Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Venus. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Venus. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 stycznia 2014

Projekt Denko: grudzień.

Witajcie w nowym roku :)
Co powinno się obowiązkowo zrobić w tym wyjątkowym czasie? Pozbyć się wszystkiego co stare, rozpocząć nowy rozdział. Także blogowy :) Z tego właśnie powodu moim pierwszym postem w nowym roku jest Projekt Denko - trzeba pożegnać stary rok i pozbyć się tych wszystkich zalegających butelek i buteleczek. W porównaniu z poprzednim, dwumiesięcznym denkiem-gigantem, w ostatnim miesiącu ilość zużyć raczej nie powalała na kolana, a wręcz przeciwnie, dziwnie rozmnożyła mi się ilość otwartych balsamów czy żeli. Trzeba nad tym popracować :) Tymczasem zapraszam was na mini-recenzje produktów, które udało mi się zdenkować w tym miesiącu.


Regenerujący balsam do ciała z olejem jojoba, lipidami i ekstraktem neroli
Produkt przeznaczony jest dla skóry bardzo suchej. Moim zdaniem niestety nie sprawdzi on się w tak ekstremalnych sytuacjach. Jednak mimo faktu, że moja skóra zazwyczaj wymaga mocniejszego nawilżenia, z tym produktem ostatecznie bardzo się polubiłam. Okazał się niezastąpiony w sytuacjach, gdy nie miałam czasu by czekać, aż balsam się wchłonie - Venus robił to błyskawicznie. Lekki w konsystencji, z niezbyt intensywnym, raczej neutralnym zapachem. Cena również nie jest wygórowana. Latem chętnie do niego wrócę :)

Mydło w płynie Mitia Aqua Active
Bardzo fajny produkt. Mydło nie przesuszało dłoni, dobrze się pieniło i przyjemnie pachniało (jednak zapach nie pozostawał na skórze). Bardzo wydajne co w parze z niską ceną i dosyć szerokim wachlarzem zapachów daje trio idealne :)


Z serii "Denkuję po przyjaciółce":
Szampon i odżywka Gliss Kur Ultimate Repair
Udany duet, po którym moje włosy wyjątkowo łatwo się rozczesywały. Ze względu na obecność całej masy silikonów w składzie raczej nie zdecydowałabym się na kupno i długofalowe stosowanie tych produktów, ale na te kilka użyć sprawdziły się całkiem nieźle. Ładnie wygładzały włosy. Zapach typowy dla takich produktów, przyjemny. Opakowanie, które nie wyróżnia się niczym specjalnym. Plus za niską cenę i szeroką dostępność.


Antyperspirant Dove Natural Touch z minerałami z morza martwego
Mój ulubiony antyperspirant, który pojawia się tutaj nie pierwszy raz.

Zmywacz do paznokci Isana
Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, nawet przy okazji promocji kupiłam drugą, większą butelkę. Zauważyłam jednak, że dosyć mocno przesusza skórki. Zużyję drugą butelkę i będę szukać czegoś innego. Co polecacie? :)


Perfumy Calvin Klein Eternity
Mój zapach. Wracam do niego z dużym sentymentem, zawsze przynosi mi całą masę dobrych wspomnień. Zapach bardzo charakterystyczny, zawsze trafnie odgadnę, że inna kobieta również go używa :) To już drugi flakonik, mam nadzieję, że niedługo na mojej toaletce pojawi się kolejny.

Podkład rozświetlający Rimmel Wake Me Up
Lekki podkład, z którego byłam bardzo zadowolona i myślę, że jeszcze do niego wrócę. Nie kryje najlepiej, ale za to pięknie rozświetla, nie smuży i ładnie stapia się ze skórą, a co najważniejsze... jest jasny :)


Mascara Curling Pump Up Lovely
Już nie raz pisałam, że to mój tusz idealny. Myślę, że szybko nie zamienię go na nic innego.

Top coat Seche Vite
Wiązałam z nim duże nadzieje, ale niestety byłam w stanie używać go zaledwie dwa miesiące. Po tym czasie zgęstniał (mimo porządnego dokręcania) do tego stopnia, że nadaje się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Szkoda...


A na koniec dramat nad dramaty. Liczyłam na fajną, tanią piankę. Niestety to biedronkowe znalezisko po prostu momentalnie rozpływa się i spływa ze skóry. Nie polecam i wracam do niezastąpionych pianek Balea :)

Podsumowując: 10 pełnowymiarowych produktów.

czwartek, 4 lipca 2013

Projekt Denko: czerwiec.


Peeling solny z rumiankiem i imbirem Green Pharmacy - recenzja tutaj

Waniliowy krem do ciała z dodatkiem indyjskich daktyli - recenzja tutaj
Do mojej recenzji muszę dodać jedno - jaki on był wydajny ... ;o


 Żel pod prysznic Guava Balea
Kolejny żel od Balea, który pokochałam od pierwszego powąchania. Prawdziwie pobudzający zapach dzięki któremu czułam lato nawet w te parszywie pochmurne dni :) Dodatkowy plus za bardzo niską cenę. Minus jak wiadomo za dostępność :( Mam nadzieję, że w ciągu najbliższych miesięcy sama będę miała okazję zawitać do DM i zrobić mały zapas :)

Kremowe mydło pod prysznic o zapachu pomarańczy Ziaja
Za zapachem tego produktu przepadam równie mocno. Na jakiś czas odłożyłam go w kąt, ale wróciłam i zapałałam do niego jeszcze większa miłością :) Dobrze łączy się też z kawą dając świetny i ciekawie pachnący peeling. W dodatku kosztuje grosze, a jego pojemność to aż 500 ml. To lubię :)


Lakier do włosów Shine&Hold Syoss bardzo mocne utrwalenie
 Lubię ten lakier, ale zdecydowanie lepiej sprawdziła się u mnie wersja zielona.

Szampon pokrzywowy do włosów przetłuszczających się Barwa Ziołowa
Obawiam się, że moje zachwyty na temat szamponów od Barwy wyraziłam nieco ... zbyt szybko. Okazało się, że po dłuższym stosowaniu włosy niemożliwie przetłuszczają się. Szampon kosztuje grosze (ok. 3-4 zł za butelkę), pięknie pachnie (osobiście uwielbiam ziołowe zapachy), ale niestety to nie jest to czego moje włosy w tej chwili potrzebują. Pozostały mi w zapasie dwie butelki, będę ich używać na zmianę z szamponami Balea lub Cece of Sweden, na które moje włosy reagują dużo lepiej.


Kremowe mydło w płynie o zapachu bzu koroLOVE Joanna - recenzja tutaj

Mydło w płynie z limonką i zieloną herbatą Balea
Wychodzi na to, że Balea to zawsze dobry wybór :) Mydło tanie, pachnące prawdziwie orzeźwiająco.


Nawilżane chusteczki Babydream z aloesem
Punkt obowiązkowy w mojej torebce w tak upalne dni. Punkt obowiązkowy na mojej toaletce podczas codziennego makijażu. Te chusteczki kosztują grosze i są nie-za-stą-pio-ne! Ale przestrzegam przed kupowaniem wersji z 80 chusteczkami - raz skusiła mnie cena, ale żałowałam mojego skąpstwa, ponieważ mniej więcej od połowy opakowania chusteczki były już praktycznie suche.

Hipoalergiczne chusteczki do higieny intymnej Venus
Wbrew przeznaczeniu zużyłam je podczas codziennego makijażu. Nie przypadły mi jednak aż tak do gustu, głównie ze względu na niezbyt przyjemny zapach i lepką warstwę, którą po sobie pozostawiały.


Antyperspirant Fa NutriSkin Natural fresh
Oj nie polubiłam się z tym panem. Ani z jego zapachem. Ani z jego działaniem. Lub raczej brakiem działania. Nie sprawdził się w trakcie sesji. Średnio sprawdzał się w trakcie upałów. Nie, nie, nie.

Naturalny oliwkowy płyn do higieny intymnej z kwasem mlekowym i olejem oliwkowym Ziaja
Bardzo dobry produkt. Na tyle dobry, że kupiłam kolejną butelkę. Tym razem większa i z pompką. Nie podrażniał, a nawet można zaryzykować stwierdzenie, że delikatnie nawilżał.

Regenerujący krem do rąk Arctic Natural Care Venita
Nie spodziewałam się, że to powiem, ale ... to świetny produkt :) Niestety mało dostępny. Ten krem ujął mnie neutralnym zapachem i krótkim czasem wchłaniania się. Wiem też, że do drogich nie należy. Rzeczywiście widziałam jego działanie i mimo niezbyt dobrego składu polubiłam się z nim :)


Krem rozświetlający Corine de Farme
Kolejny produkt Corine de Farme, który drażnił mnie swoim zapachem. Jeśli widzę, że produkt jest hipoalergiczny to liczę na to, że będzie również bezzapachowy. Najwyraźniej CdF nie wychodzi z takiego założenia. Nie zauważyłam specjalnego działania tego kremu więc raczej nie zdecyduję się na pełnowymiarowe opakowanie. Doceniam za to jego konsystencję - coś jakby żelową. Bardzo szybko się wchłaniał, nie ważył się pod podkładem. Rozświetlenia jednak nie zaobserwowałam.

Podkład mineralny kryjący Annabelle Minerals Natural Fairest
Ta próbka zdecydowanie zachęciła mnie do przerzucenia się na minerały. Gdy tylko skończę mojego True Matcha, robię zamówienie na AM :)

DKNY Pure
Przyjemny i względnie długo trzymający się na mojej skórze zapach. Ale nie uwiódł mnie na tyle, żebym kupiła pełnowymiarowy flakonik.

Żel do usuwania skórek Eveline
Bardzo wydajny produkt, który dobrze zmiękczał skórki i ułatwiał ich usuwanie. Kiepski jest jedynie pomysł na dozownik - ciężko wydobyć z niego resztę produktu. 

Podsumowując: 14 pełnowymiarowych produktów.

Miałyście okazję wypróbować któryś z tych produktów?
Ściskam! O. :)

sobota, 30 marca 2013

Projekt Denko: marzec.

Zawsze, gdy zaglądam pod koniec miesiąca do mojej 'denkowej torby' jestem tak samo zaskoczona, że znów tyle produktów udało mi się wykończyć. Też tak macie? :) Zapraszam was na mój marcowy Projekt Denko :)


Kolagenowe serum do mycia włosów BingoSpa
Recenzja tutaj. Mówię mu zdecydowane 'nie'.

Limitowany żel pod prysznic Original Source pomarańcza&lukrecja
Recenzja tutaj.

Rumiankowy szampon Bambi Pollena
Mój ulubieniec i niezastąpiony produkt jeśli chodzi o mycie pędzli. Domywa brud (jedyne trudności sprawia mu podkład z Dermacolu), nie pozostawia zapachu, kosztuje ok. 2 zł. Spisuje się dużo lepiej niż BabyDream (po którego użyciu pozostaje na pędzlach bardzo intensywny zapach). Nigdy nie czułam potrzeby kupowania specjalistycznych płynów za krocie. Dla mnie taki sposób jest jak najbardziej wystarczający (a i moje pędzle też nie wyglądają na niezadowolone :)


Limitowane mydło w płynie Isana Czar Kominka
Ciepły, korzenno-jabłkowy zapach, który idealnie wpisywał się w zimową aurę. Bardzo przyjemny, lecz nieco słabo pieniący się produkt. Nie wysuszał dłoni. Z tego co widziałam w okolicznych Rossmannach niestety już niedostępny.

Balsam do rąk Pat&Rub z trawą cytrynową i kokosem
Otrzymałam go na Spotkaniu Śląskich Blogerek. Sprawa ma się z nim podobnie jak z kremami od L'Occitane. Dobry produkt ALE. Co kryje się pod tym 'ale'? Cena. Nie wiem czy byłabym w stanie wydać tyle na krem do rąk, który był dobry (nie przeczę), ale tak naprawdę cudów nie czynił. Myślę, że na drogeryjnej półce znalazłabym kremy może nieco mniej eco, ale na pewno o podobnych efektach po użyciu. Może nie jest to odkrycie, ale zużyłam z przyjemnością (no może pod koniec zapach stał się nieco męczący ;p)



Woda termalna Balea
Produkt baaardzo wydajny (zużywałam od sierpnia) a kosztujący grosze (ok. 6 zł w przeliczeniu z forintów). Gdyby tylko ta woda tak nie cuchnęła... Używałam jej praktycznie codziennie przed snem, po demakijażu a przed nałożeniem kremu. Zauważyłam, że skóra była bardziej nawilżona, więc zaopatrzyłam się w kolejną butelkę. Zapach przecierpię.

Mleczko nagietkowe dla cery normalnej i suchej Ziaja
Mój numer 1 jeśli chodzi o demakijaż oczu. Mało który produkt tak dobrze radzi sobie zarówno z codziennym jak i wieczorowym makijażem, a przy okazji kosztuje poniżej 10 zł. Kolejna butelka już stoi na półce :)

Hipoalergiczny płyn micelarny z wyciągiem z piwonii Corine de Farme
Fajny zamiennik dla Bourjois czy niedawno odkrytego micela z BeBeauty. Nie wysuszał, dobrze oczyszczał skórę. Czego chcieć wiecej? :) Jedyne moje "ale" to fakt, że jak na produkt hipoalergiczny nieco zbyt mocno pachniał. 


Pianka do golenia Venus z witaminą E i ekstraktem z żurawiny
Ten produkt niestety nie przypadł mi do gustu. Głównie z powodu bardzo intensywnego, sztucznego zapachu. Poza tym pianka niestety zbyt szybko spływała ze skóry. Mnie na kolana nie powaliła.

Piernikowy peeling do ciała Sweet Secret Farmona
REWELACJA! :) Recenzja w ciągu najbliższych dni :)

Antyperspirant Dove Natural Touch Dead Sea Minerals
Jeden z moich ulubionych, głównie ze względu na wyjątkowo świeży zapach. Spełnia swoje zadanie więc na pewno po raz kolejny do niego wrócę :)


Rozgrzewająca sól do kąpieli o zapachu owoców cytrusowych BeBeauty
Regenerująca sól do kąpieli o zapachu morskim BeBeauty
Niestety te zapachy nie powaliły mnie na kolana. Oba były bardzo sztuczne. Morski zajeżdżał wręcz odświeżaczem do toalet. Wątpliwa przyjemność. Obie sole mocno barwiły wodę, jednak nie brudziły wanny. Pozostanę przy wersji oliwkowej, która była jednak najprzyjemniejsza.


Zdenkowanie kolorówki - niewiarygodne. Udało mi się zużyć dwa tusze do rzęs. Mój ulubiony (i poznany dzięki Pannie Joannie) Growing Lashes od Wibo oraz 2000 Calorie od Max Factor. Oba bardzo polubiłam za szczoteczki oraz za fakt, że WRESZCIE MAM RZĘSY :D Do Max Factora wrócę przy okazji promocji, kolejne opakowanie Wibo już jest w użyciu. Do kosza trafia także żurawinowy balsam do ust The Body Shop z zeszłorocznej limitki zimowej. Niestety już się przeterminował. 15 ml balsamu do ust - nierealne do zużycia.


I kilka próbek oraz saszetek. Coś wartego uwagi? Chętnie wypróbowałabym pełnowymiarowy krem do rąk Mythos. Spodobał mi się także olejek na gorąco z migdałem i kokosem od Marion.

Podsumowując: 16 pełnowymiarowych produktów.

A wy? Denkujecie? :)

sobota, 2 lutego 2013

Projekt Denko : styczeń .

Na przekór sesji (i dwóm egzaminom, które jeszcze przede mną) postanowiłam zabrać się za styczniowy Projekt Denko. W końcu należy mi się nieco odpoczynku i kontaktu z blogosferą po dziesiątkach godzin poświęconych literaturze rosyjskiej, prawda? :) A w tym miesiącu jak zwykle jest o czym pisać :)


Na początek produkty, do których powrócę jeszcze nie raz: żele pod prysznic Labell o zapachu owoców leśnych oraz ananasowo-kokosowo-winogronowym (dostępne tylko w sieci supermarketów Intermarche). Odkryte w wakacje, od tego czasu stały się moją miłością i pozycją obowiązkową jeśli chodzi o półkę w łazience :) Piękny i naturalny zapach, niska cena, gęsta piana. Na głowę przebijają Original Source. Przy najbliższej okazji znów zaopatrzę się w kilka butelek i wam polecam uczynić to samo :)


Moje zamiłowanie do długich kąpieli (i testowania przeróżnych kąpielowych dodatków) zostało niedawno (ku mojej rozpaczy) ukrócone przez lekarza, jednak od czasu do czasu (szczególnie po zdanym egzaminie) nie mogę sobie odmówić przyjemności leżenia w wannie pełnej gęstej i pachnącej piany. Przy tej okazji zużyłam olejek do kąpieli Tutti Frutti kiwi&karambola od Farmony i płyn do kąpieli o jabłkowym zapachu z Avonu, który dostałam w prezencie gwiazdkowym :) Avonowy specyfik pięknie pachniał (zielone jabłuszko to nie do końca moje klimaty, ale zapach był naprawdę przyjemny) i tworzył gęstą pianę, za to był mało wydajny. Jednak na szczególną uwagę zasługuje pozycja nr 1. Ten olejek jak i cała kolekcja Tutti Frutti to kosmetyki do których na pewno powrócę nie raz. Niewygórowana cena, piękne i (co ważniejsze) naturalne zapachy... Już rozpływałam się w zachwytach (podobnie jak połowa blogosfery) nad ich peelingiem (o tutaj).


Zużyłam także obie sole do kapieli Balea zakupione w czasie mojej styczniowej wizyty w Bratysławie. Niestety tym razem żadna z nich nie była trafionym wyborem. Oba zapachy (dzika róża i irys oraz marakuja i lotos) były duszące i zdecydowanie nie trafiły w mój gust.


Wykończyłam (bardzo wydajną! ;o) miniaturkę znanej każdej włosomaniaczce odżywki z granatem i aloesem od Alterry. Z miłą chęcią kupię wersję pełnowymiarową, bo produkt bardzo mi służył, a kosztuje grosze. Wreszcie miałam też okazję zużyć olejek na gorąco z pszenicą i kokosem od Oriflame. Piękny zapach, ale działanie takie sobie.


Dna sięgnęła półlitrowa butla żelu do higieny intymnej z ekstraktem z aloesu od Venus. Sama zużywałabym ją pewnie przez dobry rok. Na szczęście podzieliłam się z siostrą, bo w kolejce na przetestowanie czeka już kolejny płyn - tym razem od Joanny. Temu specyfikowi nie miałam nic do zarzucenia. Nie podrażniał, nie wysuszał, miał przyjemny zapach i dawał uczucie odświeżenia.
Wreszcie udało mi się wykończyć także znienawidzony wręcz Sunflowers od Elizabeth Arden (nie miałam serca go wyrzucić) kupiony w przypływie jakiegoś dziwnego zaćmienia zakupowego za niewielkie (na szczęście) pieniądze. Brr. Wyrzucam z radością. Tęsknić nie będę.


W kategorii "dłonie" dno osiągnęły takie produkty jak mydło w płynie Wallness&Beauty o zapachu figi i róży (mój ulubiony zapach z tej serii - nie pierwszy raz polecam sól do kąpieli o tym samym zapachu) oraz zmywacz do paznokci BeBeauty z lanoliną i gliceryną. Ten drugi radził sobie z lakierami przyzwoicie, ale dosyć mocno wysuszał i śmierdziel był z niego niesamowity (dalej ubolewam nad zniknięciem mojego ulubionego Nailty). Do mydełka na pewno wrócę, do zmywacza niekoniecznie.


W koszu wylądowały także puste opakowania po opróżnionych kremach do rąk: Neutrogena fast absorbing miał swoje miejsce w mojej torebce przez cały okres mrozów i spisywał się przyzwoicie (chociaż liczyłam na nieco lepszy efekt). Dużą jego zaletą było momentalne wchłanianie się (obietnice producenta spełniły się w 100%!) i brak tłustego filmu. Nawilżenie średnie. Na mojej szafce nocnej rezydował za to Odżywczy oliwkowy krem do rąk Les Plaisirs Nature od Yves Rocher, w którym zakochałam się od pierwszego użycia. Piękny zapach, rewelacyjne nawilżenie, wygodne użycie (dzięki pompce, która co prawda pod koniec spłatała mi małego figla psując się, ale nie bądźmy drobiazgowi ;p)


Oliwkowe masło do ciała nawilżająco-regenerujące Paloma body SPA, które otrzymałam na Spotkaniu Śląskich Blogerek zużyłam z prawdziwą przyjemnością i uważam, że jest to produkt prawdziwie godny polecenia. Piękny zapach (ohh ta oliwka :), szalenie przyjemna konsystencja (niby gęsta, ale bardzo kremowa, masło momentalnie się wchłaniało) i uczucie nawilżonej skóry utrzymujące się dłużej niż zwykle. Chętnie wypróbuję także wersję czekoladową i z orzechem makadamia. Szkoda tylko, że kosmetyki tej firmy są tak słabo dostępne...
Krem Nivea staram się zawsze mieć pod ręką (najczęściej w szufladzie nocnego stolika). Pora uzupełnić zapas :)

Podsumowując: 12 pełnowymiarowych produktów.


W tym miesiącu (czego człowiek nie zrobi żeby choć na chwilę odwlec moment zabrania się za naukę) uporządkowałam moje 'zapasy' kosmetyczne i wyłapałam dwóch delikwentów nadających się do 'zlikwidowania' :) Pomadka Kiss'n'go Raisin Wine (moja pierwsza!) z Avonu już dawno skończyła swój żywot, a chłodzący żel po opalaniu z DAX dobrze spisywał się w okresie wakacyjnym, ale także nadeszła już na niego pora. W koszu wylądowało także masło do ciała o zapachu cytrynowym BeBeauty. Niestety nie przemówiło do mnie ani zapachem ani konsystencją. Wersji o zapachu mango dałam jeszcze jedną szansę, ale czuję, że skończy jak jej poprzednik :)

poniedziałek, 10 września 2012

post dla blogerek o mocnych nerwach czyli ... łupy zlotowe :)




Spodziewałam się jednej , no może dwóch torebek . Może jakiegoś balsamu , może jakiegoś lakieru , niegłupio gdyby trafił się też jakiś brązer lub róż . Ale to co otrzymałyśmy na Spotkaniu Śląskich Blogerek przeszło moje najśmielsze oczekiwania .

Monika , musisz przyznać , że targanie tych wszystkich toreb do samochodu przez pół Katowic było nie lada sztuką ? :)

A co się kryło w tych wszystkich paczkach ?


Od firmy Diadem otrzymałyśmy katalog oraz cztery produkty :
lakier do paznokci , róż do policzków , potrójne cienie do powiek oraz podkład matujący .

Przesympatyczna przedstawicielka Diademu zapoznała nas nieco z kosmetykami ,
które będziemy testować i pokrótce opowiedziała nam o firmie .
Tutaj możecie znaleźć produkty tej marki .

Nigdy nie miałam styczności z kosmetykami marki Diadem , więc czuję , że to one pójdą na pierwszy ogień jeżeli chodzi o testowanie (szczególnie , że kolor różu i lakieru wyjątkowo przypadł mi do gustu) .


Dzięki paczce od Venity odkryłam , że ta firma w swoim asortymencie posiada dużo więcej produktów niż tylko farby do włosów . Otrzymałam szamponetkę (całe szczęście trafił mi się brąz :) , krem do rąk z masłem karite , wygładzającą odżywkę  do paznokci , a także saszetkę samoopalacza , odżywki do włosów i brokatu .
Tą paczkę zawdzięczamy przemiłej Ali z PoradnikaBezradnika


W paczuszce od firmy Paese krył się lakier w kolorze krówki .


Paczka od Vipery - kilka interesujących lakierów , róż , brązery , kredki , korektory czy błyszczyk .
Kilka produktów mi się zdublowało więc pewnie oddam je w dobre ręce :)
Paczki od Vipery trafiły w nasze łapki dzięki Matleenie i Ewelinie z bloga Elizabeth Harmony .


Farmona rozpieściła nas masą próbek oraz przepysznie pachnącym balsamem i peelingiem .


Od firmy Miraculum otrzymałyśmy sporo różności : począwszy od maseł do ciała , przez cień , peeling , serum , na kremie do depilacji skończywszy . Większość z tych produktów już dawno chciałam przetestować więc jestem bardzo zadowolona :)

Za zdobycie od firmy Miraculum tylu cudów dziękujemy Siulce :)


Agnieszka z bloga Angel MakeUp World rozpieściła nas małymi pakuneczkami - w każdym z nich krył się produkt Pat&Rub . Mi udało się trafić na relaksujący balsam do rąk z trawą cytrynową i kokosem - już jestem nim zachwycona .

Otrzymałyśmy też próbki kremu Corine de Farme .


Cztery Pory Roku podarowały nam cały arsenał kremów do rąk (przed zbliżającą się zimą - akurat :) , ciekawy dwufazowy peeling dla dłoni oraz masełko i balsam do ciała - wszystko o pięknych , owocowych zapachach :)


Pianka i lakier - rzecz zawsze przydatna :)


Head&Shoulders niestety trafi w inne ręce , ale odżywkę Pantene z miłą chęcią wypróbuję na moich włosach .


Z produktami Olay do tej pory nie miałam okazji spotkać się oko w oko więc czekam niecierpliwie na tą konfrontację . :)
Za Wellę , Pantene , Olay i Head&Shoulders dziękujemy Redhead :)


Cleanic zaopatrzył nas w patyczki , waciki , chusteczki ...
Przytargała je do Kredensu aż z placu Andrzeja Ala .


Otrzymałyśmy też trzy zapachy od PharmaCF . Pierwszy raz mam z nimi styczność , ale dwa z nich już wyjątkowo przypadły mi do gustu .


Uff dobrnęłyście do końca :) Ostatnia paczka od firmy Venus . Kolejne balsamy , kolejne chusteczki , płyn do higieny intymnej i inne cudaczki ... Oraz coś na co cieszę się najbardziej - żurawinowa pianka do golenia . Już nie mogę się doczekać jej zapachu :D
Cała ta paczka również trafiła w nasze ręce dzięki Craving for beauty .


A teraz pora na głośne DZIĘKUJEMY !!
Pora zabrać się do testów :)

A kilka słów o spotkaniu (jeśli przegapiłyście tą notkę) znajdziecie tutaj .

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...