Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dramat. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dramat. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 4 marca 2018

259# Cień matki - Diane Chamberlain [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!]



Tytuł: Cień matki
Autor: Diane Chamberlain (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Kiss River, tom 3
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: marzec 2018
Liczba stron: 480
Forma: e-book
Moja ocena - 8/10


WSTĘPNIE...
          "Cień matki" to trzecia i niestety ostatnia część trylogii o rodzinie O'Neillów zamieszkującej w malowniczym zakątku Outer Banks i opowiadającej o konsekwencjach śmierci żony, matki i lokalnej filantropki - Annie O'Neill. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          W dwóch poprzednich częściach tj. "Światło nie może zgasnąć" oraz "Kiss River" poznaliśmy rodzinę O'Neillów - Aleca, Lacey, Claya oraz kilkoro innych osób, które są blisko z nią związane m.in. lekarkę Olivię, Ginę, czy też ich sąsiadów. Cała seria skupia się przede wszystkim na wpływie śmierci wspaniałej Annie O'Neill na niektóre osoby. Większość miała ją za osobę wręcz świętą, która była bardzo dobrą żoną i matką, ale również wrażliwą na krzywdę innych, współczującą i pomagającą potrzebującym. Alec i Clay już zdążyli sobie ułożyć życie, pomimo wielu trudności i bolesnych chwil po drodze, jednak Lacey wciąż nie może wyjść na prostą. Odkrycie pewnych informacji o matce zburzyło jej świat i po raz kolejny musi znaleźć własną tożsamość i dowiedzieć się, kim naprawdę jest. Początkowo chciała jak najbardziej upodobnić się do zmarłej matki, lecz teraz traktuje to jak piętno i pragnie, aby ludzie zaczęli widzieć w niej Lacey, nie Annie. Tragiczne wydarzenia z udziałem jej przyjaciółki z dzieciństwa Jessiki postawią na jej drodze Mackenzie, 11-letnią dziewczynkę, która właśnie straciła matkę, a którą Lacey musi się zająć. Czy zadanie nie do wykonania, jakie początkowo wydaje się wychowanie małej dziewczynki pomoże zarówno Lacey, jak i Mackenzie odnaleźć spokój i szczęście?

          Poprzednie części trylogii Diane Chamberlain zupełnie mnie oczarowały. Duży wpływ miało na to umiejscowienie akcji w przepięknej części Karoliny Północnej oraz wplecenie w fabułę wątku związanego z ratowaniem latarni w Kiss River. Historia Lacey, która okazała się być najważniejszą bohaterką całej serii jest pełna bólu i smutku. Najpierw musiała uporać się z ciągle powracającym obrazem śmierci matki i wielką tęsknotą za nią, następnie po odkryciu tajemnic Annie - z nagłą nienawiścią i chęcią odcięcia się od wszelkich podobieństw, aż ostatecznie napotkała na trudności związane z poszukiwaniem własnej tożsamości. Lacey od zawsze była porównywana do matki, gdyż przypominała ja wyglądem i charakterem, lecz walczyły w niej dwa sprzeczne uczucia - pewna jej część chciała być taka sama, natomiast druga szukała własnego "ja". Książka jest po brzegi wypełniona sekretami. Kim jest Rick Tenley, który nagle pojawił się w życiu panny O'Neill i wydaje się być idealnym kandydatem na partnera życiowego, tak różnym od jej poprzednich wyborów? Czy Bobby, znajomy z lat młodzieńczych okaże się być prawdziwym ojcem McKenzie, czy może prawda jest bardziej złożona i głęboko ukryta? I w końcu - czy Lacey zna już wszystkie okoliczności śmierci matki, czy druga osobowość Annie również i w tym wypadku namieszała? Sekretów jest sporo do odkrycia, ale jak zapewne zdajecie sobie sprawę, to tylko urozmaica lekturę. Bo czymże byłby dobry dramat bez kilku niejasności i zagadek? Zawsze znajdą się jakieś tajemnice do odkrycia, zwłaszcza w książkach pani Chamberlain. To prawda, że niektóre z nich były oczywiste od samego początku, ale autorka wciąż zaskakuje swoim skomplikowanym detalem i sposobem, w jaki udało się to wszystko połączyć. Jest mistrzynią w tworzeniu elementów i układaniu puzzli w sposób, który jest interesujący i płynny.


       PODSUMOWUJĄC...

          Ostatecznie cała opowieść zawarta w trzech tomach sprowadza się do odszukania w sobie umiejętności przebaczenia, zrozumienia drugiego człowieka i dania mu szansy na poprawę. Ważne jest również przebaczenie samemu sobie, bo inaczej nie jest się w stanie zrobić tego w stosunku do innych osób. Przykro mi, że już nie odwiedzę rodziny O'Neill...

Seria Kiss River

Światło nie może zgasnąć                    Latarnia w Kiss River                    Cień matki
       

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu


wtorek, 14 listopada 2017

253# Latarnia w Kiss River - Diane Chamberlain [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!]




Tytuł: Latarnia w Kiss River
Autor: Diane Chamberlain (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Seria: Kiss River, tom 2
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2017
Liczba stron: 488
Forma: e-book
Moja ocena - 8/10


WSTĘPNIE...
          Poprzednia książka o bohaterach z Kiss River pt. "Światło nie może zgasnąć" opowiadała o pani doktor Olivii, jej małżeństwie oraz wpływie śmierci lokalnej filantropki Annie O'Neill na życie rodzin obu kobiet. Przyznam, że bardzo chciałam przeczytać kontynuację i po kilku miesiącach dostałam taką możliwość. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Gina Higgins, nauczycielka nauk ścisłych i badaczka historii latarni morskich przybywa do Outer Banks, aby zbadać sprawę wydobycia imponującej soczewki Fresnela z oceanu, która była niegdyś częścią latarni w Kiss River. Bardzo szybko poznaje rodzeństwo O'Neillów - Claya i Lacey, którzy oferują jej pokój w dawnym domku latarnika, w którym obecnie mieszkają. Są trochę zaskoczeni, że kobieta pokonała 5000 kilometrów, aby dotrzeć do jednej z wielu latarni w kraju, lecz szybko zaprzyjaźniają się z nią nie podejrzewając, że może mieć ona inne zamiary, niż te które im podała. Gina kieruje się wskazówkami z pamiętnika pewnej młodej dziewczyny imieniem Bess, który pochodzi z 1942 roku i za wszelką cenę chce doprowadzić do wydobycia soczewki z wody nagłaśniając sprawę wśród lokalnej społeczności. Jednak jakimi kieruje się motywami? Czy na pewno chodzi jej jedynie o chęć wydobycia słynnej soczewki, aby przywrócić regionowi dawne dziedzictwo, czy może coś ukrywa przed rodzeństwem? Jednak gdy zakochuje się w Clayu sprawy zaczynają przybierać nieoczekiwany obrót...

           Po raz drugi spotykamy się z bohaterami z małego miasteczka w malowniczym zakątku Outer Banks, gdzie stoi niegdyś piękna, teraz już zniszczona latarnia morska Kiss River. Od poprzedniego tomu mija około 10 lat, w życiu naszych bohaterów dużo się pozmieniało. Lacey już nie jest zbuntowaną nastolatką, która próbuje sobie poradzić po śmierci matki, choć ta sprawa wciąż niesie za sobą negatywne skutki wpływając na jej życie osobiste. Jest bardzo podobna do Annie nie tylko z wyglądu, ale również zachowując się w prawie identyczny sposób - tworzy witraże i udziela się charytatywnie pomagając innym. Clay natomiast cierpi nie tylko po stracie matki, ale również ukochanej żony Terri, która zmarła przed kilkoma miesiącami. Jednak gdy na szczycie latarni spotyka pewną nieznajomą, młodą, przepiękną kobietę i z biegiem czasu poznaje ją coraz lepiej, zakochuje się w niej z wzajemnością. Diane Chamberlain oprócz znanych nam już bohaterów, których pokochaliśmy w pierwszej części (zwłaszcza Olivię i Aleca) wprowadza nowych, których losy splatają się ze znanymi już nam osobami. Ciekawym zabiegiem jest rozszerzenie historii o córce Mary Poor, o której była jedynie malutka wzmianka w pierwszym tomie. Gdybym wiedziała, że staruszka i jej opowieści są wskazówką do historii opisanej w tym tomie, na pewno czytałabym dokładniej "Światło, którego nie widać". 

          Uwielbiam książki, których teraźniejszość przeplata się z opowiadaniami, wspomnieniami, czy też zapisami z pamiętnika, które działy się wiele lat wcześniej, a najlepiej w czasach I lub II wojny światowej. Jednak nie spodziewałam się, że dostanę połączenie wspaniałego dramatu, który zawsze taki jest, gdy wychodzi spod pióra Diane Chamberlain i historii z dawnych czasów! Jest to połączenie wręcz idealne. Chamberlain potrafi tworzyć niesamowite dramaty, które przeżywają bohaterowie wykreowani w taki sposób, że zawsze im współczujemy i kibicujemy, aby ich życie w końcu wyszło na prostą i aby znaleźli szczęście. Sercem tej powieści jest chęć doświadczenia bezwarunkowej miłości, pragnienie poczucia, że gdzieś się należy, ale przede wszystkim pragnienie posiadania rodziny. Powieść pokazuje jednak, że ci, którzy są twoją "prawdziwą" rodziną, mogą ale tak naprawdę nie muszą być krewnymi. Rodzina to również przyjaciele, którzy czasem są o wiele bliżsi niż te osoby, z którymi łączą nas więzy krwi. Nie mogę nie wspomnieć również o oszałamiającej scenerii, jaką jest archipelag wysp Outer Banks z pięknymi piaszczystymi plażami i latarniami spotykanymi na każdym kroku. Autorka tak pięknie potrafi opisywać, że naprawdę zazdrościłam bohaterom przebywania w tak malowniczym zakątku oraz w niewielkiej społeczności, w której wszyscy się znają i starają sobie pomagać. Sąsiedzi wówczas stają się prawdziwą rodziną. 

PODSUMOWUJĄC...

          Na szczęście to jeszcze nie koniec historii mieszkańców rajskiej części Karoliny Północnej. Seria liczy sobie trzy tomy i już nie mogę doczekać się kolejnej wspaniałej i zapewne wzruszającej opowieści z ukochanymi bohaterami.



Seria Kiss River

Światło nie może zgasnąć                        Latarnia w Kiss River
       

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu


piątek, 2 czerwca 2017

232# Światło nie może zgasnąć - Diane Chamberlain (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)




Tytuł: Światło nie może zgasnąć
Autor: Diane Chamberlain (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: czerwiec 2017
Liczba stron: 584
Forma: e-book
Moja ocena - 8+/10



WSTĘPNIE...
          Diane Chamberlain to moja ulubiona autorka pisząca dramaty, dlatego każda jej książka pojawiająca się na polskim rynku wydawniczym to dla mnie pozycja obowiązkowa. "Światło nie może zgasnąć" jest jedną z pierwszych powieści autorki, więc tym bardziej byłam jej ciekawa. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Małżeństwo Olivii i Paula od kilku miesięcy przechodzi kryzys, głównie za sprawą fascynacji Paula kobietą, o której pisał reportaż do gazety - Annie O'Neill. Pewnego świątecznego wieczora, gdy Olivia prawie kończy dyżur w szpitalu, na oddział ratunkowy trafia pacjentka z raną postrzałową. Olivia ze wszystkich sił próbuje ją ratować, jednak przegrywa walkę. Tym tragiczniejsze jest to, że kobietą okazuje się być Annie O'Neill, którą zauroczony jest jej mąż. Śmierć Annie wpływa na wiele osób - zrozpaczonego Aleca i jego dzieci, którzy uważali ją za idealną żonę i matkę, na Paula, któremu jej odejście łamie serce, Olivię, która z czasem stara się upodobnić do Annie i zrozumieć jej fenomen oraz wiele innych osób tzn. mieszkańców miasteczka, traktujących ją jak niemal świętą osobę. Ale czy naprawdę taka była? Z czasem na jaw wychodzą informacje, które w pewien sposób wpłyną na postrzeganie zmarłej przez niektóre osoby...

           Diane Chamberlain słynie z pisania mocnych dramatów i niekoniecznie typowych. Jej bohaterowie może i mają problemy, które mogłyby dotknąć każdego, jednak ona przedstawia je w jeszcze bardziej dramatycznych okolicznościach, mimo że same w sobie już są wstrząsające i traumatyczne, tworząc tym samym nietuzinkową fabułę. Tym razem pod lupę wzięła małżeństwo z problemami tzn. żona za dużo pracuje, a mąż jest zafascynowany inną kobietą. Typowe, prawda? Jednak gdy "ukochana" Paula trafia na stół operacyjny pod ręce Olivii, sytuacja staje się niezwykle skomplikowana, gdyż kobieta umiera. Wiele osób zadaje sobie pytanie, czy Olivia zrobiła zdecydowanie wszystko co mogła, aby uratować kobietę? W końcu to przez nią jej małżeństwo się rozsypało. Zastanawiało to jej męża, męża Annie - Aleca oraz ją samą. Psychika bohaterów została wystawiona na wielka próbę, autorka po raz kolejny udowodniła, że jej wyobraźnia nie zna granic, a jej twórczość wciąż trzyma bardzo wysoki poziom. Chamberlain snuje absorbującą opowieść o romantycznej obsesji, zdradzie i rodzinnych problemach. W wielu częściach tej książki bardzo współczułam Olivii, która wręcz prosiła się o miłość własnego męża, a jego wręcz nienawidziłam za bezduszność. Jak można własnej żonie, którą się kiedyś mocno kochało mówić, że po poznaniu innej kobiety dopiero zrozumiał, czym jest miłość? Nie jestem pewna, czy Paul faktycznie kochał Annie, czy po prostu miał na jej punkcie obsesję i to ogromną. Zresztą nie tylko on - nawet Olivii udzieliła chęć naśladowania czynów wspaniałej Annie kochanej przez wszystkich, którzy ją poznali. Zresztą nie można jej się dziwić, bo na każdym kroku była porównywana do niej i to nie tylko przez Paula. Momentami miałam dosyć tego uwielbienia, zwłaszcza, jak się okazało wcale taka święta nie była. Była bardzo dobrą osobą - owszem, ale bez przesady, Olivia również jest bardzo dobrym człowiekiem, ale niestety przez długi czas musiała żyć w cieniu Annie. Kolejnymi osobami, które są bezpośrednio zaangażowane w dramat dotyczący śmierci O'Neill są jej dzieci, a przede wszystkim córka Lacey, która zdecydowanie najgorzej sobie radzi po śmierci ukochanej matki. Ze zdolnej uczennicy zmienia się w stwarzającą problemy nastolatkę, a jej ojciec bez pomocy żony nie może sobie z tym poradzić. 

          Nie można również nie wspomnieć o scenerii, która otacza całą tą ogromnie przytłaczającą historię. Akcja powieści rozgrywa się na Outer Banks tzn. w malowniczym zakątku Karoliny Północnej. Słoneczna wyspa, piaszczyste plaże, malownicza latarnia, która ma tutaj swoją własną, bardzo ważną historię do opowiedzenia i która wpływa na życie praktycznie wszystkich bohaterów, którzy są zaangażowani w jej ratowanie, pozwala nam na chwilę oderwać się od cierpienia, które bije z kart powieści. Dzięki umiejscowieniu akcji właśnie w tak urokliwym miejscu, książka nabrała nieco innego klimatu, niż ten, do którego przyzwyczaiła mnie autorka. Tak się stało również za sprawą witraży tworzonych przez dwie bohaterki, bo moja wyobraźnia podsuwała mi bardzo piękne obrazy. Nad całą powieścią wisi artystyczna i ekspresyjna aura, mimo tragicznych wydarzeń w niej opisanych, a tajemnicza latarnia tylko dopełnia odczuwanie tego nastroju. "Światło nie może zgasnąć" to bardzo dobrze napisany dramat rodzinny z mocno zarysowanymi głównymi bohaterami. To niezwykle emocjonalna i szczera historia, którą Diane Chamberlain zamieniła wyjątkową opowieść o złożoności psychiki ludzkiej. 

PODSUMOWUJĄC...

          Bardzo dobra wiadomość jest taka, że nie jest to jedyna powieść o bohaterach z Kiss River - autorka stworzyła trylogię i miejmy nadzieję, że drugi tom zostanie niedługo wydany w Polsce, bo bardzo chciałabym dalej odkrywać sekrety latarni, sprawdzić co słychać u Olivii oraz rodziny O'Neillów.


       
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu


sobota, 8 kwietnia 2017

226# 13 powodów - Jay Asher

"Nikt nie wie ze stuprocentową pewnością, w jakim stopniu jego postępowanie odbija się na życiu innych. Bardzo często nie mamy choćby bladego pojęcia. Mimo to robimy, co nam się żywnie podoba."




Tytuł: 13 powodów
Autor: Jay Asher (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Rebis
Liczba stron: 272
Forma: e-book
Moja ocena - 8+/10



WSTĘPNIE...

          Bardzo dawno nie czytałam literatury młodzieżowej, a zwłaszcza takiej, która porusza znacznie poważniejsze problemy niż np. nastoletnie miłości. Na "13 powodów" zdecydowałam się przede wszystkim za sprawą serialu, który premierę miał bardzo niedawno i został nakręcony na podstawie powieści, a którego zwiastun bardzo mnie zaintrygował. Z reguły najpierw czytam książkę, a później oglądam ekranizację, dlatego i tym razem tak zrobiłam. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          
Clay Jensen to spokojny licealista, którego życie pewnego dnia diametralnie się odmienia. Jego koleżanka ze szkoły - Hannah popełnia samobójstwo, a wszyscy w około zastanawiają się, jaki był tego powód. Dwa tygodnie po tym wydarzeniu, Clay znajduje pod domem paczkę zaadresowaną na jego nazwisko. W środku znajduje siedem kaset, ponumerowanych od 1 do 13. Zdezorientowany włącza pierwszą z nich, a narratorką okazuje się być Hannah, która wyjaśnia, że istnieje trzynaście powodów przez które popełniła samobójstwo, a Clay jest jednym z nich i aby dowiedzieć się reszty musi po kolei słuchać kaset oraz podążać w miejsca zaznaczone przez nią na mapie, którą Clay dostał kilka dni wcześniej. Następnie musi odesłać kasety kolejnej osobie, która jest po nim na "liście". Chłopak wędrując po mieście ze słuchawkami na uszach i stopniowo odkrywa tajemnice, które skrywała jego przyjaciółka, jak i otaczający ich ludzie...

          Książka jest krótka, liczy sobie niespełna 300 stron i zdecydowanie można ją przeczytać w jeden dzień. I tak też zrobiłam, bo nie mogłam odpuścić sobie poznania tej historii od razu. Nie liczy się ilość stron, ale siła oddziaływania tej historii, która zdecydowanie daje do myślenia. Pokazuje jak ciężkie jest życie w dzisiejszych czasach nie tylko po osiągnięciu dorosłości, gdy trzeba przejmować się pracą, czy pieniędzmi, ale dużo wcześniej, jeszcze w liceum. Książka pokazuje, że życie w szkole z rówieśnikami potrafi być trudne, jak ciężko jest się przystosować do nowego środowiska i zostać zaakceptowanym. Jak wiele szkód może wyrządzić plotka, przekazywana przez zazdrość, złość, czy po prostu przez zabawę. Trzeba pamiętać o tym, że wszystko co zrobimy lub powiemy może wpłynąć na inną osobę w taki sposób, jakiego byśmy się nigdy nie spodziewali, bo każdy ma inną wrażliwość i co innego powoduje u tej osoby smutek, przygnębienie, złość. Nigdy nie wiadomo, co kogo może zranić. Bardzo podobała mi się forma, dzięki której została nam przedstawiona historia Hannah. Wiadomość na kasetach, które zostały wysłane dopiero po śmierci to naprawdę trafiony sposób przekazania informacji. Dobrze, że autorka nie wykorzystała pamiętnika, czy wspomnień innych osób, ale postawiła na nowy pomysł. Jest to oryginalne, świeże i sprawiło, że śledzenie fabuły stało się jeszcze bardziej interesujące. 

          Literatura opowiadająca o samobójcach porusza bardzo trudną tematykę. Bo co się mogło się wydarzyć w życiu tej osoby, która stwierdziła, że lepiej umrzeć niż poradzić sobie z problemami? Że nie warto żyć? "13 powodów" porusza ten problem, a osobą która zdecydowała się na ten ostateczny krok jest przecież bardzo młoda dziewczyna. Zakończenie nie jest happy-endem, bo tutaj takiego być nie mogło. Dobitnie pokazuje, że mimo poznania przez głównego bohatera powodów desperacji jego przyjaciółki, on już nic nie może z tym zrobić, nie może zapobiec tragicznym wydarzeniom, które niestety już miały miejsce. Może tylko przyjąć nauczkę i lekcję na przyszłość... Tę powieść powinni przeczytać wszyscy, bez wyjątków. Każdy powinien uświadomić sobie, jak wielką siłę mają nieprzemyślane słowa i czyny, które mogą dogłębnie zranić drugą osobę, a z pozoru niewinna plotka może zniszczyć życie i to dosłownie. Opowieść ta jest tragiczna, przejmująca i pełna bólu, ale jakże prawdziwa. Hannah nie ma depresji, nie ma myśli samobójczych od samego początku, ale lawina różnych zdarzeń sprawia, że problem staje się ogromny i jest nie do udźwignięcia dla dziewczyny. Czytelnicy mogą nie rozumieć jej powodów, bo osobno nie wydają się aż tak straszne, ale razem? Gdy połączy się wszystko, co spotkało Hannah można stwierdzić, że została osaczona przez ludzi, których spotyka na co dzień. Można stwierdzić, że nikt nie przejmuje się tym, co ona czuje. Stwierdziła, że nigdzie nie może się czuć bezpieczna, ani w szkole, ani w domu, czyli w miejscach, w których przebywa ciągle. Moim zdaniem nie można oceniać jej zachowania, dlatego że każdy inaczej postrzega różne sytuacje i inne są odczucia na różne tematy. 
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Było mi strasznie smutno, gdy Clay w końcu doszedł do swojej części i tak strasznie chciałam, żeby na koniec okazało się, że to jednak nie była prawda i Hannah nie zabiła się, ale chciała zobaczyć, jaka będzie reakcja osób na jej kasety, ale niestety... Zdecydowanie polecam książkę, jak i serial na jej podstawie, bo obydwie te formy wzbudziły we mnie mnóstwo emocji. Ekranizacja jest świetnym dopełnieniem książki, bo pokazuje trochę więcej niż powieść.

czwartek, 12 stycznia 2017

204# Pokolenie zimy- Wasilij Aksionow



Tytuł: Pokolenie zimy
Autor: Wasilij Aksionow (pochodzenie: Rosja)
Seria: Saga moskiewska, tom 1
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 504
Forma: e-book
Moja ocena - 7/10

WSTĘPNIE...
         Literaturę rosyjską znam niestety w bardzo małym stopniu. Na palcach jednej ręki mogę wymienić autorów rosyjskich i to tylko klasyków. Postanowiłam nieco poszerzyć horyzonty i tym sposobem zabrałam się czytanie pierwszego tomu "Sagi moskiewskiej" pt. "Pokolenie zimy". W tym wyborze oczywiście pomogło mi to, że jest to historia o dużej rodzinie, ciągnąca się przez trzy tomy i rozpoczynająca w latach 20. XX wieku. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
     
         "Moskiewska saga" opowiada o rodzinie mieszkającej w Rosji, którą poznajemy w roku 1925. Jest kilka lat po rewolucji, która zdecydowanie ukształtowała w różny sposób naszych bohaterów. Głową rodziny Gradowów jest lekarz Borys, a jego żoną kochająca muzykę, gruzińskiego pochodzenia Mary. Mają oni trójkę dzieci: Nikitę (poznajemy również jego żonę Weronikę), Ninę i Kiryła. Wszystkie "dzieci" są zaangażowane w politykę. Nikita jest dowódcą dywizji, Nina jest trockistką-poetką, natomiast Kirył to komunista z krwi i kości. 

          Nie ukrywam, że początki z tą powieścią miałam trudne. Proza Aksionowa nie jest łatwa i musicie się przygotować na to, że jest to lektura trudna do czytania i wymagająca pełnego skupienia. Na początku czułam wielki mętlik, gdyż autor posługuje się dużą ilością dziwnych nazw, pojawiało się mnóstwo nowych bohaterów, a że mają rosyjskie nazwiska, to trudno mi było je zapamiętać. Ale gdy już zorientowałam się w jakiej formie ta książka jest napisana i z czym mam do czynienia - poszło gładko i pochłonęłam całą historię w ekspresowym czasie. Nie zaszkodzi również zajrzeć do internetu i poczytać o wydarzeniach, czy prawdziwych bohaterach, co bardzo ułatwia zrozumienie fabuły. 
Historia Rosji jest na pewno jedną z ciekawszych i gdy tylko trafiam na książkę, w której mogę poznać kolejne, nieodkryte jeszcze przeze mnie fragmenty - korzystam z tej szansy. Rosja to bardzo specyficzny kraj, który zawsze kojarzył mi się z ciężkim życiem mieszkańców, a przede wszystkim z ubóstwem, głodem, zimnem, prześladowaniami za inne sympatie polityczne, niż dozwolone, zwłaszcza na początku XX wieku w czasach sprzed i po rewolucji rosyjskiej. W tej powieści to wszystko jest podane na tacy. Historia rodziny Gradowów to jedynie tło do pokazania historii ZSRR. Jest to tylko symboliczna rodzina, której losy faktycznie mogły tak wyglądać, a autor użył jej, aby wynieść na wierzch wydarzenia z lat 1925-1937 (w tym pierwszym tomie). Mimo tego, że bohaterów można uważać jedynie za marionetki, a głównym celem jest pokazanie całego społeczeństwa, obyczajów i kultury dawnego ZSRR, to każdy z bohaterów jest perełką na torcie. Są rewelacyjnie skonstruowani, każdy ma do odegrania własną, ważną rolę. Bohaterom radziłabym przyjrzeć się nieco bliżej i to nie tylko tym głównym. Aksionow ma niezwykły dar do ich opisywania. Na pewno większość ludzi ma w głowie obraz typowego Rosjanina lat 20. XX wieku i szczerze mówiąc, autor wkomponował się całkowicie w moją wyobraźnię. Z Rosjankami jest nieco inaczej, bo nie mam ich obrazu w głowie, choć z łatwością mogę sobie wyobrazić, jak powinna wyglądać słowiańska piękność - Weronika. Oprócz głównych bohaterów poznajemy również całą gamę innych postaci blisko związanych z rodziną Gradowów - znajomych, przyjaciół, kochanków itp. Każdy z nich mniej lub bardziej zostaje dotknięty działaniami totalitaryzmu, rodzącego się w ich kraju. Poznajemy dramat ofiar nowego systemu, a w zależności od doświadczeń czy pochodzenia bohaterowie przyjmują skrajnie różne postawy. Psychika tych osób jest poddawana ogromnej próbie. 

PODSUMOWUJĄC...

          Myślę, że wiele osób już na samym początku odstawi książkę "Pokolenie zimy" i zapomni o niej całkowicie. Ale zachęcam do przebrnięcia przez trudny wstęp i zrozumienia tej formy i treści, którą oferuje nam wyjątkowy pisarz - Wasilij Aksionow.
        
       
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu


czwartek, 5 stycznia 2017

203# Jak gdybyś tańczyła - Diane Chamberlain (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA)



Tytuł: Jak gdybyś tańczyła
Autor: Diane Chamberlain (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: styczeń 2017
Liczba stron: 504
Forma: e-book
Moja ocena - 8/10

WSTĘPNIE...
         Nie jest tajemnicą, że jestem wielką fanką Diane Chamberlain, a ta książka to tylko jeden z wielu przykładów, dlaczego. Zawsze są w nich poruszane bardzo trudne tematy, często wywołujące problemy psychiczne, a na pewno emocjonalne. Takie dramaty naprawdę poruszają każdego czytelnika.

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
     
         Molly i Aiden to wzorowe małżeństwo przed czterdziestką, które marzy o dzieciach, jednak nie może mieć swoich. Nie jest to jednak dla nich problem nie do przeskoczenia i szybko decydują się na otwartą adopcję. Para bardzo się kocha, ufa sobie i jest prawie idealna... No własnie - prawie. Molly od lat skrywa mroczny rodzinny sekret, którym nie podzieliła się nawet ze swoją drugą połówką. Niestety, gdy wraz z mężem starają się o adopcję, kobieta ma coraz większe obawy, że jakimś cudem prawda wyjdzie na jaw. Bohaterka coraz bardziej boi się również otwartej adopcji, bo sama w dzieciństwie miała dwie matki - biologiczną i adopcyjną i martwi się, jak to wpłynie na dziecko, które weźmie pod swoją opiekę. Kobieta boi się o swoje miejsce w życiu dziecka, musi jednak zmierzyć się z przeszłością, aby uzyskać spokój.

          Aby dowiedzieć się, co Molly ukrywa przed mężem i całym światem, musimy cofnąć się w czasie do lata 1990 roku w Karolinie Północnej, do małego, idyllicznego miasteczka Morrisons Ridge, gdzie nasza bohaterka dorastała i gdzie spotkała ją największa tragedia w życiu. Poznajemy jej ojca Grahama, chorego na stwardnienie rozsiane, z którym łączą ją bardzo silne więzi oraz dwie matki - Norę i Amalię. Jakie wydarzenia spowodowały, że Molly tak bardzo zdystansowała się od przeszłości i zbudowała mur tajemnic i kłamstw całkowicie odcinając się od rodziny? 
Głównym uczuciem towarzyszącym mi w trakcie poznawania tej powieści była ciekawość. Nie mogłam doczekać się rozwiązania zagadki i bardzo chciałam w końcu poznać prawdę. Co takiego strasznego wydarzyło się w tej prawie idealnej rodzinie, którą poznajemy dzięki retrospekcjom do 1990 roku? Młoda Molly przedstawia obraz bardzo szczęśliwej rodziny, pomimo choroby jej ojca, a jednak musiało zdarzyć się coś okrutnego, że dziewczyna zdecydowała nie utrzymywać kontaktów ani z rodzicami, ani z dalszą rodziną. Jej oficjalna

wersja to śmierć obojga rodziców. Obojga... no właśnie, a co z drugą matką, o której nigdy nikomu nie opowiadała? Historia przeplata się bezbłędnie między nastoletnią, a dorosłą Molly. Dodam, że jest to styl, który autorce wychodzi znakomicie, a także styl, który uwielbiam. Jest to historia, która zajmuje się wieloma kwestiami: przejściem z wieku dziecinnego w nastoletni i związanymi z tym decyzjami, walką z nieuleczalną chorobą, godnością, śmiercią i tajemnicami. Rzuca również światło na otwartą adopcję, która bardzo różni się od zamkniętej. Przy tej pierwszej, dziecko może utrzymywać kontakty ze swoją biologiczną matką, co często prowadzi do wielu problemów emocjonalnych z różnych stron. Książka jest naładowana emocjami, które biją z każdej strony. Nie tylko problem adopcji jest w tej książce ważny, ale również uczucia ludzi przykutych do wózka i mogących poruszyć jedynie głową. Podobny wątek został poruszony w książce "Zanim się pojawiłeś" Jojo Moyes, więc jeżeli podobała się komuś tamta książka, ta również powinna wywołać podobne odczucia. 


PODSUMOWUJĄC...

Powieść "Jak gdybyś tańczyła" to kolejna świetna książka w dorobku Diane Chamberlain, która porusza i zmusza do zastanowienia się nad wieloma sprawami. Dramaty wykreowane przez autorkę dotykają setki tysięcy osób, dlatego są tak wartościowe i realistyczne. Każda z nich jest wyjątkowa i warta poznania. 
        
       
Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu



wtorek, 20 grudnia 2016

202# Siedem minut po północy - Patrick Ness

"Niekiedy ludzie muszą najmocniej okłamywać właśnie samych siebie."





Tytuł: Siedem minut po północy
Autor: Patrick Ness (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania:  grudzień 2016
Liczba stron: 212
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 9/10



WSTĘPNIE...

      W internecie wciąż krążą informacje o zbliżającej się premierze filmu "Siedem minut po północy", który podobno ma stać się hitem. Szczerze mówiąc po przeczytaniu opisu, nie zobaczyłam w tym filmie nic wyjątkowego. Ale jeżeli po raz enty czytam, że zarówno książka, jak i film to arcydzieło to w końcu decyduję się najpierw przeczytać książkę, a jeżeli mi się spodoba, obejrzeć ekranizację. I dobrze zrobiłam...

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Trzynastoletni Conor nie jest taki, jak chłopcy w jego wieku być powinni. Jest bardziej jak dorosły, sam musi robić sobie śniadanie, wynosić śmieci, czy przygotowywać pranie. W odróżnieniu od rówieśników nie ma wyjścia, musi być silny dla swojej chorej na raka matki. Jest bardzo dobrym dzieckiem, nie sprawiającym problemów. Conora dręczy wciąż jeden i ten sam koszmar, który jest jego wielką tajemnicą i której nikomu nie zamierza zdradzić. Pewnej nocy, siedem minut po północy słyszy swoje imię, ktoś go woła. Okazuje się, że to drzewo, cis, rosnące za oknem i przyjmujące postać potwora. Większość dzieci byłoby przerażonych widząc coś takiego, jednak dla Conora nie jest to najgorszy koszmar z możliwych. Jego dręczy inny, nawiedzający codziennie w snach. Potwór chce od chłopca jednego - prawdy, a przecież Conor nie może jej wyjawić... 

          "Siedem minut po północy" można uznać za książkę dla dzieci. W końcu opowiada o trzynastolatku, który spotyka potwora, prawda? Ale jest to książka dla dzieci napisana w sposób, w jaki napisałby ją Roald Dahl, czy Antoine de Saint-Exupéry - czyli historia kryjąca o wiele więcej, taka, w której skrywane są takie tematy jak samotność, smutek, przyjaźń, rodzina, miłość. To niesamowita książka o ogromie obciążeń związanych z odpowiedzialnością w zbyt młodym wieku i o żalu po stracie najważniejszej osoby w życiu. To książka z gatunku tych, które łamią serce, które przeżywamy mocniej niż inne. To jedna z tych opowieści, przy której płaczemy nie tylko z wielkiego smutku, który został wywołany zakończeniem, ale płaczemy, bo zrozumieliśmy przesłanie. Ludzie to skomplikowane potwory, a ich życie to niekończące się sploty rożnych wydarzeń, których nie można przewidzieć. Nie zawsze wszystko układa się tak, jak byśmy pragnęli, nie wszystko jest takie proste, jakie powinno być. Czasem nasze uczucia są dla nas samych tak przerażające, że nie chcemy ich czuć, próbujemy się ich pozbyć. Ale trzeba się zmierzyć z tym, co daje mam życie. Myślę, że każdy na swój sposób podejdzie do tego dzieła, ja tak to właśnie zrozumiałam. 
Trzy historie opowiedziane przez cis początkowo nic nam nie mówią. Conor ich nie rozumiał, według niego były głupie, ale w końcu dochodzimy do tego, jaką kryją w sobie wyjątkowość i do czego potwór zmierzał dzięki ich opowiadaniu. Potwór dał naszemu bohaterowi wyjątkową lekcję. Wybudził Conora z otępienia i wykrzesał z niego wrażliwe, intensywne i niekontrolowane emocje, nad którymi my, jako istoty ludzkie z trudem utrzymujemy kontrolę, a chłopiec za długo je w sobie trzymał: jego obawę o zdrowie matki, nienawiść do babki która chciała zabrać go z dala od ukochanego rodzica, smutek spowodowany dorastaniem bez ojca i samotność, którą czuł w szkole, będąc otoczonym przez ludzi, którzy litując się nad nim unikali go lub zastraszali. Aby uzyskać wewnętrzny spokój i uleczyć siebie Conor musiał wyjawić prawdę i przestać oszukiwać samego siebie. 

PODSUMOWUJĄC...
          
         Po raz pierwszy otwierając książkę i czytając pierwsze zdanie, nie sądziłam, że tak krótka książeczka może być tak wspaniała i wywołać tyle emocji. Zanim się obejrzałam przeczytałam 200 stron i odłożyłam ją ze łzami w oczach. Myślę, że nie muszę jej polecać, bo z mojej recenzji sami możecie wywnioskować, że jest warta przeczytania. Czasem krótkie historie są więcej warte niż wielostronicowe powieści.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu



piątek, 25 listopada 2016

197# Obudź się, Kopciuszku - Natalia Sońska

"Dlatego ja ci dziecino, mówię, cokolwiek się tam w twoim życiu podziało, ileś się nie wycierpiała z różnych powodów, o siebie zawsze trzeba walczyć i o szczęście swoje."




Tytuł: Obudź się, Kopciuszku
Autor: Natalia Sońska (pochodzenie: Polska)
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania:  listopad 2016
Liczba stron: 320
Forma: moja własna biblioteczka
Moja ocena - 7+/10



WSTĘPNIE...

      Nie czytałam książek Natalii Sońskiej, chociaż byłam zainteresowana kilka miesięcy temu jej powieścią "Garść pierników, szczypta miłości". Tym razem postanowiłam nie tylko zainteresować się jej książką (głównie ze względu na przecudowną okładkę), ale po prostu ją przeczytać. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...

          Alicja to taki Kopciuszek, któremu świat wali się na głowę po śmierci ukochanej matki wprowadzając trudne zmiany w jej życie. Oddala się od ojca, do którego ma wielki żal za porzucenie matki przed jej śmiercią i zbudowanie nowej rodziny. Jedyną jej ucieczką jest praca w szpitalu, której poświęca się bez reszty. Bierze jak największą ilość dyżurów, aby mieć jak najmniej wolnego czasu. Momentem przełomowym w jej życiu staje się spotkanie Michała, ratownika TOPR podczas balu noworocznego w Zakopanem, do którego wyciągnęli ją wieloletni przyjaciele. Jest nim oczarowana tak bardzo, że przerażają ją własne emocje i uczucia. O północy, w Nowy Rok... ucieka. Wycieczka w góry kończy się dla bohaterki ostrym zapaleniem płuc i przymusową rekonwalescencją. Pod wpływem chwili, spontanicznie, co rzadko jej się zdarza, Alicja podejmuje decyzję o powrocie w Tatry. Nie dla Michała oczywiście, tylko aby odpocząć rozkoszując się pięknem polskich gór. Ta decyzja zmieni jej życie o 180 stopni. 

          Może za oknem jeszcze nie pada śnieg, jednak proza Natalii Sońskiej pobudza fantazję na tyle, że możemy sobie wyobrazić cudowne Tatry skąpane w śniegu i piękno przyrody otaczającej góry. Autorka zabiera nas w nieco bajkowy świat otoczony zimowym krajobrazem. Jej opisy są naprawdę szczegółowe i w umysł od razu wkradają się obrazy, jakbyśmy oglądali je na żywo, a nie czytali książkę. Retrospekcje z przeszłości głównej bohaterki pokazują nam trudne relacje Alicji z macochą i znienawidzoną przyrodnią siostrą oraz głęboki żal do ojca. Alicja zamyka się w sobie i próbuje ratować własne, złamane serce ucieczką w pracę, bo sądzi, że nic innego jej nie pozostaje. Ucieka wielokrotnie od szczęścia myśląc, że to jedyna ochrona przed przyszłym cierpieniem. Książka ta to tak naprawdę połączenie bajki o Kopciuszku i Śpiącej królewnie we współczesnej formie. Jej dzieciństwo przypomina historię Kopciuszka, a Alicja budzi się z letargu, w jaki wpadła za sprawą miłości, jak Aurora. Jednak jej życie początkowo nie przypomina bajki, to prawdziwa i życiowa, początkowo smutna historia załamanej kobiety, której jedyną radością jest praca. Musi minąć wiele czasu i wiele się zdarzyć, aby ta przygaszona kobieta na nowo odnalazła radość życia, zrozumiała czym jest szczęście i spotkała księcia z bajki - ale tego prawdziwego, nie baśniowego. Wyjazd, a właściwie wyjazdy okazały się zbawieniem dla galopujących myśli Alicji, dały jej zasłużony odpoczynek i wewnętrzny spokój. Bardzo przyjemnie czytało się tę niezwykle romantyczną opowieść o rodzącym się uczuciu pomiędzy dwojgiem ludzi, ale również zbawiennym wpływem przyjaciół. Ta nastrojowa historia wywołała uśmiech na mojej twarzy, który nie schodził aż do zakończenia książki, które nie mogło być inne. Historia w sam raz, gdy na zewnątrz jest zimno, a my możemy spokojnie usiąść w ciepłym domu, przykryć się kocem i popijając gorącą herbatę cieszyć się lekturą powieści pani Natalii Sońskiej. 


PODSUMOWUJĄC...
          
          "Obudź się Kopciuszku" to opowieść bardzo spokojna, wręcz melancholijna, mimo że napakowana jest dramatyzmem. Jednak nie dajcie się zwieść pozorom - w tej refleksyjnej książce pomiędzy wierszami zawartych jest mnóstwo mądrości i przepisów na życie. Autorka daje wskazówki, jakie życie nigdy nikogo nie uszczęśliwi na dłuższy okres tzn. samotne, wypełniona pracą i podążeniem za karierą, pozbawione osób, które kochamy i które nas kochają. Warto się nad tym zastanowić, zwłaszcza, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, tzn. czas spotkań i pojednania z rodziną.

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu



niedziela, 20 listopada 2016

195# Zostaw mnie - Gayle Forman (RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!)



Tytuł: Zostaw mnie
Autor: Gayle Forman (pochodzenie: Stany Zjedonoczone)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: listopad 2016
Liczba stron: 432
Forma: e-book
Moja ocena - 7+/10

WSTĘPNIE...
         Po kilku powieściach młodzieżowych autorstwa Gayle Forman przyszedł czas na bardziej dorosłą literaturę. W jej najnowszej powieści "Zostaw mnie" główną bohaterką jest 44-letnia kobieta zmagająca się ze stresem życia codziennego. Tym razem nie mamy poszukiwania miłości i celu w życiu, jak to było w poprzednich powieściach autorki. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
     
         Maribeth to typowa nowoczesna kobieta - pracująca zawodowo, zajmująca sie domem i dziećmi. Nie ma zbyt wielkiego oparcia w mężu, który uważa chyba, że sama da sobie ze wszystkim radę. Jednak gdy pewnego dnia występuje u niej zawał serca w bardzo młodym wieku 44 lat, w końcu postanawia o siebe zadbać. Gdy mąż nadal nie potrafi zrozumieć, że powinien przejąć jej obowiązki domowe na czas kuracji po chorobie, Maribeth postanawia odważyć się na bardzo śmiały krok - zostawia wszystko i wszystkich i wyjeżdża do innego miasta, aby móc odpocząć i oderwać się od codzienności, która wywołała u niej zawał. Dzięki tej podróży dowie się wielu rzeczy o sobie, jak i o własnym mężu oraz pozna swoje korzenie. 

          Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że Gayle Forman potrafi z nastoletnich problemów tak łatwo przejść w bardziej skomplikowany świat dorosłych. Byłam ciekawa, jak jej wyjdzie ta pisarska podróż w nieco inne myśli, uczucia i problemy, ale niepotrzebnie się bałam. Autorka ma już tak świetnie ukształtowany warsztat pisarski, że oczywiście nie miała problemu z wykreowaniem fabuły w nieco innym stylu. Głównym wątkiem było zdecydowanie opuszczenie rodziny przez główną bohaterkę, aby móc przemyśleć pewne sprawy i odpocząć, jednak pojawiło się kilka wątków nie mniej ważnych, niż główny. Maribeth po wielu latach w końcu postanawia odnaleźć swoją biologiczną matkę głównie po to, aby dowiedzieć się, czy w jej rodzinie były przypadki zawałów serca. Również po kilku latach w końcu zadaje bardzo ważne pytanie własnemu mężowi, które powinna zadać wiele lat temu, bo dzięki temu prawdopodobnie cała sytuacja z ucieczką nie miałaby miejsca. 
          Maribeth jest sympatyczną, złożoną postacią. Jej życie zainteresowało mnie, a krok
opuszczenia rodziny zaskoczył. I choć oczywiście egoistyczny akt, jakim jest zostawienie dzieci na jakiś czas na pewno może wzbudzić sporo kontrowersji w czytelnikach, to mi to nie przeszkadzało, ponieważ myślę, że autorka chciała pokazać ten impuls, który pchnął bohaterkę w tym, a nie innym kierunku. Nie podobało mi się to, co Maribeth zrobiła, ale rozumiem to. Dobrze, że przynajmniej ciągle gnębiły ją wyrzuty sumienia za to, że porzuciła dzieci, chociaż tylko na jakiś czas. To sprawia, że nie wydaje się być taką złą matką, jak można by o niej pomyśleć. Bohaterka była na granicy wytrzymałości, zarówno fizycznej (zmęczenie i ból po zawale), jak i psychicznej (brak wsparcia ze strony kogokolwiek, brak wdzięczności za wszystkie codzienne sprawy, którymi się zajmowała). Jest to powieść, pokazująca, że nawet w dzisiejszym świecie, w którym kariera i macierzyństwo nie wykluczają się wzajemnie, kobiety nadal są na straconej pozycji. Nadal panuje założenie, że jest to obowiązkiem kobiety, by wrócić z pracy i zająć się domem i dziećmi, pomimo tego, że żona, jak i jej mąż oboje pracują w pełnym wymiarze czasu pracy. Ciśnienie jest zbyt wielkie i nie rzadko kobieta w końcu nie wytrzymuje i pęka. Podobieństw do wcześniejszych książek pisarki widzę kilka. Przede wszystkim rodzącą się chęć w głowie bohatera, aby zostawić dotychczasowe życie i móc wszystko przemyśleć z dala od tego, co znajome. Taki wątek kojarzę przede wszystkim z książki pt. "Tylko jeden dzień". Natomiast zbawienny wpływ przyjaciół a zrozumienie pewnych spraw to podobny wątek jak w książce "Zawsze stanę przy tobie".
        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Gayle Forman jak dotąd jeszcze nigdy mnie nie zawiodła swoją prozą. Jestem ciekawa, czy po prostu próbuje wymazać etykietkę autorki książek dla młodzieży, czy może szuka nowych tematów i problemów. Tak, czy siak - przeczytam wszystko, co wyjdzie spod pióra autorki.


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu

środa, 17 sierpnia 2016

182# W cieniu - Diane Chamberlain



Tytuł: W cieniu
Autor: Diane Chamberlain (pochodzenie: Stany Zjednoczone)
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: sierpień 2016
Liczba stron: 400
Forma: e-book
Moja ocena - 8/10

WSTĘPNIE...
         Kolejna powieść Diane Chamberlain to dla mnie pozycja obowiązkowa, obok której nie mogę przejść obojętnie. Po raz kolejny mamy do czynienia z dramatem związanym z ciążą bohaterki, jednak nie jest to tak jak w poprzednio czytanej przeze mnie książce ("W słusznej sprawie") temat główny. Tym razem motywem przewodnim jest choroba umysłowa i trudności z tym związane, zwłaszcza dla bliskich. 

TROCHĘ O FABULE I MOICH PRZEMYŚLENIACH...
     
         Joelle to trzydziestokilkuletnia rozwódka i pracownica socjalna na oddziale położniczym w szpitalu. Ma za sobą nieudane małżeństwo, które rozpadło się po wieloletnim staraniu się pary o upragnione dziecko. Jak na ironię, w chwili gdy poznajemy Joelle, dowiaduje się ona, że jest w ciąży z kolegą z pracy Liamem..., który jest mężem jej przyjaciółki. Ta zagmatwana sytuacja zrodziła się przez wylew Mary (żony Liama) podczas porodu syna, w wyniku którego Mara została trwale upośledzona na umyśle. Wówczas Liam i Joelle zbliżyli się do siebie w wyniku wspólnej tragedii. Jednak Joelle nie poddaje się i postanawia walczyć o zdrowie przyjaciółki. Idzie tropem uzdrowicielki Carlynn, która trzydzieści cztery lata temu podobno przywróciła ją do życia w chwili narodzin. Czy Carlynn faktycznie potrafi uzdrawiać, czy jest to jedynie zwykłe oszustwo?

          Już sam początek jest interesujący, bo zastanawiające jest dlaczego dostajemy kawałek historii z roku 1967, jeżeli miała to być historia współczesna o Joelle i Liamie. Jednak zagadka zostaje rozwiązana w miarę szybko. A za chwilę nagle mamy 1937 rok! Właśnie to jest zaskakujące w książkach Diane Chamberlain, że potrafi ona manewrować fabułą w różnych okresach i robi to bardzo niespodziewanie, bo nic tego nie zapowiadało. A jak wiadomo, zaskoczenie to jeden z ważniejszych elementów dobrych powieści. Autorka po raz kolejny stworzyła naprawdę dramatyczne tło dla swoich bohaterów. Ta sytuacja, która ich spotyka jest naprawdę bardzo trudna zarówno dla Joelle i Liama, którzy muszą się borykać z wielkim poczuciem winy, ale również z ogromnymi emocjami związanymi z własnymi pragnieniami i uczuciami. Wydaje się, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. A jednak jest! Trudny temat, którego podjęła się Chamberlain skłania czytelników do zadumy i zastanowienia się, jaką decyzję podjęliby gdyby znaleźli się w sytuacji Liama.
Diane Chamberlain po raz kolejny urzekła nas wymyśloną przez siebie historią. W znacznej części opowiada ona o uzdrawianiu, jednak dopiero na sam koniec przekonujemy się, o jakie uzdrowienie chodziło pisarce. Mimo, że historia młodości uzdrowicielki Carlynn i jej siostry bliźniaczki Lizzie była naprawdę ciekawa, to jednak dała nam złudne wrażenie, co do motywów "uzdrawiania". Ten temat miał o wiele głebsze znaczenie, które sprowadza się do odczuć, emocji i uczuć dwójki naszych bohaterów. Nieco fantastyczna otoczka tylko dodaje uroku całej historii, która zyskuje dzięki tej nutce mistycyzmu.

        
PODSUMOWUJĄC...
          
          Tak naprawdę dostaliśmy dwie odrębne historie, które połączyły się w jedną w czasach współczesnych. Która była lepsza? Nie sposób tego ocenić, bo obie wzbudzają różne emocje i są bardzo ciekawe. "W cieniu" to książka, od której nie można się oderwać i nie sposób przestać o niej myśleć, dopóki nie dojdzie się do końca historii. Dopiero wtedy można odetchnąć i spokojnie o niej podumać... Polecam!


Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...