Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sci-fi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sci-fi. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 24 października 2017

249# Młody świat -Chris Weitz






Tytuł: Młody świat
Autor: Chris Weitz (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Młody świat, tom 1
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 360
Forma: własna
Moja ocena - 7/10

WSTĘPNIE...

           Chris Weitz jest znanym reżyserem oraz scenarzystą takich filmów jak np. "Łotr 1. Gwiezdne wojny", "Kopciuszek", "Złoty kompas", czy też "Był sobie chłopiec". Dopóki nie przeczytałam tego na okładce "Młodego świata", nie wiedziałam o tym. Jednak oprócz pisania scenariuszy, zapragnął dodatkowo stać się autorem książek. "Młody świat" to pierwszy tom trylogii o tej samej nazwie z gatunku sci-fi dla młodzieży. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
"Młody świat" ukazuje wizję po Apokalipsie oczami nastolatków, których organizmy jako jedyne potrafiły przeciwstawić się nieznanemu wirusowi atakującemu ludzkość. Niestety blisko 18-ego roku życia nawet oni nie uchronią się od choroby - ma to związek z jakimś hormonem, który w tym wieku się stabilizuje i tym samym organizm staje się podatny na wirusa. Świat jest ogarnięty chaosem, brakuje prądu, żywności, wody, społeczeństwo podzieliło się na grupy, w których łatwiej jest żyć. Niestety jedna z nich, zwana Uptownersami, której członkowie charakteryzują się wielkim okrucieństwem i brakiem litości zaczyna sprawować kontrolę i władzę autorytarną, co jest niebezpieczne dla pozostałych osób. Głównymi bohaterami są Jefferson oraz Donna, dwie rożne od siebie osoby. Jefferson skrycie kocha się w Donnie, ona niestety traktuje go jak przyjaciela. Wraz z kilkoma innymi nastolatkami m.in. Mózgowcem, Szyfon oraz Peterem podejmują się wręcz samobójczej misji przedostania się poza Nowy Jork w poszukiwaniu leku na wirusa...

         Słownictwo zawarte w tej książce jest typowe dla nastolatków, którzy zresztą są tutaj narratorami pierwszoosobowymi. Nic więc dziwnego, że ich myśli, odczucia i dialogi z innymi nastolatkami (bo przecież tylko ta grupa wiekowa przeżyła) są napisane w typowo młodzieżowym stylu. Jednak można wyczuć znaczną różnicę pomiędzy narracją głównego bohatera, a głównej bohaterki. Jeff ma więcej kultury, jest poważniejszy, jego słownictwo jest bardziej wyszukane i to znajduje odzwierciedlenie w jego opisach sytuacji, natomiast Donna jest bardziej szalona, żywiołowa i "młodzieżowa". Koncepcja apokalipsy dla nastolatków jest podobna do tej w serii "Gone", gdzie również tylko młodzież została przy życiu. Tak i tutaj, gdy zabrakło dorosłych zabrakło również znanych i obowiązujących wszystkim reguł. Pozostali przy życiu nie mają niczego do stracenia, przez co są brutalni i niczego się nie boją. Światem zaczęła rządzić przemoc - kto silniejszy, ten dłużej wytrwa. Pozbawieni kontroli i opieki młodzi ludzie muszą poradzić sobie z głodem, ciągłą walką o przetrwanie oraz zwykłymi, nastoletnimi problemami, które przecież nie zniknęły wraz z pojawieniem się Apokalipsy, ewentualnie trochę straciły na ważności. Nadal chcą być kochani, ładnie wyglądać, podobać się innym. Historia jest pełna akcji i przygody. Duży plus za dynamiczność, fabuła ciągle biegnie do przodu i nie zwalnia. Jednak najciekawszym momentem okazała się końcówka, która mnie mocno zaintrygowała... Ciekawe, czy historia doczeka się ekranizacji?

PODSUMOWUJĄC...
          
         "Młody Świat" stanowi dobry początek dla dłuższej post-apokaliptycznej historii z nastolatkami w rolach głównych, to ekscytująca opowieść o świecie bez dorosłych, a rozmowy i ogólny nastoletni sposób wyrażania się są wiarygodne i realne. Ta książka porusza również wiele wciąż aktualnych kwestii, takich jak homofobia, czy rasizm. Może nie jest wyjątkowo oryginalna, czy nie pokazuje niczego nowego, jednak dla fanów dystopii, czy antyutopii jest to pozycja obowiązkowa.



wtorek, 18 kwietnia 2017

228# Fobos, tom 1 - Victor Dixen

"Snuj marzenia tak, jakbyś miał żyć wiecznie; żyj tak, jakbyś miał umrzeć dziś."



Tytuł: Fobos, tom 1
Autor: Victor Dixen (pochodzenie: Francja)
Seria: Fobos, tom 1
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: czerwiec 2016
Liczba stron: 456
Forma: e-book
Moja ocena - 8+/10



WSTĘPNIE...
          Czasem mam wielką ochotę na przeczytanie książki o nastolatkach, mimo że nastolatką już nie jestem. Jednak lubię czytać o pierwszych miłościach, zwłaszcza w dystopijnych klimatach, bo jest to zapowiedź możliwej przyszłości. Książka o reality show na Marsie okazała się idealną kandydatką na moją zachciankę!

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Podbój kosmosu wchodzi w nową erę. Nie wystarczył już krok człowieka na Księżycu, trzeba podbić planetę Mars! NASA już nie istnieje, a prym wiedzie prywatne przedsiębiorstwo Atlas Capital, które wydało mnóstwo pieniędzy, aby rozpocząć program kolonizacji Marsa o nazwie "Genesis". Uczestnikami jest dwanaścioro nastolatków, sześć dziewcząt oraz sześciu chłopaków, którzy w trakcie lotu przez około 5 miesięcy będą się stopniowo poznawać podczas krótkich randek, a w momencie wylądowania na Czerwonej Planecie będą już tworzyć sześć par i aby przypieczętować związki, wezmą ślub z wybraną połówką. Główną bohaterką jest Léonor, osiemnastoletnia dziewczyna pochodząca z Francji, dla której wyprawa na Marsa była szansą rozpoczęcia nowego, lepszego życia z dala od ziemskich problemów. Léonor została porzucona przez własną matkę, następnie w bardzo młodym wieku musiała zacząć pracować na własne utrzymanie. Czuje, że Ziemia nie dała jej nic dobrego, dlatego zmiana otoczenia da jej wielką szansę. Jednak przed samym startem nabiera wątpliwości i czuje, że nie powinna wsiadać na statek kosmiczny. Z czasem okazuje się, że powinna posłuchać głosu rozsądku...

          Reality show wszyscy kochają, prawda? To dlaczego by nie zrobić takiego na Marsie? Pomyślcie sobie, jaka by była oglądalność takiego programu! Po przeczytaniu zasad programu "Genesis" od razu wiedziałam, że to się po prostu nie może udać! Dobrze, sześć dziewcząt oraz sześciu chłopców faktycznie może stworzyć sześć związków, ale to logiczne, że nie dobiorą się w pary w taki sposób, aby nikt na tym nie ucierpiał. To zapowiadało dużo konfliktów i dużo ciekawych wątków. Bohaterowie są różnej narodowości, co jest wielkim plusem, bo lubię, gdy spotykają się osoby z różnych kultur i wnoszą coś nowego od siebie. Podobało mi się to, że fabuła była prowadzona dwutorowo. Narracja pierwszoosobowa prowadzona przez Léonor przybliżała nam jej uczucia i emocje w związku ze wszystkimi ważnymi wydarzeniami oraz pokazywała, co się dzieje z innymi uczestnikami. Ale była również narracja trzecioosobowa, dzięki której dowiedzieliśmy się więcej o osobach odpowiedzialnych za projekt oraz o samym przedsięwzięciu, które okazało się jednym, wielkim kłamstwem. To zdecydowanie zaostrzało apetyt, aby jak najszybciej dowiedzieć się, co poszło nie tak i jak zostanie rozwiązana sprawa, gdy projekt się zakończy... Bo przecież telewidzom oraz uczestnikom mówiono, że co kilka lat będą wysyłani nowi ludzie, prawda? Ale nie tylko tego dowiadujemy się z tych trzecioosobowych narracji. Jednym z ciekawszych wątków jest poszukiwanie przez Andrew, syna jednego z mężczyzn zaangażowanego w projekt "Genesis", a który został zamordowany przez chęć ujawnienia najbardziej strzeżonej tajemnicy projektu, odpowiedzi na pytanie, dlaczego ojciec nie chciał, aby spełniło się największe marzenie jego syna tzn. wyprawa na Marsa i udział w projekcie. Andrew oczywiście nie ma pojęcia o ukrytej "wadzie" w planie zaludnienia Czerwonej Planety. Jest to wątek, który śledziłam najchętniej, oczywiście zaraz po randkach uczestników! Było ich sporo, bo przecież nastolatków jest aż 12, więc aby wszyscy mieli się poznać trzeba dużo tych randek przeprowadzić. Niektóre były bardzo nieudane, a na innych iskrzyło niesamowicie, jednak każda z nich była ciekawa, bo odkrywała tajemnice jednego z uczestników, a okazuje się, że każdy z nich jakąś ma i to nie błahą. Bohaterowie bardzo mnie zaintrygowali i zaciekawili i z niecierpliwością czekałam na kolejne randki, aby dowiedzieć się czegoś nowego o jednej z dziewcząt lub jednym z chłopców. 

          Pierwszy tom serii "Fobos" łączy wiele cech typowych dla sci-fi dla młodzieży, ale równocześnie główna fabuła jest jak najbardziej oryginalna. Uczestnicy przeżywają miłości i rozczarowania, jak to w świecie nastolatków bywa, jednak dzieje się to w niezwykłym miejscu - na statku kosmicznym zmierzającym w kierunku Marsa... A w tle dodatkowo rozgrywa się wielka intryga, która na pewno spowoduje dużo zamieszania w kolejnych tomach... Brzmi intrygująco? Bo tak jest!

środa, 5 kwietnia 2017

225# Projekt królowa - Dominika Rosik

"Nauczyłeś mnie oddychać i kochać. Każdy zniszczony kawałek mojej duszy wypełniłeś esencją życia. I to wszystko było jedynie złudzeniem?"




Tytuł: Projekt królowa
Autor: Dominika Rosik (pochodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  marzec 2017
Liczba stron: 564
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 9/10



WSTĘPNIE...

          Porównanie "Projektu królowej" do "Igrzysk śmierci" i "Więźnia labiryntu" bardzo mnie przyciągnęło, zwłaszcza że tym razem na podobną tematykę zdecydowała się polska autorka. Nie ma dla mnie zupełnie znaczenia, że jest to debiut literacki, bo sam pomysł jest zdecydowanie warty poznania. Dodatkowo uważam, że należy wspierać rodzimą literaturę, w której naprawdę trudno jest się wybić. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          
Emily budzi się w małym pokoju i nie może sobie przypomnieć, gdzie się znajduje ani jak się tam znalazła. Po kilku chwilach znajduje tablet, w którym umieszczono dla niej wiadomość od tajemniczego doktora Stone'a, który informuje ją, że jest uczestnikiem jakiegoś projektu. Gdy postanawia wydostać się z pokoju i rozejrzeć się obiekcie, dowiaduje się, że razem z nią w budynku znajduje się jeszcze siedem innych osób, a doktor Stone to znany na całym świecie psychiatra. Żadna z osób nie pamięta jak się znalazła w szpitalu psychiatrycznym lub tylko udaje, że nie pamięta. Bohaterowie szybko dochodzą do wniosku, że nikomu nie można ufać, a każdy znajduje swój własny sposób na grę...

           Osiem osób różnej narodowości, o różnych charakterach i odmiennych sposobach na radzenie sobie ze stresem to zapowiedź wielu konfliktów. Jeżeli te osoby zostają zamknięte razem w nieznanym budynku znajdującym się w podziemiach, bez kontaktu ze światem, zupełnie nie pamiętając jak się tam znaleźli i z ogromną zagadką do rozwiązania, to co wtedy może się wydarzyć? Bohaterowie tej powieści to bardzo skrupulatnie przemyślane postacie. Mimo, że troje z nich jest narratorami, co powinno oznaczać, że tych bohaterów poznamy najbardziej, bo przybliżyli nam swoje myśli i uczucia, jednak nic bardziej mylnego. Każdy coś ukrywa i paradoksalnie widać to zwłaszcza w rozdziałach, w których dana osoba jest postacią opowiadającą z własnej perspektywy. Autorka tak dobrze ukryła to, co narrator powinien zdradzić, że na każdego rzuca cień podejrzenia. Weźmy po lupę taką Emily, która wydaje się być główną bohaterką tej powieści. Jest nieco zagubiona, stara się jakoś odnaleźć w nowej sytuacji, jest pomocna i dobra, nie wchodzi z nikim w konflikty, ogólnie wydaje się być bardzo pozytywną postacią. Jednak z jej retrospekcji z dawnych lat lub urywków wspomnień, które do niej wracają dowiadujemy się o niej tyle tajemniczych faktów, że zupełnie nie wiemy, kim ona tak naprawdę jest. Matthew natomiast zdecydowanie ukrywa wiele i bardzo dużo wie, na co wskazują jego rozdziały, które są chyba najbardziej zagadkowe, ale z drugiej strony jest opiekuńczy wobec Emily i na każdym kroku stara się ją chronić. Natomiast trzeci narrator - Alex, podobnie jak Matthew, jest typem przywódcy, co sprawia, że pomiędzy tą dwójką panuje napięta atmosfera. Później okazuje się, że z całkiem innego powodu, niż początkowo można by przypuszczać. Które z nich gra? Czy może jednak naprawdę zostali zmanipulowani i nie wiedzą, czym jest Projekt? A co można powiedzieć o reszcie, np. ciągle wystraszonej Brittcie, o chroniącym ją bracie Olafie lub trochę przygłupim George'u? Jest jeszcze niezwykle inteligentny Jian, który być może tylko udaje trochę oderwanego od rzeczywistości oraz Katia, która trzyma się na uboczu, jednak jest w niej coś trudnego do określenia, coś sztucznego, ale i niebezpiecznego... 

           Dominika Rosik wcieliła się w znawczynię ludzkiej psychiki i stworzyła niezwykle interesującą mieszankę ludzkich umysłów. W trakcie lektury czułam się, jakbym czytała nie tylko powieść o zabarwieniu sci-fi, ale przede wszystkim psychologiczną rozgrywkę pomiędzy uczestnikami. Na każdym kroku trzeba uważać i czytać bardzo dokładnie, aby nie umknęła żadna wskazówka ani zachowanie bohaterów, które mogłyby dać odpowiedź na kilka nurtujących pytań. A tych od samego początku jest mnóstwo: czym jest projekt, jaki jest jego cel, kim jest doktor Stone oraz czy w grupie znajduje się osoba, która nie tylko jest uczestnikiem, ale być może wspólnikiem doktora. Bardziej trafnym porównaniem niż do "Igrzysk śmierci" wydaje mi się skojarzenie z "Wayward Pines". Tam również po odkrywaniu kolejnych elementów zagadki, historia stawała się jeszcze bardziej zagmatwana, a części układanki zamiast coś wyjaśniać, wprowadzały jeszcze większe zamieszanie i podejrzenie wobec bohaterów. Uczestnicy nie tylko starają się zrozumieć innych i obserwują każdy swój ruch, ale muszą też współpracować, bo ten kto ich tam umieścił postanowił się zabawić ich kosztem. Muszą grać nie tylko po to, aby rozgryźć przeciwników, ale zwłaszcza, żeby przeżyć... Jestem zupełnie spokojna, że o autorce usłyszę jeszcze nie raz. Śmiało mogę powiedzieć, że Dominika Rosik jest świetnie zapowiadającą się pisarką. Stworzenie tak rozległej i przemyślanej historii, która zostanie rozłożona na trzy tomy jest niezwykle trudnym zabiegiem, zwłaszcza przy tak dużej konkurencji na rynku książek sci-fi. Stworzenie pomysłu na rewolucyjne urządzenie, które musi zostać wcześniej przetestowane w formie eksperymentu to rewelacyjna idea. Jeżeli dodamy do tego śmiertelną rozgrywkę i tajemnice krążące w okół bohaterów wychodzi nam literacki majstersztyk. Uroku dodawały również cytaty przy każdym rozdziale, które same w sobie również były zagadkowe i ciekawe. Zakończenie wgniata w fotel i zostawia czytelnika z wieloma pytaniami, a przede wszystkim: co się stało z Aurorą i jaki będzie to miało wpływ na uczestników projektu? 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Jestem pełna uznania dla wyobraźni autorki, która zmasakrowała mój mózg swoją rozgrywką. Jest to pozycja zdecydowanie obowiązkowa dla fanów sci-fi, ale również dla miłośników psychologicznych gier. Jak teraz wrócić do rzeczywistości po takiej lekturze?

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


środa, 29 marca 2017

224# Firstlife. Pierwsze życie - Gena Showalter






Tytuł: Firstlife. Pierwsze życie
Autor: Gena Showalter (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania:  marzec 2017
Liczba stron: 432
Forma: papierowa, moja biblioteczka
Moja ocena - 7/10



WSTĘPNIE...

          Twórczość Giny Showalter nie była mi dotąd znana, choć słyszałam o jej słynnej serii pt. "Kroniki białego królika" o Alicji w Krainie zombie. Niestety ta seria mnie nie interesowała, jednak gdy tylko zobaczyłam okładkę "Firslife", zakochałam się w niej z miejsca. Opis fabuły zapowiadał bardzo ciekawą dystopię dla młodzieży...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

         Główną bohaterką jest siedemnastoletnia Tenley Lockwood, która od ponad roku przebywa w więzieniu Prynne. Umieścili ją tam rodzice, a było to karą za to, że nie potrafiła dokonać wyboru pomiędzy dwoma frakcjami werbującymi dusze po Pierwszej śmierci. Musi wybierać pomiędzy Trojką lub Miriadą, jednak Ten postanowiła zostać Niezwerbowaną, gdyż w zasadach obu frakcji widzi mnóstwo wad. Czeka aż osiągnie pełnoletność i będzie mogła żyć, tak jak będzie chciała. Żadna z frakcji nie rezygnuje jednak z Tenley, która posiada niezwykłą moc i obie grupy za wszelką cenę chcą ją mieć u siebie, w wyniku czego wysyłają własnych Robotników, aby pozyskać ją na swoją stronę. 

          Jedną z zalet tej powieści jest niezatrzymująca się akcja, ani an chwilę. Ciągle pojawiają się nowe wątki, nowe wydarzenia wpływające na dalszą fabułę i miałam wrażenie, jakby bohaterowie ciągle biegali i nie zatrzymywali się w miejscu. Takie skojarzenie przyszło na myśl właśnie przez tą galopującą akcję. Podobała mi się również historia i świat wykreowany przez autorkę, jednak wykonanie już trochę mniej. Nie dowiedziałam się aż tak dużo o tym świecie, jakbym chciała. Ale rozumiem, że to dopiero pierwszy tom, więc nie można wszystkiego od razu zdradzić. Przede wszystkim podobało mi się ukazanie życia po śmierci, tzn. że pierwsze życie jest bardzo krótkie i bohaterowie powinni bardziej skupić się na tym, gdzie będą wiedli życie wieczne: w świecie gdzie panują określone reguły i zasady, czy może w bardziej otwartym. To jest miła perspektywa, mieć taki wybór... Należy wspomnieć jeszcze o przepięknej okładce! Jest naprawdę śliczna i przyciąga wzrok, a o ile to w ogóle możliwe, drugi tom ma jeszcze ładniejszą okładkę. 
Tenley jest dosyć trudną bohaterką do opisania. Z jednej strony jest bardzo odważna, trzyma się swojego zdania i nawet tortury nie zdołają ją przekonać do jego zmiany, wierzy w swoją sprawę bezgranicznie. Ale z drugiej strony jest bardzo łatwowierna, nie widzi oczywistych faktów, mimo że jest bardzo mądrą osobą i czasami zachowuje się po prostu bardzo nieodpowiedzialnie i głupio. Ale tak właściwie, czy nie takie są właśnie nastolatki? W młodych dziewczynach buzuje tyle emocji, że czasem zachowują się bardzo głupio z niezrozumiałych względów, a czasem całkiem jak dorosła, poważna osoba. Za to bardzo polubiłam dwóch Robotników, tzn. Killiana i Archera, którzy zostali zesłani po to, aby przekonać, naszą bohaterkę do wyboru strony. Przez całą powieść zastanawiałam się, którego faktycznie dziewczyna powinna wybrać i który świat jest tym lepszym. Jak można się domyśleć chłopcy nie pałali o siebie zbytnią sympatią, więc ich starcia były naprawdę ciekawe. 
        
PODSUMOWUJĄC...

         Książka ma sporo plusów, ale nie obyło się również bez minusów. Wydaje mi się, że faktycznie jest przeznaczona bardziej dla nastolatków, niż osób dorosłych. Może oni bardziej by się odnaleźli w tym galimatiasie uczuć i zachowań bohaterki. Jednam nie zmienia to faktu, iż zakończenie sprawia, że bardzo chętnie przeczytam kontynuację, bo w końcu Ten podjęła decyzję! I jestem ciekawa, jakie będą tego konsekwencje. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu

środa, 25 stycznia 2017

207# Diabolika - S. J. Kincaid (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)





Tytuł: Diabolika
Autor: S. J. Kincaid (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania:  luty 2017
Liczba stron: 400
Forma: ebook
Moja ocena - 8/10

 
WSTĘPNIE...

        Fantastyka dla młodzieży to jeden z moich ulubionych gatunków, choć czasem irytujący przez zbyt wyeksponowany wątek miłosny. Opis "Diaboliki" jednak nie zapowiadał takiego wątku, więc bardzo mnie zainteresował futurystyczną wizją ludzkości. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Nemezis jest diaboliką, czyli stworzeniem z wyglądu przypominającym człowieka, jednak w rzeczywistości jest to specjalnie zaprogramowana istota, mająca służyć jednej osobie i niezależnie od wszystkiego - bronić ją, nawet za cenę własnego życia. Nemezis trafia do rodziny Impirian i zostaje osobistą diaboliką córki państwa - Sydonii. Po kilku latach służby nastają ciężkie czasy dla diabolik, które powoli wymykają się spod kontroli. Okazuje się, że czasem, aby bronić swojej podopiecznej, mordują całe rodziny, myśląc, że stwarzają one zagrożenie dla ich ukochanego człowieka. Cesarz postanawia doprowadzić do śmierci wszystkich diabolik i zakazuje ich tworzenia. Jednak Nemezis nie umiera i w wyniku podstępu trafia do posiadłości cesarza.

          Wielkim plusem jest to, że wszystkie nowe słowa i świat wymyślony przez autorkę są wprowadzane spokojnie i wyjaśniane od razu. Spotkałam się z wieloma książkami z gatunku fantasy, w których autorzy używali wymyślonych przez siebie słów tak, jakby czytelnik miał od razu wiedzieć z czym ma do czynienia. Nie zawsze mi się to podobało, gdyż nie jest łatwo przyswoić sobie nowy świat, zwłaszcza że podczas czytania kolejnych stron, nowe zwroty namnażają się i coraz trudniej zorientować się, o co chodzi. Tutaj ten aspekt naprawdę został dopracowany i zrozumienie świata wykreowanego przez autorkę nie sprawiło mi żadnego problemu. Uwielbiam to usytuowanie fabuły w tak rozległej przestrzeni! Nie czytam dużo fantastyki, w której oprócz Ziemi jest wiele innych planet, a kosmos gra ogromną rolę, więc to było całkiem ekscytujące! Bardzo lubię te futurystyczne wizje, gdzie mieszają się starodawne motywy związane z rządzeniem państwem (tak jak tutaj jest to dwór cesarski, który otaczają arystokratyczne rodziny) z nowoczesną technologią, np. podbiciem kosmosu i mieszkaniem na statkach kosmicznych wśród gwiazd. Tutaj ten przywilej jest przewidziany jedynie dla elit, a zwykli śmiertelnicy mieszkają na planetach, gdzie życie jest o wiele trudniejsze. Ludzkość całkowicie skolonizowała wszechświat, co wydaje się na dzień dzisiejszy nieprawdopodobne, a wszystkim steruje oczywiście kto? Dyktator! Jak widać, niektóre rzeczy nie tak łatwo zmienić. 
          Bardzo zagadkową i niezwykle ciekawą postacią jest diabolika Nemezis. Z pewnością nie jest przeciętną bohaterką. Jest intrygująca, gdyż tak naprawdę jest morderczynią, specjalnie zaprojektowaną i stworzoną, aby zabijać, ale przecież powinna reprezentować sobą coś jeszcze. Bo główna bohaterka, która jedynie przynosi śmierć i nie ma żadnych pozytywnych cech, to na pewno nie jest postać, której losy chciałby śledzić czytelnik, prawda? I tak oczywiście jest. Ona nie jest zwykłym tworem, maszyną do zabijania, lecz zaczyna mieć ludzkie uczucia. I nie są to uczucia skierowane w swoją stronę, nie użala się nad sobą, nie myśli o własnych problemach, jak wszyscy ludzie, lecz widzi szerszą perspektywę. Ona wyraźnie nie jest typową diaboliką, gdyż z czasem zaczyna myśleć o ratowaniu całej ludzkości, nie tylko swojej podopiecznej... Mamy również postać męską - "szalonego" Tyrusa Domitriana, bratanka cesarza. Zdecydowanie jego osoba wprowadza nieco luźniejszą atmosferę do fabuły. Lecz niech nie zwiodą was jego żarty, ani to co mówią o nim krewni, jak i poddani, bo to tylko pozory. Czekałam tylko, aż pokaże swoją prawdziwą twarz, bo po prostu wiedziałam, że on nie może być tak okrutny, jak cała rodzina rządząca.
          "Diabolika" to idealna mieszanka dystopii i sci-fi. To opowieść o przyjaźni, ludzkości, rodzinie, polityce i miłości. Zdecydowanie nie można tej książki zaszufladkować, jako literatury dla młodzieży, bo jest o wiele mroczniejsza i okrutniejsza, niż większość książek dla nastolatków. Nie ma tutaj cukierkowego romansu ani problemów nastoletnich. Tutaj stawką jest życie wielu osób, które podpadną Nemezis, czy też będą stanowiły zagrożenie dla Donii albo po prostu których Nemezis nienawidzi. Oczywiście kibicujemy Nemezis i Tyrusowi, jako tym dobrym bohaterom, ale w tej książce nic nie jest czarne albo białe - są różne odcienie szarości, a główna para swoimi decyzjami czasem znajduje się w tym ciemniejszym tonie.
        
PODSUMOWUJĄC...

          
Być może jest na rynku już wiele książek, które zaliczane są do gatunku sci-fi, czy też fantasy dla młodzieży, jednak "Diabolika" jest szczególna. Nie widzę zbyt wielu powiązań do innych tego typu powieści, świat przedstawiony jest niezwykle interesujący, na każdym kroku autorka serwuje kolejne smaczki technologiczne, co po prostu ubóstwiam w sci-fi, a bohaterowie, zwłaszcza Nemezis i Tyrus są wisienką na torcie.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu

wtorek, 17 stycznia 2017

205# Endgame tom 3. Reguły gry - James Frey, Nils Johnson-Shelton





Tytuł: Reguły gry
Autor: James Frey, Nils Johnson-Shelton (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Endgame, tom 3
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 352
Forma: własna biblioteczka
Moja ocena - 9/10




WSTĘPNIE...

           Czy jest jeszcze ktoś, kto nie słyszał o Endgame - multimedialnym fenomenie, dzięki któremu można wygrać 3 000 000 $? Endgame to nie tylko trzy powieści, które na marginesie - są rewelacyjną przygodą i mile spędzonym czasem dla czytelnika, ale to coś o wiele więcej! Mam nadzieję, że wszyscy usłyszą o Endgame, bo nawet jeżeli nie chcecie rozwiązywać zagadek i łamigłówek, które są bardzo skomplikowane, to przynajmniej poznajcie historie 12 Graczy, w rękach których są losy całego świata!

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Shari, Aisling, Hilal, Sarah, Jago, An Liu, czy może Maccabee? Kto wygra Endgame? A może raczej - kto nie dopuści do zakończenia Gry o losy świata? Najlepsi uczestnicy dotrwali do ostatniego etapu - poszukiwania Klucza Słońca. Niektórzy z nich pragną wygrać i uratować swój lud, inni myślą jedynie o zemście, a reszta tworzy sojusz mający na celu przerwanie Gry i nie dopuszczenie do jej zakończenia i wygranej któregokolwiek z Graczy. Niestety do Ziemi zbliża się wielki meteoryt zwany Abaddonem i zagłada przychodzi szybciej, niż bohaterowie się spodziewali. Teraz nie tylko inni są przeszkodą, ale również skutki katastrofy, Stwórcy i inne organizacje, które mają odmienne plany, co do losów Graczy i świata. Trzeba się strzec na każdym kroku, bo nie wiadomo kto okaże się wrogiem, a kto przyjacielem...

          Bardzo długo czekałam na ostatnią część serii "Endgame". Poprzednie dwa tomy zdecydowanie zachęciły do poznania zakończenia historii 12 Graczy, z których każdy pochodził z jednego ze starożytnych ludów i miał zawalczyć o ochronę swojej rasy zdobywając trzy klucze - Klucz Ziemi, Niebios i Słońca. Tym bardziej wyczekiwałam "Reguł gry", gdyż pod koniec "Klucza Niebios" wszystko mocno się skomplikowało i zmieniła się czołówka. Poprzednie tomy prowadził nas w pogoń za Graczami i ich przygodami, z tym że było ich 12, sojusze jeszcze nie były tak mocne, więc każdy rozdział opowiadał praktycznie o innym Graczu. Tutaj mamy podobnie, bo wszyscy chcą znaleźć lokalizację Klucza Słońca (z różnych powodów), jednak jest jedna spora zmiana. Tym razem kilkoro bohaterów jest ciągle razem i nie przenosimy się tak często od jednego do drugiego, bo działają wspólnie. No i liczba uczestników zmniejszyła się z 12 do 7, przez co akcja jest bardziej skupiona. Od pierwszego tomu uzyskaliśmy bardzo dużo informacji i szczegółów o Stwórcach, starożytnych ludach i powodach rozpoczęcia Endgame, dlatego jeszcze ciekawiej śledziło się fabułę, niż w przypadku dwóch pierwszych części. Pojawiły się nowe artefakty, bronie i najstarsza księga. Bohaterowie borykają się nie tylko ze swoim zadaniem, którym jest wygrana, ale również ze skutkami zniszczeń Ziemi przez meteoryt Abaddon i następstwami tego np. wybuchami wulkanów. Panuje chaos, cały świat jest na skraju załamania i zagłady i jak stwierdziła Sarah, tylko zombie brakuje. 
Lektura trzeciego tomu Endgame sprawiła mi wiele radości, ale również smutku. Byłam zaskoczona śmiercią pewnej dwójki bohaterów, gdyż myślałam, że oni jednak przeżyją do końca. To pokazuje, jak bardzo autorzy potrafią zaskoczyć i wstrząsnąć czytelnikiem, nie mają litości dla żadnego bohatera. Ale to pozytywna cecha, przecież zawsze dłużej pamięta się powieści, w których ukochane postacie giną, niż żyją długo i szczęśliwie... Zakończenie mnie satysfakcjonuje, zostało naprawdę dobrze przemyślane. Do plusów dodaje również symbole ludów, które są umieszczone na początku każdego rozdziału. To bardzo dobrze wygląda i nie daje nam zapomnieć, że uczestnicy są lub powinni być wrogami. Ja właściwie żadnych wad wymienić nie potrafię, jestem w zupełności zadowolona z tego czasu, który spędziłam podczas lektury "Wezwania", "Klucza Niebios" i "Reguł gry". Co więcej - trudno mi będzie teraz sięgnąć po kolejną książkę, bo wciąż mam w pamięci uczestników śmiertelnej Gry...

PODSUMOWUJĄC...

          
Rozłożyłam sobie przyjemność czytania "Reguł gry", czyli zakończenia przygód 12 Graczy pochodzących ze starożytnych ludów, na dwa dni. Na dłużej nie byłam w stanie, bo po odłożeniu książki obsesyjnie o niej myślałam i jak najprędzej do niej wracałam, bo musiałam poznać dalszą akcję! Moja ciekawość w końcu została zaspokojona, ale co z tego, jak Endgame dla mnie się już skończyło... Czekam na kolejną serię w podobnym stylu, ale nie wiem, czy coś jeszcze może dorównać serii duetu James Frey i Nils Johanson-Shelton. Czekam.

Seria Endgame

Wezwanie               Klucz Niebios                Reguły gry

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu


sobota, 20 lutego 2016

165# Kamień i sól - Victoria Scott (recenzja premierowa)

"Udział w Piekielnym Wyścigu przypomina uzależnienie od narkotyków. Jeden mały krok prowadzi do następnego i zanim się zorientujesz, znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia. Nie masz pojęcia, jak to się stało, że twoje życie tak bardzo oddaliło się od tego, co było wcześniej."



Tytuł: Kamień i sól
Autor: Victoria Scott (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: IUVI
Seria: Ogień i woda, tom 2
Data wydania: luty 2016
Liczba stron: 365
Forma: własna
Moja ocena - 7/10


WSTĘPNIE...

         Do tej pory pamiętam, jak wydawnictwo IUVI zapowiadało pierwszą część serii Victorii Scott - "Ogień i woda" (recenzja). Spodobała mi się od razu, porównywałam ją trochę do "Igrzysk śmierci" i trochę do "Ryzykantów". Jest to typowa dystopia, skierowana raczej do młodzieży, jednak nie wyłącznie do nich, bo starszym fanom tego gatunku też powinna się spodobać. Teraz czas na dalsze etapy morderczego wyścigu o nagrodę, jaką jest życie ukochanej osoby...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           "Kamień i sól" rozpoczyna się krótko po wydarzeniach opisanych w ostatnim rozdziale "Ognia i wody", w którym zakończył się etap zmagań na pustyni (a wcześniejszy miał miejsce w dżungli). Uczestnicy Piekielnego Wyścigu są już na półmetku, dwa mordercze etapy mają już za sobą, dwa wciąż przed nimi (tym razem na oceanie i w górach). W pierwszym tomie zginęło mnóstwo osób, w tym przyjaciele i wrogowie Telli, głównej bohaterki, która za wszelką cenę chce zdobyć lekarstwo na śmiertelną chorobę jej brata, a później raz na zawsze obalić Piekielny Wyścig wraz z innym uczestnikiem - Guyem, z którym zaczyna łączyć ją uczucie. Trzeci etap toczy się na oceanie, a uczestnicy muszą dopłynąć na łódkach do celu. Jednak Telli wydaje się to zbyt proste w porównaniu do poprzednich zmagań i spodziewa się komplikacji, które oczywiście nadchodzą...

           Druga część na szczęście trzyma poziom pierwszego tomu. Akcja nie zwalnia tempa, a organizatorzy wymyślają co rusz nowe zasady i wprowadzają zmiany w wyścigu. Są mili i uczynni, żeby za chwilę zrzucić na uczestników kolejne kłody pod nogi, z czego niektóre są faktycznie bardzo zatrważające np. Walki Pandor, które przeczytałam jedynie pobieżnie, bo było to okrutne... Plusem jest to, że pojawiają się kolejni uczestnicy, których Tella wcześniej nie poznała, co urozmaica nieco fabułę, bo opowiadają oni swoje historie i niekiedy nieco mieszają w fabule swoim zachowaniem i czynami. Lekkim minusem natomiast są niektóre rozterki głównej bohaterki, które są faktycznie trochę nastoletnie. Często zastanawia się, co mysli o niej Guy, czy nadaje się do wyścigu, czy trzeba ją ciągle ratować. I to bywało czasami nieco irytujące. Jeżeli sięgnięcie po serię Victorii Scott, lepiej przygotujcie się na szokujące zwroty akcji, i czasem makabryczne pomysły organizatorów wyścigu. Zaskoczenia na pewno nie zabraknie.
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Byłam pewna, że seria liczy tylko dwa tomy i że w drugim już wszystko się rozstrzygnie. A okazuje się, że na pewno będzie kolejna część bo zakończenie jest całkowicie otwarte. I bardzo dobrze, bo chętnie przeczytam o tym, jak Tella z kilkoma innymi osobami stara się zapobiec kolejnym wyścigom... Polecam! 

Seria Ogień i woda

Ogień i woda             Kamień i sól


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

poniedziałek, 30 listopada 2015

158# Endgame. Klucz Niebios - James Frey

"Żyjcie, umierajcie, kradnijcie, kochajcie, nienawidźcie, zdradzajcie, mścijcie się. Co tylko chcecie. Endgame jest zagadką życia, powodem śmierci. Grajcie. Co ma być to będzie.".



Tytuł: Endgame. Klucz Niebios
Autor: James Frey (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Endgame, tom 2
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 512
Forma: papierowa (moja biblioteczka)
Moja ocena - 8+/10



WSTĘPNIE...

       Pierwszy tom serii "Endgame" całkowicie mnie zaskoczył. Koncepcja stworzona przez Jamesa Freya oraz Nilsa Johnsona-Sheltona to nie tylko powieść, ale również gra w świecie realnym o wielkie pieniądze, do której może przystąpić każdy. Pierwsza część to dopiero początek zmagań 12 Graczy wywodzących się z pradawnych ludów. "Endgame. Wezwanie" zakończyło się na zdobyciu pierwszego klucza - Klucza Ziemi przez jedną z uczestniczek. Drugi tom, jak wskazuje tytuł dotyczył będzie poszukiwań drugiego - Klucza Niebios. Komu tym razem uda przybliżyć się do zwycięstwa? Przy życiu zostało ośmioro Graczy. Ale czy na pewno? 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

     Poprzednio zachwycałam się cudowną okładką "Wezwania", która przypominała mieniące się złoto. Tym razem kolor okładki jest krwisto-czerwony... czyli taki, jak fabuła - bardzo krwista. Rywalizacja zdecydowanie się zaostrza. Zasady gry całkowicie ulegają zmianie. Wcześniej o Endgame wiedziało niewiele osób, tylko garstka wtajemniczonych. Była to rywalizacja pomiędzy przedstawicielami starożytnych ludów. Natomiast teraz o Grze dowiadują się różne organizacje: od CIA począwszy, na MI6 skończywszy i... cała ludzkość. Jeden Klucz został odnaleziony, wiec reszta Graczy czuje się zagrożona i jeszcze bardziej zdeterminowana, aby znaleźć kolejny. Choć nie wszyscy. Mamy tutaj gamę przeróżnych postaci - od tych bezwzględnych, którzy przed oczami widzą jedynie zwycięstwo po trupach, do tych "delikatniejszych", dla których Endgame zło, a nie cel życia. Przez myśl im przechodzi, że być może istnieje inna opcja, niż wcześniej zakładane dwie: umrzeć lub wygrać. Być może da się przerwać Grę i uratować większość populacji, a nie tylko potomków jednego ludu. 

          W tej części już trochę lepiej poznajemy bohaterów i bardziej zarysowują się ich prawdziwe charaktery. Cieszę się, że więcej fabuły dostał Hilal, bo według mnie jego wątek jest najciekawszy. Aksumowie są naprawdę bardzo starym ludem i związane są z nimi starożytne mity, miejsca i artefakty np. wcześniej wspomniana przeze mnie Arka Przymierza. Drugim z kolei najciekawszym wątkiem jest Aisling, czyli jej współpraca z organizacją rządową i chęć zatrzymania Gry. Niestety wątek Olmeka i Cahokianki trochę stracił na świeżości z "Wezwania" i o nich już tak ciekawie nie było. Ato głównie przez śmierć jednej osoby, która była mocno powiązana z tymi dwoma Graczami. Na prowadzenie zaś wyszła inna osoba, której pomysły dotyczące kryjówek, bomb, czy sposobów ucieczek są niezmiernie oryginalne i nieograniczone. Natomiast największym zaskoczeniem jest tytułowy Klucz Niebios. Jak to powiedziała Aisling "Stwórcy bardzo cwanie to wymyślili". I to jest prawda. 

          Książka jest wielogatunkowa: na pewno jest w niej dużo sci-fi (np. liczby pojawiające się znikąd), trochę fantastyki, sporo realistycznego thrillera, czy powieści akcji (FBI depczące bohaterom po piętach, wszystkie sceny walk, wybuchy), ale również pewne elementy religijne i mityczne (Bogowie, czyli Stwórcy, Arka Przymierza, starożytne artefakty i lokacje). Początkowo koncepcja przypominała nieco "Igrzyska śmierci", ale właściwie tylko koncepcja. Jest to całkowicie inna historia, z innymi zaletami, wątkami i z inną konstrukcją. 

PODSUMOWUJĄC...

          Wiedziałam, spodziewałam się, byłam przygotowana na szok czytając te książkę, bo pamiętam w jaką konsternacje wprawił mnie pierwszy tom. Ale "Klucz Niebios"? To jest całkowita masakra. Po finałowym rozdziale ciężko jest dojść do siebie, bo emocje spowodowane pogonią za Kluczem Niebios są niewyobrażalne. Czułam się, jakbym oglądała naprawdę porywający film akcji. Więc kumulacja emocji przy lekturze ostatnich stron sięgnęła zenitu. I nie mam pojęcia, jak dotrwać do premiery finałowego tomu o 12 Graczach Endgame, najchętniej już bym poznała zakończenie zmagań bohaterów!

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję wydawnictwu

wtorek, 13 października 2015

143# Agenda 21 - Glenn Beck, Harriet Parke




Tytuł: Agenda 21
Autor: Glenn Beck, Harriet Parke (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania:  wrzesień2015
Liczba stron: 335
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 8/10



WSTĘPNIE...

          Naprawdę uwielbiam podgatunek sci-fi jakim jest dystopia. Mimo, że od kilku lat na rynku wydawniczym pojawia się dużo książek opowiadających o jednej z możliwych wizji przyszłości, do której zmierza świat, to i tak chętnie sięgam po te powieści. Trafiają się różne: te gorsze, które ani nie wnoszą nic nowego, ani nie mają ciekawych bohaterów, ani choć trochę zaskakującej lub szokującej fabuły, te które są naprawdę ciekawe, choć właściwie nic nowego nie pokazują i te, które zapierają dech w piersiach poprzez ciekawą akcję lub postacie. Nie ukrywam, że jeszcze przed premierą "Agendy 21" wiele od niej oczekiwałam...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Agenda 21 to dokument programowy, który przedstawia sposób opracowania i wdrażania programów zrównoważonego rozwoju w życie lokalne. Jednak Agenda 21 nie jest fikcją, została naprawdę wprowadzona z inicjatywy ONZ na konferencji w Rio de Janeiro w 1993 roku. Program ten jest realizowany przez 170 krajów, wliczając w to Polskę. Jest to jednym zdaniem: program ratowania planety, mający na celu między innymi oszczędzanie energii. Jednak co się może wydarzyć, gdy program wymknie się spod kontroli i gdy do władzy dojdą nieodpowiedni ludzie to jedynie fikcja literacka duetu Glenna Becka i Harriet Parke. Ale czy jest to jedynie fikcja, czy może hipoteza i zapowiedź tego, co w przyszłości może stać się ze światem? Oby była to jedynie wyobraźnia autorów...

          Emmeline żyje wraz z matką na jednym z Osiedli w Mieszkalniku, jak nazywane są w ich czasach dawne domy. Stanów Zjednoczonych, Europy ani innych kontynentów już nie ma, są po prostu Wspólnoty, które konkurują między sobą o ilość pozyskanej energii, o liczbę narodzonych dzieci, o zebrane plony itp. Większość mieszkańców ma obowiązek codziennego dostarczania energii do Wspólnoty za sprawą długiego marszu na desce energetycznej, a nagrodą są za to podawane dwa razy dziennie posiłki. Jeśli rząd kontroluje jedzenie ma wielką władzę, jeśli kontroluje jedzenie i energię ma władzę całkowitą. Wielu ludzi jest bezpłodnych, więc przeprowadzane są specjalne testy reprodukcyjne, a obywatelom dobierani są partnerzy, nie mają oni wolnego wyboru. Emmeline rodzi córeczkę, jednak może nawet jej zobaczyć, gdyż dzieci nie należą do swoich rodziców, lecz do Centralnego Zarządu Spolegliwości, głównych władz Wspólnoty. Bohaterka zaczyna dostrzegać niesprawiedliwość świata i postanawia się temu przeciwstawić.

          Jest to w pewnym stopniu powieść młodzieżowa, nie powiem, że nie. Główna bohaterka jest niespełna osiemnastoletnią dziewczyną, przeżywa swoje pierwsze uczucia. Jednak ta powieść ma w sobie o wiele większy przekaz i historię do opowiedzenia. To naprawdę szokująca i wstrząsająca wizja świata, w której ekologia jest na pierwszym miejscu, a ludzie zamiast być najważniejszymi istotami na świecie stają się jedynie pionkami ratującymi środowisko. Zamiast żyć pełnią życia, po prostu istnieją, aby świat mógł przetrwać. Są ciągle kontrolowani, nie mogą sami podejmować żadnych decyzji, bo tylko Republika wie, co jest dla nich dobre. Czy jest to naprawdę cena warta uratowania świata? Jeśli tak ma wyglądać życie ludzi do końca świata, to czy naprawdę warto żyć? Bez możliwości spędzenia wolnego czasu, tak jak się ludziom podoba, bez możliwości wyboru partnera na całe życie, bez możliwości ujrzenia własnego dziecka. 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Czy powieść mnie zaskoczyła? Jak najbardziej tak. Miałam duże wymagania i zostały one spełnione. Jest tutaj realność, historia, która warto opowiedzieć, nieowiązane zagadki i ciekawa postać głównej bohaterki. Naprawdę polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu


środa, 26 sierpnia 2015

131# Wayward Pines. Krzyk - Blake Crouch

"Nie obchodzi mnie, czy skoczymy razem, czy razem zejdziemy na dół. Po prostu nie róbmy tego samotnie."





Tytuł: Krzyk
Autor: Blake Crouch (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Wayward Pines, tom 3
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania:  marzec 2015
Liczba stron: 340
Forma: e-book
Moja ocena - 8/10



WSTĘPNIE...

          Nawet nie zdążyłam ochłonąć po zakończeniu "Buntu", a od razu wzięłam się za czytanie "Krzyku", bo nie mogłam dłużej czekać z poznaniem zakończenia całej historii. Drugi tom poszedł bardzo do przodu z fabułą, więc ostatnia część zapowiadała się naprawdę ciekawie.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

           
Akcja toczy się dokładnie w momencie, w którym zakończył się drugi tom. Bunt mieszkańców na przodzie z Ethanem wybuchł pełną parą, ale nie ma czasu na "świętowanie", bo zaczyna się piekło, jak to określił David Pilcher. Setki abików, potworów, którzy przed setkami lat byli ludźmi i ewoluowali zmierza teraz w kierunku Wayward Pines, które zostało otwarte... Ethan przeżywa koszmar, bo wie, że cała sytuacja powstała w wyniku jego decyzji. On jest za wszystko odpowiedzialny i to on musi ponieść konsekwencje swoich czynów.
W tym tomie autor pokazał nam również spojrzenie na całą sytuację przez pryzmat innych mieszkańców, całkowicie zwykłych przeciętnych obywateli. Niektórzy cieszą się, że w końcu poznali prawdę, która przez tyle lat przed nimi ukrywano, a inni woleliby żyć nadal w złudzeniu i kłamstwie, ale przynajmniej żyć. I znowu wkrada się tutaj analiza psychologiczna zachowań i uczuć ludzi. Ich zachowanie wyraźnie pokazuje, że żadna decyzja nie była dobra, ani żadna nie była zła. Po prostu każdy człowiek inaczej widzi daną sytuację, każdy wolałby inne rozwiązanie. Uczuć jest w tej części mnóstwo. Bo jak żyć w jednym, małym miasteczku z kochanką męża? Jak zapomnieć o kochance, gdy spotyka się ją codziennie? Bohaterowie oprócz oczywistych problemów (takich jak przetrwani) musieli zmierzyć się również ze swoimi bardzo ludzkimi i normalnymi emocjami. 

          Część trzecia jest nieco gorsza od dwóch sowich poprzedniczek przez to, że głównymi zdarzeniami były: ucieczka przed abikami i walka z abikami. Nie mówię, że to źle, bo przecież to zrozumiałe, że tak musiało być, jednak bardziej odpowiadała mi fabuła dwóch wcześniejszych tomów. Jednak zaskoczenia nie brakuje również i w "Krzyku". Zwłaszcza zaskakuje zakończenie całej historii jest moim zdaniem idealne. Właściwie nawet nie brałam takiego pod uwagę, ale autor naprawdę dobrze wybrnął z całej sytuacji. Bo jakie może być zakończenie historii ostatnich ludzi na ziemi? Powybijają wszystkie abiki (co jest właściwie niemożliwe), a może po prostu umrą śmiercią naturalną i będą spokojnie czekać na koniec ludzkości? No właśnie, przekonajcie się sami... 
        
PODSUMOWUJĄC...

         Teraz mogę spokojnie powrócić do oglądania reszty serialu i delektować się po raz kolejny historią tajemniczego miasteczka i ich mieszkańców.


Trylogia Wayward Pines
Szum             Bunt             Krzyk
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...