Nazwa nomen omen sprawdziła się w pierwszej części wycieczki, gdy nie mogliśmy znaleźć żadnego strumienia na szlaku, a chcieliśmy napoić pieska zabłąkanego w lesie.
Góry nas zaskoczyły. Przede wszystkim bardzo stromymi podejściami, których tam się nie spodziewaliśmy, ale też niesamowitym urokiem.
Wybraliśmy szlak czerwony z Sokołowska do schroniska "Andrzejówka". Głównie, żeby odwiedzić poniemiecki cmentarz, ale też aby zdobyć górę o wdzięcznej nazwie Bukowiec (to drugi Bukowiec zdobyty przeze mnie w tym roku - poprzedni był w czeskich Górach Izerskich).
Bukowiec to ta góra za mną:
Ostre podejście, ale w jakim pięknym bukowym lesie:
Na szczycie. Trudno wierzyć wskazaniom tego drogowskazu ;-)
A potem trafiliśmy do najpiękniejszego miejsca w Górach Suchych i to nielegalnie:
Wdarliśmy się na teren kopalni melafiru:
Widok stąd na stronę czeską i polską nas oszołomił:
Sama kopalnia też robi wrażenie:
Gdzieś tam w dole jest Sokołowsko:
Przyjemnie było dotrzeć do schroniska "Andrzejówka" i napić się czeskiego piwa ;-)
W drodze powrotnej...
...Jackowe buty zbuntowały się i rozpadły na dobre :-D
Ruiny zamku Radosno zwiedzał śmiesznym, chaplinowskim chodem ;-)
Jeszcze jedno spojrzenie na górki i znów jesteśmy w Sokołowsku.
Szerokie pożegnanie z butami. Uśmiech proszę! :-)
Wybaczcie ten nadmiar zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować na bardziej okrojony wybór. Każdy zakątek tych gór jest piękny.