Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lovely. Pokaż wszystkie posty

piątek, 3 stycznia 2014

Projekt Denko: grudzień.

Witajcie w nowym roku :)
Co powinno się obowiązkowo zrobić w tym wyjątkowym czasie? Pozbyć się wszystkiego co stare, rozpocząć nowy rozdział. Także blogowy :) Z tego właśnie powodu moim pierwszym postem w nowym roku jest Projekt Denko - trzeba pożegnać stary rok i pozbyć się tych wszystkich zalegających butelek i buteleczek. W porównaniu z poprzednim, dwumiesięcznym denkiem-gigantem, w ostatnim miesiącu ilość zużyć raczej nie powalała na kolana, a wręcz przeciwnie, dziwnie rozmnożyła mi się ilość otwartych balsamów czy żeli. Trzeba nad tym popracować :) Tymczasem zapraszam was na mini-recenzje produktów, które udało mi się zdenkować w tym miesiącu.


Regenerujący balsam do ciała z olejem jojoba, lipidami i ekstraktem neroli
Produkt przeznaczony jest dla skóry bardzo suchej. Moim zdaniem niestety nie sprawdzi on się w tak ekstremalnych sytuacjach. Jednak mimo faktu, że moja skóra zazwyczaj wymaga mocniejszego nawilżenia, z tym produktem ostatecznie bardzo się polubiłam. Okazał się niezastąpiony w sytuacjach, gdy nie miałam czasu by czekać, aż balsam się wchłonie - Venus robił to błyskawicznie. Lekki w konsystencji, z niezbyt intensywnym, raczej neutralnym zapachem. Cena również nie jest wygórowana. Latem chętnie do niego wrócę :)

Mydło w płynie Mitia Aqua Active
Bardzo fajny produkt. Mydło nie przesuszało dłoni, dobrze się pieniło i przyjemnie pachniało (jednak zapach nie pozostawał na skórze). Bardzo wydajne co w parze z niską ceną i dosyć szerokim wachlarzem zapachów daje trio idealne :)


Z serii "Denkuję po przyjaciółce":
Szampon i odżywka Gliss Kur Ultimate Repair
Udany duet, po którym moje włosy wyjątkowo łatwo się rozczesywały. Ze względu na obecność całej masy silikonów w składzie raczej nie zdecydowałabym się na kupno i długofalowe stosowanie tych produktów, ale na te kilka użyć sprawdziły się całkiem nieźle. Ładnie wygładzały włosy. Zapach typowy dla takich produktów, przyjemny. Opakowanie, które nie wyróżnia się niczym specjalnym. Plus za niską cenę i szeroką dostępność.


Antyperspirant Dove Natural Touch z minerałami z morza martwego
Mój ulubiony antyperspirant, który pojawia się tutaj nie pierwszy raz.

Zmywacz do paznokci Isana
Na początku byłam z niego bardzo zadowolona, nawet przy okazji promocji kupiłam drugą, większą butelkę. Zauważyłam jednak, że dosyć mocno przesusza skórki. Zużyję drugą butelkę i będę szukać czegoś innego. Co polecacie? :)


Perfumy Calvin Klein Eternity
Mój zapach. Wracam do niego z dużym sentymentem, zawsze przynosi mi całą masę dobrych wspomnień. Zapach bardzo charakterystyczny, zawsze trafnie odgadnę, że inna kobieta również go używa :) To już drugi flakonik, mam nadzieję, że niedługo na mojej toaletce pojawi się kolejny.

Podkład rozświetlający Rimmel Wake Me Up
Lekki podkład, z którego byłam bardzo zadowolona i myślę, że jeszcze do niego wrócę. Nie kryje najlepiej, ale za to pięknie rozświetla, nie smuży i ładnie stapia się ze skórą, a co najważniejsze... jest jasny :)


Mascara Curling Pump Up Lovely
Już nie raz pisałam, że to mój tusz idealny. Myślę, że szybko nie zamienię go na nic innego.

Top coat Seche Vite
Wiązałam z nim duże nadzieje, ale niestety byłam w stanie używać go zaledwie dwa miesiące. Po tym czasie zgęstniał (mimo porządnego dokręcania) do tego stopnia, że nadaje się tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Szkoda...


A na koniec dramat nad dramaty. Liczyłam na fajną, tanią piankę. Niestety to biedronkowe znalezisko po prostu momentalnie rozpływa się i spływa ze skóry. Nie polecam i wracam do niezastąpionych pianek Balea :)

Podsumowując: 10 pełnowymiarowych produktów.

wtorek, 31 grudnia 2013

Kosmetyczne podsumowanie roku 2013.

Witajcie :)
Czy jesteście przerażone, podobnie jak ja? Mija właśnie kolejny rok. Znów szybko, znów jakoś tak niepostrzeżenie. Muszę się wam przyznać, że bardzo czekam na rok 2014. Liczę, że pod wieloma względami będzie on przełomowy. Wam życzę tego samego, ale  przede wszystkim życzę wam oraz samej sobie zdrowia i świętego spokoju. Bo tego chyba nigdy za wiele? No i oczywiście wielu udanych, kosmetycznych odkryć. O moich zachwytach i małych rozczarowaniach roku 2013 możecie przeczytać poniżej.

Zachwyty roku 2013:

Lakiery do paznokci Rimmel Salon Pro oraz Golden Rose Rich Color



Biją na głowę nawet Essie, a przy tym są znacznie tańsze. Jeśli chodzi o lakiery Rimmel, to ulubieńcem końca roku stał się kolor Punk Rock. Spośród lakierów Golden Rose moje serce podbił kolor nr 31.

Krem do rąk The Secret Soap Store


Również zachwyt końca roku. Polecam każdemu, kto boryka się z przesuszającą się skórą dłoni. 

Płyn do kąpieli Original Source Lavender&Tea Tree


Gdyby nie jego kiepska dostępność, mogłabym powiedzieć, że jest to produkt idealny. Umilał mi kąpiele jak rok długi :) Produkt obowiązkowy w mojej łazience.

Żele pod prysznic Balea i LaBell


Nie mam swojego ulubionego zapachu. Każdy mnie zachwyca. Czuję, że przyszły rok również będzie należał do tych dwóch firm.

Top coat Essie Good To Go


Po wypróbowaniu kilku innych topów muszę przyznać, że nic nie zastąpi mi Essie. Jeśli jeszcze się wahacie i zastanawiacie czy wart jest swojej ceny, ja już nie mam wątpliwości. Jest wart każdych pieniędzy :)

Produkty Sylveco


Polska firma, której produkty w tym roku zachwyciły dużą część blogosfery. Ja podzielam zachwyty. Na wypróbowanie ciągle czeka ich balsam do ciała z betuliną. Czuję, że on ma szansę stać się moim prywatnym hitem 2014 roku :)

Kosmetyki firmy Joanna o zapachu bzu


Nie sądziłam, że odnajdę produkty, które naprawdę będą pachnieć bzem. To kolejne punkty obowiązkowe w mojej łazience. Balsam mnie nie zachwycił, ale solanka, mydło do rąk czy peeling (niewidoczny na zdjęciu) to dla mnie prawdziwe odkrycie :)

Kasztanowy krem BB Bielenda przeznaczony dla cery naczynkowej


Pierwszy tak jasny krem BB, z jakim miałam do czynienia. Latem świetnie zastępował mi podkład, często sięgałam po niego także w ostatnich tygodniach. Lekki, niedrogi. Bardzo się z nim polubiłam.

Mascara Curling Pump Up Lovely



Produkt idealny pod każdym względem. Cena, dostępność, efekt...
Jedyna mascara, dzięki której MAM RZĘSY :)

Rozczarowania roku 2013:

Balsam do ciała pod prysznic Nivea


Dla mnie okazał się niestety totalnym niewypałem. Nie rozumiem o co było tyle szumu...

Kosmetyki BingoSpa


Niestety w ciągu tego roku nie odnalazłam ani jednego produktu tej firmy, który byłby wart polecenia czy ponownego zakupienia. Z tego też powodu zrezygnowałam z dalszej współpracy.



Na niczym spełzły w tym roku również poszukiwania niebieskiego eyelinera idealnego. Wypróbowałam (i posłałam w świat) co najmniej 3 produkty - Barry M, Essence z LE Vintage District oraz Alverde. Wszystkie okazały się wielką porażką... Ale nie poddaję się :) Nadal szukam :)

Spędźcie dzisiejszą noc tak, jak lubicie najbardziej. Do przeczytania w nowym roku :))

czwartek, 30 maja 2013

Nadzieja na Virgin Orchid i lakier, który każda z nas powinna mieć.


Ten post (zgodnie z obietnicami na fanpage'u) miał pojawić się wczoraj. Niestety 8 godzin na uczelni i 3-godzinna trasa samochodem sprawiły, że marzyłam o odrobinie snu. Stąd małe opóźnienie. Ale do rzeczy :) Mimo mojego mocnego postanowienia, że nie kupuję już nowych lakierów, uległam. Dzięki ostatniej rossmannowej promocji stałam się posiadaczką tych dwóch maluchów :) Przygarnęłam Rimmel Salon Pro i Lovely Gloss Like Gel (oba nowe, ulepszone).


Lovely wpadł do koszyka, bo liczyłam, że będzie przypominał Essie Virgin Orchid. Niestety na paznokciach podobny to on nie jest, ale nadal uważam, że zasługuje na miano wyjątkowo urokliwego. Jest to łosoś, w którym zatopiona jest masa złotych drobinek.
Co w temacie podobieństwa do żelu? Niekoniecznie. Zwykły lakier, którego trwałość też jest zupełnie standardowa (3-4 dni bez topa). Kwestię połysku łatwiej będzie ocenić na kolorach bez drobinek, ale chyba nie jest źle :) Konsystencją nowa formuła raczej się nie różni, lakier nie jest zbyt rzadki, nie rozlewa się po skórkach. 2 warstwy wyglądają dobrze i schną dosyć szybko. Jedynym minusem jest fakt, że lakier jest nieco upierdliwy w zmywaniu, bo dookoła zostaje pełno drobinek.
Na plus zdecydowanie wypada nowa buteleczka (wizualnie duużo ładniejsza i wyglądająca nieco ekskluzywniej niż stare wydanie) i wygodny, zdecydowanie szerszy pędzelek.

Czuję się skuszona do kupienia innych odcieni, pewien koral szczególnie wpadł mi w oko ... :)
 Przy obowiązującej promocji zapłaciłam za tą buteleczkę 3 zł z hakiem :) 



Jeśli chodzi o Rimmel Salon Pro to zdecydowałam się na kolor nr 402 Urban Purple i ... przepadłam.
Każda z nas powinna mieć w swojej kolekcji przynajmniej jeden taki lakier.

Jaki? Taki, dzięki któremu w ciągu 3 minut mamy pomalowane paznokcie :) Lakier schnie błyskawicznie, a w dodatku wystarcza mu zaledwie jedna warstwa. Zero smug. Zero prześwitów. Druga warstwa to (nawet niepotrzebna) formalność.


Szkoda tylko, że na zdjęciach kolor jest zupełnie inny. W rzeczywistości jest to ciemna czerwień wymieszana z fioletem i różem. Wyjątkowo dobrze prezentuje się na dłuższych paznokciach. No i ma baaardzo szeroki pędzelek. Dla mnie niekoniecznie wygodny, ale co kto lubi ;)



Wyobrażacie sobie, że na górnym zdjęciu na paznokcie nałożona jest zaledwie jedna warstwa, a na dolnym już dwie? Widzicie jakąkolwiek różnicę? Ja niekoniecznie :)

W regularnej cenie możemy kupić ten lakier za 19 zł. W promocji dopadłam go za 11 zł.

Po raz kolejny zapraszam na mojego nowego fanpage'a. Klik!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...