjdzie, jacy są nudni, powtarzalni, i często właśnie bezmyślni, bezkrytyczni.
UsuńNa blogach są posty o przeczytanych książkach- raczej recenzje niż zawierające własne przemyślenia na temat książki. W realu nie mam takich znajomych, którzy czytają, a o dyskusji zapomnij. W ogóle bywanie w miejscach takich jak wystawy, muzea itp. upadło. No i ludzie przestali się dobrze wysławiać, rozwijać myśli, mówić ładnym ( już nie mówię pięknym) językiem. A jak już takim mówisz, to cię wyśmieją, że się wymądrzasz. No cóż....króluje język knajacki, chamski, byle jaki, często wulgarny i nasączony jakimiś dziwnymi "skrótami ", które mają tworzyć wrażenie porozumienia między swojakami.
UsuńWiesz - wcale mnie nie dziwi, że ludzie mniej czytają i mniej dyskutują - teraz rozwija się lawinowo kultura obrazkowa i to takich obrazków, że nawet półślepy wie co tam namalowane. A już kwestia by ktoś sam sobie wyszukał jakiejś odpowiedzi na dręczące go pytanie też przestaje pomału istnieć - bo jest wszak AI i ona nie tylko odpowie na pytanie ale i dodatkowo pytającym pokieruje, oczywiście w tę stronę w którą zaprogramowana została. Nie podoba mi się to, wszystko, bo w ten odzwyczaja się ludzi od samodzielnego myślenia i szukania odpowiedzi w różnych miejscach.
UsuńNo dobra, nie każdy musi dużo czytać, ale jak już czyta, niech to robi ze zrozumieniem.
UsuńKultura obrazkowa też wymaga krytycznego myślenia.
Ja myślę, że to zależy od człowieka- da się ponieść i przystanie na bylejakość informacji, wysławiania się, komunikacji itp. czy po prostu wie, że nad pewnymi rzeczami trzeba popracować, nad myśleniem również.
Wszystko to prawda, ale jak poradzić sobie z falą fake newsów, przecież nie jesteśmy w stanie sprawdzić wszystkich informacji, które zalewają Internet. To zadanie głównych mediów, które zajmują się podawaniem informacji. Sęk w tym, że jak obserwujemy, współczesne dziennikarstwo opiera się nie na dociekaniu sedna, ale powielaniu newsów z Internetu właśnie.
OdpowiedzUsuńRzeźba świetna!
Wiesz dlaczego jest to fala? Bo właśnie zanim ktoś sprawdzi w innych źródłach, zanim przemyśli, czy to, co opisane, jest możliwe, to posuwa "sensację" dalej.
UsuńMusi być namysł: "Czy to możliwe jest w ogóle?" i rozważenie, jakie jest prawdopodobieństwo, czy to się wydarzyło tak, jak jest opisane.
Dziennikarstwo faktycznie jest ułomne- wystarczy przeczytać tytuły, a potem co się za nimi kryje. Często wychodzi, że to zupełnie miałka informacja. Zauważyłam również, że w jednym artykule powtarzana jest ta sama informacja (opisowo) w różnym układzie zdań, by na końcu znalazło się jedno zdanie zawierające tę "ważna" informację.
Zakładamy, ze dziennikarz jest solidnie wykształcony, a tu się okazuje, ze też powinien zająć się własną nauka krytycznego myślenia. Jedynym usprawiedliwieniem dla nich jet to, że wydawca ich ciśnie z statystykami.
Wiesz, jak długo szukałam w Necie, kto jest jej autorem? Chyba z pół godziny grzebałam, w końcu na Pintereście znalazłam. Wszystkie możliwe hasła wklepałam w wyszukiwarkę:):):):)
Bardzo to ciekawe i niewątpliwie dobrze byłoby, gdyby krytyczne myślenie było trenowane od dziecka i przez całe dorosłe życie. Ale tak nie jest i niestety, chyba nigdy nie będzie. Czemu? Lenistwo umysłowe jest prostsze a opieranie się na autorytetach pozwala na spokój sumienia / to mądry człowiek, na pewno wie, co mówi!/. I tak mamy, co mamy- miałkość intelektualną znacznej grupy rodaków.
OdpowiedzUsuńDobrze, że poruszyłaś ten temat.
Poruszyłam pośrednio, bo to u Moniki dyskusja była i Monika podała link do wywiadu. Jest na tyle interesujący i dotyka ciągle aktualnego tematu ( zaniedbana praca wychowawcza i dydaktyczna w kwestii myślenia krytycznego), że postanowiłam go tu wkleić.
UsuńLudzie opierają swoje twierdzenia na podstawie wypowiedzi autorytetów? Może i tak, ale to chyba mniejszość, tu też trzeba podejść krytycznie do takiej wypowiedzi:):):):) I kto to jest autorytet, dla kogo nim jest oraz czy przekonasz rozmówcę tym "autorytetem". I dobrze, gdy Twój rozmówce chce to mądrze przedyskutować. Najczęściej kończy się na przegadywankach i postawieniu na swoim kosztem porozumienia. Nie ma krytycznego myślenioa, jest jakaś wiedza i tyle.
Zgadzam się z koniecznością myślenia krytycznego. Dlatego też wyrażam opinię, że kwestię" myśleć, myśleć, myśleć !" - wypowiadał Zwierzak w Muppetach. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW Muppetach:):):) Ja znam z króliczkiem, a brzmiało ono tak: " Myśleć...ku... myśleć....myśleć!!!!!!" Oby wołanie Zwierzaka i króliczka nie okazało się głosem wołającego na puszczy.
UsuńA wiesz, ile razy człowiek chce zakrzyknąć z rozpaczą to, co krzyczy króliczek????? ( z wyraźnym wyartykułowaniem rrrrrrrr...). Nie da się wytrzymać, ręce opadają, jak się słucha lub czyta niektóre wypowiedzi. No czarna rozpacz, nie wiadomo jak zareagować, zapłakać, zakląć, potrzepać osobą, czy po prostu się roześmiać w nos.
UsuńZ tym się w pełni zgadzam. Myślenie przecież nie boli, a jednak.
UsuńMyślenie ponoć nie, ale ten wysiłek, och, ten wysiłek przy myśleniu już może zaburzyć błogostan nicnierobienia:)
UsuńProblem z myśleniem krytycznym jest taki, że już w szkole się je tępi, a nie propaguje. Nauczyciele najbardziej nie lubią tych uczniów, których pytania wychodzą poza klucz odpowiedzi i nie lubią typowego dla młodego wieku buntu, który zmusza ich (nauczycieli) do wychodzenia ze strefy komfortu. Jeśli spojrzymy na blogosferę, osoby myślące krytyczne często są odbierane jako te, które się mądrzą. Podobnie jak w prawdziwym życiu, większość interakcji tutaj nie polega na dyskusji, a na wklejaniu potakiwań, więc tak naprawdę nie ma gdzie i z kim poćwiczyć dyskutowania. Osobiście mam zaprawę z mamą z którą w moim nastolęctwie ciągle się kłóciłam. I dobrze. Dzisiaj nadal ze sobą rozmawiamy i wcale nie musimy mieć tych samych poglądów, możemy mieć różne spojrzenie - mówiąc do siebie rzeczy ważne po drodze nauczyłyśmy się jak przedstawiać swoje argumenty.
OdpowiedzUsuńJa bym nie uogólniała z tymi nauczycielami. Miałam świetnych nauczycieli, którzy byli przewodnikami i u nich można było mówić to, co się myśli, pytać, rozważać i miałam nauczycieli takich, o jakich piszesz. Nie wiem, jak jest teraz, ale włączyłabym do procesu uczenia dzieci myślenia krytycznego również innych dorosłych.
OdpowiedzUsuńTak, w blogosferze jest też tak piszesz- rozwiniesz jakiś temat, wymagający głębszego przemyślenia, posługujesz się poprawnym językiem, poruszasz tematy trudne- mądrzysz się, wywyższasz się.
Najczęściej blogi służą do lansu na takim średnim poziomie, do obracania się we własnym towarzystwie, które jest "bezpieczne" i nawet jak pisze się bzdury, pisze chamskim językiem to i tak wejdą i pogłaskają po główce, bo nie mają w sobie odwagi zaprotestować, powiedzieć swoje zdanie, a jak już je mówią, to tak oględnie, byle tylko nie urazić gospodarza.- takie przyzwolenie na bylejakość mnie trochę poraża.
I zawsze to samo tłumaczenie- mój blog, mogę sobie robić co chcę, a z drugiej strony- no i co mi to przeszkadza, niech sobie pisze, jej/jego blog. I tak to się kręci.
U nas w rodzinie ciągle były dyskusje, tarcia i wieczne kłótnie. Najczęściej swoje racje wykrzykiwano w złości- to sprawy codzienne. Dyskusje prowadziłam z matką jak byłam w średniej szkole i na studiach. Miałam w niej doskonałą "nauczycielkę", ona pozwalała mi na bunty, ona potrafiła znieść moje argumenty, korygować, z nią rozmawiałam bardzo dobra polszczyzną- język mam we krwi, a nie z potrzeby wywyższania się.
Matka była nauczycielem, potem nauczycielem akademickim, wiedziała na czym sprawa polega. Ale z moją siostrą i bratem już tak nie dyskutowała, oni nie mieli potrzeby wiedzy, poznawania tak, jak ja. Taka się urodziłam i tak mi zostało do teraz.
Teraz dyskutuję z moimi dziećmi- to są świetne rozmowy, ale głównie dyskutuję z Jaskółem. Tu na blogach raczej unikam dyskusji z tych przyczyn, o których pisałaś. Podczas 14 lat blogowania otrzymałam tyle epitetów negatywnych tylko dlatego, że nie pasowały moje argumenty, mój język i tematy, odpuściłam. Przy czym argumenty drugiej strony były ad personam a nie merytoryczne. To po co taka dyskusja?